Pojedynek na Moście

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Młoda Femme o fioletowym lakierze i granatowych optykach właśnie przechadzała się spokojnie po szkole. Na szczęście nikt nie wiedział kim tak naprawdę jest, w innym wypadku już dawno leżałaby martwa na podłodze, a ten, który ją zgasił, odbierałby w tej chwili nagrodę starczającą na wygodną resztę życia. Tyle że botka wcale nie zachowywała się jakby coś jej groziło, wręcz przeciwnie. Spacerowała korytarzami, przysłuchując się różnym wykładom. Profesorowie tego uniwersytetu ogólnokształcącego ukazywali studentom różne doświadczenia, uczyli języków innych ras, wyjaśniali wzory oraz przekazywali swoją wiedze o rozmaitych naukach, tak prymitywnych na ziemi, np: matematyce, fizyce, chemii i innych. Ale Femme zatrzymała się tylko w jednym miejscu: w sali historycznej, gdzie profesor właśnie wykładał historię.

- ... a pierwszym i ostatnim dzieckiem Syriona Prime był mech, niestety zamordowany razem z matką tuż po porodzie przez tego bandytę - MoonRise'a. Niestety zbiegł on, ale na szczęście karę wymierzył mu Primus: po kilku milionach zabiła go potworna bestia, która żyje po dziś dzień, terroryzując mieszkańców i chociaż nasi dzielni władcy osobiście urządzają na nią polowania...

- Panie profesorze! - rozległo się na całą klasę. Botka zerknęła w tamtym kierunku i aż Iskra zatrzepotała jej w piersi. Czerwono-niebieski mech podnosił rękę, by zadać pytanie

- O co chodzi Pax?

- Nie zgadzam się z tym co pan powiedział.

Cała sala spojrzała na młodego bota jak na wariata. Nikt jeszcze nie ośmielił się przeciwstawić historykowi.

- Słucham?! - warknął zaskoczony, patrząc groźnie na Oriona - Nie zgadza się pan?! A można wiedzieć z czym konkretnie?

- Ze wszystkim. - odparł spokojnie - Prime nie miał syna, tylko córkę. Jej matka uciekła, bo to Syrion kazał zabić swoje dziecko. MoonRise przygarnął i ukrył uciekinierki. A ten "potwór" to jego własna wychowanica... - mówił odważnie, patrząc w optyki rozsierdzonego mecha - ... która tak jak jej ojciec broni najbiedniejszych przed uciskiem bogatych i nie boi się wytykać błędów samym Primom, którzy nie są na tyle kompetentni, by ją złapać.

Fioletowej Femme zabiło mocno serce, gdy słuchała tego, co mówił Orion. Zawsze wiedziała, że to odważny mech, który nie boi się mówić o tym co myśli. Niestety cała jego odwaga ulatywała przy większych grupach, lub gdy słuchali go ci, którzy trzymali władzę w łapach.

- Co to za wierutne bzdury?! - wrzasnął historyk, mordując Oriona wzrokiem - Przecież to wszystko zwykłe kłamstwa! - ruszył w stronę niepokornego mecha - Za wygadywanie tych idiotyzmów trafisz do rektora!

Botka zacisnęła pięści. On tylko mówił prawdę! Za to nie można karać! Próbował tylko przekazać wszystkim prawdę o niej i o jej rodzicach!

Tymczasem Pax nie czekał na wkurzonego psorka. Chwycił on swoje detpady i uciekł staremu głupcowi. Nikt nie ruszył się by go zatrzymać, ani by powstrzymać historyka, który pobiegł za swoim studentem do wyjścia. Pax był tam jednak pierwszy. Udało mu się wybiec z sali prost w ramiona młodej Femme. Chwyciła go ona mocno za rękę z uśmiechem i razem pobiegli do wyjścia, wysłuchując krzyków zdenerwowanego profesora. Śmiali się cichutko nawet wtedy, gdy dotarli w swoje tajne miejsce spotkań, gdzie już czekał na nich Megatronus. On był zupełnie inny niż Orion. Nie bał się powiedzieć w oczy prawdy samemu Primusowi, ale nie potrafił rozmawiać o uczuciach. Lecz chociaż cała trójka była inna dogadywała się ze sobą wspaniale, tak jak tego pamiętnego, słonecznego dnia.

Nadciągała burza. Niebo nad naszą Wyspą zrobiło się ciemne i wiał przenikliwy wiatr. Jak to dobrze, że już dawno zrobiłam moim predaconom gniazda w górze. Gdyby nadal mieszkały na klifach, mógłby je zalać rozryczany ocean. Westchnęłam cichutko, patrząc z mojego okna na niesamowite, spienione bałwany, które rozbijały się o strome brzegi. Chyba sam Bóg daje znak, co sądzi o tym co się dzieje. A dzieje się źle.

Odwróciłam ciemnogranatowe optyki ze srebrnymi plamkami od niesamowitego widoku za oknem i podeszłam do małej grupki moich podopiecznych. Patrzyłam ze spokojem na dwie Femme i trzech Mechów. Każde z nich... każde znam osobiście i kocham jak własne dzieci. A mogą nie wrócić z tej misji.

- Wszystko jasne? Każdy wie, co ma robić? – spytałam mocnym, spokojnym głosem.

- Oczywiście Królowo! – usłyszałam w odpowiedzi i lekko się uśmiechnęłam.

- Lećcie i powstrzymajcie tego szaleńca od popełnienia największego błędu od początku wojny. – zrobiłam nad ich głowami znak błogosławieństwa.

Wszyscy ukłonili się i ruszyli do portalu, który otworzyła DarkShadow. Westchnęłam znów i stanęłam przy moim stanowisku, zakładając ręce za plecami. Patrzyłam przez okno, zamaskowane z zewnątrz ziemskimi roślinami. Błyskawica przecięła niebo, a ryk grzmotu wystraszył nieco moich poddanych. Ja natomiast stałam twardo, nawet nie drgnąwszy. Mierzyłam moje nikłe odbicie w szybie krytycznym spojrzeniem. Jestem 9.5 – metrową Femme z białą twarzą, szpiczastymi audioreceptorami i czarną protoformą. Moja lekko podrapana zbroja miała głęboki, fioletowy kolor i srebrne elementy, które w ekstremalnych sytuacjach pokrywały się niebieskimi znaczkami języka Primów. Na plecach nosiłam opierzone skrzydła, obecnie złożone do formy pary drzwi, natomiast z samego końca egzoszkieletu wyrastał mój długi ogon. Na jego końcu miałam 3 fioletowe pióra.

Czy dobrze postąpiłam, wysyłając ich na misję? Czy to na pewno był dobry pomysł? Po chwili nie wytrzymałam i odwróciłam się do dyżurujących przy monitorach:

- Mamy czysty sygnał z kamery Speed?

- Oczywiście Pani... – odparła MysteriousBeast: najstarsza z przygarniętych botów i najodważniejsza.

- Pokaż mi to na ekranie. – poprosiłam, patrząc na największy z holograficznych monitorów.

Botka natychmiast wykonała rozkaz. Wszyscy obecni ujrzeli ogromny, czarny statek kosmiczny, należący do Decepticonów. Leciał on powoli i dostojnie w stronę miejsca, w którym stała piątka transformerów, zmierzająca do regulatora przepływu, łączącego się z energonową pompą. Dałam im precyzyjne instrukcje, które uzyskała sama Shadow, łamiąc zabezpieczenia Soundwave'a.

- Halo mostek? – spytała SpeedDeath, członkini tej grupki – Na Moście pojawiły się Autoboty!

- Pokaż ich! – rozkazałam twardym tonem.

Optykami młodej wojowniczki ujrzeliśmy czwórkę zaprawionych w bojach żołnierzy: Arcee, Bumblebee, Bulkheada i samego Optimusa Prima. Zmarszczyłam lekko brwi. Nie powinno ich tam teraz być...

- SpeedDeath, nie wolno wam na razie ruszać dźwigni. Dopóki nie dowiemy się, po co konkretnie przybyły tu autoboty, nie możemy nic zrobić. Pamiętajcie, że kiedy przebiegunujecie zasilanie, cały most wybuchnie w kilka sekund, zabijając wszystkich wokół.

- Zrozumiałam Królowo. Przechodzimy na nasze pozycje. – oznajmiła, wykonując moje polecenie.

W milczeniu obserwowałam powolny rozwój akcji. Jeśli zrobi się gorąco, będę musiała wkroczyć...

- Pani, najwyraźniej boty czekają na ruch conów, a one mają problemy z nakierowaniem mostu... Na razie wysłali swoje mięso armatnie. – usłyszeliśmy po chwili. Spojrzałam na DarkShadow.

- Ktoś blokuje działania Megatrona. – powiedziała cicho, klepiąc szybko w klawiaturę – Wydaje mi się, że to jakiś rządowy haker...

- To nie jest istotne. – odparłam, marszcząc brwi – Człowiek, który im pomaga, zostanie niedługo pozbawiony tej możliwości. – popatrzyłam na sporą liczbę przeciwników i westchnęłam cicho – Speed, niech Whiteclaw zostanie na straży przełącznika, reszta ma wspomóc autoboty w walce.

- Ale jak to? Mamy się ujawnić!? – zdziwiła się.

- To jest rozkaz. – odparłam mocnym głosem.

- Ale Pani, co jeśli nam się nie uda? Jeśli nie powstrzymamy Megatrona, wojna rozpocznie się otwarcie na Ziemi! – zwróciła uwagę Beast.

- Nigdy. Nie pozwolimy na to. – popatrzyłam na nie z powagą na twarzy.

Tymczasem, zgodnie z moimi przewidywaniami, pomocnik botów został odcięty od sprzętu i teleporter został ustawiony na Cybertron. Zacisnęłam pięści.

- Dołączam do nich. Na czas mojej nieobecności Beast i Shadow przejmują dowodzenie.

Wszyscy kiwnęli głowami, patrząc na mnie ze strachem, gdy otwierałam portal.

- Mamo... wróć cała i zdrowa...

- Nie martwcie się o mnie. – powiedziałam cicho, biegnąc przez portal.

Po drodze transformowałam się w przeciętnej wielkości predacona i rozłożyłam skrzydła. Skuliłam się, by przyśpieszyć. Gdy znalazłam się wreszcie w kosmosie, zamknęłam portal i skierowałam się do Mostu Kosmicznego. Jednak nagle dostrzegłam, że Megatron wyszedł z wielką bryłą Mrocznego Energonu na dach statku i rzucił nim z całej mocy w teleport.

Na moich plecach, udach i piersi zaświeciły słowa w najstarszym języku naszej rasy. Moje optyki zwęziły się i zaświeciły. Skrzydła rozświetliły mrok niemal białym światłem. Hiper-adrenalina wypełniła moje przewody, gdy z niezwykłą prędkością minęłam Nemezis i poleciałam za fioletowymi kryształami.

Obecni na moment przestali walczyć, patrząc na mnie w szoku. Zignorowałam ich, skupiając się na Ciemnym Energonie. Jeśli zetknie się on z naszą planetą, zanieczyści ją jeszcze bardziej i sprawi, że zniknie ostatnia nadzieja na bezpieczne przeniesienie WszechIskry. Zacisnęłam zęby. Jeśli Megatron sądzi, że to mu się uda... Grrr... Po moim trupie!

W wyprzedziłam ładunek i stanęłam na linii jego lotu. Mocno zacisnęłam zęby. Własnym ciałem zatrzymałam pędzące kryształy, chwytając je mocno w przednie łapy. Wyszczerzyłam kły, po czym rzuciłam Energon z powrotem w stronę Nemezis. Gdy tylko odłamek był w odpowiedniej odległości, zionęłam skonentrowanym płomieniem w jego podstawę. Krew Unicrona wybuchła mniej więcej w równej odległości od mostu i statku conów. Machnęłam skrzydłami dwa razy i drobny ślad wybuchu delikatnie się rozwiał.

Podniosłam optyki i spojrzałam prosto w oczy Gladiatora z Kaonu. Lord był przerażony, lecz także wściekły, że pokrzyżowałam jego plany. Przez dłuższą chwilę biliśmy się na spojrzenia, aż wreszcie WarLord nie wytrzymał, transformował się i skierował w moją stronę. Warknęłam głucho i wylądowałam spokojnie obok mojego oddziału. Rozkazałam cicho:

- Ewakuować się natychmiast. Ten most musi zniknąć. - nie możemy im pozwolić na pozostawienie mostu. Krew Jednorożca jest na Ziemi.

Moje boty natychmiast skinęły głowami i pobiegły po Whiteclawa. Niedobitki decepticonów natomiast chciały mnie zaatakować, jednak jedno machnięcie ogonem posłało je na parter i uczyniło nieprzytomnymi. Biedne klony... Megatron dba o nie tyle, co o Scraplety na Cybertronie...

Kątem optyki dostrzegłam zbliżające się do mnie autoboty. Dobrze... jeszcze troszkę... Gdy byli dostatecznie blisko, chwyciłam ich ogonem i rzuciłam przed siebie, po czym otworzyłam im portal do płytkiego jeziora w Nevadzie. Sukces! Są bezp... W ostatniej chwili uniknęłam strzału z blastera i ciosu. Megatron wylądował nieco dalej ode mnie, a Prime stanął w pozycji bojowej. Obnażyłam kły i warknęłam na nich. Niech cię Prime! Powinieneś być ze swoimi botami! Grr... musiałam się uchylić przed kolejnym cięciem.

- Megatronie, jeśli mamy się ocalić chociaż my, musimy połączyć siły w walce z tą bestią!

- Lecz później każdy rozejdzie się w swoją stronę Prime! - wyciągnął do niego dłoń.

Optimus ją przyjął i po chwili obaj stanęli w pozycjach bojowych. Warknęłam z rozdrażnieniem. Nie mogę się transformować, ani odezwać, bo mnie rozpoznają... Muszę pozostać w tej formie. Zaczęłam się cofać, zerkając co jakiś czas do góry. Czy już tam są? Chyba tak... A więc pora na sygnał!

Wydałam z siebie głośny ryk, rozpościerając skrzydła i skoczyłam na wrogów, nie przejmując się strzałami, które mnie dosięgły. O, a więc nie nastawili blasterów na pełną moc? Ich błąd. Przycisnęłam łapami ręce liderów do ich ciał i popatrzyłam w ich optyki. Jedne jedne niebieskie i takie niewinne, a drugie rubinowe oraz pociągające. Cały czas widzę w nich moich ukochanych przyjaciół... Wyszczerzyłam kły i przysunęłam pysk do ich twarzy. Ale to już nie są moje drogie mechy, którym ufałam. Zmienili się... Primom i Primusowi udało się ich zmienić. Zacisnęłam zęby z wściekłości i żalu.

Nagle poczułam jak most drży. Blachy zaczęły odpadać, światło z urządzenia rozbłysło bardzo intensywnie. Dobrze! Dwadzieścia sekund i... i... nagle obleciał mnie strach. Rozsunęłam skrzydła i poleciałam w górę, do moich podopiecznych. Co jeśli nie zdążyli uciec?! Obleciałam szybko most, ale ich nie zauważyłam. Uff... są bezpie...

Ryknęłam głośno z zaskoczenia i zaczęłam się rzucać. Optimus i Megatron wskoczyli mi na grzbiet! Próbowałam zrzucić ich ogonem i łapami, ale oni uczepili się tak wysoko, że nie mogłam ich dosięgnąć. Zerknęłam w stronę mostu i zbladłam. Zostało pięć sekund! Moje ciało znów rozbłysło, a optyki się zwęziły. Ryknęłam, otwierając losowy portal na Ziemię i ruszyłam w jego kierunku, przytrzymując mechów telekinezą. Już trudno, ujawnię tę moc, ale niech lecą ze mną! Nie mam Iskry, by ich zabić, czy zostawić.

Nagle, gdy już miałam łeb w portalu, za sobą usłyszałam potworny huk i potworna siła rzuciła mną w przód, w portal. Nie zdążyłam! Poczułam, że coś wbija mi się w skrzydło, kark oraz łapy, ale nie zareagowałam. Skupiłam się na liderach, których siła wybuchu wyrzuciła z moich pleców. Chwyciłam ich mocno w przednie łapy i wtuliłam w siebie, starając się jakoś asekurować. Nie mogę wylecieć z rannym skrzydłem! Boty były na tyle oszołomione siłą wybuchu, że nie protestowały. Okryłam nas moimi skrzydłami, zwijając się w kulkę. Błagam, niech to będzie morze, ocean, ale nie jakieś miasto!

Siła rozpędu cisnęła mną potężnie o stały, twardy ląd. Poczułam jeszcze, że przeturlałam się po ziemi i nastała ciemność.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro