~ROZDZIAŁ SIEDEMDZIESIĄTY DZIEWIĄTY~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie wiedzieć czemu, wszystkie ładnie produkty wydawały się dla mnie zbyt drogie. Nie mogłem przesadzić z prezentem, ponieważ jeśli Evan się dowie ceny, będzie chciał oddać mi pieniądze z poczucia winy dostania czegoś tak drogiego. Dlatego właśnie oglądając zegarki zrezygnowałem z nich i poszliśmy z Marthą w inne miejsce. Szalik lub zwykła koszulka też się nie nadawały. Ten prezent musiał pochodzić z serca oraz posiadać przynajmniej dobrze dostępną cenę. Nie jestem aż tak bogaty, nawet jeśli to w imię miłości...

– A co powiesz o kubku? Jest praktyczny i Evan będzie z niego pił przez następne kilka lat – zaproponowała Martha, pokazując z daleka na dział z ceramiką. Weszliśmy do sklepu, w którym mieli wszystko, od skarpetek po zeszyty szkolne. Nie mam pojęcia, czy coś tu znajdziemy, ale miejmy nadzieję, że tak.

– Raczej nie... To powinno być coś romantycznego.

– Pluszowy miś? Poduszka w kształcie serca? Długopis z inicjałami?

Westchnąłem, mijając kolejne półki z rzeczami. Powoli zaczynałem wątpić, czy faktycznie coś uda nam się znaleźć i czarnowłosa chyba powoli też zaczynała gubić tą wiarę. Mimo wszystko nadal czegoś szukaliśmy, rozglądając się nawet kilka razy po sklepach, w których już byliśmy. Bo, kto wie, może za drugim lub trzecim razem trafi nam się coś godnego uwagi?

Idąc jeszcze raz tymi samymi alejkami sklepowymi ponownie zatrzymaliśmy się przy sklepie z zegarkami. Obok niego była taka z biżuterią, ale do niej wolałem nie wchodzić, ponieważ po mojej głowie ciągle chodziły pierścionki. To nie były tanie rzeczy, a o zaręczynach powinienem myśleć dopiero po skończeniu przynajmniej dwudziestu czterech lat (ewentualnie dwudziestu jeden, ale to opcjonalnie). Nie mam w końcu pojęcia, jaka czeka mnie z Evanem przyszłość i tego najbardziej chyba się obawiam. Mój wzrok latał pomiędzy tymi dwoma sklepami jak łuk i strzały. Nie mogąc w końcu wytrzymać wszedłem tam, zostawiając Marthę przy zegarkach (chyba jeden z artykułów na wystawce ją zainteresował).

– Witamy szansownego klienta – powiedziała pani stojąca przy kasie. Sklepik był mały i większość rzeczy tutaj to były kolczyki oraz bransoletki. Pierścionki też mieli. Spojrzałem niepewnie na starszą od siebie kobietę, próbując się uśmiechnąć.

– Dzień dobry...

– Szuka pan czegoś konkretnego? Może w czymś pomóc?

– Nie, na razie się rozglądam...

Czułem się niepewnie, chodząc jako jedyny klient po tym chyba przeznaczonym dla dziewczyn sklepie. Pani kasjerka ciągle na mnie patrzyła, jakbym miał zamiar zaraz coś ukraść. Gdyby była ze mną Martha pewnie pomyślalaby, że jesteśmy parą i tym bardziej zaczęłaby się mieszać do pomocy. W pewnym momencie zrozumiałem, że samotne poszukiwania nie miały sensu i musiałem zdać się na ekspertkę, czyli panią kasjerkę. Podszedłem do niej odrobinę zestresowany. Jak miałem zapytać ją o doradzenie dla mnie prezentu dla mojego chłopaka? Trzeba iść okrężną drogą.

Z chwilą, gdy miałem otwierać usta nie potrafiłem wydobyć z siebie żadnego głosu. Pani kasjerka wręcz odwrotnie.

– Jednak potrzebna jest pomoc? – zapytała miło, prostując się. Zarzuciła swoje blond włosy na ramiona, i wtedy spojrzałem jej w oczy. Miały ładny, zielony kolor, a ten kontakt sprawił, że zacząłem się jeszcze bardziej denerwować.

– Tak... Szukam prezentu...

– Dla dziewczyny? A może dla mamy?

– Tak, dla... mojej drugiej połówki... – odpowiedziałem, bawiąc się zamkiem od trzymanej w rękach kurtki. Pani kasjerka uśmiechnęła się do mnie miło i poszła na zaplecze. Po chwili wróciła z kilkoma pudełkami, pokazując mi znajdujące się w nich wisiorki. Były ładne, ale takie zbyt... dziewczęce.

– Podoba ci się? Czy może chcesz zobaczyć z innym dodatkiem?

– Tak, chętnie obejrzę coś innego... Nie ma pani może czegoś... Grubszego? W sensie... To jest takie drobne, iż boję się to wyjmować z pudełka...

– Rozumiem, znajdę coś innego.

Wyrozumiałość tej pani była dla mnie błogosławieństwem. Nie lubiłem zbyt długo się zastanawiać czego chcę, więc wolałem zdecydować szybciej. Podczas gdy tamta pani nadal była na zapleczu, do moich rąk przypadkowo trafiła ulotka z wielkim napisem "wyprzedaż pasujących do siebie bransoletek". Po przeczytaniu tego zaświtało mi w głowie i kiedy pracownica sklepu wróciła, zacząłem mówić.

– Przepraszam, czy mógłbym zobaczyć rzeczy z tej oferty?

– Naturalnie. Proszę o chwilę.

Blondynka kolejny raz zniknęła na zapleczu, jednak tym razem trwało to krócej. Przyniosła mi kilka opakowań z bransoletkami, otwierając je wszystkie zaraz, żebym mógł je zobaczyć. Niektóre bransoletki wyglądały na ładne, ale wydawało mi się, że nie będą nam pasowały. Spośród dwunastu pudełek, tylko jedno zwróciło moją uwagę. Było to pudełko numer dziewięć, w którym znajdował się splot o kolorze czarnym z połową serca jako ozdoby. To właśnie podbiło moje serce.

– To jest całkiem ładne... Ile to kosztuje? – zapytałem, pokazując na to, co wybrałem. Sprzedawczyni uśmiechnęła się i wyjęła z pudełka jedną z bransoletek i chwyciła mnie za rękę. Zaczynała mi ją zakładać na rękę, najpewniej żebym mógł ją przymierzyć.

– Piętnaście dolarów za parę. Są regulowane, więc bez względu na to, jak nadgarstek pana miłości jest zbudowany, będzie idealnie pasował.

– Wow... Są naprawdę ładne. Chciałbym je kupić.

– Oczywiście. Zawiązać pudełko w kokardkę?

Przez następne kilka minut patrzyłem jak kasjerka idealnie wiąże wokół białego pudełka czerwoną kokardkę. Ta usługa nie była dodatkowo płatna, więc po wyjściu ze sklepu cieszyłem się, że ją wybrałem.

– Victor, gdzie ty się podziewałeś? Tak nagle mi zniknąłeś... – popatrzyłem w bok, gdzie stanęła Martha. Wyglądała na lekko zdenerwowaną, jednak skoro już się pojawiłem to powinna się uspokoić.

– Przepraszam, ale udało mi się kupić prezent dla Evana.

– Naprawdę? Mogę zobaczyć?

– Nie za bardzo, bo jest już zapakowany... Pokażę ci go, kiedy go dostanie, dobrze?

– Trzymam cię za słowo!

Uśmiechnąłem się do przyjaciółki i znów ruszyliśmy razem wzdłuż innych sklepów. Radość po zakupie tych bransoletek nie odstępowała mnie na krok i trwała dalej, nawet kiedy wróciłem do domu (rodzice byli zdziwieni moją radością, jednak postanowiłem im nie mówić, co było jej przyczyną). Za kilka dni spotykam się z Evanem na randce rocznicowej i aż nie mogę się doczekać, co on szykuje dla mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro