104.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rimmone siedział na schodkach chaty Aasana i niecierpliwie potupywał nogą. Co rusz z przerażeniem zerkał to na powoli ciemniejące niebo, to na swoje znamię na przedramieniu, jakby bał się, że w każdej chwili może stać się paskudną blizną, oznaczającą śmierć Vincu. Dopóki ślad na jego ręce pozostawał bladą plamą, póty miał nadzieję. Astaroth jeszcze żyła i istniała szansa, że Aasan już ją wyciągnął z lochu.
Serce podeszło mu do gardła, gdy Nitria, Zmora Aasana, zarżała nagle, wyrywając go z rozmyślania o najczarniejszych scenariuszach. Jego ciałem szarpnęły jeszcze mocniejsze dreszcze, gdy dostrzegł powoli zmierzającego w jego kierunku, piekielnego Myśliwego. Dopiero po chwili zorientował się, że był to Vagirio. Odetchnął z ulgą, dostrzegając czarne kły i białe ślepia. Demon szedł powoli, przez co Rimmone widział ruch każdego z jego mięśni. Widział, jak skóra napina się na jego zapadniętym ciele, przez co kości rzucały się w oczy.
Mieszaniec nieco się wyprostował. Zastanawiał się, jakim cudem Vagirio w ogóle zmusił ciało do posłuszeństwa i długiego marszu. Demon wyglądał jak żywy szkielet i na pierwszy rzut oka, był widać, że dręczy go choroba. 

- Tak sądziłem, że cię tu znajdę - wysapał Vagirio.

- Wiedziałeś o Aasanie?

- Oczywiście. Chłopak często przelatuje nad Melmore i czasem kręci się w okolicy. Trudno było go nie zauważyć. Neberius też go widział i mówił, że zaczyna wydzielać słaby zapach siarki. Wiesz co to znaczy.

- Jest o krok od przemiany w demona?

- Dokładnie - sapnął ciężko, kładąc się tuż przy schodach, w cieniu chaty - I co? Dogadałeś się z nim?

- Pytasz, czy poleciał po Asatroth? Tak. Poleciał po nią. I myliłeś się. Aasan twierdzi, że o świcie zostałaby ścięta - nerwowo spojrzał w niebo - No, gdzie oni są?

- Wątpię, aby ktoś się ośmielił skrzywdzić Asatroth.

- Ponoć królowa Aviva jest na ciebie cięta, a Ranar słynie z bezwzględności i przez ciebie stracił honor i siostrę, więc...

- I tak, nie sądziłem, że byliby do tego zdolni...

Nagle usłyszeli łopot skrzydeł. Obaj poderwali się na nogi, kiedy dostrzegli dwie sylwetki na niebie. Jedna z nich, leciała niespokojnie. Chwiała się niebezpiecznie i wyglądała, jakby za chwilę miała runąć na ziemię. Druga z nich co rusz podlatywała bliżej, chcąc pomóc towarzyszowi. Po chwili Aasan zdyszany wylądował, a tuż za nim z hukiem na ziemię runęła Astaroth. Wylądowała w klęku. Dyszała ciężko, przez chwilę nie unosząc głowy. Iluzja Upadłego zniknęła, przez co jej białe skrzydła znów stały się siwe, z białymi lotkami. Dopiero po chwili jej pióra odzyskały barwę głębokiej czerni, a włosy stały się równie czarne. Wyprostowała się, biorąc głęboki wdech i przybierając przy tym swoją demoniczną postać. Od razu poczuła się lepiej. Nim zdążyła jakkolwiek zareagować, Rimmone do niej podbiegł.

- Asta! - mieszaniec chwycił ją w ramiona i mocno ją uścisnął. - Tak się bałem, że już tam zostaniesz...

Jednak Astaroth nie wyglądała na ucieszoną. Nie uśmiechała się, nie odwzajemniła uścisku. W milczeniu odczekała, aż Rimmone odstawił ją na ziemię, po czym odsunęła się nieco od niego, wlepiając wzrok w Vagirio, który w ludzkiej postaci do nich podszedł.

- To prawda? - mruknęła - Jesteś stwórcą Piekła?

Rimmone i Vagirio zamarli. Wymienili się przerażonymi spojrzeniami.

- Skąd to wiesz? - wydukał demon.

- Od wuja i Avivy... Mówili, że Vagirio to nie jest twoje prawdziwe imię i że byłeś księciem Niebios. Mówili, że stworzyłeś Piekło, bo pragnąłeś władzy, a ja jestem ci potrzebna tylko do tego, aby odzyskać piekielny tron. Że mam stanąć do walki przeciwko własnemu bratu - Położyła uszy, marszcząc przy tym brwi. - Czyli... Oni nie kłamali? To co mówili jest prawdą? 

Vagirio łypnął na Aasana i Rimmone'a, którzy zamilkli i jedynie wymieniali się spojrzeniami.

- Tak, czy nie? - warknęła.

- Astaroth... - Vagirio westchnął ciężko, wyciągając rękę do córki, lecz ona się odsunęła.

- Tak, czy nie?! - wrzasnęła.

- Po części...

- Jak to po części?

- Długo by tłumaczyć...

- Vagirio... - wtrącił Rimmone - Teraz, albo nigdy.

- Co? - Astaroth spojrzała na niego zdumiona. - Ty... Ty wiedziałeś? I nic mi nie powiedziałeś?! - Wściekła cofnęła się o krok, patrząc to na jednego, to na drugiego. - Jak mogłeś? - warknęła, skupując się na swoim Vincu - Obaj przez lata robiliście ze mnie kretynkę!

- Asta... - Rimmone podszedł do niej, ale ona wyciągnęła rękę, niemo każąc mu się nie zbliżać.

- Daruj sobie - syknęła - Już dosyć kłamstw się od ciebie nasłuchałam.

Obróciła się na pięcie, po czym poderwała się do lotu.

- Kurwa! - ryknał Rimmone, po czym obrócił się gwałtownie do Vagirio - Właśnie przed tym cię ostrzegałem! Mówiłem, że lepiej, powiedzieć jej prawdę, nim dojdzie właśnie do czegoś takiego! 

- Tak, tak miałeś rację - mruknął demon - I co według ciebie mam z tym teraz zrobić?

- To ja jestem jej ojcem, czy ty? - warknął Rimmone.

- Na twoim miejscu po prostu teraz bym ją dogonił i w końcu powiedział całą prawdę - wtrącił Aasan, zmierzając w stronę swojej chatki - Chyba, że chcesz, aby uciekła, gdzieś naprawdę daleko.

Kiedy Aasan zamknął za sobą drzwi, Rimmone i Vagirio spojrzeli na siebie.

- Jakiś pomysł, gdzie teraz może być? - mruknął demon.

Zamilkli na chwilę. Obaj zaczęli się zastanawiać gdzie mogłaby się podziać Astaroth. Zazwyczaj, gdy chciała być sama leciała do swojego ulubionego, wiekowego drzewa, gdzie często przychodził do niej Dagon. Lecz teraz Rimmone wątpił, aby własnie tam poleciała. Nagle go olśniło i właśnie w tej samej chwili, także Vagirio wpadł na pomysł, gdzie mogła być Astaroth.

- Neberius - rzekli w tej samej chwili. 

Nie pomylili się. Astaroth wylądowała niedaleko ruin anielskiego uzdrowiska i odnalazła norę, którą Neberius wykopał. To tu zaszywał się, gdy potrzebował chwili oddechu od swojej siostry, szwagra i ich córeczki. A teraz to było idealne miejsce, aby skryć tu też Astaroth. Ku jej zdziwieniu, Neberius wykonał kawał dobrej roboty. Nora była głęboka i duża, przez co dziewczyna mogła krążyć po niej w tą i z powrotem, nie musząc się schylać. Neberius wzmocnił ściany drewnem, gliną i kamieniami, dzięki czemu nie musieli się obawiać, że wszystko runie im na głowy. Ziemię przykrył warstwą liści, traw i znalezionymi w ruinach kawałkami płótna, przez co było miękko i przyjemnie. 

- Ty też wiedziałeś? - spytała rozwścieczona, gdy Neberius nie zareagował zdumieniem na wiadomość iż Vagirio jest stwórcą Piekła.

- Wszyscy to wiemy, słodziutka - Neberius ziewnął, przeciągając się i wysuwając przy tym pazury. - Wszystkie demony to wiedzą. Jedni widzieli tą jatkę osobiście, inni znają to tylko z opowieści, ale jednak wszyscy wiedzą.

- Czemu mi nic nie powiedziałeś? Nigdy nawet słówkiem nie pisnąłeś... Przyznałeś się, że miałeś mnie pojmać i oddać Saamedowi, a nie powiedziałeś mi czegoś takiego?

- Bo nie spytałaś. Zresztą, to nie moja rola, dzieciaku. Żadne z nas nie miało prawa ci tego powiedzieć, bez zgody Vagirio. 

- Ale nie rozumiem czemu on mi nie powiedział... Nie ufa mi?

- To nie kwestia zaufania. On się po prostu bał. Nie wiedział jak zareagujesz na fakt, że jesteś córką pierwszego demona i do tego samego stwórcy Piekła. No i bał się, że postanowisz rzucić wyzwanie Belialowi, kiedy się dowiesz, że w sumie masz takie samo prawo do piekielnego tronu, jak twój brat. 

- Wyglądam na głupią? - mruknęła Astaroth, podciągając nogi, by móc się oprzeć o swoje kolana - Miałabym rzucić wyzwanie komuś tak okrutnemu i do tego znacznie silniejszemu ode mnie? -Postukała się palcem w czoło. - Po za tym nie chcę władzy. Nawet nie mam zamiaru wybrać się do Piekła. Dobrze mi tu - Łypnęła na wyjście z nory Neberiusa. - A Rimmone... Jestem na niego taka wściekła.  Aż we mnie wrze, kiedy pomyślę, że przez te wszystkie lata o wszystkim wiedział. Patrzył, jak ojciec mnie okłamuje, a nic nie zrobił.

- Próbował, wierz mi. Starał się przekonać Vagirio, że źle robi i że powinien ci wszystko powiedzieć. Ba! Nawet sam nie raz chciał ci wszystko wyśpiewać, ale Vagirio, omal nie obdarł go za to ze skóry. 

- I tak mogli mi to wszystko po prostu powiedzieć... Gorsze było dowiedzieć się, że w ogóle istnieją demony i to całe szaleństwo, z nimi związane. Albo sam fakt, że nie jestem człowiekiem, jak sądziłam, a dzieckiem anielicy i demona. To był szok! A nie fakt, kim był mój ojciec wieki temu - Otarła łzę, która spłynęła jej po policzku. - Mogli mi po prostu powiedzieć prawdę...

- Vagirio sądził, że im mniej wiesz, tym dla ciebie lepiej. Naprawdę chciał dobrze. Chciał tylko twojego dobra.

- No to kiepsko mu to wszystko wyszło...

- Wiem... - zabrzmiał głos demona - To nie tak miało wyglądać...

Astaroth odruchowo się skrzywiła, kładąc uszy, gdy dostrzegła ojca i Rimmone'a, zaglądających do nory. 

- Nie chcę z nimi gadać - mruknęła do Neberiusa, odwracając się do nich plecami.

- Asta, nie wygłupiaj się, daj sobie wszystko wyjaśnić - Rimmone chciał wejść do schronienia Egzekutora, lecz demon zawarczał, wyszczerzając zębiska, wybijając mu to z głowy.

- Nie słyszałeś? - Neberius zasyczał głośno. - Nie chce teraz z wami rozmawiać.

- Skoro mamy dzień szczerości, to wiesz co miał zrobić twój pupilek? - mruknął Vagirio - Chciał cię wydać Saamedowi, aby móc wrócić do Piekła!

- Tak, wiem - warknęła Asatroth, oglądając się przez ramię w stronę ojca - On przynajmniej miał dość odwagi, aby się przyznać!

Vagirio wytrzeszczył oczy i zdziwiony spojrzał na Neberiusa.

- Jak? Kiedy?

- Powiedziałem jej wszystko podczas jednego z naszych potajemnych treningów - mruknął Egzekutor, po czym spojrzał na Astaroth - Uważam, że powinnaś wyjść i z nimi porozmawiać. Myślę, że teraz usłyszysz prawdę - Łypnął na Vagirio. - Całą prawdę.

- Skoro i tak już wszystko się wydało... - Vagirio wzruszył ramionami. - Już nie ma sensu niczego ukrywać. Powiem wszystko. Odpowiem na każde pytanie.

Astaroth po namyśle obróciła się nieco. Zerknęła na Neberiusa, po czym zwróciła się w stronę wyjścia z nory. Westchnęła ciężko, widząc zachęcające spojrzenie zaprzyjaźnionego Egzekutora.

- Dobra, niech ci będzie - podniosła się z miejsca i ruszyła w stronę wyjścia z nory.

Powoli wyczłapała ze schronienia Egzekutora, ignorując pomocne dłonie ojca i swojego Vincu. Wyprostowała się dumnie, rzucając im pełne złości i rozgoryczenia spojrzenie.

- Słucham - warknęła.

- Przejdźmy się - zaproponował Vagirio - Mam ci sporo do powiedzenia.

Astaroth skinęła głową, niechętnie ruszając za ojcem. Jeszcze łypnęła na Rimmone'a, który za nimi nie ruszył.

- Idźcie - machnął zachęcająco ręką, w stronę lasu - Pogadajcie. Tym razem usłyszysz wszystko, co będziesz chciała.

- Wszystko? - łypnęła podejrzliwie na Vagirio, na co odpowiedział skinieniem głowy.

- Wszystko...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro