Rozdział IV- Niespodzianka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Obudziłam się jak zwykle o 2 w nocy. Wuj już spał, a ja byłam gotowa do pracy. Przycisk na moim zegarku podświetlił się lekko informując mnie że już czas. Nacisnęłam go, a mój strój natychmiast się zmienił. Wyskoczyłam oczywiście przez okno, bo przecież nie mogłam drzwiami nie ?. Wsiadłam na motor zaparkowany niedaleko i pognałam do bazy agencji , która znajdowała się jakieś 20 km w las. Tam podeszłam do wielkiego głazu i przyłożyłam rękę do panelu ukrytego przy drzewie.

- Dobrze że jesteś, musimy pogadać.

Dosyć ponury i niezadowolony głos Marka przyprawił mnie o dreszcze jak tylko weszłam do jego gabinetu.

- Wiem , że nie powinnam. Ale to była siostra chłopaka z mojej szkoły, i sfory tak na marginesie mówiąc. Miałam jej dać tak po prostu wpaść pod ten samochód ...?

- Spokojnie Agatko, spokojnie.

Zauważył że się denerwuję tym co się stało, więc jego głos diametralnie się zmienił. Teraz był głęboki i czuły.

- Nie powiem że nie podoba mi się że trąbią o tobie w wiadomościach. Uważam że postąpiłaś słusznie. Ludzie cię polubili, już nie pierwszy raz robisz coś podobnego.

Jego głos był wciąż przepełniony uczuciem , ale wzrok zmienił się na surowszy. Pełny wyższości i nie przyjmujący sprzeciwu.

- No wiem, przepraszam...

- Nie przepraszaj wilczku. Doszedłem do wniosku że lepiej będzie jeśli zostawimy tę sprawę. Nie mam nic przeciwko ratowania ludzi, naprawdę.

Uśmiechnęłam się mocno do Marka, pokazując że podoba mi się to co właśnie powiedział. Zawsze dostawałam naganę za to że wtrącałam się w tego typu sprawy.

- Więc.... Ja pójdę do Kolsona zapytać się co dla mnie dziś ma do roboty.

Dyrektor kiwnął głową , więc odwróciłam się i ruszyłam do windy.

Do gabinetu Kolsona weszłam po paru minutach marszu i natychmiast w oczy rzucił mi się wysoki facet o czarnych, krótkich włosach. Był barczysty, a gdyby nie garnitur pomyślałabym że dresiarz.

- Hej wilczku! Poznaj proszę Eryka, będziecie pracowali razem przy następnym spotkaniu.

- Dzień dobry.

Mój głos był spokojny, ostrożny. Badałam gościa wzrokiem, już nie raz pracowałam z innymi agentami.

- Wiecie więc już o której godzinie się odbędzie spotkanie?

Moje pytanie zdziwiło Eryka, dlaczego ? Nie wiem.

- Ona wie na czym polega misja?

No to już wiem , facet ma mocny męski głos. No i właśnie uświadomił mi że uważa mnie za jakiegoś głupka.

- Wilk to nasza najlepsza agentka, a tą sprawą zajmuję się od tygodni, to oczywiste że o wszystkim wie.

Szybka i ogólna odpowiedź Kolsona wywołała uśmiech na mojej twarzy. Facet zaś nieźle się zdziwił.

- Ta małolata!!! Nie chciałem z nią pracować, i nadal nie chce. Nie mam ochoty mieć jej na karku.

Eryk jasno dał mi znać , że mnie nie chce. No jasne to normalne że nie chce młodszej , niepełnoletniej i według niego niedoświadczonej agentki. A więc trzeba mu pokazać że to ja musze chcieć mieć jego w zespole , a nie na odwrót. Strój agentki całkiem zmieniał moją osobowość, tego już byłam od dawna pewna. Szybkim ruchem z mojego paska rzuciłam w jego stronę cztery sztyleciki, każdy trafił w samo sedno przyszpilając go do ściany pokoju. Ostatni rzuciłam tak by wbił się nad samym czubkiem głowy kolesia.

- Nie obchodzi mnie co ty chcesz Eryk.

Mój głos nie znosił sprzeciwu , a mężczyzna ze zdziwieniem patrzył się teraz na mnie nic nie mówiąc.

- Dobra celność to tylko jeden z moich atutów, a jeśli nie przestaniesz mówić na mnie małolata to nie gwarantuję że nie rzucę ci się do gardła.

Moja mina była obojętna, jego przerażona. Nie sądziłam , że jest taki miękki. Nagle przybrał minę myślącą, a później ciekawą...

- To ty uratowałaś tą małą dziewczynkę dzisiaj nie?

Zabrałam jeden z moich sztyletów tak by mógł się uwolnić, i kiwnęłam tylko głową. Jego mina natychmiastowo się zmieniła.

- Dziękuje, to była moja siostrzenica. Tak mało brakowało...

Zatrzymałam swoje myśli na chwile na słowach ,, to była moja siostrzenica '' czyli znał Kamilkę, a ona jest siostrą Maxa. Czyli Eryk jest wujkiem Maxa? Nie jest wilkołakiem , inaczej już bym to wiedziała, po oczach i zapachu...

- Znasz Maxa?, Jej brata?

Zaśmiał się tylko.

- Oczywiście, jestem jego wujkiem. A ty skąd go znasz?

- Chodzę z nim do szkoły, i ostatnio spędzamy razem trochę czasu.

Szybko przyszło mi namyśl że nie wie kim jest jego siostrzeniec. Postanowiłam rozwiać swoją wątpliwość.

- Kolson ? On wie kim jest Max?

Moje pytanie nie zdziwiło faceta, za to Eryk zdrętwiał.

- Szpiegujesz go czy jak? Skąd wiesz , że jest wilkołakiem?!

Jego ton stał się wręcz przerażający. Zareagowałam natychmiast , by jeszcze się na mnie nie rzucił.

- Spokojnie. Wiem bo jestem z nim od niedawna...

Nie dał dokończyć.

- Jesteś jego dziewczyną?!

- Coooo?!!!!!!, Nie!!!! Jestem z nim w sforze bystrzaku.!!

Boże jak to zabrzmiało. Ja dziewczyną Maxa? O nie ja się w to nie pakuję.

- Koniec krzyków. Jutro z pod szkoły odjedziecie samochodem agencji , a do samolotu przesiądziecie się na naszym lotnisku. Żadnych sprzeciwów nie słyszę, więc wracać mi do domów i spać. Na spotkanie macie dotrzeć na 17:00. I macie się nie spóźnić.

Taaa, taki właśnie jest Kolson. Ma być tak, jak on chce. Inaczej nic nie będzie. Wzięłam więc nogi za pas i wyszłam z jego gabinetu. Wiedziałam że wujek Maxa mnie goni, ale byłam szybsza i na tyle dyskretna , że umknęłam jego wzrokowi.

Poszłam prosto na salę treningową. Stanęłam na torze i przemieniłam się w białego wilka. Węch, wzrok i słuch wyostrzył się, a więc słabe światło mi nie przeszkadzało. Moja lewa łapa nieźle zabolała. Więc trening ćwiczyłam na jednej. Ruszyłam biegiem na pierwsze drzewo, odbiłam się i robiąc salto stanęłam naprzeciw wilkom, które były oczywiście stworzone komputerowo. Najpierw przyszły trzy, a gdy przeszłam drugą część toru pojawiła się siódemka. Z nimi było trudniej , ale w końcu dałam sobie rade.

Później ćwiczyłam w ludzkiej formie, no nie powiem Norbert ( spec od komputerów, który co chwile zmienia zakres treningów ) postarał się, tu znów szwankował nadgarstek, ale na szczęście pistolet trzymam w prawej ręce. Około dwudziestu przeciwników leżało już na ziemi, kiedy do Sali wszedł Eryk. Najwidoczniej wpadł na to samo co ja, albo szukał mnie. Nie zwracałam na niego uwagi tylko dalej atakowałam i odpierałam ataki realistycznie stworzonych napastników.

- Dobrze walczysz.

- Łał niema to jak pochwała od kogoś kto twierdzi że jesteś małolatą do niczego.

Zaśmiał się cicho i wyłączył symulacje akurat w momencie kiedy dopadałam ostatniego, trzydziestego napastnika.

- Mogłeś chwile jeszcze poczekać, wiesz?

- Wiem. Słuchaj chce się pogodzić , no wiesz jutro musimy współpracować.

- Jasne czemu nie.

Czułam , po prostu czułam , że za tym stoi pytanie ,, Jesteś wilkołakiem?''

- Dlatego nazywają cię tu wilkiem? Jesteś wilkołakiem? Jak mój siostrzeniec?

Wiedziałam, wiedziałam. Ja to po prostu wiedziałam.

- Tak. A w zasadzie to jak to możliwe, że Max jest , a ty nie?

-Moja siostra wyszła za mąż na wilkołaka, Max jest owocem ich miłości. Tak jak i Kamila. Jeszcze raz dziękuje za ratunek.

Kiwnęłam głową spokojnie, ale z uśmiechem. Lubiłam robić to co robię, ale sprawy się komplikowały.

=====================================================================================Już czwarty ? No nieźle. Sorki za błędy, staram się ich nie popełniać. Wiem że nie wychodzi. Dzięki że to czytacie, serio. To miłe.

Pozdrawia KasiaAS.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro