18.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Astaroth jęknęła cichutko, powoli się budząc. Przetarła oczy, po czym leniwie uniosła powieki i wlepiła zaspane ślepia w bordowe oparcie kanapy, na której leżała. W końcu lekko podniosła się na łokciach, chcąc się rozejrzeć po pomieszczeniu. Syknęła przy tym cicho, gdy zapiekły ją plecy, kiedy się unosiła.

- Leż - usłyszała kobiecy głos - Nie możesz się forsować. 

Dziewczyna obróciła głowę i skupiła wzrok na kobiecie o lisich kończynach i uszach, która spokojnie krzątała się przy dużym regale.

- Kim pani jest? - spytała Astaroth.

Nie była zaskoczona wyglądem niewiasty. Przez ostatnie dni zobaczyła już dość dziwnych rzeczy, by nie zszokował jej widok na wpół przemienionej, demonicznej kobiety.

- Zwą mnie Lha-mo - rzekła, obracając się do nastolatki.

W rękach trzymała właśnie moździerz i starannie rozgniatała jakieś zioła. Podeszła do Astaroth, po czym przysiadła sobie na krawędzi szezlongu, tuż przy nogach dziewczyny.

- Jak się tu znalazłam? - spytała Astaroth, lekko masując skroń, którą ogarnęło nieprzyjemne kłucie.

- Vagirio cię tu przyniósł ledwie żywą, bym ci pomogła. 

- Gdzie on jest? - Nastolatka zmierzyła wzrokiem pokoik, w którym się znajdowała.

- Śpi - odparła Lha-mo, wskazując palcem w górę.

Na jednej z grubych bel, będących podporami dachu, spał smolisty kocur.

- Ale tylko patrzeć, gdy się ocknie, bo lada chwila słońce zajdzie. Choć nie jestem pewna czy od razu się obudzi - dodała Lha-mo, wracając do miażdżenia zawartości kamiennej miseczki - Czuwał nad tobą do południa, pomimo, że ledwie żył, po tym jak przekazałam ci jego siły.

- Czuwał nade mną?

- Bał się, że ci się pogorszy i umrzesz - Demoniczna kobieta zmierzyła wzrokiem dokładnie zmieloną masę.

Po chwili wstała i z powrotem podeszła do regału. 

- Rozwój skrzydeł to wielki wysiłek dla ciała - dodała, wlewając do naczynka zawartości kilku fiolek - Zwłaszcza mieszańca.

- Rozwój czego?

- Skrzydeł, dziecino - odparła Lha-mo, znów mieszając przy tym drewnianą łyżką swój twór. 

- Żartuje sobie pani?

- Nigdy nie żartuję z takich rzeczy - mruknęła kobieta, podchodząc do Astaroth.

Postawiła miseczkę, z gotową już mieszaniną na stoliku, obok szklanki z wodą, przygotowaną dla dziewczyny. Zamarła, widząc, że nastolatka usiłuje się podnieść.

- Uważaj! - Chwyciła ją za ramię. - Są jeszcze bardzo kruche. Jeśli je złamiesz, to nie będziesz z nich miała żadnego pożytku.

Astaroth wlepiła zagubione spojrzenie w Lha-mo.

Kobieta skupiła wzrok na szklance z wodą. Przez jej złote tęczówki przemknęły iskry. Po chwili, niczym żywa istota, z naczynia wypełzła krystalicznie czysta ciecz i przeistoczyła się w lusterko.

Lha-mo podniosła zwierciadełko, po czym podała je Astaroth. 

Nastolatka niepewnie przejęła lusterko. Spojrzała na stojącą nad nią kobietę.

- Śmiało - zachęcała Lha-mo - Zobacz je.

Astaroth powoli uniosła zwierciadło, tak by móc zobaczyć swoje plecy. Wstrzymała oddech, gdy dostrzegła kilka czarnych piórek, wystających jej zza ramienia.

- Trochę wyżej - podpowiedziała demoniczna niewiasta.

Kiedy nastolatka skorzystała z rady Lha-mo, serce zamarło jej na sekundę. Dostrzegła w zwierciadełku odbicie fragmentu skrzydeł twardo dociśniętych do jej pleców.

- Nie wierzę... - Pokręciła głową. - To tylko sen.

- Nie, Astaroth. To nie twój wymysł, a rzeczywistość.

- Skoro to prawda, to czemu ich nie czuję? Nie mogę nimi ruszyć.

- Cierpliwości. Niedługo kości stwardnieją, a mięśnie i nerwy w pełni się wykształcą i będziesz mogła nimi ruszać, jak ręką. 

- Wolałabym ich w ogóle nie mieć... - mruknęła pod nosem.

- Nie wiesz co mówisz, dziecko. U hybryd rzadko kiedy rosną skrzydła i prawie żaden tego nie przeżywa. Tylko anioły niemal bezproblemowo przechodzą ten proces, dzięki magii Nieba - Spojrzała Astaroth w oczy. - Otrzymałaś niezwykły dar i powinnaś to docenić. 

- Bycie pół demonem i te wszystkie związane z tym mutacje nazywa pani darem?

- Posiadasz moce, o których śmiertelnicy mogą tylko pomarzyć. Gdy nauczysz się z nich korzystać z pewnością nie uznasz ich za przekleństwo.

- Wolałabym dalej wieść spokojne życie z...

- Kogo próbujesz oszukać, Astaroth? - Lha-mo przerwała jej - Mnie czy samą siebie? Przecież nie byłaś szczęśliwa w tej ludzkiej wiosce, w której przyszło ci dorastać. Czułaś, że to nie twoje miejsce.

- Zatem gdzie ono jest? - prychnęła Astaroth - W Piekle?

Kobieta zmierzyła ją wzrokiem, jakby się zastanawiała jak zareagować na jej fuknięcie.

- Masz żal do Vagirio - stwierdziła w końcu - Nie możesz mu darować, że to nie on był przy tobie, gdy dotastałaś.

- Skąd pani to wie?

- Sama mi powiedziałaś. Zdradziłaś mi swe myśli - Łypnęła w górę. - Wiesz, że zrobił to dla twojego dobra? Nie zabrał cię od ludzi, bo bał się, że jest zbyt słaby by cię chronić - Znów skupiła się na dziewczynie. - Po za tym nie chciał abyś spędziła dzieciństwo w ponurej jaskini.

- Właściwie to jak to się stało, że trafiłam do ludzi?

- Czemu pytasz mnie o takie rzeczy? To Vagirio powinien ci wszystko wyjaśnić.

- Sęk w tym, że on nie chce mi nic mówić...

- Daj mu czas, Astaroth. Wkrótce poznasz odpowiedzi na wszystkie swe pytania.

- Śmiem wątpić...

Lha-mo wzruszyła ramionami, po czym wyciągnęła rękę do dziewczyny.

- Spróbuj wstać. Tylko powoli.

Astaroth ostrożnie usiadła, osłaniając się przy tym dokładnie materiałem, pod którym spała. 

- Gdzie moja sukienka? - spytała.

- Ta stara szmata? - Lha- mo machnęła ręką. - Przepadła. Zresztą i tak nadawała się już tylko na ścierę do podłogi - Wyciągnęła dłoń do nastolatki. - Dam ci lepsze odzienie. Tylko powoli się podnieś. 

Astaroth podała rękę kobiecie, po czym z jej pomocą wstała. Zachwiała się nieco. Czuła, że ma odrętwiałe stopy, a jej plecy ogarnęło dziwne mrowienie. Mocniej zacisnęła chwyt na materiale, którym się okryła, gdy Lha-mo złapała tkaninę.

- Daj mi to - rzekła kobieta, lekko ciągnąc materiał.

Dziewczyna pokręciła głową, rumieniąc się przy tym. Nie miała zamiaru oddawać swego jedynego okrycia. Przecież była zupełnie naga.

- Masz piękne ciało, nie powinnaś się go wstydzić - Lha-mo zdołała jej zabrać materiał.

Tkanina szybko sczerniała w rękach kobiety. Następnie kobieta strzepnęła nią, niczym praniem i puściła ją, pozwalając by poleciała w stronę Astaroth. Delikatna chusta otuliła ciało dziewczyny, przeistaczając się przy tym w dopasowane spodnie, sięgające kolan oraz zwiewną bluzeczkę, która pozostawiała odsłonięte plecy dziewczyny, dzięki czemu jej skrzydła były na wierzchu.

- Tak lepiej - Lha-mo uśmiechnęła się, mierząc ją wzrokiem.

Astaroth powoli usiadła z powrotem na szezlongu. Wciąż czuła nieprzyjemne mrowienie w stopach.

- A teraz zjedz to - Demoniczna kobieta podała jej kamienną miszeczkę, w której znajdowała się niezbyt apetycznie wyglądająca, zielonkawa papka. - Może do najsmaczniejszych rzeczy nie należy, ale dzięki temu nabierzesz sił i twoje skrzydła będą mocniejsze.

- Nie chcę wiedzieć co to jest, prawda?

- Nie, nie chcesz. Ale możesz być spokojna. Nie zaszkodzi ci.

- Mam taką nadzieję - mruknęła Astaroth, niechętnie nabierając na łyżkę trochę zielonej masy.

Nieufnie włożyła łyżeczkę do ust. Skrzywiła się potwornie, niemal natychmiast po tym, jak dotknęła językiem tworu Lha-mo. Masa była okropnie gorzka. Łypnęła na stojącą nad nią kobietę. Jej wzrok prosił o litość i zabranie od niej tej wstrętnej papki. Jednak spojrzenie Lha-mo szybko jej uświadomiło, że nie ma wyboru, więc niechętnie, bardzo powoli dalej jadła masę, która z każdym kolejnym spotkaniem z jej językiem, przyprawiała ją o coraz większe mdłości.

Nagle z sufitu zaskoczył Vagirio. Zachwiał się nieco, ale szybko zignorował osłabienie. Potrząsnął głową, biorąc się w garść.

- Uważaj - rzekła Lha-mo - Jeszcze nie doszedłeś do siebie, po przekazaniu sił.

Demon przeciągnął się, przez co jego kości cicho trzaskały, następnie wyprostował się dumnie i odgarnął w tył swoje smoliste, nieco potargane włosy, po czym splótł ręce za sobą.

- Nic mi nie jest - rzucił, skupiając się na Astaroth - Boli cię coś?

- Trochę plecy.

- To normalne - odparła demoniczna kobieta - Nie ma się co przejmować.

- Dobrze. Zatem zjadaj to... - Vagirio łypnął na miseczkę. - To coś. I ruszamy dalej.

- Muszę to jeść?

- Tak - rzekła Lha-mo, po czym chwyciła Vagirio za ramię i odciągnęła go nieco na bok - Nigdzie nie idziecie. Ani ty, ani ona nie możecie się przemęczać.

- Skoro mam umierać, to muszę jak najszybciej zabrać Astaroth w bezpieczne miejsce i zacząć ją uczyć - ściszył głos.

- Twój los nie jest przesądzony - odparła Lha-mo, szepcząc - Moje wizje ciągle się zmieniają, zależnie od podjętych decyzji.

- Moje decyzje póki co skazują mnie na śmierć. Trudno. Będę postępować jak dotychczas. Niezależnie od konsekwencji.

- Uważasz, że postępujesz słusznie?

- Jestem tego pewien - Spojrzał na Astaroth, która już skończyła jeść wstrętną papkę. - Zbieraj się.

- Jesteś jeszcze słaby - powiedziała demoniczna niewiasta, mocno ściskając jego ramię - Szybko pożałujesz, że nie chcesz poczekać aż odzyskasz pełnię sił.

- Nie mam na to czasu. Astaroth się przemienia szybciej niż sądziłem. Każda chwila zwłoki może nas srogo kosztować.

- Rób jak uważasz - Kobieta puściła go, po czym wzruszyła ramionami. - Ale lepiej póki co daruj sobie latanie - dodała już normalnym głosem.

- Bo?

- W każdej chwili możesz się poczuć gorzej. Jeśli to się stanie podczas lotu, skutki będą opłakane.

Vagirio przewrócił oczami, po czym ruszył do drzwi.

- Jestem twoim dłużnikiem - rzekł, chwytając klamkę - Kiedyś się odwdzięczę.

- To była czysta przyjemność - Lha-mo machnęła ręką, podchodząc do szezlongu - W końcu dotąd nikt nie miał okazji podziwiać, jak rosną skrzydła u tak wyjątkowego mieszańca - Zasiadła wygodnie na kanapie. - Ruszajcie, skoro wam tak spieszno. Szerokiej drogi - Uśmiechnęła się zadziornie. - I oby nic nie próbowało was pożreć.

Vagirio otworzył drzwi i przepuścił Astaroth. Od razu opuścili dom Lha-mo i bez zawahania ruszyli do ciemnego, budzącego lęk lasu.

- Dziwnie mi się z nimi chodzi - mruknęła dziewczyna, zekając przez ramię na swoje skrzydła - Mam wrażenie, że z każdą chwilą robią się coraz cięższe.

- Bo kości twardnieją - odparł Vagirio - A niedługo mięśnie i ścięgna będą na tyle silne, abyś mogła zacząć ruszać skrzydłami.

- Teraz będę je miała cały czas? Nie ma jakiegoś zaklęcia aby były niewidoczne?

- Kiedy będą w pełni sprawne, będziesz mogła je chować pod skórę. Pierwsze razy są bolesne, ale później to nie będzie ci sprawiało problemów.

- A czy będę się zmieniać w takiego latającego potwora jak ty?

- Nie mam pojęcia. Może przybierzesz zupełnie inną postać, a może wcale się ona nie ujawni. Kto wie?

Vagirio zatrzymał się nagle, łapiąc się za głowę. Poczuł nieznośny ucisk w czaszce, który szybko ogarnął niemal całe jego ciało i przerodził się palący, pulsujący ból. Padł na kolana, niespodziewanie tracąc czucie w nogach.

- Co ci jest? - spytała Astaroth, zlękniona jego stanem, kucając przy nim.

- Nie wiem... - wysapał - Pewnie to skutek uboczny czarów Lha-mo...

- Może lepiej się do niej wróćmy. 

- Nie trzeba - Pokręcił głową. - Zaraz mi przejdzie.

- Vagirio... - Astaroth wytrzeszczyła oczy, patrząc na jego włosy, na których ni z tego, ni z owego pojawiło się białe pasmo. - Ty... Siwiejesz!

Nagle demon zakasłał potwornie, jakby miał za chwilę wypluć płuca. Pierś piekła go od środka niemiłosiernie, a po chwili, ku przerażeniu kucającej przy nim nastolatki, zaczął pluć swą smolistą krwią. 

- Wracamy się, natychmiast - rzekła Astaroth, próbując go podnieść.

Vagirio odetchnął głęboko, czując przed ubranie dziwne ciepło na plecach, w miejscu gdzie nastolatka trzymała dłoń. To przyjemne ciepło szybko ukoiło jego ból. Pierś przestała go palić. Nie czuł już krwi w swych ustach. Choć lekki ucisk w głowie pozostał, to czuł się znacznie lepiej.

Spojrzał na przerażoną córkę. Przetarł dłonią usta, pozbywając się posoki z warg.

- Już mi lepiej - Powoli się podniósł, z pomocą Astaroth.

- Jesteś pewien?

- Tak. Ale dziś daleko nie zajdę... - Łypnął na swoje ręce, które zaczęły mu strasznie drżeć. - Choć nie chętnie to powiem, ale Lha-mo miała rację... Muszę odpocząć... Chodź, znajdziemy jakąś kryjówkę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro