~ROZDZIAŁ PIĘĆDZIESIĄTY DZIEWIĄTY~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nasz lot do Francji miał trwać osiem do dziewięciu godzin, w zależności od pogody. Kiedy się leci, prawie w ogóle się tego nie czuje, jednak świadomość bycia w powietrzu zostaje. Właśnie z tego powodu obudziłem się po niemal dwóch godzinach od wystartowania (ponad to kobieta siedząca obok mnie trąciła mnie łokciem). Po kilku sekundach od otworzenia oczu w pełni się już obudziłem i pierwszym, co zrobiłem było spojrzenie na Evana. Chłopak cały czas spał, a nasze dłonie nawet na moment naszego snu się nie puściły. Przez to na moich ustach zagościł uśmiech. Potem w głowie pojawiło się pytanie, co miałbym do czasu jego pobudki  robić. W samolocie przecież nie ma za dużo rozrywek.

Rozglądałem się za czymś ciekawym przez następne kilka minut. Jedynym, co przyciągnęło moją uwagę były chodzące do innych pasażerów stewardesy. Dopiero później przypomniałem sobie, że miałem na telefonie kilka gier, w której zazwyczaj grałem z nudów. Urządzenie znajdowało się w mojej lewej kieszeni i skoro prawa była okupowana przez głowę Evana, nie miałem problemów z wyjęciem go. Trzymając już telefon w ręce odblokowałem go, uruchamiając jedną z pobranych kiedyś aplikacji (lub nawet wbudowaną w urządzenie, tego pewny nie byłem). Nigdy nie umiałem grać w pasjansa, teraz tak naprawdę też nie do końca pamiętałem jego zasady lecz z każdą następną ruszającą się kartą zaczynałem rozumieć, o co tam chodziło. Moja rozgrywka nie trwała długo, znudziłem się, a mój chłopak nadal spał. Wyglądał naprawdę uroczo, jednak nie mając z kim porozmawiać zaczynałem czuć się źle. Zawsze istniała opcja zagadania do kobiety siedzącej obok mnie, ale ta czytała książkę i niespecjalnie chciałem jej przerywać. Naprawdę zostałem sam.

Mój wzrok w ciągu trzech sekund powędrował na głowę Evana. Kolejny raz pomyślałem, że starszy wyglądał uroczo, kiedy spał i z niewyjaśnionej przyczyny chciałem mu zrobić teraz zdjęcie. Miałem ich mało w swoim telefonie, więc tej okazji nie mogłem zmarnować. Szatyn na pewno nie pogniewałby się za to, że robię mu potajemne zdjęcia, więc tym bardziej mogłem to zrobić. Przeniosłem telefon do drugiej ręki, ponieważ tak było mi wygodniej zrobić zdjęcie. W ciągu kilku sekund uruchomiłem aparat i przednią kamerką uchwyciłem uroczą twarz Evana.

Byłem z siebie niezwykle zadowolony. Tą radość mogłem porównać z wygraniem biegów zimowych lecz teraz to uczucie było znacznie większe. Moja radość nie trwała jednak długo. Evan nieznacznie poruszył się na moim ramieniu i niestety na początku w ogóle nie wzbudziło to moich podejrzeń, że chłopak mógł już się obudzić (dokładnie to się właśnie stało). Szatyn wolnymi ruchami zaczął podnosić głowę, a ja zrozumiałem, co się wydarzyło kiedy jego dłoń delikatnie poklepała mnie po kolanie. Moje uczucia podczas wygaszania ekranu ze zdjęciem chłopaka były mieszane, ale jakoś udało mi się zachować pozory normalności (jeśli od samego początku taki byłem).

– Wygodnie ci się spało...? – zapytałem, próbując zmusić mój głos do nie jąkania się. To zdanie wypowiedziałem na jednym wdechu, więc zaspany Evan raczej nie mógł się domyślić, że coś z jego udziałem się właśnie wydarzyło. Kiedyś pewnie będę musiał powiedzieć mu o tym zdjęciu, jednak na razie niech pozostanie w tej słodkiej niewiedzy, jakim to jestem napaleńcem (może jest to zbyt przesadne słowo?).

"Tak, dziękuję, że zostałeś moją poduszką. Już dolecieliśmy?"

– Nie, to zajmie nam jeszcze długi czas... Możemy sprawić, że będzie on mniej nudny, jeśli masz ochotę...

"Jak?"

– Cóż... Możemy w coś zagrać... Masz jakieś propozycje?

Evan po mojej odpowiedzi skierował wzrok na fotel, który stał przed nim (siedziała na nim moja mama, ale nie był to aż tak ważny szczegół). Starszy podrapał się po łokciu i wtedy ponownie się do mnie zwrócił. Wystawił swoją lewą rękę, a zaraz potem pokazał na niej pięść, znak podziału i... nożyczki. Dzięki temu zrozumiałem, że chłopak miał na myśli grę w kamień, papier, nożyce. Zaśmiałem się w duchu na to, jednak ochoczo przystąpiłem do gry, ponieważ to może być ciekawe.

Przez pierwsze trzy rundy pokazuwania czym walczyliśmy między nami panował remis. Przy czwartym razie zagapiłem się i pokazałem papier, a Evan wybrał wtedy nożyce, czym zdobył punkt. Postanowiłem się zrewanżować i starałem się przewidzieć jego następne ruchy. Niestety moje starania poszły w las, ponieważ udało mi się zdobyć jedynie dwa punkty. Całą rundę tej gry wygrał Evan. On miał aż szesnaście punktów. Całkowicie mnie zmiażdżył, jednak wcale nie przechwalał się zwycięstwem. W tej kwestii pozostał neutralny i nawet mnie pocieszył, że przegrałem. Przyjąłem swoją porażkę jak prawdziwy zawodowiec, zaczynając wymyślać kolejną rozrywkę dla nas (nie mogliśmy przecież grać w kamień, papier, nożyce przez ponad pięć godzin, w końcu byśmy się znudzili do ostatniego tchu).

Następną grą miało być kółko i krzyżyk. Była to bardzo prymitywna rozrywka, ale czasami człowiek pragnie cofnąć się o te kilka lat i na nowo przypomnieć sobie, co się robiło za dziecka (ja akurat w dzieciństwie bardzo lubiłem na przerwach pogrywać sobie z kolegami w tą grę). Z podręcznego plecaka wyjąłem prawie czysty zeszyt oraz długopis. Narysowałem dla nas siatkę trzy na trzy i dałem zacząć Evanowi. Bardzo go to ucieszyło, a mnie napawała duma, że jestem takim miłym partnerem.

Pierwsze kółko wylądowało na samym środku pola. Evan prawdopodobnie myślał, że miał przewagę, skoro zaczął od tak prostego ruchu, jednak szatyn nie wiedział, że użyję pewnej sztuczki, żeby wygrać. Swój krzyżyk postawiłem na pierwszym punkcie po lewej stronie. Widząc, jak chłopak stawia kolejne kółko po prawej stronie tego pierwszego zacząłem się martwić, że przegram, więc zagrodziłem mu drogę do zwycięstwa. On zaraz potem zagrodził mi i żaden z nas nie wygrał tej rundy. Trwała ona zaledwie trzydzieści sekund, ale zdążyłem zniechęcić się do tej gry. Starszy też nie wyglądał na zadowolonego, dlatego odwróciłem kartkę zeszytową z zamiarem zagrania w coś innego.

– Chcesz może zagrać w wisielca? – zaproponowałem, a Evan skinął mi twierdząco głową. Ucieszyłem się i zacząłem wymyślać hasło, które chłopak będzie musiał zgadnąć. Ta zabawa na pewno zajmie nas na dłużej, niż poprzednia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro