ONA tu jest

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Skrzydlata Femme siedziała na tronie, na przeciw trzech postaci: botki o czarnym lakierze, cona o posturze wojownika i srebrnym pancerzu oraz mecha o granatowo-czerwonym lakierze.

- Angel, błagam cię... - nie dokończyła, gdyż łańcuchy obwiązały się wokół niej, zaciskając mocniej na rękach, nogach i szyi.

- Nie ma już żadnej Angel Rdzo. - powiedziała dumnie Skrzydlata Femme - Nie ma jej dla ciebie ty zdradziecka, wredna i kłamliwa suko.

- Angel, błagam cię, ja wiem, że ty... - zaczął srebrny bot, ale nagle nad nim pojawił się ogromny blok, który zmusił go do padnięcia na kolana.

- Zamilcz! - krzyknęła głośno z wściekłością - Ty pusta marionetko! Trzeba było się opanować, jeszcze zanim postanowiłeś służyć Primom!

Ostatni mech milczał i tylko patrzył na botkę. Ta nie mogła znieść jego wzroku. Z dzikim warknięciem i wyszczerzeniem kłów wstała. Transformowała dłoń w ostrze i podeszła do niego.

- Żegnaj nieczuły śmieciu... - warknęła, biorąc zamach.

- Angel...

- Powiadomcie naukowców, że nie będę mogła osobiście przeprowadzać tych testów i wyślijcie kogoś na moje miejsce. - oznajmiłam do komunikatora, gdy tylko wylądowałam w jednej z opuszczonych odnóg kanionu - Wracam do bazy. Zaraz wszystko wam opowiem...

- Tak jest pani! I nie trzeba. Sunstreaker i Sideswipe właśnie składają nam raport.

Więc jednak zostają... uniosłam lekko kąciki ust, ale niemal natychmiast ból Iskry, ramienia, dłoni i twarzy zgasił iskierkę radości. Coraz więcej krwi spływało po delikatnej skórze. Ech... trzeba to opatrzyć. Otworzyłam sobie portal do gabinetu i przekroczyłam go, ściskając ranne ramie. W milczeniu wleciałam na moje biurko i stanęłam przed ogromnym z tej perspektywy lustrem. Najpierw zajmę się moimi ranami. Przy pomocy telekinezy wyciągnęłam kulę z ciała, ignorując ból. Nie wydałam z siebie nawet jęku. Następnie usunęłam odłamki szkła z dłoni. Bandaże, jakie poprzednio założyłam były już zniszczone, więc usunęłam ich strzępy. Westchnęłam cicho i transformowałam się, zeskakując z biurka. Podeszłam do łazienki i zaczęłam zmywać krew z twarzy. Patrzyłam w optyki mojego odbicia. Nie podoba mi się to... tak długo nic nie było w stanie wyprowadzić mnie z równowagi, a ostatnio zaczęłam się poddawać emocjom. Najpierw przy Megatronie... potem Optimus... przy wybuchu Shadow i teraz, przez tego mężczyznę... Przyłożyłam dłoń do twarzy i przymknęłam optyki. Już po chwili kable zostały połączone, a metal na czole zaspawany. Został jedynie nikły ślad.

Patrząc na krew, która spływała do umywalki, ponownie wspomniałam o tych ludzkich istotach, jakie przeze mnie zginęły. Westchnęłam, myjąc ręce, a za razem lecząc je. To moja wina... gdyby tylko mogła zmienić przeszłość... Ale nie mogę. Nie mogę już wpłynąć na ich los. Nawet nie wiem kim byli. Jedyne co mogę, to błagać siły wyższe o wybaczenie, nic więcej. Zakręciłam kran i strząsnęłam żelowaty płyn z rąk.

Ponownie spojrzałam w lustro.Chyba wiem dlaczego poniosły mnie emocje. Takie samo spojrzenie miał "Szef". Wydaje mi się, że jest równie bezwzględny i władczy co on. Wróciłam do pokoju i sięgnęłam po detpada. Mam nadzieję, że uda mi się go wsadzić do więzienia... nie chcę spowodować następnych śmierci. Odpaliłam urządzenie i usiadłam na fotelu. Muszę coś znaleźć na jego temat. Cokolwiek.

- Harmonia.

- Słucham. - usłyszałam z detpada

- Przeszukaj wszelkie dostępne źródła informacji. Musisz znaleźć dla mnie informacje na temat tego mężczyzny. - wyświetliłam oczyma holograficzne, dość ostre ujęcie przedstawiające dowódcę grupy.

- Natychmiast pani. Może to trochę potrwać.

- Ile mniej-więcej?

- 3 godziny. I przypominam o tym, że SeaDasch na ciebie czeka Pani. Powiadomiono ją o twoim powrocie.

SeaDasch... zaprzyjaźniłyśmy się jeszcze podczas mojej pierwszej wyprawy do morza Rdzy. Dłużej od niej zna mnie tylko Tygryska, Blade, Bust albo... Death. Jednak żadnemu z nich nie mówiłam tego, co mojej najdroższej DeathPlay. Tylko ona zna całą prawdę o mnie, a ja znam prawdę o niej.

- Dobrze. Do roboty.

Ziewnęłam lekko. Jestem już trochę zmęczona. Powinnam uzupełnić energon... ale to potem. Wstałam i położyłam tablet na blacie. Wyszłam z gabinetu i szybkim krokiem ruszyłam do hangaru. Miałam się dziś spotkać z Dasch i obejrzeć coś, co ja zaniepokoiło.

Założyłam ręce za plecami. Boli mnie procesor. Wszystkie moje dni są tak intensywne... Zamyśliłam się. Jestem trochę zmęczona tym wszystkim, ale nie mogę przestać ani na chwilę. Dobry przywódca zawsze czuwa nad swoimi podwładnymi.

Weszłam spokojnie do hangaru i rozejrzałam się. Nikogo poza grupą techników, którzy sprawdzali kilka naszych ścigaczy, nie było. Podeszłam więc do otwartej śluzy i spojrzałam w dół. Na skałach nadmorskich, o 20 metrów od brzegu siedziała Femme o niebiesko-zielonym lakierze i smukłej budowie ciała. Na udach, przedramionach oraz po bokach swojej szyi miała coś na kształt sztywnych płetw ze srebra. Posiadała również długie i szerokie "płetwy" na goleniach, które zawsze były złożone. Puszczała "kaczki" w potężne skał nieco dalej przed nią. Tu się schowała... Rozsunęłam skrzydła i podleciałam do niej.

- Witaj.

- Cześć Angel. - uśmiechnęła się do mnie - Jak się czujesz? Słyszałam, że natknęłaś się na jakąś organizację terrorystyczną.

- Tak... - spojrzałam na moje ręce i po chwili westchnęłam - Harmonia wyszykuje mi teraz informacje o nich. Za maksimum 3 godziny złoży mi gotowy raport. A powiedz mi moja droga, co tak bardzo cię zaniepokoiło?

Femme natychmiast spoważniała i spojrzała na mnie swoimi zielonymi jak morze optykami.

- To niestety na dnie Rowu Mariańskiego... w głębi Challengera. Musimy tam popłynąć we dwie. - oznajmiła poważnym tonem - Dopiero kiedy się to zobaczy, można próbować to zrozumieć.

- Dobrze więc... - otworzyłam portal na powierzchni wody - Jest o 5 metrów nad powierzchnią oceanu.

Femme kiwnęła głową i usiadła na kamieniu. Transformowała nogi w spory ogon. Był on srebrno-zielony i bardzo delikatny. Zrobiłam to co ona, ale po chwili zamiast skrzydeł na plecach, miałam srebrno-fioletowy, silny ogon. Westchnęłam cichutko i pogładziłam go delikatnie. Dawno nie pływałam przy jego pomocy.

Dasch uśmiechnęła się do mnie i wskoczyła do portalu. Wśliznęłam się za nią i po chwili upadania, ładnie wylądowałam w wodzie. Zrobiło się trochę zimno, ale do wytrzymania. Na szczęście moje wentylatory zmieniły się w specjalny system rurek, który miał chłodzić moje systemy przy pomocy przepływającej przez nie wody, dzięki czemu nie musiałam się obawiać przegrzania. Zamknęłam portal.

- Płyń za mną Angel. - poprosiła moja przyjaciółka i ruszyła przed siebie.

Zgodnie z jej życzeniem popłynęłam za nią. Szybko zrównałyśmy się. Zaczęłam się rozglądać. W oceanie widoki były zupełnie inne niż na powierzchni. Zamiast błękitnego nieba było widać zielono-niebieską wodę. Widziałyśmy wiele ławic różnych gatunków ryb.

- Już zapomniałam jak przyjemnie jest z tobą pływać. - uśmiechnęła się do mnie. Kiwnęłam jej głową.

W miarę jak nurkowałyśmy głębiej, robiło się ciemniej. Klasyczne ryby, których każdy się spodziewa w oceanie, znikały, a pojawiały się coraz to dziwniejsze gatunki. Przełączyłam widzenie na specjalny noktowizor, tak jak Dasch i schodziłam coraz głębiej. Ciśnieie zaczynało nam poważnie dokuczać.

- Jesteśmy coraz bliżej. - oznajmiłam, nasuwając maskę na twarz i patrząc na moją towarzyszkę - Możesz mi chociaż powiedzieć czego się mam spodziewać?

- Niczego dobrego. - odparła - To wygląda wyjątkowo dziwnie... jakby czysta ciemność, która wydobywa się z wnętrza planety. Żadna ryba się tam nie zbliża, absolutnie żadne światło tam nie dochodzi.

- Cóż, teraz dotrze tam moje światło. - oznajmiłam, przyśpieszając.

Po kilku minutach SeaDasch chwyciła mnie za rękę i zatrzymała.

- Angel... tam. - pokazała na dno przed nami, jednak nic nie zobaczyłam.

- Nic tam nie ma.

- Przełącz na normalne widzenie...

Zrobiłam jak kazała i zesztywniałam. W słabym świetle reflektorów, jakie przed chwilą zapaliła Dasch ujrzałam wyrwę w najgłębszym punkcie naszej planety. Z wąskiej szczeliny wydobywały się czarne, stalowe macki, które napawały mnie obrzydzeniem i niepojętym lękiem, jednak nie na tyle, by zaczęła mnie boleć Iskra. Ciśnienie nie pozwoliło mi tego wyrazić, ale byłam prawie pewna, że wiem co to jest.

Puściłam rękę przyjaciółki i po chwili przyłożyłam dłonie do Komory Iskier. Wykonałam dłońmi prosty znak i po chwili z mojego serca wydobył się silny biały blask. Dasch popatrzyła na mnie, zaskoczona, ale nie spodziewała się tego, co zaraz się wydarzy. Bowiem kończyny nagle rzuciły się w moją stronę i złapały mnie za ogon. Syknęłam cichutko i transformowałam ręce w ostrza. Przecięłam je z trudem.

- Dasch, musimy uciekać! - krzyknęłam, broniąc się przed zagrożeniem i płynąc szybko w górę - ONA tu jest!

Botka natychmiast ruszyła na górę. Naturalnie ja również płynęłam za nią, ale macki straszliwie utrudniały mi ucieczkę. Na moje nieszczęście, teleportacja nie wchodziła w grę.

Mimo wszystko jakoś udało mi się uciec poza zasięg zagrożenia. Przełączyłam wreszcie widzenie na noktowizję. Uff... ale to bardzo niedobrze. Bo jeśli to jest TEN wróg...

ARGH!!! Nagle poczułam silny ból czoła, a w głowie mi się mocno zakręciło. Złapałam się za nią. Źle wymierzyłam i uderzyłam się mocno w głowę o jakiś głaz... niech to Rdza... Zasyczałam i odsunęłam się, po czym ruszyłam szybko dalej. Mój procesor...

Nagle przed optyki wyskoczył mi komunikat o bardzo niskim poziomie energonu. O nie. Rzuciłam się do rozpaczliwej ucieczki. Jeśli Dasch nie zauważy, że mnie nie ma, spadnę na sam dół, a ONA mnie zabierze do siebie i zrobi pranie procesora!

Po niecałych trzydziestu sekundach poczułam się bardzo senna. Zmęczenie powróciło ze zdwojoną siłą, a ja nie mogłam go przezwyciężyć, choć próbowałam ze wszystkich sił. Optyki zaczęły mi się kleić. Nie mogę stracić przytomności.

- SeaDasch... - spróbowałam się z nią połączyć, ale ostry ból płetwy i procesora sprawił, że jedynie jęknęłam i przerwałam próbę. Skuliłam się i zamknęłam optyki, gdyż ból był koszmarny.

Po chwili, gdy znów otworzyłam oczy, widziałam tylko ciemność. Rozejrzałam się. Dziwne... nie jestem już w wodzie, a jednak się unoszę. Spróbowałam poruszyć płetwą, ale poczułam, że znów mam normalne nogi. Oj niedobrze... Rozsunęłam skrzydła i zapaliłam złote płomienie na rękach. Stanęłam w pozycji defensywnej. Gdzie ja jestem?

- Tam gdzie powinnaś być moja droga... - usłyaszałam za sobą cichy, kobiecy głos.

Zadrżałam lekko i obróciłam się, świecąc mocniej. Ujrzałam postać o kształtach ludzkiej kobiety i rozmiarach transformera, w całości złożonej z cienia. W miejscu oczu miała dwie czarne dziury, a na środku klatki piersiowej posiadała jakby dziurę.

Wyprostowałam się i stanęłam normalnie. Jeszcze nie może mnie zaatakować... ale zrobiła to, by napełnić mnie lękiem.

- Wiesz kim jestem? - spytała po dłuższej chwili, chociaż nie miała ust.

- Tak.

- Boisz się?

- Nie. Wiem, że jeszcze nie nadszedł twój czas. - odparłam cicho, patrząc wprost w te dwie straszne dziury w miejscu optyk - Czemu chciałaś mnie ściągnąć do siebie?!  I tak nie możesz tego przyśpieszyć.

- Chcę ci przekazać wiadomość Angel BeautifulDeath Prime... - oznajmiła bezbarwnym głosem - Gdy Unicron się przebudzi, rozpocznie się zrównanie gwiazd, a twoje ciało zacznie się zmieniać. Po kilku miesiącach przemienisz się zgodnie z moją wizją.

- Nie pozwolę na to! Prędzej popełnię samobójstwo. - syknęłam, zaciskając pięści.

- Nie masz wyboru. - zbliżyła się - To ja cię stworzyłam, wyciągnęłam twoją Iskrę z siebie. Bo ty jesteś Aniołem Zagłady, a ja Ciemnością. Razem zabijemy ich wszystkich...

Zacisnęłam pięści i zbliżyłam się. To nie jest prawda

- Ale nie warunkujesz mnie jako osoby! Nie jestem zła, nie będę potworem! Przeciwstawię się temu i udowodnię, że zasługuję na swoje imię! Stanę się prawdziwym Angelbotem!

- Podlegasz przeznaczeniu jak każdy i nie możesz go zmienić. - oznajmiła, a ja spuściłam głowę, zaciskając pięści - Nie można uciec przed swoim losem! Tak jak Optimus i Megatronu muszą być wrogami i wiecznie ze sobą walczyć, tak ty musisz zniszczyć ten świat! Zrozum to: nie masz żadnego wyboru.

Zacisnęłam zęby i rozsunęłam szeroko skrzydła, unosząc się nieco ponad Ciemność.

- Mam! Mam wybór! My wszyscy mamy wybór! I zobaczysz, odnajdę sposób, by zmienić bieg wydarzeń! Nie będę bierna i ocalę moją rodzinę przed tobą!

Ciemność nagle odsunęła się i zasłoniła przede mną rękoma. Co się z nią dzieje? Przecież... Spojrzałam po sobie i z zaskoczeniem odkryłam, że moje skrzydła i Iskra świecą białym, czystym światłem, które raniło stwora przede mną. Uśmiechnęłam się szeroko.

- A więc nie jesteś tak niezniszczalna jak usiłowałaś mi wmówić...

- Nie możesz żyć beze mnie! - zasyczała, odsuwając się coraz bardziej - Jestem cząstką ciebie czy tego chcesz czy nie! I dopóki tego nie zaakceptujesz, nie pozwolę ci korzystać z pełni mocy!

- Co?! Czekaj! - próbowałam polecieć za nią, ale nagle rozpłynęła się.

Przed sobą ujrzałam oślepiające światło, przez które mój procesor i płat czołowy opanował w całości ból. Lekko zacisnęłam zęby, ale światło wciąż powiększało się. Po chwili otworzyłam optyki i z zaskoczeniem zorientowałam się, że leżę na koi medycznej. Poczułam, że nadal mam ogon zamiast nóg i maskę na twarzy. Poruszyłam się i lekko potarłam skroń. Co jest grane? Straciłam przytomność na dnie oceanu, ale... gdzie ja mogę być? Nie jestem pewna... Ciemne ściany... jakiś medyczny sprzęt na szarym blacie? Na przeciwko mnie były drzwi. Ech... jestem na Nemezis, w bazie botów czy u siebie?

Nagle drzwi rozsunęły się, ale ja nie poruszyłam się. Usłyszałam natomiast głos, którego najmniej się spodziewałam.

- A więc wreszcie się obudziłaś...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro