~ROZDZIAŁ DWUDZIESTY SIÓDMY~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mimo grudniowego zimna Evan stał przede mną w dość cienkiej bluzie, dresami oraz zimowych butach, które nie były zawiązane. Moje otrząśnięcie się z szoku nie trwało długo, po mniej niż minucie wprowadziłem go do środka, żeby nie zmarzł. Jego drobne ciało się wzdrygnęło od nagłego ciepła, a ja z tego powodu pognałem do salonu, wyciągając na szybko spod klapy w kanapie gruby koc, którym następnie otuliłem Evana. Zaciekawiłem swoimi poczynaniami rodziców i stawili się przy nas w momencie, gdy miałem zapytać Evana, dlaczego tu jest i co się stało. Bez powodu w takim ubraniu nie mógł się zjawić.

– Rany boskie! Evan, dlaczego jesteś tak chłodno ubrany? Przeziębisz się! – mama podeszła do nas, kładąc oczyszczone dłonie na twarzy Evana, żeby zobaczyć, czy nie jest zimny. Najpewniej był. – Co się stało, że tu przyszedłeś? Masz kłopoty? Możesz nam powiedzieć. Victor, przetłumaczysz co Evan mówi?

– Postaram się...

Evan zaczął kręcić głową. Odsunął ciepłe ręce mojej mamy, pokazując tym, że już nie jest mu zimno. Potem rozpocząć mówienie do mnie po migowemu, a ja zrozumiałem tyle, że pokłócił się z ojcem i uciekł od niego, ponieważ nie mógł znieść już więcej jego krzyków. Zdębiałem, mając zamiar go przytulić i powiedzieć, że może tu zostać na tyle, ile zechce, ale widząc zmartwiony wzrok mojej mamy zapytałem po migowemu, czy powinienem tak powiedzieć stojącym przy nas rodzicach. W taki sposób wymyśliliśmy historię o cieknącej rurze w jego domu.

– Co się takiego stało?

– W domu Evana pękła rura i nie ma gdzie się podziać... Czy może zatrzymać się u nas na kilka dni? Jego ojciec jest poza miastem... – skłamałem rodzicom, zastanawiając się, czy przyjmą taką wymówkę. Nie było w sumie powodu, dla którego mieli się nie zgodzić, ale także mogli nam odmówić. Wtedy być może wymyślę jakiś inny sposób, żeby ich jednak przekonać.

– Ależ oczywiście, że może. Mamy wolny pokój gościnny.

Uśmiechnąłem się delikatnie w stronę mamy, patrząc po chwili na ojca, który kiwał głową w geście zgody. Wziąłem od Evana jego torbę i zacząłem prowadzić go na górę, do jednego z wolnych pokoi. Początkowo miałem zamiar pójść do mojego pokoju, jednak w porę się opamiętałem. Po otworzeniu drzwi wpuściłem starszego do pomieszczenia, by kilka sekund później przyciągnąć go do siebie i przytulić w mocnym uścisku. Wcześniej zamknąłem drzwi, żeby rodzice na wszelki wypadek nas nie widzieli.

– Co twój ojciec ci zrobił, że postanowiłeś uciec? – zapytałem, głaszcząc go delikatnie po głowie. Evan odsunął się ode mnie, zaczynając spod koca migać. Wyglądał uroczo, jednak nie mogłem teraz o tym myśleć.

"Ojciec zaczął na ciebie narzekać. On od dawna wie, że wolę tą samą płeć i widząc cię ze mną wpadł w furię. Już wczoraj zaczynaliśmy się kłócić."

– Czyli... to jest moja wina. Przepraszam, powinienem nie schodzić na dół...

"Nie gniewam się. Dzisiaj nie poszedłem do szkoły, ponieważ nie miałem na to siły. Gdy ojciec wrócił godzinę temu do domu po pracy znów zaczęliśmy się kłócić, ale tym razem doszło do rękoczynów."

– Co takiego? Uderzył cię? Pokaż.

Evan dobrze widział moją zezłoszczoną minę. W tym momencie zacząłem nienawidzić ojca chłopaka, zadając jednocześnie samemu sobie w myślach pytania, dlaczego ten mężczyzna tak bardzo nie szanuje swojego syna. Bo woli chodzić na randki ze mną, czyli drugim chłopakiem? A może dlatego, że należy do innej klasy, niż on sam jest? Nie jestem jeszcze dorosły, ale na pewno wiem niektóre rzeczy lepiej od niego.

Evan powoli zaczął zdejmować z siebie podarowany koc. Po nim ściągnął bluzę, podwijając jednocześnie oba rękawy i pokazując przedramiona, na których były dobrze widoczne siniaki. Przeraziłem się, nie mogąc uwierzyć w to, co widzę. Chłopak posmutniał po mojej reakcji i zaczął chować wszystkie stłuczenia. Powstrzymałem go. Nie był to w żaden sposób ohydny widok, jeśli coś takiego przyszło mu do głowy.

– Możesz tu zostać na ile chcesz. Nie będę obojętny wobec agresji twojego ojca.

"Dziękuję."

– Chciałbyś wziąć prysznic? Przygotuję ci pokój i pójdę po lód, żeby trochę zniwelować siniaki – zaproponowałem, na co Evan przystał skinieniem głową.

Po wzięciu kilku swoich rzeczy zaprowadziłem go do łazienki, gdzie pokazałem mu jak działa prysznic oraz dałem ręcznik, którym może się wytrzeć. Wszystko trwało zaledwie kilka minut. Kiedy miałem wychodzić Evan zatrzymał mnie na chwilę. Ze zdziwieniem na niego spojrzałem i wtedy z lekko zarumienioną twarzą zostałem obdarowany delikatnym pocałunkiem w policzek. Domyśliłem się, że miało to oznaczać podziękowanie. Zrobiłem prawdopodobnie dziwną minę, ale postanowiłem oddać mu tą samą czynnością. Teraz oboje byliśmy czerwoni do granic możliwości.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro