~ROZDZIAŁ SIEDEMNASTY~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Myślałem, że odpowiedź Evana na moje uczucia była snem. Pod wieczór tego samego dnia uznałem, że to stało się naprawdę i napisałem do niego, by omówić oraz umówić się z nim na spotkanie (czyli w zasadzie randkę). Robienie tego przez wiadomości może było trochę głupie, ale nie spotkałem się z odrzuceniem. Napisał, że się zgadza i możemy porozmawiać o tym w szkole. Nie tylko o tym, o czymś innym też. Z nadmiaru radości zignorowałem czym mogło być to coś i zwyczajnie czekałem na nadejście następnego dnia.

Evan czekał na mnie już przed wejściem do szkoły. Przywitał mnie uśmiechem, a zaraz potem wciągnął do budynku, kierując się ze mną w ustronne miejsce. Nie rozumiałem jego zachowania i nawet moje pytania nie sprawiały, że niższy się zatrzymał. Dopiero pod schodami przy bloku sportowym nas zatrzymał i wtedy jego mina z uśmiechu zmieniła się na złą. To oznaczało, że chyba miałem kłopoty.

– Coś się stało...? – zapytałem, zastanawiając się, czy chłopak ma mi za złe pewną sytuację, której teraz mogłem nie pamiętać. Ostatnio wydarzyło się tyle rzeczy, że byłem mniej skupiony nie tylko podczas lekcji, ale też normalnych czynnościach. Wczoraj prawie wywaliłem się na schodach w domu.

"Oczywiście, że tak. Słyszałem, że potrąciłeś Tobiasa na korytarzu."

– Ach, to... Prawie o tym zapomniałem...

"A nie powinieneś. Masz pójść i zobaczyć, co z nim jest. Inaczej nie pójdziemy na randkę."

To ostatnie zdanie wzbudziło we mnie niepokój. Wierzyłem, że Evan byłby w stanie coś takiego wyznać, ale nie znałem go jeszcze na tyle dobrze, by powiedzieć, czy faktycznie tak zrobi. A jeśli zrobi, będę niezadowolony. Zrezygnowanie z tej randki w ogóle mnie do niego nie przybliży, wręcz oddali. Chciałbym zbudować z nim głębszą reakcję, a jeśli przeproszenie Tobiasa ma mi to ułatwić, zrobię to.

Pomyślałem, że im szybciej to zrobię, tym szybciej Evan zapomni o tym incydencie. Po pewnym czasie sam zorientowałbym się, iż Tobiasowi może być przykro z powodu tej kostki i moim obowiązkiem jako wzorowego obywatela oraz osoby z kilkoma gramami sympatii było przeproszenie go. Nim dowiedziałem się, gdzie dawny przyjaciel jest, minęło więcej czasu, niż się spodziewałem. Przyszedłem do szkoły wcześniej lecz tylko z powodu Evana. Mieliśmy w końcu omawiać plany naszej randki, zawiodłem się, że nie poszło po mojej myśli.

Znalezienie Tobiasa teraz nie wydawało się ciężkim zadaniem. Wiedziałem już, gdzie go szukać. Należał go kółka atletycznego, który codziennie spotyka się rano, by omówić ważne sprawy. Przez pewien czas namawiano mnie do dołączenia ze względu na moje osiągnięcia w gimnazjum, jednak nie byłem zainteresowany. Poszedłem na boisko, a na trybunach zobaczyłem jedną osobę i rozpoznałem w niej Tobiasa. Znalazłem się przy nim w mgnieniu oka.

– Czego chcesz? – zapytał pierwszy dość oschle, co zniechęciło mnie do dalszej rozmowy. Musiałem jednak wytrzymać, przeproszenie go nie powinno być trudne. Chyba...

– Jest mi... przykro za twoją kostkę.

– Nagle na współczucie ci się zebrało? Gdybym mógł, zarządałbym od ciebie zadośćuczynienia, ale skoro nic poważnego mi się nie stało, nie mogę!

– Jasne... Posłuchaj, powinienem przeprosić cię za spowodowanie tego wypadku...

– Powinieneś to nigdy do niego nie dopuścić – syknął na mnie kolejny raz, łapiąc swoje kule, dzięki którymi się poruszał. Miał chyba zamiar odejść. – Zostaw mnie w spokoju. Zawsze wiedziałem, że powinienem cię unikać.

– Tobias, poczekaj. Daj się przynajmniej przeprosić.

– To nie ma znaczenia! Możesz przepraszać, ale mojej kostki to nie naprawi! Przez ciebie nie pojadę na zawody!

Skamieniałem słysząc te słowa. Mogłem się w sumie spodziewać, że utrudnię tym chłopakowi chodzenie, ale nie pomyślałem o zimowych mistrzostwach biegowych. Wpadając te dwa dni temu na niego uniemozliwiłem mu wzięcia w nich udziału. Dzięki nim mógł się wykazać. Czy to czyni mnie złym człowiekiem?

– Tobias... – zatrzymałem niższego zanim ten odszedł. Chwyciłem go za ramię, ale sekundę później ten wyrwał się z tego uścisku. Spojrzał na mnie krzywo. Tym razem przyjąłem to do wiadomości. – Mógłbym... coś zrobić, żeby ci to wynagrodzić?

– Oczywiście, że nie. Nic nie może zastąpić mnie na zawodach. Chyba że...

– Czyli jednak coś jest?

– Nie jestem zadowolony, że to mówię... Możesz pobiec na tych zawodach zamiast mnie. Poza nadgarstkiem wszystko inne masz zdrowe – Tobias ponownie zwrócił na mnie swoje ciało i dotknął mnie jedną z kul, sprawdzając jaka jest wytrzymała. Wiedział, że była, sprawdzanie nie było tu potrzebne.

– Ale...

– Trener na pewno się zgodzi. Od początku roku chce cię do nas zwerbować. Możesz odmówić, ale wtedy zostaniesz moim podwładnym do czasu wyzdrowienia.

– Pobiegnę...

– I na to liczyłem. Jutro staw się na porannym treningu, powiemy o wszystkim trenerowi.

Tobias odszedł ode mnie, zostawiając mnie z dość nieprzyjemnym uczuciem. Nie spodziewałem się, że chcąc go przeprosić zostanę wplątany w zawody. Dobrze biegałem, ale straciłem do tego zapał gdy pokłóciłem się z Tobiasem. Bieganie samemu nie jest takie fajne. Mam nadzieję, że chłopak sobie to kiedyś uświadomi.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro