~ROZDZIAŁ OSIEMDZIESIĄTY DRUGI~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po naszej rocznicowej kolacji przez następne tygodnie dogadywałem się z Evanem jeszcze lepiej, niż wcześniej. Nasi przyjaciele musieli czuć tą pojawiającą się wokół nas aurę miłości, która znikała dopiero, gdy byliśmy od siebie daleko. Peter i Martha cieszyli się naszym szczęściem, a Thomas jak zwykle robił miny, jakbyśmy torturowali jego zwierzątko domowe. Nie wyraził tego głośno, ale myślę, że nadal nas nie trawi, mimo upływu całego roku. Ewentualnie nie chciał, żebyśmy zachowywali się jak para w jego towarzystwie...

Dzisiaj wyjątkowo zostaliśmy z Evanem sami na długiej przerwie. Inni mieli rzeczy, którymi musieli się zająć, nad czym wcale nie ubolewałem. Znaleźliśmy sobie spokojny kącik w bibliotece, gdzie mogliśmy posiedzieć i cieszyć się swoim towarzystwem (już wcześniej zjedliśmy coś na stołówce, ponieważ w czytelni nie mogliśmy tego robić). Rozmawialiśmy głównie po migowemu. Dowiedziałem się, że Maria tak bardzo przywiązała się do taty Evana, że jadła jedynie, gdy on dawał jej jedzenie. Było to odrobinę niepokojące, gdyż pan Kosnacki pracował jako lekarz i miał całkiem dużo dyżurów. Jakim więc cudem kotka go polubiła? Tego nauka chyba nigdy nie rozwiąże.

"Jest pewna rzecz, którą chciałbym z tobą przedyskutować."

Kiedy szatyn zamigał mi te słowa, poczułem lekką niepewność. Niemal zawsze, gdy ktoś zaczynał taki temat oznaczało to kłopoty. Przez kilka sekund milczałem, nie mając pojęcia, czego powinienem się spodziewać. Coś zrobiłem? Czegoś nie zrobiłem? O czymś zapomniałem? Było tyle opcji, że zacząłem się wręcz pocić. Starszy zauważył moje zdenerwowanie i już chciał wymigać coś jeszcze, ale wtedy skinieniem głowy pozwoliłem mu mówić. To w końcu nie musi być coś złego, prawda?

"Moja mama w ten weekend wróci do domu. Dużo o tym myślałem i doszedłem do wniosku, że skoro nasza relacja jest taka dobra, nie sądzisz, że nasi rodzice powinni się już poznać? Najlepiej na wspólnym obiedzie.

– Co? – zapytałem, nie mogąc uwierzyć, że temat okazał się jeszcze bardziej trudny, niż się spodziewałem. Zdenerwowanie się zwiększyło, a przed oczami zacząłem wyobrażać sobie sytuację, w której państwo Kosnaccy rozmawiają z moimi rodzicami. Na początku nie wyglądało to źle, jednak potem ten obraz mi się rozmazał. Nie mogłem po prostu sobie tego dalej wyobrażać. Evan znów zaniepokoił się moją mimiką twarzy.

"To jednak zły pomysł?"

– Z-znaczy... "Nie, też uważam, że nasi rodzice powinni się poznać, ale myślałem o tym dopiero gdy będziemy starsi. Naprawdę to musi być teraz?"

"Aktualny stan psychiczny mojej mamy jest dobry i chciałem to wykorzystać. Proszę, bardzo mi na tym zależy. "

Evan spojrzał na mnie nazbyt błagalnym wzrokiem. Przekrzywił dodatkowo głowę w swoje prawo, wyglądając przy tym, jak szczeniaczek. Przez to zapomniałem, jaką chciałem mu dać odpowiedź. Bez wahania pokiwałem mu głową w geście zgody, a on tak się ucieszył, że od razu mnie przytulił. Oddałem uścisk, również się uśmiechając. Dopiero gdy skończyła się przerwa uświadomiłem sobie, na co się zgodziłem.

***

Przez następne lekcje myślałem tylko i wyłącznie o mojej rozmowie z Evanem. Naprawdę nie spodziewałem się, że ten czas nadejdzie tak szybko i tym bardziej, że za kilka dni (dokładniej pięć). Musiałem o tym powiedzieć swoim rodzicom, ale niechęć do tego była tak wielka, że podczas drogi do domu poszedłem inną, o wiele dłuższą drogą, żeby przemyśleć swoje słowa. Po piętnastu minutach marszu przyspieszyłem i wchodząc w jedną z alejek do mojej ulicy  spotkałem Olivera. Nasze oczy spotkały się od razu, a zaraz potem zobaczyłem przy jego ustach papierosa. Skrzywiłem się, stając w miejscu.

– Hej, Victor. Nie spodziewałem się, że cię tu spotkam – zaśmiał się, robiąc ten myk, że z papierosa wyleciał spalony tytoń. Potem zaciągnął się z niego, wypuszczając przed siebie dym. Nie dosięgnął mnie, ponieważ stałem przy jego ramieniu bokiem. 

– Cześć...  

– Całkiem dziś zimno, co nie?

– Tak... Nie sądziłem, że jesteś palaczem... – przyznałem, patrząc jak brunet kolejny raz wdycha dym papierosowy. Postanowiłem odsunąć się od niego, żeby mnie przesiąknąć tym zapachem. Gdyby mama go ode mnie poczuła, miałbym o wiele większe kłopoty, niż za jakąkolwiek bójkę.   

– Palę, gdy mi smutno. Chcesz jednego?

– Podziękuję... Jest ci smutno? Z jakiego powodu?

– Pamiętasz tego przystojnego chłopaka, Tobiasa, który raz cię mijał na korytarzu? Zacząłem od niedawna do niego podbijać, ale on ciągle mnie odrzuca... No i wyzywa. Ale ma to jakiś swój urok, dlatego jak na razie nie zamierzam się poddać.

Wiedziałem, że Oliver miał właśnie na myśli Tobiasa, ponieważ tylko on podobał się trzecioklasiście. Poczułem się niezręcznie, gdy mi o tym powiedział. Ostrzegałem go, iż może się tak dziać, więc nie powinienem się o nic obwiniać, a jednak... współczułem mu. Jeśli były chłopak Evana kogoś znajdzie, jest większe prawdopodobieństwo, że już na dobre ujdzie ze mnie zazdrość (nadal nie zniknęła, chociaż jest bardzo mała). Poprawiłem swój plecak i widząc jak chłopak wyrzuca zgaszonego papierosa do pobliskich śmieci, postanowiłem z nim chwilę porozmawiać. Nie czułem, że robię coś odpowiedzialnego.

– Mam... do ciebie pewne pytanie – powiedziałem, zwracając tym uwagę starszego. Na jego ustach pojawiło się zdziwienie, jednak po chwili obdarował mnie uśmiechem. Był szczery, ale jednocześnie podejrzany. 

– Jasne. Mów śmiało.

– Czy... kiedy jeszcze byłeś z Evanem... Poznałeś może jego ojca?

– Oj tak. Przyłapał nas kiedyś w łóżku i rozpętała się istna kłótnia... Nie wywarł na mnie dobrego wrażenia, ponieważ twierdził, że mam zły wpływ na jego syna. Skąd to pytanie? Czyżby on też nie przypadł ci do gustu? To w końcu stary dziadek!

– Tak, na początku się nie lubiliśmy... Ale teraz pobłogosławił nasz związek. Zmienił się. A pytam, bo... Evan zaproponował obiad zapoznawczy naszych rodziców... Nie wiem, czego się spodziewać... – podrapałem się po karku, a Oliver prychnął pod nosem ze śmiechu. Ta reakcja była niespodziewana i myślałem, że się ze mnie śmieje, dlatego miałem zamiar odejść. Jego odpowiedź mnie jednak zatrzymała.

– Nigdy nie poznawałem rodziców swoich partnerów, ale na pewno nie musisz się niczego bać. Aż miło słyszeć, że Evan jest teraz z tobą szczęśliwy. Też bym tak chciał.

Dzięki tym słowom poczułem jakiegoś rodzaju ulgę. Oliver może był kimś, kto kiedyś robił te same rzeczy z Evanem, co ja teraz, ale jest on przeszłością. Ja i Evan zmierzamy razem ku przyszłości i raczej już nic nie stanie nam na tej drodze.

– Co jest, do cholery?! – usłyszałem za sobą głos Tobiasa i z niemałym strachem odwróciłem się, widząc bardzo złego dawnego przyjaciela. Patrzył na nas z mordem w oczach, a ja miałem ochotę uciec. Niestety tego nie zrobiłem, ponieważ czarnowłosy zaczął do nas podchodzić. Ucieczka i tak by nic nie dała, dlatego postanowiłem zmierzyć się z tym, co miał nam do powiedzenia, nawet jeśli były to kolejne wyzwiska.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro