Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Pocałuj mnie.

Ujęłam swoje własne policzki. Nachyliłam się nad sobą, widząc, jak jeszcze staję na palcach. Poczułam, jak moje własne dłonie wplatają się w czarne końcówki Williama. Musnęłam swoje usta, czując ich ciepło i miękkość.

– Między nami nic się nie zmieni. – wyszeptał, muskając swoje własne usta.

– Cały czas wrogowie. – wyszeptałam.

– Okej.

– Okej.

Nasze usta się połączyły. Stworzyły jedność, idealnie współgrały ze sobą. Nie było zasad o żadnej namiętności, o żadnej czułości, a jednak to wybuchło między nami. Pożar namiętności i gorąca zatriumfował nad nami, całowałam swoje usta, całowałam Williama i nie mogłam przestać. Nasze usta obracają się w najlepszym pocałunku, który mogłam kiedykolwiek przeżyć. Przyciskam bardziej wargi Williama do swoich, pogłębiając pocałunek, któremu on się nawet nie opiera.

Całujemy się, my się całujemy i mimo, że już dawno po północy, to dalej nie odrywamy swoich ust do siebie. Serce wali jak oszalałe z nadmiaru emocji, których nie mogę powstrzymać. Ono wali, wali, wali i obija się o klatkę piersiową, która minimalnie styka się z moją własną. Przekręcam głowę na bok i wpijam się w usta, które zachłannie i namiętnie całuję, one są najlepsze, on... najlepszymi pocałunkami mnie obdarowuje. Dotykam swojej delikatnej skóry na policzkach, zataczając koła kciukami. Czuję te drobne rączki, które są wplecione w czarne włosy.

Odrywam się minimalnie od jego ust, czując przyjemne uczucie na policzkach. Otwieram delikatnie oczy, widząc przed sobą Williama, a nie siebie. Wróciłam, wróciłam do swojego ciała, a William wrócił do siebie. Oddychamy ciężko, żadne z nas się nie odzywa, nawet nie wykonuje żadnych ruchów. Moje palce u rąk bawią się jego krótkimi włosami, a jego kciuki w kojący sposób masują moją skórę na policzkach. Opiera swoje czoło o moje i widzę, jak dalej ma przymknięte oczy.

– Jane... – wyszeptał, muskając moje usta.

– Will...

– Możemy to powtórzyć? 

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro