Czara Goryczy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cybertron... od całych eonów martwa, czarna planeta. Poziom skażenia osiągnął poziom nie do przeżycia dla nawet najprostszych form życia. Światło życia zgasło tu na dobre... aż do teraz.

Wspaniały, decepticoński statek, wypełniony dawnymi mieszkańcami tej planety, powoli zatoczył krąg nad Studnią Iskier i wylądował. Jak na ironię, był to ten sam statek, który jako ostatni opuszczał tę planetę, będąc świadkiem jej ostatniego błysku.

Z jego dachu niemal natychmiast wystartowały dwa transformery. Cybertroński myśliwiec leciał tuż za srebrno-fioletowym Angelbotem wprost do czarnego otworu Studni. W miarę jak zagłębiali się w planetę, zauważali kolejne stadia zepsucia, od całych eonów wstrzymane przez zgaśnięcie ostatnich oznak życia. Jednak nie wszystko pochodziło on Megatrona. Primowie również zatruwali planetę, odprowadzając śmieci głęboko pod jej powierzchnię.

Wreszcie znaleźli się w samym, ogromnym, wygasłym jądrze. Botka stanęła na ziemi tuż przed nim, wpatrując się w sam środek Iskry Primusa. Uśmiechnęła się smutno.

- Piękna... musiała być bardzo potężna - rzuciła za siebie - Tęskniłam za domem.

- Nie prezentuje się teraz zbyt dobrze. - odparł mruczącym basem Gladiator z Kaonu, stając tuż obok niej - Nie sądziłem, że było tak wielkie...

- Unicron też miał spore, pamiętasz?

- Ta... Cóż za ironia, że jednego zabiliśmy sami, a drugiego musieliśmy zgładzić.

- Ale możemy to teraz naprawić, czyż nie? - uśmiechnęła się do niego, nie prostując sytuacji z Unicronem. Nie zabili go, ale teraz to nie było istotne.

Mech założył ręce za plecami i zamyślił się, wpatrując w "optykę boga".

- Jesteś pewna, że dasz sobie radę?

- Oczywiście Płomyczku. - cmoknęła go w policzek i uścisnęła jego dłoń - Dziękuję, że tu dla mnie przyszedłeś.

- Nie chciałem zostawić cię samą moja Królowo. - pocałował jej dłoń i westchnął cicho - Uważaj na niego. Primus z przyjemnością zabiłby zarówno mnie jak i ciebie.

Srebrno-optyka Femme rozłożyła skrzydła i podleciała bliżej wygasłego jądra. Przesunęła dłonią po osłonie, przyglądając się mu bardzo uważnie.

- Pora wrócić nasz dom... - szepnęła do siebie i położyła obie dłonie na powierzchni Iskry.

Wzięła głęboki wdech, po czym rozpoczęła oczyszczanie serca planety. Skoncentrowała całą uwagę i moc na swoim zadaniu. W myślach wciąż powtarzała sobie, że musi zrobić to dla siebie, ocalałych po wojnie transformerów... i dla Lorda Megatrona, który ponownie zajął prawowite miejsce w jej Iskrze.

Chmury zasnuwały widnokrąg, jednak na szczęście nie potrzebowaliśmy ziemi, by wiedzieć, gdzie lecieć. A raczej... nie potrzebowali. Trzy smoki leciały na północny zachód, wioząc na grzbietach siedmiu żołnierzy i czworo dowódców... Syknęłam cicho, wspierając głowę o róg mojej bestii. Bez przerwy szumiało mi w procesorze.

- Jak się czujesz? - głos Seadasch dobiegał jakby z oddali, chociaż czułam, że kładzie dłoń na moim czole.

- Przeżyję. - odparłam z trudem, wbijając wzrok w przestrzeń przed sobą - Daleko do ich bazy?

- Jeszcze pół godziny. Na pewno dasz sobie radę? Jesteś bardzo rozpalona.

- Nie wiem...

Umilkłam, czując kolejną falę bólu, przechodzącą przez moje ciało. Ja tego nie wytrzymam... zamknęłam optyki, oddychając głęboko. Od początku mięli rację - sama mogę najwyżej zginąć. Ten jeden raz muszę zupełnie zdać się na innych... Wypuściłam głośno powietrze z wentylatorów. Musi się udać.

Potworny huk opadających skał wyrwał mnie z pół-świadomego stanu. Podniosłam głowę, oglądając się na smoki. Żadnego nie brakowało. Skąd ten dźwięk?

Nieco w oddali przed nami coś poruszyło się pod chmurami. Szmer nasilił się, a Iskra zapiekła. Czuję go tu... Zadrżałam delikatnie. Tylko co on tu robi?

- Skywrap... zwiad... - sapnęłam, łypiąc optyką za siebie.

Zaniepokojony Seeker skinął głową, po czym transformował się i wleciał między chmury. Zaraz za nim skoczyło dwóch lotników z grzbietu innego smoka.

- Co się dzieje?

Nie odpowiedziałam, patrząc w dół. Wkrótce rozległ się odgłos strzałów i szum silników odrzutowych. Nie podoba mi się to... Zacisnęłam dłonie na rogu, patrząc w dół. Bardzo szybko Sky powrócił i wylądował na grzbiecie Speedfire'a.

- Autoboty są pod nami!

- Co? Czy oni zwariowali?!

- Nie wiem, ale cały oddział razem z Primem najwyraźniej walczył z kolosem z kamienia. - odparł, zdenerwowany - Megatron przed chwilą zniszczył go i ocalił ich.

Pociemniało mi w optykach. Przecież mówiłam, że on go wszędzie złapie! Jęknęłam mentalnie, opierając głowę o róg.

- Co mamy robić Pani?

- Zostawmy ich i walczmy na własną rękę! Mówiłem ci Królowo: damy sobie radę.

- Sky, nie możemy ich zostawić. Skażemy ich na śmierć!

- Lećmy do nich. Musimy zebrać wszystkie frakcje razem... - rzekłam cicho, zaciskając dłonie na pancerzu Speedfire'a.

Predacon mruknął niechętnie, ale posłusznie zanurkował. W ślad za nim poleciała reszta oddziału, pod nieco łagodniejszym kątem. Uczepiłam się mocniej jego pancerza, zamykając optyki. Ja go chyba uduszę jego własnymi kablami. Można prosić, tłumaczyć, błagać, ale najwyraźniej należało go przywiązać do sufitu tej ich pieczary!

Fire zaryczał tak, że zadzwoniło mi w audioreceptorach, a po chwili poczułam delikatny wstrząs od lądowania smoka. Wypuściłam głośno powietrze, nasuwając wizjer na optyki. Z tej perspektywy widziałam absolutnie wszystkich obecnych, również na obu liderów. Nie okazywali takiego zaskoczenia jak żołnierze Prima, jednak oni również się mnie nie spodziewali, a tym bardziej mojego oddziału. Pozostałe smoki wylądowały w chwilę po nas, niejako otaczając całą grupę. Autoboty natychmiast wycelowały w nas broń, wywołując niechętny pomruk u smoków, jednak żołnierze, posłuszni moim rozkazom, nie próbowali ich atakować.

Zsunęłam się ostrożnie z szyi predacona, a wraz za mną postąpili moi oficerowie. Seadasch wsparła mnie i pomogła wystąpić przed bestię, bym mogła spojrzeć prosto w optyki mechów. Nie mówiłam jednak nic, tylko na nich patrzyłam. Zapadła głęboka cisza na dłuższą chwilę.

- Proszę proszę... któż to zdecydował się znów pokazać? - Megatron pierwszy przerwał ciszę.

- Sądziłem, że nie zechcesz nam pomóc. - stwierdził Optimus, zwracając się w moją stronę.

- Pomóc? Wam? - Blade omal nie zadławił się własnym, ironicznym śmiechem - Zupełnie na odwrót duży! To wy pomożecie nam.

- Pfha... Wolałbym zgasnąć tu i teraz niż wspierać któregokolwiek z was! - warknął jeden z moich żołnierzy.

- Uważaj czego sobie życzysz, bo może się spełnić. - burknęła Arcee.

- Grzeczniej pachołki. - burknął Skywrap i dał znak. Moje transformery stanęły w szyku za nami - Poza tym nie was to dotyczy, tylko tych dwóch.

- Śmiało sobie poczynasz zdrajco. - Lord zwrócił na niego wściekłe spojrzenie - Masz tupet, by się tu pokazywać...

- Nie jesteś już moim panem. I wierz mi, gdyby to ode mnie zależało, leżałbyś tu z rozbitym hełmem. - warknął mój generał, prostując się - Ale w tej chwili dobro moich towarzyszy jest ważniejsze niż niechęć do tej bezsensownej wojny.

- Pogarda jest przywilejem botów dojrzałych i rozumnych. W innym wypadku jest przejawem rozwydrzonego iskrzeństwa. - burknął, machając lekceważąco ręką.

- Megatronie, później o tym pomówimy... - sapnęłam z trudem, stając mocniej na nogach - Jeśli mamy ocalić tę planetę, musimy działać szybko i zdecydowanie...

- Czego od nas oczekujesz? - Prime rzucił mi wyprane z emocji spojrzenie.

- Przewodnika... - wskazałam na decepticona, a po chwili przeniosłam rękę na niego - I mocy Prima...

- Jak widzę jesteś zorientowana w temacie. - stwierdził kwaśno Megatron.

- Tak jak i ty. - rzekła spokojne Sea, podpierając mnie lepiej - Inaczej byś się tu nie pokazał, czyż nie?

- Chcecie zawiązać rozejm? - przerwał nam błękitno-czerwony lider - A ile waszym zdaniem ma trwać ta utopia?

- Póki wszyscy będziemy czerpać z tego korzyści! - wyprzedził mnie Megatron.

- Tak? A gdy nasza wspólna misja się skończy?

- Podbiję tę planetę. Czy chcesz, czy nie. - pochylił się w jego stronę.

- Po naszych trupach. - warknął jeden z moich żołnierzy, stawiając krok w przód - Ani ty, ani oni tego nie dokonacie.

- Powiedział były decepticon. - Arcee uniosła ironicznie łuk optyczny, przyglądając się skrzydłom mecha - Od kiedy to macie szlachetne intencje?

- Właśnie! Dlaczego niby mamy wam ufać?! - warknął Bulkhead.

- Nawet decydując się na mniejsze zło, nadal jesteśmy skazani na zło! - usłyszeliśmy burczenie Racheta.

- Kolejny zdrajca?! - zagrzmiał Megatron, hamując złość.

Zacisnęłam pięść w bezsilnej frustracji. Nie wierzę w to... Dlaczego oni tak się rozpraszają? Nie słyszą czy mają gdzieś to co do nich mówię?! Boty kłóciły się coraz mocniej, nie zwracając uwagi na Skywrapa, który usiłował ich rozdzielić. Eony minęły i nic się nie zmieniło... Zwróciłam wzrok na Prima, mówiąc niemal błagalnie:

- Optimusie, nie możemy... nie wolno nam... Nasza przynależność, autobot czy decepticon, to nie ma najmniejszego znaczenia, dopóki Unicron żyje!

- Przeszłość zawsze ma znaczenie! - medyk nadal komentował sytuację.

Kłótnia przyprawiała mnie o ból procesora. Wszystko sypie mi się z rąk... kompletnie mnie nie słuchają, nie liczą się ze mną... Niezrozumiały szum w głowie nasilił się. Zacisnęłam mocno zęby, aż zgrzytnęły siłowniki. Ja zaraz oszaleję! Całym ciężarem oparłam się na Sea, przymykając optyki.

Nagle poczułam się tak, jakby czyjeś pazury zacisnęły się mocno na mojej Iskrze. Stęknęłam głucho, pochylając się do przodu i przyciskając ręce do piersi. Zacisnęłam optyki, starając się przy tym utrzymać równowagę. W ustach czułam własny energon, paliwo ściekało mi między palcami. Dźwięki z zewnątrz stały się miękkie, niewyraźne, a w głowie znów usłyszałam jej głos:

- Czy nie lepiej byłoby dołączyć do Niego, skoro nawet twoi słudzy nie słuchają cię, gdy nie masz mocy?

- Prędzej zgasnę, niż się zgodzę... - warknęłam, kaszląc.

- To się da szybko załatwić. - tym razem usłyszałam Unicrona - I tak nie ma z ciebie żadnego pożytku.

Przełknęłam to, co zebrało się mi w ustach, otwierając gwałtownie optyki. Kłótnia już ustała, a obecni patrzyli na mnie wystraszeni i zaskoczeni. Jednak nim ktokolwiek zdołał wypowiedzieć choćby jedno słowo, ziemia zadrżała, a potem usłyszeliśmy potworny huk. Co jest?!

Rozejrzałam się nerwowo i zbladłam. Kątem optyki dostrzegłam cztery wielkie jak góra głazy, lecące w naszą stronę. Predacony również zauważyły i instynktownie uniosły się w powietrze, kierując ogień w skały. Nie uda im się tego zniszczyć, ani nam uciec...

Twardym, pewnym ruchem rozłożyłam ręce na boki i zaczęłam je unosić tak szybko, jak tylko mogłam. Złote, półprzeźroczyste, wzmocnione pole ochronne zaczęło nas otaczać, jednak nie było to takie proste jak ostatnio. Argh... Smoki są za daleko, ale sobie poradzą. Z resztą nie ma czasu! Zaparłam się nogami o ziemię, utrzymując ręce w górze. To zaboli...

Siła uderzenia natychmiast rzuciła mnie na kolana, a osłona znacznie się obniżyła. To już chyba całą górę na nas zwalił! Ja tego nie podniosę... Doskonale czułam dygotanie rąk, niezdolnych do uniesienia wyżej ciężaru. Szumy w głowie nasiliły się jeszcze bardziej. Wykrwawię się tu, zmiażdżą mnie skały, albo oszaleję przez tego przeklętego złomiarza!

Dźwięki znów zrobiły się miękkie. Stęknęłam głośno, próbując podnieść się z klęczek, jednak nie mogłam się ruszyć.

- Unicron, mięliśmy umowę! - Ciemność znów się odezwała, tym razem jednak była zdenerwowana.

- Nie potrzebuję twoich marnych usług. - burknął ponuro - Rozprawię się ze zdrajcą, potomkiem Primusa i krnąbrnym Iskrzeniem bez twojej pomocy.

- Już niemal zupełnie ją kontroluję! Nie rób mi tego!

- Prędzej zdechnę puszko złomu... - mruknęłam, spuszczając głowę - Możecie oboje mnie pocałować w zderzak... Nikomu się nie oddam...

- Jak śmiesz się tak odzywać do swojego Stwórcy?! - ryknął, potęgując ból serca - Już ci udowodniliśmy, że sama nie dasz rady, a oni nie chcą cię słuchać! Nawet teraz nie zwracają na ciebie uwagi. Wszyscy jesteście skazani na śmierć!

Zatrzęsłam się, przysiadając na nogach. Pole znów się obniżyło, teraz już do przeciętnej wysokości Transformera. Splunęłam energonem, zaciskając mocno powieki. Nie uda mi się z nim wygrać... nawet jeśli Ciemność zdecyduje się mnie wesprzeć... Drobne łzy spłynęły po mojej twarzy, ale dalej milczałam. Ale nie zgadzam się iść potulnie pod nóż!

Nagle coś mocno potrząsnęło mnie za ramiona. Poczułam, że ktoś mnie wspiera i próbuje podnieść.

- Rachet, potrzebny nam Most awaryjny! - dotarło do mnie jak przez mgłę.

- Angel, nie wiem, co ci się stało, ale musisz się otrząsnąć! - śmiertelnie poważny i wystraszony głos zabrzmiał już całkiem wyraźnie.

- Oni cię potrzebują, my cię potrzebujemy!

Otworzyłam optyki. Tuż przed sobą napotkałam zimne, zielone spojrzenie pełne wiary, determinacji, a także przyczajonego strachu. Sea usiłowała mnie unieść, a pomagało jej kilku moich żołnierzy.

- Boty zabierają nas do bazy, będzie dobrze! - pisnął ktoś

- Już nie raz bywaliśmy w gorszych sytuacjach Pani! Musisz wytrzymać jeszcze tylko trochę!

- Nie bój się, jesteśmy przy tobie.

To ostatnie zdanie wlało odrobinę nadziei do moich myśli. Jeszcze trochę... Uniosłam lekko kącik ust, patrząc na nich ze zmęczeniem. Nie wiem czy dam radę... ale chyba nie mam wyboru. Wbiłam gwałtownie boki skrzydeł mocno w ziemię. Wspierając się trochę na nich, a trochę na sile moich żołnierzy, zaczęłam się podnosić z klęczek.

Czułam napięcie każdego, nawet najmniejszego przewodu, gdy stawiałam ciało do pionu. Zatrzymałam się w pochylonej pozycji i czułam, że dalej nie pójdzie.

- Nie dam... rady... - wysapałam, starając się ze wszystkich sił nie opaść z powrotem.

- To nic, tyle wystarczy!

- Zaraz uciekamy do bazy botów, jeszcze tylko chwila...

Spojrzałam po nich i po przerażonych autobotach, uciekających już do portalu. Przynajmniej trafimy tam, gdzie chcieliśmy od początku... 

- Chwila, gdzie jest Megatron?

Niespodziewanie usłyszeliśmy głośny ryk kilku bestii i szum silnika. Pobladłam, spoglądając w górę. Przecież predacony tam zostały, a Lord poleciał za nimi! Musimy ich ściągnąć! Z urywanym okrzykiem bólu, powoli wyprostowałam się, unosząc osłonę tak wysoko jak się dało.

- Biegiem za botami... - sapnęłam - Dołączę do was...

- Nie ma mowy, nie zostawimy cię!

- Ściągnę tylko smoki... skoczymy za wami... - wydusiłam, trzęsąc się z wysiłku - Już!

- Słyszeliście rozkaz! - wmieszał się Skywrap - Biegiem!

Ostatnia grupa przebiegła przez portal. Pochód zamknął Optimus z Skywrapem. Obydwaj rzucili mi szybkie spojrzenie, ale ostatecznie uciekli za resztą, nim przejście się zamknęło. Odetchnęłam, zbierając się w sobie. Wyszarpnęłam skrzydła z ziemi i po chwili gwałtownie je rozprostowałam. Pole ochronne z ogromną siłą odepchnęło wszystkie skały na boki, a ja wzleciałam do góry, unikając opadających na ziemię odłamków, zdolnych zmiażdżyć nawet predacona.

Kaszląc, rozejrzałam się wokół. Cztery potężne twory przypominające Unicrona oganiały się od moich bestii oraz Megatrona, który ku mojemu zaskoczeniu pomagał w walce. Żyją... więc musimy tylko poczekać chwilę na portal. Odetchnęłam z ulgą, wzlatując trochę wyżej. Predacony zauważyły co się stało i wszyscy kierowali się już w moją stronę, by zejść z zasięgu kolosów.

Nagle znów usłyszeliśmy potworny huk. Jeden z tytanów zaczął strzelać! Smoki sprawnie unikały pocisków, wznosząc się coraz wyżej, jednak najmłodszy z całej grupy nie zauważył ręki innego wcielenia Unicrona. Windbreath uderzył o nią mocno i zaczął spadać niczym kamień na ziemię. Nie... Na kilka sekund obezwładniło mnie przerażenie, lecz natychmiast się otrząsnęłam i zanurkowałam. Z trudem ominęłam opadające ramię kamiennego ciała. Kosztowało mnie to kilkanaście cennych sekund, jednak jednocześnie zauważyłam w dole całą armię wcieleń Jednorożca. Kukiełki strzelały w naszą stronę. Ja wymijałam jakoś te strzały, ale predacon nie. Porobili mu dziury w skrzydłach, uniemożliwiając ratunek. Tylko ja mogę go złapać... A jestem za daleko! Zagryzłam wargę, machając rozpaczliwie skrzydłami. Błagam, jest tak blisko...!

Głośny szczęk metalu i przeszywające chrupnięcie nastąpiło nim zdołałam się z nim zrównać. Rogi zmiażdżonych przy upadku żołnierzy przebiły część jego ciała i wystawały z boku. Głuchy jęk wydobył się z jego paszczy, gdy przez przedśmiertne drgawki rozdzierały mu wnętrzności.

Wylądowałam, czy może raczej upadłam blisko jego ciała, dokładnie w momencie, kiedy obstąpiła go reszta sług Niszczyciela. Nim zdążyłam wykonać choćby jeden krok, ostrza świsnęły w powietrzu, a smukły łeb potoczył się pod moje nogi. Wytrzeszczone bólem, przerażone wizją śmierci optyki wypalały dziurę w mojej Iskrze.

Upadłam na kolana, wpatrując się w głowę mojego żołnierza. Zimny prąd przebiegł mnie na wskroś, a szum w procesorze się nasilił. Nic nie umiem porządnie zrobić... nawet ocalić życia botów, które mi zaufały. Jak bardzo bym się okłamywała, miał rację... to moja wina... Wszystkie moje wysiłki i tak kończą się czyjąś tragedią. Dotknęłam martwego łba, pochylając się ku ziemi. Niespodziewanie zaczęłam czuć się tak, jakby ktoś raził mnie prądem. Ja tego już dłużej nie zniosę... Niech to wszystko się wreszcie skończy...!

Jego żołnierze chcieli mnie otoczyć, jednak zniszczył ich ogień smoków. Nie mogłam jednak liczyć na pomoc ze względu na ostrzał stale powstających tytanów.

- Mówiłem, że jesteś ich śmiercią. Gdyby nie ty, nadal by żyli. Zawiodłaś nie tylko mnie, ale też wszystkich, którzy liczyli na twoją pomoc. Żadne z twoich działań kompletnie nie miało znaczenia. Jesteś skazana na porażkę!

...

Mimowolny uśmiech wypełzł na moje usta. Zaczęłam się delikatnie trząść. Nic nie ma znaczenia... Po tym wszystkim... Szum w głowie potężniał, ale teraz nie był już taki irytujący. Cichy śmiech wyrwał się z moich ust, przeradzając się wkrótce w rechot. Niezależnie co bym zrobiła, trafiłabym tu... Jestem skazana na śmierć! Zacisnęłam dłonie na głowie, podnosząc się do klęczek. Od początku nie miałam absolutnie nic do stracenia, czyż to nie zabawne? Starałam się całe dotychczasowe życie, a równie dobrze mogłabym nie robić nic! Z gromkim, straceńczym śmiechem wstałam, rozkładając przy tym szeroko skrzydła. Drobna łza spłynęła po mojej twarzy. Jedyne, co mam do stracenia, to własne, bezwartościowe życie! Pfhahaha! Zaczęłam się uspokajać, chwytając łeb ogonem. Skoro i tak mam być marionetką, to zamierzam odejść z hukiem! Niech i on przekona się na co stać jego dziecko. Obróciłam się zamaszyście, wznosząc kurz i pył w powietrze.

- Więc dostałeś swoją wiadomość, by się zabawić w domu. - spojrzałam na pozbawionego emocji kolosa, kiwając mu palcem - Szkoda tylko, że to nie jest twój dzień Tatuśku! Szczęśliwa zabawa właśnie się rozmywa.

Szarpnęłam rękoma za siebie, roztapiając gruzy. Lawa, posłuszna mojej mocy, zaczęła gromadzić się wokół mnie w formie pierścienia rozgrzanej masy.

- Spójrz na swój ożywiony twór! Sądziłeś, że po tym całym bólu jaki mi zafundowałeś, poniżeniu, odrzuceniu odejdziesz bez konsekwencji? - mój uśmiech lekko stopniał, a lawa podniosła się. strumień zwiększał się z każdą chwilą - Ale nie zostanę zapomniana i wyrzucona na śmietnik historii.

- Jak śmiesz się tak do mnie odzywać marny pionku?! - zagrzmiał, ponownie przejmując moją Iskrę bólem.

- Och Ojcze, nie rozumiesz? To pora rozliczeń. - mój głos zmiękł lekko. Uniosłam rękę, zakrzywiając palce w pazury i wskazałam truchło martwego smoka - Zabiłeś go, wiesz? I zapewne wielu na mojej wyspie! Nie mają już wnętrzności, bo wypełniłeś ich swoim szrotem. - przechyliłam głowę na bok, rozkładając ręce - Mnie też tak torturowałeś, ale to nic. Jak widzisz, idę na przód, by rozerwać ci zderzak.

W odpowiedzi warknął wściekle i zamachnął się, by mnie uderzyć, jednak nie zdążył. Światło moich tatuaży rozbłysło zimno, a mój uśmiech się poszerzył. Uniosłam ręce w górę i twardym ruchem wyciągnęłam je do kolosa przed sobą. Strumienie lawy posłusznie poleciały za moim rozkazem prosto w pierś tytana, rozwalając go z głośnym hukiem. Zemsta jest naprawdę cudowna... Roześmiałam się głośno, wyciągając tym razem nadwyżkę energii z Iskry. Wzniosłam się do góry, machając leniwie skrzydłami, a następnie posłałam wiązkę w stronę strzelającego jeszcze kolosa. Momentalnie eksplodował, a jego kawałki wystrzeliły na boki.

- Jestem żywa! Unieśmiertelniłeś mnie Ojcze! - krzyknęłam w przestrzeń, unosząc ręce do góry i otwierając szeroko optyki - Zbudowałeś mnie, więc przyjmij prezent swego dziecka i giń! Chodźmy razem smażyć się w piekle!

Z dzikim śmiechem uformowałam z pozostałej części energii długiego węża i wystrzeliłam jak rakieta w stronę pozostałych tytanów. Przelatywał zygzakiem przez kolejne głowy, aż wreszcie wniknął w pierś przedostatniego i wypalił ogromną dziurę. Bezwładne ciało padło na ziemię, rozsypując się na kawałki. Zdmuchnęłam lekko dymek z czubków palców. Chyba nigdy nie czułam się tak szczęśliwa i wolna! Zemsta jest zaiste przepyszna...

Tuż za moimi plecami otworzył się portal, a jednocześnie predacony razem z Megatronem wylądowały obok. W oczach bestii nawet z takiej odległości doskonale widziałam strach i niedowierzanie. Lord był tylko zły i niezadowolony. Cała trójka transformowała się przede mną w lekkim oddaleniu.

- A to niespodzianka... jednak nie jestem tak słaba jak się wydawało. - mruknęłam otrzepując ramiona - Ani bezużyteczna.

- Angel, co to do cholery było?! I jak ty wyglądasz?!

- P-pani my n-nigdy byśm-my... - zająknął się któryś smok, ale zagłuszył go kolejny huk.

Oho, chyba udało mi się wściec Niszczyciela Światów! Zaśmiałam się cicho, spoglądając na ostatniego tytana, kroczącego w naszą stronę z wściekłością w optykach. Uśmiechnęłam się do siebie i wskazałam predaconom portal.

- A niech się wścieka... - błysnęłam zębami - Nic mu to nie pomoże.

Mechy przeszły pierwsze, a ja razem z Megatronem. Zakryłam czerep skrzydłami, a mech zerknął na mnie. Wiedziałam, że jest zniesmaczony i niezadowolony, ale nic sobie z tego nie robiłam. Roześmiałam się tylko.

- Podobało ci się przedstawienie Płomyczku? - błysnęłam zębami.

- Był to niezwykły pokaz mocy, o której nigdy mi nie powiedziałaś. - mruknął oskarżycielskim tonem.

- Nie wiesz o mnie wielu rzeczy i nie dowiesz się, póki ci nie powiem. A na razie głowa wysoko i dumny krok! Wkraczamy na wrogi teren.

Uniósł lekko łuk optyczny, a ja strzepnęłam skrzydłami, kaszląc lekko. Paliwo pociekło mi z ust na brudny tors, z którego drobnymi kropelkami wyciekał energon. Cmoknęłam z aprobatą. Nie jest to wielka cena za wolność. Szkoda, że pod koniec zdałam sobie sprawę, iż nie musiałam się wstrzymywać, ani harować. Ale nie szkodzi. Nawet ostatnie godziny życia mogą być przyjemne. Wyprostowałam plecy i uniosłam wysoko głowę. Powoli, majestatycznie kroczyliśmy do czekających na nas botów. Trzymali nas na muszce wszyscy, z wyjątkiem Optimusa. On stał jak skała przed nimi, patrząc na nas spokojnie.

- Więc to jest ta wasza słynna pieczara? Dziwaczna. - stwierdził Megatron, rozglądając się.

Zerknęłam w bok. Wszystkie moje transformery skompresowały masę i tylko predacony pozostały w swoich rozmiarach. Otarłam wizjer z pyłu, by lepiej widzieć

- Królowo, wszystko w porządku? - chrząknął, patrząc na mnie.

- Dlaczego miałoby być coś nie tak Prime, hmm? - uśmiechnęłam się, stając obok Lorda i udając zamyślenie - Och, może dlatego?

Podrzuciłam łeb do góry i po chwili złapałam go za rogi, wystawiając do przodu. Liderzy cofnęli się, nieco zaskoczeni. Zapadła martwa cisza.

- Windbreath...

- Zginął walcząc z wcieleniami Jednorożca. - mruknął ponuro Speedfire.

Po chwili podniosłam łeb na wysokość twarzy, trzymając oburącz potężny czerep i pocałowałam go w płytę czołową.

- Oj Windy Windy... Unicron pozbawił cię główki, gdy walczyłeś dla mnie. - spojrzałam w zgasłe ślepia, machając ogonem na boki - Ale to nie jest moja wina, że padłeś, o nie...

- Co ci się stało?!

- Unicron musiał jej coś zrobić.

Spojrzałam na liderów i uśmiechnęłam się.

- Widzisz tych dwóch? Przez nich straciłeś życie. - podeszłam bliżej obydwu mechów, a mój uśmiech powoli znikał - On miał tylko wymyślić jak dostanie się i zabije Jednorożca... Czyż nie jest bezprocesorem Windy? - zaczęłam drapać głowę między rogami i ciągnęłam dalej zamyślonym tonem. - O tak... Nie zdaje sobie sprawy z odpowiedzialności jaka na nim ciąży, dlatego zachowuje się jak Iskrzenie...

- O czym ty...?

- Odwołaj te słowa! - warknął Bulkhead, jednak nie ośmielił się do mnie podejść.

- Czy ktoś coś mówił? Słyszałeś coś Windy? - zwróciłam się do łba, ale naturalnie panowała cisza - Ja również nie. Możesz więc wytłumaczyć mu, że ma nie pchać się, gdzie śmierć rozdają? Ach, i jeszcze ty... - spojrzałam na Megatrona, uśmiechając się na nowo. Zbliżyłam się i uderzyłam go w twarz - To za to, że mnie wtedy nie posłuchałeś. Ostrzegałam, że Unicron cię wydyma. - po chwili przyciągnęłam go do siebie i cmoknęłam lekko w policzek - A to za to, że przejrzałeś na optyki. Masz słuchać, gdy coś do ciebie mówię, bo nie kłamię... Czy to jasne?

Con był tak zszokowany, że nic nie odpowiedział. Posłałam mu szeroki uśmiech i odsunęłam od siebie.

- Zakończmy to wreszcie. Podaj koordynaty najbliższe Antyiskrze, a ty... - zwróciłam głowę do Optimusa - Każ im opuścić blastery, zanim zrobią sobie krzywdę. I postaraj się nie zginąć, bo gdy ożyjesz, będę musiała wypruć ci przewody.

Machnęłam ogonem i obróciłam się do moich wojowników. Szok i strach dominowały w emocjach, ogólnie nic ciekawego. Ruszyłam powoli w ich stronę, lecz nagle poczułam spływające mi po podwoziu paliwo. Ależ On jest upierdliwy...

- Jak nie smaży mi Iskry, to wykrwawia. - mruknęłam, usiłując zatamować dłonią energotok - Ustawiłeś mi koniec Ojcze, ale to ja decyduję jak nadejdzie. Czy tego chcesz, czy nie.

- Oszalała...

- Bredzi!

Prime odsunął się od swoich, pilnujących zezującego na mnie Megatrona, po czym ruszył w moim kierunku. Odgrodziłam się od niego skrzydłem, kręcąc głową z dezaprobatą. Nie wtykaj siłownika między zęby.

Nagle dostałam ataku spazmatycznego kaszlu. Przyłożyłam dłoń do piersi, pochylając się lekko do przodu i zamykając optyki. I tak nikt nie widział ich zza wizjera. Iskra rozbolała mnie tak, jakby ktoś polewał ją kwasem i rozdrapywał moją ranę pazurami. Energon spływał mi z ust i klatki piersiowej, a moje siłowniki dygotały lekko ze zmęczenia. Szum w głowie zagłuszał już wszystko i wszystkich, w dodatku czułam, że zaraz mi od niego procesor pęknie. Oparłam się o coś ramieniem, zaciskając powieki. Jednak nawet pomimo tego, wciąż widziałam wściekłą twarz Unicrona, przewiercającą mnie spojrzeniem na wskroś.

- Więc znalazłeś sposób... na zadawanie mi bólu? Pfha... - parsknęłam, drapiąc głęboko skroń - Nie wysilaj się... ja już zwariowałam... Nic nie zyskasz...

Twarz skrzywiła się, a z dołu usłyszałam ciche warknięcie, połączone z szarpnięciem i kłującym bólem. Co do...?! Czułam zęby drapieżnika i... Drgnęłam, wypuszczając głowę Windbreath'a, odkopując ją lekko na bok. Emanuje mrocznym energonem na wszystkie strony! Śmiech Jednorożca rozbrzmiał w moich audioreceptorach, lecz szybko zagłuszył go ten nieznośny szum. Warknęłam, opierając się całkowicie na ciepłej powierzchni za moimi plecami. Coś przytrzymało moje ręce z tyłu, ale nie próbowałam się jeszcze szarpać. Skupiłam się na wyrównaniu oddechu. Splunęłam paliwem i wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.

- Mówiłeś, że nie mamy rozumu, że jesteśmy twoimi marionetkami do zabawy... Ale zerwaliśmy się ze sznurka - roześmiałam się głośno, strzelając ogonem. Ten szum doprowadza mnie do szału - Teraz narzędziami zemsty jesteśmy my, a głupcem Ty! Pora na nasz najpiękniejszy koszmar Ojcze.

- Naprawdę myślisz, że jesteś silniejsza ode mnie? - prychnął, zbliżając się.

- Ja wiem, że razem będziemy się smażyć w piekle... Już się nie mogę doczekać, a ty?

Warknął gniewnie, na co odpowiedziałam szczerym śmiechem i odchyliłam głowę w tył. Przez moment zdawało mi się, że ktoś coś mruczy mi do audioreceptora, ale pieprzony szmer wszystko zagłuszył. Widziałam za to jego myśli, wizje niszczenia Ziemi i rozrywania mnie na strzępy. Oho, widać bardzo działam mu na nerwy. Pewnie prawie tak bardzo jak ten szum na mnie...

Wreszcie otworzyłam optyki, rozprostowując ręce. Ku mojemu zaskoczeniu, znalazłam się na kozetce Racheta... z wielkim opatrunkiem zewnętrznym na Komorze Iskier, kroplówką podpiętą do ramienia oraz magnetycznymi kajdanami na rękach i skrzydłach... Więc tak się bawimy?

- ...Słowa Oriona poruszyły Iskry i umysły członków Rady. Po raz pierwszy od czasów Złotej Ery stanął przed nimi ktoś wart miana Prima... - usłyszałam głos starego medyka.

A co to za tendencyjne pranie procesora? Czy to tak wygląda służba u Prima? Zacisnęłam usta, by nie wybuchnąć śmiechem i powoli podniosłam się do siadu. Przynajmniej nie szumi mi tak jak wcześniej...

- Rachet, obudziła się! - pisnął głos na wysokim tonie.

Zerknęłam na bok, nie ruszając głową. Agent Fowler właśnie odciągał dzieciaki na bok, chroniąc je własną piersią, a medycy rzucili się w moją stronę. Wyszczerzyłam zęby, kucając. Kroplówka wypadła mi z ramienia. W odpowiedniej chwili skoczyłam do góry, robiąc salto bez rąk i wylądowałam za medykami. Błyskawicznie podcięłam oboje i odskoczyłam na bok.

- Poszli beze mnie na zabawę i skuli...? - pokręciłam z dezaprobatą głową, uśmiechając się - Tak się nie robi Blue... - napięłam siłowniki, by rozerwać kajdany.

- Królowo, spokojnie! Chcemy ci tylko pomóc - mówiła do mnie jak do małego Iskrzenia, wyciągając ręce przed siebie - Pozwól nam się sobą zająć.

- Jest nikła szansa na to, że wrócę z tej imprezy żywa... - warknęłam gardłowo cofając się na dwa kroki. Szarpnęłam mocniej skrzydłami - A jeśli dowiem się, że ktokolwiek widział moją Iskrę, rozerwę mu rufę gołymi rękoma.

Wreszcie kajdany na skrzydłach rozpękły się z hukiem, a ja tupnęłam mocno nogą w ziemię. Dłuższą chwilę zajęło mi otworzenie sobie Mostu w ujrzaną lokację, ale udało się. Doktor rzucił się do mnie ze jakąś strzykawką, ale nie zdążył.

- Zaopiekuj się Moontear'em Blue... Wszystkimi się zaopiekuj. - skoczyłam do tyłu.

Wylądowałam na podłodze, zamykając portal za sobą. Znajdowałam się w ciemno-szarym, nieregularnym tunelu, oświetlanym przewodami z Mrocznym Energonem i moimi tatuażami, przez które wyglądałam jak żarówka. Skumulowałam energię w palcach i stopiłam zabezpieczenie na rękach.

- To miałoby zatrzymać Beautifuldeath? W jakim świecie oni żyją? - prychnęłam cicho i przeciągnęłam się - No, nie idzie ci najlepiej Ojcze... już jestem w środku.

- A jak zamierzasz mnie pokonać, skoro nie masz wsparcia Prima?

- Och, jestem świadoma, że Antyiskra jest zbyt potężna... - mruknęłam, ruszając wzdłuż grubiejących przewodów. Kolejny raz sięgnęłam do schowka - Tak jak ty wiesz, że powołałeś do życia potwora równie potężnego jak ty...

- Jeszcze zobaczymy. - burknął niechętnie.

Roześmiałam się lekko i wyciągnęłam wreszcie Energon Primusa. Z prawdziwą przyjemnością zaaplikowałam sobie małą strzykawką podwójną dawkę. Potrzebuję dużo energii... Przeciągnęłam siłowniki, aż zatrzeszczała rama, chowając sprzęt. Nagle coś sobie uświadomiłam: cisza... nie słyszę tego cholernego szmeru! Wzniosłam się w powietrze, biorąc potężny haust powietrza. Cóż za słodka woń strachu i niespożytej energii Ojcze...

Po chwili usłyszałam jednak strzały i nieznośne piski. Dźwięki odbijały się echem w pustych przestrzeniach ciała bożka. Wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. Trzeba ratować te złomy. Ruszyłam z nieprawdopodobną prędkością przed siebie, wzdłuż wąskiego korytarza. W zwężonym gardle zrobiłam beczkę, by gładko wylecieć w ciemnym, oświetlanym fioletowymi odbłyskami energonu z przewodów tunelu. Przecinały go sztywne chodniki, od których biła mroczna energia. Na środku jednego, prowadzącego do wzmocnionej osłony Antyiskry, plecami do mnie stała cała grupa, która wyruszyła uwięzić Jednorożca. Atakowały ich przeciwciała, równie paskudne co ich pan. Predacony i Seekerzy osłaniali biegnące do przejścia automobile. Widziałam strzały wykonywane snajperką Blackblade'a, ogień Speedfire'a i ruchy materii poruszanej laską Seadasch. Jednak najprzyjemniejsze w oglądaniu było słynne duo liderów. Ich synchronizacja ruchowa, osłanianie siebie na wzajem było niezwykle satysfakcjonujące. Ależ oni są przystojni. Zaśmiałam się, błyskając optykami pod wizjerem. Jaka szkoda, że to koniec przedstawienia... Zapikowałam, rozgrzewając na rękach kule energii. Pora wreszcie włączyć się do gry.

Jak pocisk wbiłam się w chodnik blisko tunelu, wyzwalając moc. Zmiotłam stwory w promieniu 10 metrów, jednak szybko na ich miejsce przybyły nowe. Zaczęłam twardymi, mocnymi ruchami wyzwalać fale złocistej energii, niszczącej kolejne grupy stworów. W pewnej chwili szarpnęłam nogą, wykonując wysokie kopnięcie, odrzucające przeciwciała do tyłu, po czym zrobiłam parokrotną gwiazdę do tyłu, wyskakując mocno w tył, do tunelu. Lądując, uderzyłam mocno rękoma o ziemię, przez co cały blok stalowego chodnika uniósł się w górę, odcinając nam wyjście. Obróciłam się i wykonałam mocny ruch rękoma z góry do dołu, wbijając kolejny, przeciwległy blok w ziemię, a na koniec rozłożyłam ręce i mocno klasnęłam w dłonie. Ściany kanału przesunęły się i pokryły moją zaporę swoją nieprzepuszczalną warstwą. Dyszałam chwilę, patrząc na moje dzieło. Udało się...

- Więc dotarłam do końca, żywa, lecz martwa w środku... To było zabawne życie, ale teraz pora na terror Ojcze. - uśmiechnęłam się rozkładając szeroko skrzydła.

- K-królowo?

- Skąd ty się tu...?

Obróciłam się do reszty z pięknym uśmiechem, grożąc im palcem.

- Gdybyście nie byli tak uroczy, prawdopodobnie byłabym zła... nie robi się takich sztuczek Angelbotce. - kroczyłam spokojnie przed siebie - Kto inny będzie wam ratował zderzaki?

- Dobrze wiedzieć, że mimo wszystko nie padło ci na procesor zupełnie. - mruknął Blackblade.

- No no, bez takich tekstów - pstryknęłam go w czoło, przeciągając skrzydła - Ta ściana nie przetrwa długo, radziłabym więc biec.

Jakby na potwierdzenie moich słów, metal ugiął się, gdy coś potężnego uderzyło w jego powierzchnię. Momentalnie poderwaliśmy się do biegu do końca ślepego korytarza. Gdy stanęliśmy pod nim, Megatron położył na nim pazury, przyglądając się zamkowi.

- Iskra Jednorożca jest za tym włazem!

- Jak wejdziemy do środka?

- Udając, że nie jesteśmy dla niego żadnym zagrożeniem. - znaczek na jego piersi zaczął świecić.

Decepticon przysunął się do wejścia, a ja obróciłam się w stronę czekającego na nas oddziału.

- Nie pozwólcie im przejść przez ten właz. - nakazałam, strzelając ogonem na boki i rzucając Sea kilka ampułek Energonu Primusa - Idziemy we trójkę.

- Nie ma mowy Pani, idziemy za tobą!

- Wybij to sobie z głowy, nie zostawimy Optimusa z wami!

- Ta wiara we mnie jest poruszająca! A już szczególnie posłuszeństwo rozkazom... Macie zostać i czekać, póki się z nim nie rozprawimy złomy! - rozłożyłam skrzydła i zapaliłam w dłoniach dwie kulki energii - Poza tym już zbyt długo się wstrzymywałam przed pełnią możliwości.

- Królowa ma racje. Musicie zabezpieczyć nasze tyły. Damy sobie z nim radę. - rzekł spokojnie Prime - Ufam jej.

Skłoniłam się ironicznie z kpiącym uśmiechem i posłałam energię do korytarza z którego przyszliśmy. Wygięła ona ściany tak, by zablokowały raz jeszcze przejście. W tym momencie dotarły do nas piski i strzały od strony wejścia, natomiast właz rozsunął się przed Megatronem. Decepticon pobiegł już do środka, nie oglądając się na nas. Razem z Primem rzuciliśmy naszym zaniepokojonym żołnierzom ostatnie spojrzenie i ruszyliśmy za nim. Właz zasunął się ze szczękiem, lecz nie oglądaliśmy się na to, biegnąc przed siebie. Ściany korytarza wyglądały jak rzeźbione wiertłem górniczym Megatrona. 

Wreszcie dostrzegliśmy ostre, fioletowe światło na końcu i wybiegliśmy w ogromnej Komorze Iskier. W jej centrum wisiała potężna, pulsująca lekko kula mrocznej energii. Z wrażenia schowałam wizjer, zatrzymując się obok Megatrona. Nie mogłam oderwać od niej wzroku. Z tego zostałam zrodzona?

- Piękna...

- Pełna ciemności. - burknął Lord i spojrzał na dawnego przyjaciela - Optimusie, szybko!

Mech skinął głową i ruszył powoli przed siebie. Drgnęłam i poszłam razem z nim. Nigdy nie korzystał z tej mocy, jeszcze sam się zabije. Uśmiechnęłam się, wracając wzrokiem do Antyiskry. Wypuściła ona smugi mrocznej energii, które otoczyły ją lekką mgiełką. Jedna uderzyła Prima w pierś, przez co upadł z głuchym jękiem, inna poleciała w stronę Megatrona. Ja natomiast nie mogłam się ruszyć, wpatrując się w urzekające, fioletowe światło. Powinnam pomóc pozostałym, ale... Argh...! Poczułam się tak, jakby ktoś poraził mnie wysokim ładunkiem elektrycznym. Przeszedł on przez całe moje ciało, od siłowników stóp, aż po komorę czaszki. Skuliłam się z głuchym jękiem bólu. Po chwili Iskra zaczęła mnie boleć tak, jakby ktoś ją miażdżył w dłoni. Moc wypełniała ją coraz mocniej.

- Dwie maski, dwa oblicza. Raz dobra królowa, sprawiedliwa i delikatna, raz twarda bestia, brutalna i nieustępliwa. Całe eony czekałem, byś zjednoczyła wreszcie swoją rozbitą naturę i wypełniła swoje przeznaczenie. - usłyszałam ponury głos Unicrona - Okazałaś się być niczym więcej, nad uszkodzoną, obłąkaną Femme. Na szczęście sama przyszłaś do jedynego miejsca, w którym mam nad tobą władzę... zbyt mądra to ty nie jesteś kochana Iskierko. Trzeba było wpierw zabić Ostatniego Prima, mógłbym wtedy rozważyć twoje dalsze życie.

- Wolę by to on zgasił ciebie! - mruknęłam, dysząc cicho - A szalona byłam już wcześniej...

Urwałam krzykiem, gdy poraziło mnie jeszcze mocniej. Zdarłam wręcz płytę na piersi, przez co energon znów zaczął płynąć. Moje wnętrze wręcz płonęło od przesytu energią. On chce, żeby Iskra mi pękła?! Upadłam na kolana.

- Nie pozwolę ci Jednorożcu! - Optimus warknął z niesłyszaną wcześniej zaciętością i agresją.

- Nie ma znaczenia nic co mi powiesz. Jestem wcieleniem potęgi i zniszczenia! Pochłonę waszą moc i rozerwę Ziemię oraz Cybertron na kawałki!

Szczęk wysuwanego ostrza przykuł moją uwagę. Odwróciłam głowę po to, by ujrzeć kroczącego w naszą stronę decepticona. Jego optyki płonęły fioletem. Wyciągnęłam rękę w jego stronę, ale nic się nie stało. Drgnęłam, skupiając się bardziej, jednak nic to nie dało. Spojrzałam po sobie z przerażeniem.

- Nie trudź się Angelbotko. Nie masz ze mną szans.

Potworne uczucie wydzierania Iskry z piersi rzuciło mnie na podłogę. Znaki na moim ciele rozbłysły jeszcze mocniej i na chwilę cierpienie otępiło moje zmysły. Jak przez mgłę widziałam zbliżającego się cona. Uniósł rękę i przez dłuższą chwilę siłował się sam ze sobą, by nie zranić osłabionego potomka Primusa. Ryczał z bólu i wściekłości, szarpiąc się wściekle. Wreszcie nie utrzymał ostrza, a ono przebiło bok Prima, tuż obok rdzenia ramy. Mech krzyknął krótko, tamując ranę dłonią, a Lord upadł na jedno kolano, łapiąc się za głowę i wrzeszcząc przeraźliwie. Jego optyki migotały, to zapalając się, to gasnąc, aż wreszcie decepticon padł bezprzytomnie na drżącą podłogę.

Zacisnęłam mocno zęby, wracając powoli do zmysłów. Wciąż paliło mnie w środku, szumiało w głowie, ale przynajmniej mogłam się ruszyć... Optimus podniósł się pierwszy, wpatrując się w kulę energii Unicrona.

- Matryco Dowodzenia, wzywam cię! - powiedział głośnym, rozkazującym głosem

Jednak nic się nie stało. Nie było nawet najmniejszego błysku. Spojrzałam na niego, klękając. On naprawdę nie ma pojęcia jak to zrobić... Tymczasem Lord powstał, ale teraz płonął fioletowym ogniem.

- Ród mojego Brata skarlał... - Unicron przemawiał ustami swojej marionetki - Spójrz prawdzie w optyki! Nie jesteś w stanie mnie pokonać, nie masz nawet pojęcia jak to zrobić!

- Nie słuchaj go! - stanęłam na ugiętych nogach, patrząc mu w optyki

- Nie czuję jej... nie jest mi posłuszna... - szepnął cicho, patrząc na mnie z przerażeniem.

- Jesteście siebie warci. Para nieudaczników. - usłyszeliśmy od Lorda stojącego za nami - Ale okażę wam łaskę i skrócę wasz żałosny żywot!

Próbowałam otoczyć nas polem, ale nie byłam w stanie użyć mocy. Mech zaśmiał się i opuścił ostrze, jednak zdążyłam je zablokować własnym. Ugięłam się lekko, stawiając jak najsilniej opór.

- Może i... nie dałam rady... nie spodziewałam się... - wystękałam, zaciskając - Ale wiem, że... on zabłyśnie nawet w... najczarniejszą godzinę!

Decepticon warknął, jednak Optimus przyłączył się do mnie. Razem odepchnęliśmy marionetkę Jednorożca, a ja dodatkowo ogłuszyłam go uderzeniem skrzydła.

- Raz ty podnosisz mnie... raz ja ciebie...

- Dziękuję Angel.

Skuliłam się z bólu. Energon z Iskry lał się małymi strumyczkami, osłabiając mnie z każdą chwilą. Jednak mech mnie podtrzymał i przycisnął do siebie.

- Musisz użyć mocy!

- Tylko Prime może go zgasić. - spojrzałam mu w optyki - Wiem, że ci się uda...

- Bez ciebie nie dam rady. - spojrzał na kulę energii.

- Nie ważne czy zjednoczeni, czy oddzielni, żadne z was nie jest w stanie mnie pokonać! - prychnął Unicron, a jego Iskra rozbłysła mocniej.

- Kłamie, boi się... - uścisnęłam jego dłoń - Pomogę ci.

Optimus wziął głęboki oddech i zacisnął optyki, koncentrując się. Przysunęłam się do niego, próbując dodać mu otuchy. Niespodziewanie, równocześnie z ukazaniem się nikłego światełka między szczelinami jego pancerza, poczułam jakby młot uderzał mnie w pierś. To... znowu się dzieje... Zacisnęłam optyki, puszczając jego dłoń. N-nie mogę go rozpraszać, muszę odejść... Chciałam się odsunąć, ale w tym momencie chwycił mnie za lewy nadgarstek, obrócił sprawnie i przycisnął plecami do swojego prawego boku tak, bym nie zakrywała jego Iskry.

- Zrobimy to razem, tak jak w bazie. - delikatnie położył dłoń na moim brzuchu.

Kaszlnęłam energonem i uniosłam głowę. Prime nie rzekł nic więcej, ale w jego pięknych, smutnych optykach wyczytałam wszystko, czego nie dopowiedział. Westchnęłam cicho. Nie wiem, czy energia popłynie tak samo... ale nie mam już nic do stracenia.

Zetknęliśmy się czołami, a on rozsunął osłonkę na twarzy. Nasze Iskry błysnęły mocno, bijąc jak szalone, energon buzował w przewodach. Znów zabolało mnie serce, ale zacisnęłam zęby, starając się jakoś to wytrzymać. Tylko chwilę... Zaczęły otaczać nas smugi błękitno-srebrnej energii. Unicron próbował wysłać jakąś kontrę, nie mogąc dobudzić jeszcze Megatrona, ale nie zdołał się do nas przebić. Kumulacja energii była ogromna, ale brakowało jeszcze trochę, by stworzyć promień o dostatecznej sile do zniszczenia Jednorożca.

W pewnej chwili poczułam, że nasze wargi się stykają. Spojrzałam na niego ostrzegawczo, ale ból, przemieszany z przyjemnością unieruchomił mnie w miejscu. Energon spłynął mocniej z mojej Iskry, a on przycisnął mnie mocniej. Skoro to i tak nie ma znaczenia... Zamknęłam optyki i odwzajemniłam jego pocałunki.

To był ten brakujący element. Osłony naszych Iskier rozsunęły się, a dwa strumienie energii złączyły się w jedno. Unicron ryknął rozpaczliwie, a podłoga przestała drżeć.

Trwało to dłuższą chwilę, aż jego krzyk ucichł. Jednak energia nie przestała w nas płynąć. Uniosłam jedną dłoń i przyłożyłam do jego płatu policzkowego, rozsuwając skrzydła. Niesamowite uczucie mocy i rozluźnienia spiętego ciała ogarnęło moje ciało. Jakbym była zjednoczona z setkami Iskier... Uśmiechnęłam się szczerze, strzepując lekko skrzydłami i kończąc pocałunek. Poczułam się słaba i bezwładna, ale nie przejęłam się tym. Udało się... Ziemia jest bezpieczna...

Witam w nowym roku kochani!

Wybaczcie, że tyle nie było rozdziału (ten ma na zadośćuczynienie ponad 6,5 tys. słów <3), ale studia są wymagające. Niestety najpierw obowiązek, potem przyjemność. W tej połowie roku również nie wróżę zbyt wielkich sukcesów w wydawaniu rozdziałów... wiedzcie jednak, że nie spocznę, póki nie ukończę tej historii. Myślę o niej cały czas i staram się dawać z siebie wszystko.

Swoją drogą: chcecie zobaczyć w następnym rozdziale, z perspektywy narratora, jak wyglądała dla innych rozmowa Angel i Unicrona, czy może zobaczyć to, co stało się po omdleniu na koniec? Zdecydujcie sami, a ja postaram się jak najszybciej napisać kolejny rozdział <3

Miłego dnia

~Angel

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro