Rozdział XVIII - Przebudzenie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jak otworzyłam oczy wciąż czułam ból, znajdowałam się jednak w całkiem innym pomieszczeniu. Leżałam na łóżku w celi, w której byli też inni. Zostaliśmy przeniesieni? Raczej tak. A było już tak blisko, pamiętam że w końcu wezwałam agencję ostatkiem sił, ale nie udało mi się ich stąd wyprowadzić. Ból wciąż był mocny więc nie podnosiłam się, nawet nie otwierałam oczu. Musiałam to przeboleć.

- Martwię się o nią.

- Wiemy Rin, wciąż to powtarzasz. My też się martwimy.

- Ale ja powinienem coś zrobić! Zamiast tego ..

- Nic nie mogłeś zrobić okej! Nikt nie mógł! Nawet sama Agata sobie z tym nie poradziła.

Rin był zły, smutny, zmartwiony. Chciałam jakoś z nim pogadać, ale naprawdę nie miałam siły się odezwać, ból wciąż blokował mi tę możliwość.

- Może lepiej zacznijmy myśleć co zrobimy jak się obudzi? Pamiętacie co mówił profesorek.

Alex nie był zbyt zmartwiony. W sumie to normalne.

- I co uważasz że się go posłucha?

Kacper zadał dosyć dziwne pytanie, które sprawiło że się mocniej wsłuchałam.

- A niby czemu miała by się nie posłuchać? Przecież dostała serum i będzie działać jak Daniel. Będzie jego marionetką.

- Nie będzie!
Rin się wkurzył. Ja za to zaczęłam się zastanawiać czy czuję się marionetką. W zasadzie to nie. Byłam sobą, ale dlaczego?

- Zrozum że to już nie jest twoja ukochana Michał! O sory.. Rin! Ten cały profesor rozkazał jej nas zabić! I ciebie też zabije bez żadnych skrupułów!

Świetnie, czyli oni myślą że ja jestem teraz pod rządami pana profesorka? Nie ma mowy. Ja się na to nie piszę.

Powoli wstałam. Masując się po wciąż bolącej głowie i podniosłam wzrok na resztę. Stali i patrzyli się na mnie wyczekująco. Mój chłopak patrzył na mnie z tęsknotą, jakbym była tylko zdjęciem na swoim grobie. Jęknęłam cicho.

- Nie patrzcie się tak. Nie zabiję was. Bo z tego co wiem taki jest plan profesorka. Ja preferuję poczekanie na agencje.

Wciąż się nie ruszali, no może RIn się poruszył ale został zatrzymany przez Toma.

- Nie wiemy czy nas nie wkręca.

Kiwnęłam głową.

- Właśnie. Dobrze myślisz Tom. Choć sądzę ze jakbym została marionetką to nie pamiętałabym żadnego z was.

Minęło kilka minut ciszy i patrzenia się na mnie. Ja w tym czasie włączyłam soczewki i upewniłam się że agencja była wezwana. Oczywiście nie robiąc żadnych gwałtownych ruchów. Srebrne łańcuchy już nie blokowały przemiany , a przed sobą miałam osiem wilków , które myślą że chcę ich zabić. Lepiej nie ryzykować.

Kiedy wiedziałam że wszystko jest okej zaczęłam oglądać samą siebie. Nie różniłam się wyglądem, nie byłam na tyle silna by zgnieść łóżko na którym byłam , ani na tyle szybka by pobiec w drugi kąt w ciągu sekundy. Może serum na mnie nie zadziałało? Błagałam w myślach by tak było, ale niestety chwilę później okazało się co innego. Moja ręka nagle zniknęła. Jak gdyby nigdy nic. Puf i jej nie ma. Spojrzałam na dugą, ale tej tez nie było.

Kilka minut siedziałam tak bez rąk , do póki nie odkryłam jak je przywrócić.

- Serum dało ci moc niewidzialności?

Max uśmiechnął się i powoli do mnie podszedł.

- Kurczę świetne!

Ja byłam sceptycznie do tego nastawiona.

- Ból nadal nie ustał, może to serum się jeszcze nie złączyło z moimi komórkami i dopiero za kilka minut będę marionetką?

Wszyscy spojrzeli po sobie, a Max powoli zaczął się wycofywać.

W końcu wstałam z łóżka.

- Nie mogę więc was narażać. Postaram się stąd wyjść, agencja jest już w drodze odkąd zemdlałam więc będzie tu nie długo. Nie ruszajcie się stąd, a nic się nie stanie.

Nikt nic nie odpowiedział więc ruszyłam do drzwi. Ku mojemu zdziwieniu były otwarte. Prawie wyszłam kiedy ktoś złapał mnie za rękę.

- Dopóki to jeszcze jesteś ty...

Odwróciłam się do RIna i uśmiechnęłam miło.

- Też cię kocham RIn.

Nie powiedział nic więcej tylko od razu mocno i czule mnie pocałował. Dosyć długo ten pocałunek trwał, zapomniałam że obok jest tyle ludzi. Liczyło się tylko to że to może być mój ostatni pocałunek z moim ukochanym. Nie chciałam o tym myśleć , ale tak tez mogło być.

Kiedy się od siebie oderwaliśmy mocno go jeszcze przytuliłam i odeszłam zamykając za sobą drzwi.

Idąc przez długi korytarz do głowy przychodziły mi wszystkie te chwile , które spędziłam z Rinem. Te wszystkie pocałunki, którymi mnie obdarzał po każdej misji czy nawet po każdym sprawdzianie. Nie chciałam wierzyć że mogę o nim zaraz zapomnieć i tak po prostu usunąć go z mojego życia. Już za nim tęskniłam.

Po kilku minutach doszłam do drzwi, które prowadziły jak się okazało do pokoju w którym był zarówno Daniel, jak i inny super szybki wilkołak. Za biurkiem siedział profesor.

- Czekaliśmy na ciebie. Wszyscy już nie żyją mam rozumieć.

Ten głos. Wciąż sprawiał że miałam ciarki. On myślał że jestem już pod jego władzą, można to wykorzystać. Kiwnęłam więc głową potwierdzająco.

- A wiec witaj w klubie. Danielu jakie wieści?

Chłopak był jak robot. Postanowiłam że będę się zachowywać jak on. Jego głos był bez uczuć.

- W mieście jest dwójka wilków o czerwonej krwi, ale żadnych z białą.

Profesor kiwnął głową.

- W porządku. Trzeba szukać dalej. A ty Agato ..

Nie zdążył bo do środka weszli z ogromnym hukiem agenci. Odetchnęłam z ulgą. Traciłam cierpliwość.

- CO to ma znaczyć!?

Profesor Mike spojrzał na mnie przestraszony.

- Agato choć za mną!!! A reszta zabić ich!!

Zanim się spostrzegłam dwóch wilkołaków żucili się na agentów, ja więc jak najszybciej pobiegłam za profesorkiem, który był nieźle przestraszony. Niewiedział jednak , że za sobą ma największego wroga... Mnie.

=====================================================================================

Coraz to bliżej do końca.:D Pozdrawiam KasiaAS.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro