Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Świat Niny był kolorowy, pełen barw i kształtów. Żadnych ograniczeń, żadnych zbędnych zobowiązań. Tylko tyle, ile potrzebowała, aby czuć wymierne zadowolenie. Postarała się o to, aby nie brakowało w nim niczego, a przynajmniej tak można było stwierdzić na pierwszy rzut oka. Kochała go i nienawidziła jednocześnie, bo czegoś jej wciąż brakowało. Wiele w niej samej tkwiło sprzeczności, których nie rozumiała. Chciała je powoli likwidować, bo uznała, że wtedy będzie jej łatwiej, ale jej się to nie udawało. Dlatego postanowiła się tym zbyt długo nie przejmować.

Biegła więc dalej, zapominając o popełnionych błędach, pakując do głowy nowe radości i problemy. Robiła, co mogła, aby iść dalej.

Nina kolejny wieczór postanowiła spędzić ze znajomymi z aplikacji w jednym z miejscowych klubów. Ostatnio dotarło do niej, że jest to jej jedyny sposób na zrelaksowanie się po niezwykle ciężkim tygodniu w pracy, której z miesiąca na miesiąc nienawidziła coraz bardziej. Miała wrażenie, że jej praca nigdy się nie kończy, bo przecież była dostępna dla szefa i klientów praktycznie bez przerwy, bez względu na to, czy potrzebowali jej w weekendy, czy święta. Dzisiaj była środa, ale było już wystarczająco zmęczona, aby znaleźć usprawiedliwienie dla wypicia kilku drinków.

Tańczyła, zapominając o całym świecie. Bawiła się i zamawiała kolejne kolejki, wiedząc, że nikt i nic jej dzisiaj nie powstrzyma przed pójściem na całość.

Tej nocy w klubie było zdecydowanie mniej osób niż zwykle. Normalni ludzie przesiadywali w domach, odpoczywając i zamawiając żarcie, ale Nina nie zamierzała wracać do pustego mieszkania i gapić się bezmyślnie na ściany. Samotność i cisza czasem sprawiały, że wariowała, a to nie był stan, w którym siebie lubiła.

Wiele razy zastanawiała się nad tym, co jest z nią nie tak. Niby patrząc na nią, oceniając po dokonaniach, była zupełnie normalną, młodą, wykształconą i atrakcyjną kobietą. Jednak gdy ktoś odważył się ją bliżej poznać, okazywało się, że to jest tylko obrazek, do którego, owszem, pasuje, ale wychodzi ciągle z jego ram.

Miała żal do losu, świata, rodziny, a przede wszystkim do siebie samej, bo nikt nie potrafił jej pokochać. A na pewno nie na zabój i nie na zawsze. Nią bawiono się jedynie przez chwilę i kiedyś jej to wystarczało. Teraz, to wszystko, co do tej pory przeżyła, sprawiało, że nie mogła z uśmiechem patrzeć na własne odbicie w lustrze.

Bo wciąż powracała do niej myśl, że jest niewystarczająca. Że jest pomyłką, jednym wielkim żartem.

Coś musiało być z nią nie tak, ale Nina nie miała najmniejszego pojęcia, co to miałoby być. Na pewno ogromną przeszkodą, utrudniającą jej funkcjonowanie, była nieumiejętność nawiązywania głębszych relacji. Brakowało jej cierpliwości, aby o kogoś walczyć, a być może do tej pory nie miała o kogo. Uznała, że kiedyś postara się to zmienić, jeśli będzie umiała.

Nina coraz częściej łapała się na tym, że po prostu ma samej siebie dość. Gdy dopadały ją takie myśli, zawsze zastanawiała się nad tym, co widzi w niej Alicja i inni znajomi trwający u jej boku. Ona wiedziała – zawsze roześmianą i gotową do szalonej zabawy koleżankę. W relacjach z nimi nigdy nie odważyła się na pokazanie prawdziwej siebie. Wolała grać i uważała, że całkiem dobrze jej to wychodziło.

Uciekając od własnych lęków i fobii, kolejny raz znalazła się w miejscu, w którym przyoblekała nową maskę. Tutaj i teraz była wyjątkowa, atrakcyjna, przyciągała spojrzenia mężczyzn i to jej imponowało.

Muzyka się zmieniła, więc postanowiła zejść z parkietu i wypić kolejną kolejkę, być może tej nocy ostatnią. Usiadła przy barze i spojrzała na znajomego barmana, który wiedział, że będzie chciała wypić tequilę. Uśmiechnął się, ale ona ten uśmiech zignorowała i wpatrzyła się w słoje drewnianego blatu, po których przesunęła czerwonym paznokciem. Nie miała siły na puste uśmiechy, nie dzisiaj.

– Wciąż tequila – usłyszała i poczuła nieprzyjemny dreszcz, gdy spojrzała w znajome, lecz znienawidzone oczy Krystiana.

– Czego chcesz? – warknęła, skupiając się na kieliszku z alkoholem, który pojawił się przed jej nosem. Nasypała na dłoń sól i wzięła do ręki plasterek limonki. Zlizała sól, wypiła alkohol i zagryzła owocem. Czuła, jak płyn przyjemnie rozlewał się po jej przełyku.

– Z kim przyszłaś? – kontynuował, a ona jedynie posłała mu pogardliwe spojrzenie.

– Spierdalaj – odpowiedziała, a ta odpowiedź mu się nie spodobała.

– Niegrzeczna – mruknął, uśmiechając się kpiąco.

Nina wstała ze stołka i rozejrzała się po sali, ale nigdzie nie dostrzegła znajomych twarzy. Ruszyła przed siebie, ale on złapał ją mocno za ramię. Głośno syknęła i odwróciła się do niego, mierząc wściekłym spojrzeniem.

– Puść mnie.

– Zawsze byłaś łatwa – odpowiedział, ale puścił ją, zanim ktokolwiek stałby się świadkiem jego działania.

– Nie lubię się powtarzać – warknęła z naciskiem i odeszła.

Wtopiła się w tłum obcych ciał, kołysząc się w rytmie granej muzyki. Kątem oka dostrzegła szalejącego na parkiecie Bruna, któremu nie zamierzała teraz przeszkadzać. W jednym z boksów siedział Daniel ze swoją nową dziewczyną, z którą spotykał się od kilku tygodni. Jego widok wzbudził w niej bolesne wyrzuty sumienia. Wyznał jej kiedyś, że jest niej w zakochany, a ona go odrzuciła. Zrobiła to świadomie, bo nic do niego nie czuła i nie chciała, żeby dalej żył złudzeniami. Znalazł miłość, życzyła mu jak najlepiej, ale po cichu mu zazdrościła. I czasem nawet żałowała, że nie dała mu, a przede wszystkim samej sobie szansy na to, aby spróbować.

Bo ona wciąż tkwiła w swojej samotności, która ją gniotła.

Wszystko wirowało, a Nina nie miała pojęcia, jak ten szalony świat zatrzymać. Jego kolory zgasły. Otoczyła ją szarzyzna i czerń. Stanęła przy ścianie i ciężko się o nią oparła, wpatrując się tępo w kolorowe światła, które docierały do niej aż tutaj z parkietu. Osunęła się ciężko i klapnęła boleśnie na pupę. Oparła ciężką głowę na rękach i zamknęła oczy. Przesadziła z alkoholem, co ostatnio zdarzało jej się zdecydowanie zbyt często. Wiedziała, że musi z tym skończyć.

– Chodź ze mną – usłyszała niewyraźnie i poczuła, że ktoś ją ciągnie do góry.

Znała ten głos.

– Spokojnie, ona jest ze mną. – Głos mówił dalej, ale ona wiedziała, że coś jest nie w porządku.

– Odsapniemy chwilę. Moja dziewczyna za dużo wypiła. – Kolejna deklaracja, która brzmiała bezpieczenie, jednak wcale taka nie była.

W niewielkim pomieszczeniu, w którym się znaleźli, było ciemno, ciasno i nieprzyjemnie. Rozejrzała się i po chwili już zrozumiała, byli w klubowej toalecie. Oprzytomniała i spojrzała w złe, wypełnione gniewem oczy Krystiana, zdjęta nagłym strachem.

Kompletnie nie pamiętała, co się wydarzyło.

Kilka kolejnych kolejek tequili ją do tego stanu doprowadziło.

Usłyszała głuchy łoskot blokowanych drzwi.

– Będę krzyczeć – powiedziała bełkotliwie, na co Krystian jedynie krótko się zaśmiał, luzując krawat.

– Jesteśmy tu sami. To toaleta dla VIP – ów – odpowiedział, ściągając marynarkę i wieszając ją na haczyku.

– Nie – zaprotestowała, gdy zrobił krok w jej kierunku.

Prawie ją dotknął, a ona chciała natychmiast zwymiotować.

Złapał ją mocno za nadgarstki, unosząc jej ręce i unieruchamiając nad głową. Czuła na swojej skórze, tuż przy szyi jego gorący, nieświeży oddech. Chciała uciec, ale nie mogła. Była w potrzasku.

W ostatnim, instynktownym odruchu podniosła nogę, chcąc go kopnąć kolanem prosto w krocze, ale był szybszy. Postawił stopę, między jej nogami i mocno przycisnął do ściany.

Wolną ręką rozpiął klamrę paska i rozporek spodni.

– Lubisz to, Nina. Lubisz się pieprzyć.

– Nie.

– Lubisz ostry seks – mówił dalej. – Przyszłaś tu dzisiaj dla mnie. Przyszłaś tu dzisiaj po to, aby mnie sprawdzić. Chciałaś wiedzieć, czy się podniecę, mimo że ze mną zerwałaś.

– Zostaw mnie!

– Ze mną się nie zrywa – wycedził.

– Nie – szepnęła, odwracając głowę, aby uciec od jego nachalnych ust.

Podciągnął jej sukienkę.

– Nie! – Szarpnęła się całym ciałem, ale nie udało jej się wyrwać z jego żelaznego uścisku.

Szarpnął za majtki.

Wolną ręką ścisnął mocno jej szczękę i zmusił, aby patrzyła na niego, gdy w nią wchodził. Gdy ją ranił.

Nina wiedziała, że tej nocy nie zapomni nigdy.

To była noc zniszczonych złudzeń.

To była noc bolesnych kłamstw.

To była noc, która w założeniu była taka sama, jak wiele innych w jej życiu, a w rzeczywistości coś w niej zgasiła.

To była noc, w której czasie wydarzyło się coś, czego nazwać nie potrafiła.

Uznała, że przecież nic takiego się nie stało, a ona pójdzie dalej, jak to miała w zwyczaju.

Kłamstwo, nawet zafundowane samemu sobie, ma jednak krótkie nogi, o które można się potknąć i boleśnie zranić.

Niektóre rany goją się same, niektóre jednak zostają na całe życie, nie dając o sobie zapomnieć.

I Nina zapomnieć nie potrafiła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro