Rozdział XIII - Włamanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

            Zaraz po lekcjach udałam się tym razem sama do budynku sklepu , w którym doszło do ostatniej kradzieży. Miałam nadzieję że będę mogła się czegoś dowiedzieć coś znaleźć. Rin miał za zadanie wrócić do domu i czekać na przesyłkę od agencji. Nie byłam pewna czy pójście do tego sklepu będzie miało sens, bo agenci już wszystko przeszukali. Zawsze jednak wolałam sama się przekonać co się stało.

Sklep znajdował się niedaleko centrum, dziwne więc że żadna kamera uliczna czy monitorująca inne sklepy nie nagrała włamania. To była precyzyjna robota, złodzieja i mordercy. W końcu już kilkoro osób zginęło przez te głupie paczki.

Doszłam do sklepu i powoli wchodząc do środka rozejrzałam się. Sklep funkcjonował normalnie, był otwarty dla klientów. Bo w zasadzie nic się nie zniszczyło, tylko jedna rzecz zginęła. Z raportów przysłanych przez Kolsona wynika że stąd ukradziono drogi wisior z diamentów. A sklep w jakim teraz jestem jest uznawany za najlepszy sklep jubilerski na świecie.

- Przepraszam, czy mogę w czymś pomóc?

Odwróciłam się do mężczyzny. Był tu sprzedającym. Ładnie ubrany wysoki mężczyzna o brązowych krótkich włosach i piwnych oczach. Właśnie w tych oczach widziałam powątpiewanie. Sądził że jestem za młoda na kupowanie w tym sklepie. I w sumie ja też tak sądzę, ale no cóż. Nie przyszłam tu kupować nie?

- Nie dziękuję. Tylko się rozglądam.

- Ale na pewno, coś na jakąś okazję? Czy może dla pani?

Nachalny co? Chce bym sobie poszła? Okej. Jak tak chce , to niech ma. Szybko zeskanowałam pomieszczenie. Zrobiłam zdjęcia wszystkich pracujących tu ludzi , i jedna osoba mi tu nie pasowała. Jedna jedyna była ubrana inaczej. Miała na sobie ciemny garnitur i udawał sprzedawcę. Odkręciłam się do tego w czarnym garniturze, który naprawdę był sprzedawcą i chciałam coś powiedzieć, kiedy poczułam mocne ukłucie w plecy. A później tylko ciemność. Ogarniająca mnie całościowo. Jak to możliwe że tak szybko ten koleś znalazł się koło mnie? Przecież był po drugiej stronie sklepu!

------- -------- ------- ------ ---------- -------

Kiedy otworzyłam oczy zobaczyłam jako pierwsze to że nie mam przy sobie żadnej broni, czyli całkowicie mnie przeszukali. Super. Brak zegarka, czyli brak stroju, na wsparcie i tak bym nie liczyła są za daleko. Siedziałam na krześle. Byłam przywiązana, ale nie zwykła liną bo już dawno bym się uwolniła. Moje ręce i nogi były mocno związane srebrnym łańcuchem, który no nie powiem piekielnie zaczął piec.

- Dobrze że się obudziłaś.

Głos. Ten głos sprawił ze przed moimi oczami pojawił się obraz z przed dwóch tygodni, kiedy to w opuszczonym budynku spotkałam jego. Jak się później okazało profesora Mika Reivena. Faceta, który jakoś przeżył to co zabiło moich rodziców.

- Spałaś tylko godzinę. To nie wiarygodne jak twoje krwinki szybko zwalczają truciznę.

Zacisnęłam zęby. Zza mnie wyszedł profesor Mike. Miałam ochotę się na niego rzucić, ale każde szarpnięcie kończyło się mocnym oparzeniem od łańcuchów.

- My się chyba jeszcze nie znamy. Mam na imię Mike . Za kilka dni będę twoim szefem, dlatego od razu zaznaczam że oczekuję szacunku.

Nie rozumiałam co on mówił. Musiałam coś wykombinować. Musiałam się jakoś wydostać. Mój wzrok stanął na stole z moim sprzętem. Przeszukałam wszystko wzrokiem, ale nic nie znalazłam. Wsuwka! No tak. Tego mi nie zdjęli, gamonie. Kiedy pan profesor się odwrócił robiąc coś w kącie ja szybko zsunęłam wsuwkę, która służyła tez jako wytrych. I zaczęłam próby otworzenia kłódki trzymającej łańcuchy.

- Dobrze więc zaczniemy od najmniejszej dawki, jeśli twój mózg nie będzie chciał współpracować podam większą.

Zaczął się do mnie zbliżać. A ja wciąż nie mogłam się rozwiązać. Musiałam mieć więcej czasu.

- Czekaj! Ja nie wiem o co tu chodzi. Co ty chcesz zrobić?

Na twarzy faceta pojawił się obleśny i krzywy uśmiech.

- Widzisz. Jesteś wilkiem o niespotykanej liczbie krwinek. Odkryłem niesamowity sposób na ulepszanie wilkołaków o potrójnej liczbie krwinek. Ale działa to nie w całości. Ty za to masz poczwórną ilość i to wystarczy by nareszcie mój wynalazek zadział.

Właśnie w tym momencie udało mi się otworzyć kłódkę, ale słuchałam dalej czekając na odpowiedni moment.

- Będziesz znacznie szczęśliwsza pod moim wpływem Agato. Twoje życie jest pełne trudności , pozwól więc że je naprawie.

Przerażał mnie ten koleś. Przyłożył igłę do mojego ramienia. Nie mogłam dłużej czekać zatrzymałam jego rękę. I wbiłam mu w nią moją wsuwkę , krzyknął mocno, a ja szybko podbiegłam do stołu i zabrałam najważniejsze rzeczy. Nie miałam co się z nim też bić, i tak to by nie miało sensu, a w sumie i tak przysłał do mnie już dwóch innych ludzi.

Jednego rozpoznałam . Był on tym niby sprzedającym w sklepie jubilerskim. Teraz też szybko znalazł się tuż za mną , ale nie dałam się tym razem zaskoczyć. Za to drugi z ogromną siłą cisnął mną o ścianę. Jęknęłam głośno. Niech zgadnę to są te całe wynalazki? Ten jest super szybki, a ten super silny? Podniosłam się, ale znów zostałam rzucona . Tym razem o druga ścianę. I złamałam sobie rękę. Z tyłu głowy płynęła mi krew. Cholernie mocno wali ten koleś. Nie dam im rady, muszę więc po prostu się stąd zmywać.

- Nie tak prędko!

Ten cały profesor jednym prostym rzutem trafił nożem w moją dłoń. Niezła celność. Szkoda tylko że mam dziurę w ręku przytwierdzonym do drzwi pokoju! Szybko wyjęłam ostre narzędzie z mojej ręki i przemieniłam się w wilka. Łapa bolała zarówno przednia przedziurawiona, jak i druga złamana, ale już nie raz tak miałam, więc jak najszybciej wybiegłam z tego piekielnego budynku. Jak się okazało była to piwnica tego sklepu. Muszę się mu przyjrzeć trochę bliżej.

------------ ------------- ---------- -------------

Kiedy weszłam do domu przez okno . Bo tak było szybciej, mało nie zemdlałam. W naszym salonie siedział Alex i Kacper. Gadali sobie z Rinem, który teraz był niesamowicie przerażony.

- Ag..!

Skarciłam go wzrokiem. Co od razu zrozumiał.

- Zuzia!!!! Co się stało!!! To miała być spokojna misja zwiadowcza!

Kiwnęłam głową i usiadłam za krześle wyjmując z walizki potrzebne rzeczy.

- No i była na początku, potem się pokomplikowało. A co ty robisz?

Zabrałam się za opatrywanie swojej złamanej ręki. Przez tą chwile starałam się też nie myśleć o dziwnym profesorku i zająć się gośćmi.

- No.. ja spotkałem po drodze Alexa. Postanowiłem więc wziąć ich do nas , wytłumaczyć. Jednak kiedy zamierzałem zacząć przez okno wpadłaś ty cała we krwi.

Skierowałam wzrok chwilowo na swoją rękę.

- Ty zawsze wracasz taka poobijana?Powiedz ty na serio jesteś tą całą agentką? Bo jeśli tak to coś czuje że to grubsza sprawa niż tylko porwania.

Alex zaczął w końcu wierzyć? Super. To już jakiś sukces dzisiaj.

- Taa, jestem agentką. Szczerze lubię to. A co do pierwszego pytania to nie. Zazwyczaj to ci z którymi walczę są cali zakrwawieni , a nie ja.

Wymieniłam z nimi rozbawione spojrzenia.

- To na kogo trafiłaś tym razem, że aż tak dał ci popalić. Teraz nie będziesz mogła nic robić póki ci się kość nie zrośnie.

Pokręciłam przecząco głową.

- Ta sprawa was nie dotyczy i lepiej was w nią nie mieszać, a co do ręki to za jakieś góra dziesięć godzin będzie jak nowa.

Wyjęłam z walizki strzykawkę pełną specyfiku pani Moniki przyspieszający leczenie. Powinien zadziałać zarówno na rękę jak i na dłoń. Wstrzyknęłam sobie całą zawartość i uśmiechnęłam się do reszty, która przyglądała mi się z niesmakiem.

Zaśmiałam się cicho i wstałam z krzesła. Musiałam to wszystko przemyśleć, ale na osobności pod ciepłym strumieniem wody prysznica.

- Tak więc ja idę się umyć , a wy tu dalej sobie gadajcie. Przepraszam jeśli przerwałam.

===================================================================================

Koniec trzynastego. Oby szczęśliwego :D Dziękuję za wasze ciepłe i miłe komentarze. Pozdrawiam KasiaAS.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro