Prezent

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W nocy, na ulicach Kaonu trwało dziwne poruszenie. Większość mieszkańców szybko biegła w stronę Areny Gladiatorów, gdzie zebrało się już sporo Cybertrończyków. W środku zwartego okręgu stała Femme o fioletowym lakierze i granatowo-srebrnych optykach, srebrny mech, którego znało i uwielbiało pół Cybertronu oraz czerwono-optyka botka o czarnym lakierze.

- No dobra moje drogie! Ostatni raz przypominam zasady! Ścigacie się dookoła areny. Która pierwsza zrobi trzy kółeczka wygrywa! Nie wolno skracać drogi, bo za to 10 mikrocykli kary!

- Jasne maleńki! - zachichotała Femme o czerwono-złotych optykach.

- Powodzenia Angel. - szepnął czerwono-granatowy mech z tłumu, nachylając się w stronę fioletowej botki.

- Pokaż jej Aniołku. - zaśmiał się Megatronus, mrugając do niej i przybijając piątkę z czarną Femme.

Srebrno-optyka uśmiechnęła się do nich i każdemu posłała całusa. Mniejszy mech zarumienił się soczyście, a srebrny gladiator uśmiechnął się szeroko i posłał jej radosne spojrzenie.

- Gotowe?!

- Pewnie! - klasnęła w dłonie DeathPlay.

- Daj z siebie wszystko skarbie! - Angel poklepała ją lekko w plecy.

- Uwaga.... Start!

Femme błyskawicznie transformowały się i ruszyły w niesamowitym tempie. Obserwował je ogromny tłum, w którym para błękitnych optyk tęsknie patrzyła tylko na jedną z przyjaciółek i kibicowała jej, marząc o tym, że następny całus jaki botka wyśle, znajdzie się na wargach ich właściciela.

Minął ponad tydzień. Udało mi się nabrać znów sił. Obecnie kończyłam sprawdzać ostatnie raporty, uśmiechając się delikatnie. Uh... jak to dobrze, że razem z moimi naukowcami rozpracowaliśmy nareszcie schemat budowy Żniwiarza! Nareszcie klony nie muszą czuć się tak, jakby tylko zmieniły znaczek na klapie. Obecnie wystarczy ich niezbyt duża grupka, by zebrać dość energonu dla tabuna głodnych predaconów! Nareszcie problem paliwa rozwiązany... Przesłałam wiadomość do archiwum, po czym otworzyłam następną, pochodzącą od... wszystkich moich operatorów z CD? Zmarszczyłam lekko brwi. Pytają czy porozmawiamy o Ciemności... Wsparłam brodę na dłoni. Czy porozmawiamy o tym co mi powiedziała? O tym, że nie dość, że musiałam sama nauczyć się jak korzystać z mocy, to jeszcze nie kontroluję ich w pełni? O tym, że dopóki nie pogodzę się z losem, to nie będę nawet blisko by je okiełznać? Nie... tego nie mogę im powiedzieć... Jestem Królową Wyspy Srebrnej Róży. Muszę być silna dla tych Cybertrończyków, w końcu to ja jestem ich nadzieją na lepszą przyszłość i powrót do domu. Nie wolno mi okazać słabości. Znów spojrzałam na mój detpad i napisałam wiadomość do wszystkich obecnych, po czym spojrzałam na DarkShadow, opierając dłonie na podłokietnikach.

- Shadow, czy to dziś?

- Tak Pani... - pokiwała nieśmiało głową.

- Dobrze więc... SpeedDeath cię zastąpi. - wykonałam drobny gest dłonią, unosząc kącik ust.

- Dziękuję mamo! - podeszła do mnie. W jej optykach migotały Iskierki radości. Po chwili szybko wyszła, zdążając na spotkanie ze swoim mechem.

Tymczasem Speed podeszła do stanowiska poprzedniczki i warknęła pod nosem.

- Królowo, moim zdaniem to strata czasu! Nie powinna się rozpraszać. - oznajmiła szorstko, zerkając na mnie.

- Iskierko, kiedy i ty poznasz smak miłości, zrozumiesz jej zachowanie.

- Wątpię Pani. Ja nie mam czasu na takie głupstwa!

- Jeszcze zobaczysz moja droga. - wstałam i spojrzałam na Clawa - Tak jak już wcześniej mówiłam, wychodzę. Wrócę jutro rano, chyba, że coś mnie zatrzyma.

- Dobrze, ale... pozdrów od nas tę małą Mamo!

- Oczywiście. - kiwnęłam im głową i otworzyłam sobie portal.

Transformowałam się i wywołałam holoformę, przejeżdżając przez most. Wyjechałam o parę kilometrów od celu, dlatego wrzuciłam wyższy bieg i ruszyłam jak mogłam najszybciej. Po chwili otworzyłam szybę i wystawiłam łokieć przez okno, przyciskając nieco gaz. Dziś Karen ma swoje święto. Co prawda dopiero za miesiąc będzie obchodzić te swoje ziemskie urodziny i to osiemnaste, ale prezent wręczymy jej dzisiaj, bo nie będziemy mogli uczestniczyć w imprezce. Wiem jakie to dla niej ważne... Uśmiechnęłam się lekko poprawiając ciemne okulary na nosie. Moja holoforma nosiła teraz krótkie, dżinsowe spodenki, biały podkoszulek z napisem: "I'm your queen bitch" i czarne rękawiczki. Niebieskie włosy ponownie miałam zakręcone w duże loki.

Zamruczałam silnikiem i podjechałam z fasonem pod szkołę, po czym wysiadłam z auta i ze spokojem oparłam się o nie. Jeszcze nikogo nie było, ale już za trzy...

Dwie...

Jedną...

W tej chwili rozbrzmiał oczekiwany dzwonek, a starsi powoli i z godnością wyszli ze szkoły. Po chwili zostało tam tylko kilka grupek, ale ja wiedziałam, że moja Karen wyjdzie na samym końcu, więc nie martwiłam się. Faktycznie, już po kilku minutach wyszła, rozmawiając z rudą nastolatką. Jednak gdy tamta dostrzegła tego szarego chłopaka - Jacka, przerwała rozmowę

- Hej! Wszędzie cię szukam. Ten wyścig był niesamowity! Darłam się: Je! Dawaj Jack! - powiedziała z entuzjazmem, a Karen kpiąco się uśmiechnęła.

- Ta wspaniała maszyna dała popalić złomowi Vinsa... - powiedziała spokojnie.

- Eeem... - chłopak się zakłopotał - To było bardzo łatwe...

W tej chwili jednak jakiś rudy go potrącił

- Raz ci się udało! - warknął ze złością. No tak. To pewnie ten cały Vins - Myślisz, że możesz się ścigać z dużymi?

Widziałam jak zerknął na dziewczyny. Uśmiechnęłam się.

- Obwodnica. Dziś wieczór. O jedenastej... - warknął.

Nielegalne wyścigi? No no panie Vins... Podeszłam spokojnie w ich stronę. Stanęłam za chłopakami i stuknęłam dwa razy obcasem. Natychmiast zyskałam uwagę wszystkich obecnych. W większości mięli niepewne miny, zwłaszcza Jack, który był wręcz przerażony moim widokiem. Karen na mój widok się uśmiechnęła.

- Cześć Angel! - podeszła i uściskała mnie z drwiącym uśmieszkiem, po czym zwróciła wzrok do chłopaków - Pamiętasz co mi obiecałaś?

Pokiwałam głową i poklepałam ją po plecach, po czym podniosłam głowę. Zmierzyłam wszystkich zimnym spojrzeniem, po czym odwróciłam się tyłem i ruszyłam do samochodu. Karen naturalnie za mną. Wsiadłyśmy do mojego alt-mode i ruszyłyśmy przed siebie.

- Jak ci minęły te tygodnie?

- No nie było zbyt ciekawie muszę powiedzieć... - westchnęła - Szkoła, szkoła i jeszcze raz SZKOŁA. Nudno było.

- A nie wdałaś się w jakąś bójkę?

- Nie. Nie chce mi się użerać z tymi idiotami. - przekręciła oczyma.

- A jak tam dzieciaki autobotów? Nie zaczepiają cię czy coś?

- Nie. Chociaż to oni mieli kilka śmieszniejszych akcji...

- Na przykład?

- Miko ostatnio pokłóciła się z historyczką, za co dostała karny referat z historii, ale w połowie odsiadki zwiała przez okno. - zachichotała - A szara masa ledwie wczoraj zwyciężył w wyścigu z tym rudzielcem. Niebieska dała im popalić!

- A więc Arcee się dała namówić? - zdziwiłam się, nie powiem.

- Najwyraźniej tak. Ciekawe tylko czy WWS jej na to pozwolił...

- WWS?

- Władca Wiecznego Spokoju.

Uśmiechnęłam się do niej, wyjeżdżając z miasta. Czego ta mała nie wymyśli!

- Niezłe.

- A tak swoją drogą... - zaczęła, wyciągając lusterko z torebki i poprawiając w nim fryzurę - niebieska nas ściga.

Zerknęłam w tył. Faktycznie, za nami jechał Jack i jego niebieska motorynka. Zwolniłam nieco, pozwalając im mnie dogonić.

- Co ty robisz?!

- Chcę coś sprawdzić. - wystawiłam głowę przez otwartą szybę i spojrzałam bez emocji na Jacka.

Chłopak wyraźnie się spłoszył i zaczerwienił pod kaskiem ze zdenerwowania.

- Możesz się zatrzymać? - spytał niepewnie, patrząc w moje ciemne okulary.

Nie odpowiedziałam, tylko znów spojrzałam na drogę i wrzuciłam wyższy bieg. Zamknęłam okno i ryknęłam silnikiem, odjeżdżając szybko jak najdalej. 

- No i czego się dowiedziałaś?

- Niczego nowego. - oznajmiłam wymijająco, jadąc szybko w stronę kryjówki JetFire'a - A właśnie! Karen, powiedziałaś rodzicom, że nie będzie cię w domu?

- Tak, powiedziałam, że nie wracam do domu do rana, bo nocuję u "koleżanki".

- Zgodzili się?

- No mięli opory i wypytywali mnie, ale powiedziałam, że to z tobą. Dopiero wtedy odpuścili. – uśmiechnęła się szeroko – Tak dobrze, że cię lubią. Dzięki temu możemy się zrywać gdzie zechcemy!

Pokręciłam lekko głową. Co za dziewczyna... Zerknęłam na tyle lusterko. Arcee została daleko w tyle. Na tyle daleko, że mogłam spokojnie teleportować się mostem. Odetchnęłam i otworzyłam portal, zwalniając. Jak tylko znalazłam się w kryjówce mojego przyjaciela, zamknęłam most i otworzyłam drzwi, usuwając holoformę. Karen wyskoczyła ze środka z entuzjazmem, a ja transformowałam się. Śliczna dolina porośnięta lasem była przepełniona spokojem. W jeziorze pływały małe rybki.

- Ale tu miło... - zamruczała Karen, przyglądając się wszystkiemu - I pomyśleć, że gdyby nie wy, to nie tylko nie znalazłabym tego miejsca, ale i nie potrafiłabym tego wszystkiego dostrzec.

- Nie przesadzaj skarbie. Z łatwością mogłabyś wszystko to sama wyłapać. - chwyciłam ją delikatnie i ruszyłyśmy do ukrytego w ziemi statku.

Jetfire stał odwrócony tyłem do nas i jeszcze coś poprawiał przy blacie roboczym. Popatrzyłyśmy na siebie i uśmiechnęłyśmy się. Skinęłam głową.

- CZEŚĆ JET!!!! - krzyknęła Karen.

Mech aż podskoczył, a kilka narzędzi spadło na podłogę. Obrócił się z do nas z niesamowitą miną.

- Karen!! Ja cię kiedyś uduszę!

- Ja też cię kocham staruszku. - uśmiechnęła się.

- Witaj Jetfire. - skinęłam ponownie głową i usiadłam na dodatkowym krześle.

- Ech... Dzień dobry Królowo. - usiadł a swoim fotelu i odetchnął, trzymając się za Iskrę.

- No to co planujecie? Bo chyba po coś mnie zabraliście! - zaśmiała się nastolatka, rozsiadając się wygodnie na moich kolanach.

Posłałam mechowi porozumiewawcze spojrzenie, a on westchnął ze złością.

- Nie powinna nic dostać za ten numer. - burknął, sięgając pod fotel.

- Oj przepraszam! Nie obrażaj się na mnie! Przecież wiesz, że cię uwielbiam! - dziewczyna roześmiała się radośnie.

- Przez ciebie szybciej zgasnę!

- Jet... przecież wiesz, że nie pozwoliłabym ci na to... - uśmiechnęłam się delikatnie i skinęłam głową.

- Wiem Królowo... - westchnął i wyprostował się, chowając ręce za plecami - Dobrze więc Karen Sparks...Ponieważ w twoje urodziny niestety nie będziemy mogli być razem z tobą na twojej "imprezie" to Królowa i ja zdecydowaliśmy się wręczyć ci nasz prezent już teraz...

Położył na moich kolanach, tuż przed dziewczyną swoje dłonie i uśmiechnął się. Po chwili podniósł je, a oczom nastolatki ukazał się wspaniały, czarny motocykl podobny do Kawasaki Ninja 300. Karen otworzyła usta z zaskoczenia.

Dziewczyna obeszła maszynę patrząc na nią w szoku. Jej mina powoli zmieniała się na szczęśliwą. Po chwili wyskoczyła z moich kolan na ręce starego bota i z całej siły przytuliła jego rękę.

- Dziękuję! Zawsze o takim marzyłam!

- Wiedzieliśmy o tym. - uśmiechnął się i przytulił ją - Od dawna był przeznaczony dla ciebie. W sumie od kiedy dowiedziałem się, że rodzice nie chcą ci go kupić chociaż ukończyłaś wszystkie egzaminy i dostałaś prawko.

Wstałam z delikatnym uśmiechem i odsunęłam się na bok, do pojemników z energonem. Zgodnie z moim życzeniem wszystkie były napełnione paliwem, a jeszcze kilkadziesiąt jego litrów znajdowało się w dystrybutorze.

- Angel, gdzie uciekasz?! - usłyszałam za sobą i nagle coś niewielkiego wtuliło się w mój ogon. podniosłam go na wysokość optyk pogłaskałam dziewczynę, która uczepiła się go.

- Skoro masz już swój upragniony motocykl, to może byśmy się przejechali?

- Pojedźmy na wyścigi!

- Nie ma mowy! - obruszył się Jet - Jeśli sądzisz, że cię tam puszczę, to się mylisz głęboko!

- Oj proszę cię! - zrobiła dziwną minę, która rozbawiła Jeta - Tylko ten jeden raz!

- To by się źle skończyło. Popieram zdanie twojego opiekuna. - oznajmiłam, głaszcząc ją - Ale możemy zrobić tak: ty będziesz się ścigać ze mną, a Jet będzie sędziował. Tak będzie bezpiecznie, a za razem spełnisz swoje marzenie.

- Nawet dwa! Naprawdę będę mogła się z tobą pościgać!?

- Oczywiście, o ile twój strażnik się na to zgodzi.

- Z chęcią rozruszam stare siłowniki. - zaśmiał się - Będę miał wreszcie zobaczyć na własne optyki co potrafi nasza Królowa.

- Nie licz na ryk silnika przyjacielu. Wiesz, że jestem dość szybka... - położyłam dłonie na biodrach.

- Jeśli ta bestia jaką składaliście przez dwa miesiące jest faktycznie taka świetna, to trzeba będzie wykorzystać na zrównanie się z tą machiną naprawdę sporą moc!

- Przekonajmy się! - Karen aż klasnęła w dłonie - Tylko muszę się przebrać w coś lepszego. Nie mam zamiaru siąkać przez następny tydzień!

- Masz swoje rzeczy?

- Tak. Postawisz mnie?

Ustawiłam nastolatkę na blacie roboczym i odwróciłam się plecami. Transformowałam drzwi na plecach w skrzydła i osłoniłam nimi dziewczynę.

- Jesteś zadowolony Jetfire?

- Bardzo Królowo. I dziękuję ci za paliwo.

- Przecież wiesz, że jesteś dla nas wszystkich bardzo ważny. - popatrzyłam na niego z czułością - To oczywiste, że będziemy ci dostarczać energon jak będzie taka potrzeba.

- Dziękuję ci za to Pani. - przyłożył dłoń do Iskry i skłonił się płytko.

- Rozmawialiśmy o tym... - stropiłam się, pocierając lekko ramiona.

- Królowo, nie ma nawet dyskusji na ten temat. - oświadczył twardym, pewnym siebie tonem - Jeszcze w historii naszego gatunku nie było takiego przywódcy jak ty! Jesteś prawdziwą władczynią, która naprawdę dba o swoich poddanych i nie ugania się za zaszczytami.

- Ale przecież jest jeszcze ktoś...

- Obydwoje wiemy, że Optimus jest trochę za młody. Chociaż przyznać mu trzeba, że gdy z nim rozmawiałem, czuło się od niego aurę prawdziwego przywódcy, a zarazem dobrego mecha.

- Poza tym jest całkiem przystojny jak na wasze standardy! - usłyszałam z tyłu Karen, która chwyciła się mojego ogona. 

Nie mogę się nie zgodzić... ma piękną twarz, zwłaszcza optyki. Ale nie powiem tego nigdy na głos. Jeszcze potrzebne mi plotki, że się zauroczyłam. Westchnęłam ze zmęczeniem, po czym położyłam dziewczynę na moim ramieniu i przyjrzałam się jej. Nastolatka przebrała się w czarną, skórzaną kurtkę, ciemnogranatowe dżinsy oraz ciemne okulary. Zostawiła sobie tylko czarne trampki. Włosy zostawiła rozpuszczone.

- Jestem gotowa.

- No to jedźmy! - ruszyłam szybko do wyjścia, zgarniając po drodze motor.

- Będę was obserwował z powietrza. - oznajmił zadowolony, wychodząc za nami

Położyłam pannę Sparks i jej rzeczy na ziemi, po czym transformowałam się razem z Jetem. Mech od razu wystartował, zostawiając nas same. Wywołałam holoformę i usiadłam za kierownicą. Tym razem przywołałam na siebie czarny, obcisły kostium jednoczęściowy, czarne kozaki oraz ciemne okulary.

- Powodzenia skarbie. Na razie pojedziemy trasą naszej pierwszej wycieczki po okolicy, dobrze?

- Tak! Nie mogę się doczekać, aż skopię ci zderzak!

- Jeszcze zobaczymy! - uśmiechnęłam się.

Ryknęłam silnikiem i ruszyłam szybko drogą, jaką wyjeździłam razem z Karen. Nastolatka naturalnie natychmiast pojechała za mną, śmiejąc się. Bardzo szybko zrównała się ze mną, a nawet prześcignęła mnie. Oj, coś czuję, że to będzie długa noc!

Chcecie poznać zakończenie wyścigu DeathPlay vs Angel? :) Jeśli tak to piszcie :P

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro