~ROZDZIAŁ DZIEWIĘDZIESIĄTY SZÓSTY~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie będąc dawno na żadnej randce z Evanem na chwilę zapomniałem, jak to w ogóle powinno wyglądać. Nasze pierwsze spotkanie wydawało się idealne i w sumie dlaczego by nie móc tego powtórzyć? Był może koniec lutego, ale nawet jeśli wesołego miasteczka nie było w pobliżu, nadal mogliśmy się razem świetnie bawić (welantynki spędziliśmy biernie, więc dzisiejsze spotkanie na pewno wypadnie lepiej). Nie zapomina się przecież bycia romantycznym. Chciałem, żeby nasza randka była udana.

Tym razem przygotowania nie zajęły mi długo. Byłem zdecydowany, co do ubioru, przede wszystkim dlatego, iż Evan będzie patrzył na mnie z miłością, bez względu na to, co ubiorę (w granicach rozsądku, oczywiście). Wybrałem więc całkiem ładną koszulę, która miała całkiem ładny oraz jasny kolor niebieskiego. Dodałem do tego beżowe spodnie, kupioną w październiku bransoletkę oraz dla odmiany zmieniłem kolczyk w uchu. Mogłem to zrobić, ponieważ przekucie niedawno się zagoiło. Poprosiłem Evana przez wiadomość, żeby zrobił to samo, a on z radością się na to zgodził. Jeśli robiłem coś ze starszym, nabierałem całkiem dużej pewności siebie i nie było opcji, że będę się tego wstydził.

– Victor, gdzie się wybierasz? – nim zdążyłem wyjść, moja mama postanowiła mnie zatrzymać. Była w kuchni, ale słysząc że gdzieś wychodzę, znalazła się przy mnie w mgnieniu oka, mieszając jakąś białą masę w misce. Zakładałem, że były to albo ubite białka jajek, albo jakiś lukier. Kiedy nie miała nic do roboty, mama uwielbiała gotować. I to kto wszystko musi potem zjadać? Ja i tata.

– Idę na spo... randkę. Z Evanem.

– Och, naprawdę? To bardzo urocze~! Twój strój wygląda nienagannie, ale włosy...

– Co masz do moich włosów? Są takie same jak twoje.

– Wiem, ale mogłeś się przynajmniej uczesać! Marsz do salonu, zaraz przyniosę szczotkę, grzebień i ładnie cię uczeszę~! – powiedziawszy to, mama odciągnęła mnie od drzwi, samej idąc do kuchni, odstawić trzymane rzeczy. Jako dobry syn posłuchałem się jej, czekając aż wróci.

Nim się obejrzałem, moje włosy były nie tylko czesane, ale też sprejowane (najpewniej lakierem do włosów). Nie chcąc sprzeciwiać się planowi mojej mamy, siedziałem grzecznie, czekając tylko aż skończy. Niekiedy zerkałem na siedzącego naprzeciwko mnie tatę, który posyłał mi współczujące spojrzenie. Sam kiedyś musiał przeżywać podobne rzeczy, więc pewnie wie, co teraz czuję. Kiedy mama skończyła, zobaczyłem się w lustrze przed wyjściem i musiałem przyznać, że wyglądałem całkiem ładnie.

– No i jak? Myślisz, że Evan zakocha się w tobie od nowa? – zapytała mama, kładąc mu ręce na ramionach. Chciała chyba ostatni raz spojrzeć na swoje dzieło. Niestety nie wiedziałem, czy patrzyła akurat na włosy, czy na mnie.

– Jak już, to jego miłość tylko wzrośnie.

– Na to liczę! Bawcie się dobrze! Wróć tylko zanim zrobi się ciemno.

Skinąłem głową na słowa mamy i wyszedłem. Droga do kina nie była trudna. Jak zwykle chciałem być na miejscu odrobinę przed czasem lecz ku mojemu zdziwieniu, na miejscu już spotkałem Evana. Do filmu zostało nam jeszcze czterdzieści minut i pr,ez takie zachowanie domyśliłem się, że on też nie mógł doczekać się naszej randki. Obaj nie byliśmy zbyt cierpliwi.

– Hej, Evan – przywitałem się z nim, idąc w jego kierunku, a on zaczął do mnie podbiegać. Szatyn będąc już blisko mnie zawiesił się na mojej szyi i z całych sił, które posiadał mnie przytulił. Ten gest był niespodziewany, ale oddałem uścisk. Po chwili odsunęliśmy się od siebie, będąc lekko czerwonymi. Jego oczy spoczęły na mojej fryzurze. Zainteresował się nią.

"Cieszę się, że przyszedłeś. Masz piękne włosy. Nie jesteśmy za wcześnie?"

– Dziękuję i nie, lepiej przyjść wcześniej, niż później. Możemy spędzić ten czas na rozmowie. Jest coś, o czym chcesz ze mną porozmawiać?

Po tym pytaniu Evan nieśmiało skinął głową i zaprowadził nas na siedzenia znajdujące się daleko od wejścia, prawie przy toaletach. Jego reakcja wydawała się podejrzana lecz raczej nic złego nie oznaczała. Evan był po prostu uroczy i za każdym razem chcąc zapytać o coś miłego tak właśnie się zachowywał. Nie miałem się całkowicie niczego bać.

Po może minucie ciszy, zdziwiłem się, że Evan jeszcze nie zaczął nic mówić po migowemu. Zazwyczaj od razu starał się dobrać odpowiednie słowa, żebym je zrozumiał, a teraz wydawał się onieśmielony bardziej, niż zazwyczaj. Chcąc dodać mu otuchy na chwilę złapałem go za ręce i wtedy poczułem jak małe łańcuszki na naszych bransoletkach złączają się za pomocą magnetyzmu. Ten gest był niespodziewany, ale ucieszyliśmy się z tego powodu. Rozłączyliśmy dodatki, kiedy szatyn w końcu chciał coś zamigać.

"W czerwcu samorząd szkolny organizuje bal dla uczniów opuszczających szkołę. Dowiedziałem się, że osoba towarzysząca może być nawet z młodszej klasy, jeśli uczęszcza do naszej szkoły. Teraz pytanie, czy chcesz się na niego ze mną wybrać?"

Ta wiadomość sprawiła we mnie przede wszystkim zachwyt, ale nie zabrakło też masy pytań. Kiedy jednak przyszło mi do zadania ich, nie miałem pojęcia od którego powinienem zacząć. Dlatego też zamilkłem, uśmiechając się od ucha do ucha. Evan jednak zrobił minę, jakby podejrzewał, że nie za bardzo spodobał mi się ten pomysł, więc złapałem go za ręce i spojrzałem mu w oczy.

– Z radością pójdę z tobą na bal – powiedziałem, a oczy szatyna z niepewnych zamieniły się na pełne miłości oraz szczęśliwe. W jednej chwili starszy przyciągnął mnie do siebie, żeby mnie znowu przytulić, co oczywiście odwzajemniłem. Nie zwracałem uwagi na ludzi wokół, bo to przecież było nieważne. W moim świecie jest miejsce tylko i wyłącznie dla Evana.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro