~ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY DRUGI~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nowy dzień przywitał mnie z podarowaniem mi niesamowicie silnego bólu głowy. Był on tak nieznośny, że nie dałem nawet rady wstać. Po wielu próbach w końcu mi się to udało i wtedy zrozumiałem, że nie jestem w swoim pokoju. Byłem w pokoju Evana (ku mojemu zdziwieniu chłopaka przy mnie nie było), odziany jedynie w bokserki i nałożoną przeze mnie wczoraj na urodziny Nancy bluzkę. Czyżbyśmy po imprezie wylądowali tutaj? Spędziliśmy razem noc? Nie, żeby mi to przeszkadzało... po prostu dobrze byłoby to w ogóle pamiętać.

Mój wzrok powędrował na stojącą na biurku butelkę wody. Obok niej leżała karteczka oraz tabletka. Evan napisał mi, że powinienem ją połknąć i najlepiej popić dużą ilością wody. Z delikatnym uśmiechem spełniłem jego wolę, opróżniając niemal całą butelkę. Zaraz potem wstałem, lekko się chwiejąc. Moje nogi wydawały się jak z waty i sądziłem, że nie dam rady zejść na dół. Jak nic upadnę, ale zobaczenie Evana na pewno będzie tego warte. Zacząłem więc wychodzić z pokoju, kierując się do kuchni. Dochodził stamtąd jakiś przyjemny zapach (straciłem trochę węch, ale na pewno była to kawa). Po dotarciu do celu zamiast Evana zobaczyłem jego ojca, który na mój widok aż przestał pić swoją kawę (wyjaśniła się zagadka przepysznego zapachu). Nasze spojrzenia niezręcznie się spotkały.

– Dzień dobry... – przywitałem się z mężczyzną, próbując zakryć bluzką fakt, że nie nosiłem spodni. Siwowłosy przewrócił jedynie na mnie oczami, wracając do picia swojego napoju. Potraktował mnie jak słup, który zazwyczaj się tylko omija.

– Dzień dobry. Jak głowa?

– Jeszcze trochę boli, ale po tabletce powinno przestać... Gdzie jest Evan?

– Wyszedł na zakupy, powinien niedługo wrócić. Ja zaraz wychodzę, możesz w tym czasie wziąć prysznic w łazience na górze.

– Bardzo dziękuję...

Między nami na chwilę zapadła cisza. Była ona przerywana jego siorbaniem, oraz moim przeskakiwaniem z nogi na nogę. Stałem w miejscu, nie mogąc zebrać się w sobie i pójść na gorę, żeby się trochę odświeżyć. Nurtowało mnie tak wiele pytań w kwestii zgody mojego pobytu tutaj... Ojciec Evana nie zachowywał się jakoś specjalnie podejrzanie, ale sam fakt, że mnie nie wyprosił z ich domu przeczy wszystkim moim wyobrażeniom, co do niego. Czyżby naprawdę się zmienił, tak jak mówił mi to Evan?

– Mam nadzieję, że nie dobierałeś się do mojego syna.

– J-jakbym śmiał...?! Byłem kompletnie pijany, praktycznie nic z wczoraj nie pamiętam...!

– To mało pocieszające wieści... – westchnął starszy, dopijając ostatnie łyki kawy. Odstawił kubek do zlewu, patrząc potem na mnie, jakbym zrobił coś złego. Może faktycznie coś jednak zrobiłem? – Zostań na chwilę w tym miejscu.

Pokiwałem potwierdzająco mężczyźnie, żeby zniwelować jego gniew do mnie (jeśli starszy w ogóle go do mnie teraz czuje). Kilku sekundowe czekanie w kompletnym bezruchu opłaciło się, ponieważ tata Evana wrócił do mnie z zapakowanym w fioletowy papier prezentem. Najpierw pomyślałem, że był on dla mnie (ponieważ został mi on wręczony prosto do rąk), ale wolałem poczekać aż dowiem się o nim trochę więcej. Bo w końcu po co ojciec Evana, który praktycznie mnie nie lubi miałby mi cokolwiek podarować?

– Daj ten prezent Evanowi, kiedy wróci. Możesz powiedzieć, że jest od ciebie, mój syn na pewno bardzo by się z tego ucieszył.

– Dlaczego pan tak mówi? – zapytałem, a wraz z tym zacząłem powoli przypominać sobie wczorajszą noc. Najpierw wróciło wspomnienie o urodzinach Evana, a następnie... cała reszta, począwszy od wejścia do domu Nancy. Picie z tamtymi także.

– Nie jestem dobrym ojcem i Evan nie chciałby ode mnie nic dostać... Do tej pory co roku zostawiałem mu trochę pieniędzy na stole, ale coś mnie tchnęło, żeby tym razem dać mu coś innego... Złóż mu ode mnie życzenia.

– Oczywiście. Ten prezent także dam w pana imieniu.

– Jesteś gorszy od osła, uparty dzieciaku... Dziękuję.

Starszy mężczyzna pożegnał się ze mną kilka minut później. Widziałem w jego oczach żal, że nie mógł zostać na dłużej, by poprawnie złożyć synowi życzenia urodzinowe, jednak zawsze mógł to zrobić, gdy tylko wróci z pracy. Ma na to cały dzień. Ja za to nie miałem całego dnia na prysznic. Zostawiłem prezent dla Evana na stole w kuchni i ruszyłem na górę, by móc się przyszykować na przyjście szatyna. Musiałem wyglądać schludnie, bo przecież ponownie musiałem złożyć mu wszystkiego najlepszego w tym specjalnym dniu. Z lekkim kacem i tak mam pod górkę.

***

Minęło dwadzieścia minut, zanim się ogarnąłem. Nie umiałem się odnaleźć w łazience i zanim w ogóle wszedłem pod prysznic minęło dobre siedem minut. Kiedy już wyszedłem sprawdziłem, czy zapach alkoholu zszedł z moich wczorajszych ubrań. Nie potrafiłem ich znaleźć i kolejne kilka minut zajęło mi ich szukanie. Okazało się, że wisiały w łazience, już uprane i wysuszone. Evan musiał to dla mnie zrobić, gdy jeszcze spałem. Postanowiłem, że gdy tylko wróci podziękuję mu za wszystko. Należało też podarować mu jakiś prezent...

Czekałem na Evana niemal pod samymi drzwiami. Słysząc otwieranie drzwi kluczem stanąłem na baczność, szykując się do powitania go. Kiedy nasze oczy się spotkały w moim ciele zagościł spokój. Obdarowałem go uśmiechem mówiącym, jak bardzo cieszę się z jego obecności.

– Dzień dobry – powiedziałem, zabierając od niego torbę z zakupami. Widząc ten gest Evan podziękował mi ruchem głowy, przypatrując mi się uważnie.

"Już nie boli cię głowa?"

– Nie, najwyraźniej przeszło. Dziękuję, że się mną zająłeś. Zrobię w zamian śniadanie.

"Nie przemęczaj się tylko."

Wraz z naszym wejściem do kuchni przypomniałem sobie o prezencie. Odłożyłem zakupy i chwytając opakowanie w ręce ponownie stanąłem przed Evanem, chcąc dobrać odpowiednie słowa. Nie było to łatwe, dlaczego po pijaku wszystko przychodzi i odchodzi tak łatwo i bez przeszkód?

– No więc... Jeszcze raz wszystkiego najlepszego. Nie mam dla ciebie jeszcze prezentu, a to kazał dać ci twój tata...

"Naprawdę nie szkodzi. Prezentem od ciebie może być spędzony ze mną dzisiaj czas. Z tego będę najbardziej zadowolony."

– Dobrze. Proszę, otwórz. Sam jestem ciekawy, co takiego dostałeś.

Z uśmiechem na ustach Evan zabrał mi z rąk prezent, zaczynając go otwierać. Po pozbyciu się ozdobnego papieru okazała się to książka o dinozaurach. Szatyna bardzo wzruszył ten gest, a mnie zwyczajnie rozbawił. Dinozaury były fajne, ale to wydanie było przeznaczone dla dzieci do lat dwunastu. Mimo tego, Evan na pewno będzie korzystał z tej książki w odpowiedni sposób.

– Jesteś zadowolony z prezentu? – zapytałem po chwili, przypatrując się jak starszy zaczyna otwierać książkę na byle jakich stronach, żeby zobaczyć jak bardzo jest ona ciekawa. Po zrobieniu tego dał ją mi, bym też mógł zobaczyć, co w niej jest.

"Takiego prezentu w ogóle się nie spodziewałem. Kiedyś mówiłem tacie, że bardzo lubię dinozaury, a on musiał zapamiętać to do teraz. To bardzo mnie uszczęśliwia."

– Skoro ty jesteś szczęśliwy, to ja także. Mój prezent na pewno nie będzie lepszy od tego cuda...

"Cokolwiek mi dasz na pewno mnie uszczęśliwi."

– Naprawdę? A więc... – odłożyłem otwartą książkę na blat kuchenny i chwyciłem chłopaka za obie ręce. Z wypiekami na twarzy zacząłem kucać, cały czas patrząc mu w oczy.

Po moim wylądowaniu na jednym kolanie Evan ze zdziwienia aż otworzył usta. Ja również otworzyłem swoje, żeby zapytać go o te same rzeczy, co wczorajszo-dzisiejszej nocy. Evan zaczął mnie podnosić. Jego reakcja była... dość dziwna. Najpierw się zarumienił, potem wkurzył, a następnie znów zarumienił, pokazując mi rękami wielki X. Znaczyło to chyba, że wiedział, o co chciałem zapytać i mi... odmawiał.

"Proszę, nie pytaj mnie teraz o takie rzeczy. Jesteśmy za młodzi, a to mnie zawstydza."

– W nocy tak jakby się zgodziłeś...

"Byłeś pijany, chciałem żebyś szybciej zasnął. Nie sądziłem, że w ogóle będziesz to pamiętał."

– O żółwiu i wspólnym mieszkaniu też pamiętam. Od tego nie uciekniesz, za kilka lat spełnię wszystkie te rzeczy... – powiedziałem, drapiąc się po karku z zawstydzenia. – Chcę być z tobą już na zawsze.

Evan poczerwieniał bardziej i położył mi swoją lewą rękę na ramię. Jego twarz była gdzieś mniej więcej przy mojej klatce piersiowej. Drugą ręką zaczął po niej pisać i jedynie dwoma literami przekazał mi resztę swoich myśli. Na moje usta wkradł się kolejny uśmiech. Evan chwycił w swoje ręce książkę, by walnąć mnie nią delikatnie po głowie, a następnie pocałować. W taki sposób przekazaliśmy sobie uczucia, które mam nadzieję nigdy nie zgasną.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro