~ROZDZIAŁ CZTERDZIESTY SZÓSTY~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po ucieczce do swojego pokoju łzy cieknące mi z oczu powoli przestawały płynąć. Widocznie ta rozmowa nie była dla mnie na tyle trudna, bym teraz opłakiwał to nie wiadomo ile. Mimo to położyłem się na swoje łóżko i z poduszką na twarzy myślałem nad rozwiązaniem swoich problemów. Sam je sobie stworzyłem, więc teraz moją powinnością było je rozwiązać. Pytanie tylko... JAK? Czy istnieje jakieś rozwiązanie do tego? Może wymyślono już podróże w czasie i może mógłbym cofnąć się do momentu sprzed uderzenia Tobiasa? Cofnięcie swoich błędów wygląda tak kusząco, ale jak zwykle to zadanie jest prawie niewykonalne. Powinienem... ochłonąć.

Jakieś trzydzieści minut po mojej "ucieczce" od dalszej rozmowy, do pokoju weszła mama. Leżałem wtedy na prawym boku, więc widziałem białowłosą bardzo dokładnie. Jej ruchy siadania obok mnie na łóżku były tak eleganckie, jakby udawała teraz supermodelkę. Założyła nawet większy kosmyk włosów za ucho i dzięki temu wyglądała naprawdę prześlicznie. Tata miał wielkie szczęście, że udało mu się przekonać do siebie taką kobietę.

– Porozmawiasz ze mną? – zapytała łagodnym głosem najpierw dotykając mnie palcem w nos, a potem sprawdzając ręką czoło, czy nie dostałem temperatury. Byłem czerwony, dlatego takie zachowanie w jej przypadku było do przewidzenia.

– Nie jestem pewny, czy chcę...

– Zajmę ci tylko chwilę, dobrze? Wiesz, bardzo się cieszę, że Evan został częścią naszej rodziny. Od jego ostatniego przyjścia tutaj wiele razy miałam nadzieję, że może uda mi się go zaadoptować.

– Mamo...

– Ale większą radość daje mi poczucie, że jest dla ciebie wsparciem jako ktoś bliski. Powiedz, już się całowaliście?

Poczerwieniałem bardziej na zawstydzające słowa matki i schowałem swoją twarz w dłoniach. Mama zaśmiała się na to i pomału zaczęła odkrywać moją twarz, żeby dalej ze mną rozmawiać. Nie mogła robić tego gdy nie widziała mojej przystojnej twarzy (jej słowa). To mnie pocieszyło i zacząłem bardziej otwierać się na tą rozmowę. Opowiadałem o naszym pierwszym spotkaniu, randce, w jaki sposób się do siebie zbliżyliśmy (nie cieleśnie, na takie wyznanie jeszcze gotowa nie była). Mama była wyraźnie ucieszona, że tak się przed nią otworzyłem. Ja w jakimś stopniu także poczułem radość. W końcu przestałem być kłamcą przed własnymi rodzicami.

– Przyprowadzisz jeszcze Evana na obiad? Tyle razy jedliśmy razem posiłki, a ty nie przedstawiłeś nam go odpowiednio. Mogę go od następnego razu nazywać zięciem?

– Mamo, nie przeginaj... Naprawdę ty i tata nie macie nic przeciwko mojej... odmienności?

– Wcale nie jesteś inny. Kochasz, a to najbardziej ludzka rzecz, jaka łączy cały nasz gatunek.

– Dziękuję, mamo – moje ciało samowolnie zaczęło się podnosić i siadać obok białowłosej. Przytuliłem matkę kiedy już usiadłem i nie spotkałem się z odrzuceniem. Jej uścisk był nawet cieplejszy, niż wszystkie poprzednie.

– Nie ma za co. Nie myśl tylko, że od nas kary nie dostaniesz. Przez miesiąc nie wychodzisz na miasto, masz zakaz na oglądanie telewizji i przez ten czas zawieszenia zajmujesz się domem. Wiesz, gotowanie, sprzątanie. Masz też gościa.

Na samo wspomnienie o gościu pomyślałem o Evanie. Może zechciał mnie odwiedzić i zobaczyć, czy wszystko ze mną w porządku? Czyżby jego gniew na mnie przez te kilka godzin ustąpił? Gdy tylko mama wyszła z pokoju siedziałem jak na szpilkach, wyczekując pojawienia się w drzwiach Evana. Niestety w drzwiach pojawił się Peter. Od razu posmutniałem, co chłopak zobaczył i zrobił niezadowoloną minę. Podszedł do mnie, uderzając mnie w tył głowy.

– Mógłbyś przynajmniej udawać, że cieszysz się na mój widok! A ja ci notatki przyniosłem, niewdzięczniku! – Peter teraz zaczął targać (niezbyt mocno) moje włosy, niszcząc mi fryzurę. Nie podobało mi się to, ale dawałem mu to robić jako zadośćuczynienie.

– No dobra, przestań już...

– Zasłużyłeś sobie. Co ty sobie w ogóle myślałeś? Bójki do ciebie nie pasują.

– Tobias powiedział o kilka słów za dużo...

– No i co teraz z tego masz? Zawiesili cię. Evan musi być na ciebie bardzo zły. Gdzie macie kserokopiarkę?

Z przybitą miną wstałem, prowadząc przyjaciela do gabinetu, w którym mama czasami pracuje. Zdalna praca jej nie odpowiada i robi to tylko w razie konieczności, a puste pokoje zostały do tego dobrze wykorzystane. Dotarliśmy do kserokopiarki i bez większych problemów Peter zaczął od razu jej używać. Był w tym pomieszczeniu pierwszy raz i jak na początkującego radził sobie z nią całkiem dobrze. Zaczęło się kopiowanie i drukowanie jego notatek.

– Pokłóciłeś się z rodzicami? – zapytał, zerkając na drukowane materiały. Co jakiś czas musiał ją otwierać i zmieniać strony swoich zeszytów. Urządzenie było bardzo głośne, nie dało się słyszeć własnych myśli.

– Nie, po prostu... Powiedziałem im o Evanie. W sensie, że z nim chodzę.

– Naprawdę? To ciekawe. Jak zareagowali?

– Cóż... Tata jeszcze nic na to nie mówił, ale mama zacznie mówić do niego "zięciu".

Peter parsknął śmiechem. Po chwili zaczął się nim wręcz dusić i to ja musiałem przejąć kserokopiarkę, która wydrukowała jedną stronę dwa razy. Jego śmiech, mimo że wkurzający był bardzo zaraźliwy. Ja też się śmiałem, wyobrażając sobie minę Evana, gdy moja mama będzie mówić do niego tak, jak zadeklarowała. Na pewno będzie wielce zaskoczony.

Myśląc o Evanie znów przypomniały mi się jego słowa, które do mnie wymigał. Sprawiły we mnie więcej bólu i teraz nie wiedziałem, co powinienem robić. Peter zauważył moje milczenie i też przestał się śmiać. Położył mi rękę na ramieniu.

– Coś się dzieje? Mi możesz powiedzieć.

– No bo... Miałeś rację, Evan jest na mnie zły za pobicie się z Tobiasem i kazał mi przemyśleć kilka rzeczy w samotności... Co mam robić? – widząc moją szczerość Peter aż podrapał się po głowie. Moje pytanie musiało go zdziwić i teraz sam zastanawiał się nad moją skomplikowaną sytuacją.

– Cóż... Ja z Naomi prawie w ogóle się nie kłócę, więc niekoniecznie wiem, jak ci pomóc... Słuchaj, porozmawiam z nim i dam ci znać, jeśli coś uda mi się zdziałać. Twoje przygnębienie jest nie do zniesienia.

– Dzięki.

Razem z Peterem wróciliśmy do pilnowania kserokopiarki, wcześniej ustalając jeszcze o co chłopak ma wypytać Evana. Obiecał pomoc, jednak nie zależało mi na niej aż tak bardzo (chociaż doceniam jego zainteresowanie). Jestem pewny, że za jakiś czas wszystko się ładnie wyjaśni. Nawet jeśli Peter nie będzie w to ingerował.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro