22.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Źrenice Vagirio zwęziły się gwałtownie, gdy ten szybko uniósł powieki, wyrwany ze snu przez jakiś szelest.
Natychmiast skupił swe mroczne ślepia na zającu, który ośmielił się wejść do nory. Równie szybko się rozluźnił, nie dostrzegając zagrożenia w małym futrzaku. Ulżyło mu, że to nie był żaden mieszaniec, albo właściciel czerwonych ślepi, którego przyuważył na cmentarzysku.
Przyciągnął się, zważając przy tym, aby nie obudzić Astaroth, która wciąż spała, wygodnie opierając głowę o jego udo.
Jednak dziewczyna miała równie czujny sen. Nieco otworzyła oczy, gdy demon się poruszył.

- Śpij - szepnął, przeczesując dłonią jej włosy - Jeszcze słońce nie zaszło.

- Zabawne - Dziewczyna przeciągnęła się, prostując kręgosłup, po kilku godzinach leżenia w bezruchu - Kiedyś musiałam wstawać o świcie - ziewnęła, zwijając się w kłębek, w końcu uwalniając przy tym nogę Vagirio.

Demon zbliżył się do wyjścia z nory, płosząc tym zająca. Ostrożnie wyjrzał ze schronienia, tak aby nie ogarnęły go promienie słońca, które wciąż oświetlało ich kryjówkę, choć zmierzch był już blisko. To byłą kwestia godziny, góra dwóch, gdy i tu zrobiłoby się ciemno.

Vagirio spojrzał na plamę światła, która rozlewała się po ziemi, tuż przed norą. Zawahał się. Chciał coś sprawdzić, ale brakowało mu odwagi. Niepewnie wyciągnął dłoń ku promieniom.
Przygryzł wargę, czując jak jego skórę ogarnia póki co lekkie pieczenie. To jednak szybko zmieniło się w silny ból. Kawałki skóry zaczęły się powoli rozpadać, odkrywając mięśnie. I te pochłonęło światło, ukazując kości. 

W końcu mężczyzna cofnął rękę z powrotem do cienia, by mogła się zregenerować.
Westchnął ciężko, spuszczając głowę. Nie pamiętał już jak to jest, wyjść na słońce, nie bojąc się, że spłonie. W głębi serca liczył, że słabnąc jako demon, odzyskuje szansę na powrót do dawnego życia, gdy jeszcze nie był skazany na życie w ciemnościach.
Jednak się przeliczył. Skutki potępienia, na jakie sam się skazał, nawet trochę nie osłabły... Po prostu musiał zaakceptować swój los i konsekwencje dawnych wyborów.
Patrzył smutnym, nieco zamyślonym, a wręcz nieobecnym wzrokiem, na powoli odbudowujące się włókna mięśni jego spalonej dłoni. 

- Co ty zrobiłeś? - spytała Astaroth, przerażona stanem jego ręki.

- Nic takiego - odparł, chowając dłoń za plecami. 

Cofnął się w głąb nory, po czym spokojnie przysiadł na przeciwko córki.

- No co? - mruknął, widząc, że nastolatka piorunuje go spojrzeniem - Chciałem się tylko poopalać - Uśmiechnął się głupkowato, licząc, że Astaroth sobie odpuści drążenie tematu. 

- Wiedząc, że to cię zabija? - prychnęła dziewczyna, unosząc brew.

- Lepiej nie próbuj pojąć mojego rozumowania - Wskazał zdrową dłonią na jej worek. - Miałaś mi coś pokazać, pamiętasz? - zmienił temat.

Nastolatka postanowiła odpuścić. Może rzeczywiście lepiej było, aby nie wnikała, co podkusiło Vagirio, aby wystawić się na słońce. 

Wyciągnęła ze swej torby pudełko i otworzyła wieko, po czym podała je Vagirio.

Demon zacisnął usta w wąską linię, patrząc na śnieżne pióro.

- To pióro anielicy, prawda? - spytała dziewczyna, choć była prawie pewna, że demon tylko potwierdzi jej przypuszczenia.

- Tak - Skinął głową.

- Dlatego ludzie nie potrafili określić czyje to pióro - stwierdziła, mrucząc pod nosem.

- To pióro Nadele... - Vagirio zamknął szkatułkę, by nie patrzeć na lotkę. - Twojej matki...

- Gdzie teraz jest? - dziewczyna znacznie się ożywiła - Wróciła do Nieba?

- Nie. Spotkał ją znacznie gorszy los... - Mężczyzna odwrócił wzrok.

- Ona... - Cały zapał umknął z Astaroth równie szybko, jak się pojawił. - Ona nie żyje?

Demon nie odpowiedział. Jedynie ze smutkiem, wymalowanym na twarzy, powoli pokiwał głową. 

- Jak to się stało? - drążyła.

Chciała poznać odpowiedź na choć część nurtujących ją pytań. Miała nadzieję, że tym razem Vagirio cokolwiek jej wyjaśni.

Jednak widząc, jego przygnębienie, zaczęła wątpić, iż demon zechce dalej z nią rozmawiać. 

- Zginęła w dniu twoich narodzin - rzekł po dość długim milczeniu.

- Podczas porodu?

- Nie. Jej krzyki zwabiły demony. Musiała uciekać, pomimo wyczerpania. Choć ledwie szła, przyniosła cię do ludzkiej wioski, licząc, że trafi na Stróży, którzy ją obronią, bądź znajdzie miejsce, gdzie będziesz bezpieczna. Martwiła się tylko o ciebie i poświęciła swoje życie.

- A... Gdzie byłeś ty? - spytała ostrożnie.

- Walczyłem. Spowalniałem demony, które was ścigały. Jednak sam jeden nie miałem szans wszystkich od was odciągnąć. Nadele w akcie desperacji, zostawiła cię pod drzwiami kościoła. Wiedziała, że demony nie wejdą do środka.

- Czemu ze mną  nie została?

- Musiałaś się dostać do kościoła, by demony cię nie dopadły, a Nadele nie miała pewności, że ktoś jest w środku. Zresztą wiedziała, że te piekielne łachudry by nie odpuściły. Koczowałyby w pobliżu świątyni i tylko czekałyby, aż byście ją opuściły. Wcześniej, czy później musiałybyście wyjść. Więc Nadele zrobiła z siebie przynętę i odciągnęła demony od ciebie. 

- Dopadli ją...

- Tak. Medusa i Sameed. Gdybym się zjawił choć chwilę wcześniej, to Nadele by żyła... Ale nie zdążyłem... Wciąż nie mogę sobie darować, że nie obroniłem jej , nim Medusa ją ugryzła. Jej jad szybko ją zabijał, a ja jedynie mogłem patrzeć, jak życie z niej umyka...

- Ale... Skoro umarła, to nie powinna trafić do Nieba?

- Nie rozumiesz, dziecko... - Vagirio pokręcił głową. - Nadele przepadła na zawsze. Anioły i demony w przeciwieństwie do ludzi, nie mają dusz. Śmiertelnicy po śmierci mają drugą szansę, ale my nie. To cena za wyjątkowe talenty. Na nas czas nie wpływa. Możemy żyć wiecznie, o ile nie zostaniemy śmiertelnie zranieni. Robimy rzeczy, o których śmiertelnikom się nie śniło. Ale przez to, jeśli zginiemy, to po prostu przepadamy. Nasze ciała niemal od razu zmieniają się w proch, bo nie ma w nich ducha, który by umknął do zaświatów - Spojrzał córce w oczy. - Dlatego musisz na siebie bardzo uważać.

- Bo zginiesz przez piętno obietnicy danej mamie?

- To akurat mnie nie obchodzi. Wcześniej, czy później i tak coś mnie wykończy - Machnął ręką. - Ale ty musisz na siebie uważać, bo po prostu nie będziesz miała drugiej szansy.

- Masz ciekawe podejście do życia...

- To już nie jest życie. To klątwa. Przeżyłem już tyle, że z jednej strony najchętniej bym skończył ze sobą, lecz z drugiej... Gdzieś tam w sercu jednak lęk przed zupełnym końcem odciąga od tej myśli. Przecież nie będzie odwrotu. Po prostu puf i przestajesz istnieć - Spojrzał z zaskakującą czułością na Astaroth. - Po za tym jesteś jeszcze ty. Przecież nie zostawię cię samej.

Przez usta dziewczyny przemknął cień uśmiechu, który niestety szybko zniknął. Na jej bladym licu zagościł smutek. Podciągnęła kolana, by oprzeć na nich brodę, po czym wlepiła szkliste od łez oczy w pudełko, które leżało tuż przy Vagirio.

Demon zastanawiał się przez chwilę jak przerwać niezręczną ciszę, która tak między nimi zapadła. Podrapał się po karku. Nie miał bladego pojęcia co zrobić. Nie pokazywał faktu, że zrobiło mu się przykro z powodu łez zebranych w oczach Astaroth. Wiedział, że nastolatka liczyła, że pozna swoją matkę, ale niestety to było po prostu nie możliwe... 
Patrzył przez chwilę, jak dziewczyna twardo ze sobą walczy, aby nie uronić nawet jednej łezki. Po chwili jego spojrzenie padło na skrzydła nastolatki, które nieświadomie mocniej dociskała do pleców, aby się jak najbardziej skulić.

Nagle go olśniło. Łypnął za siebie, by spojrzeć, czy już mógł bezpiecznie opuścić kryjówkę. Widząc już mrok przed wyjściem z nory, chwycił pudełeczko, w którym Astaroth trzymała pióro Nadele i wrzucił je do worka dziewczyny. Narzucił sobie torbę na ramię, po czym wyszedł ze schronienia.

-Chodź. Czas opuścić to miejsce - Uśmiechnął się słabo. - I chcę ci coś pokazać. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro