~ROZDZIAŁ STO OSIEMNASTY~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

To było to. Oświadczyny. Pomysł idealny. Gdy tylko Peter to zaproponował, na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Mój niczego nieświadomy przyjaciel także się uśmiechnął, patrząc jak zatrzymałem się w przepisywaniu mu notatek. Ja uśmiechałem się dalej, po chwili postanawiając się odezwać.

– Postanowiłem właśnie, że kupię Evanowi pierścionek i jeszcze w następnym tygodniu mu się oświadczę – powiedziałem, a milczący Peter zmienił nagle swoje nastawienie. Otworzył szeroko oczy, jakby w zdziwieniu, że powiedziałem coś tak przypadkowego. Chciał się odezwać, ale na szczęście już wyrobił sobie nawyk, że nie powinien. Zamiast tego zaczął migać.

"Skąd pomysł, żeby to zrobić?"

– Jak to "skąd"? Sam przed chwilą powiedziałeś, że na moim miejscu byś się oświadczył.

– Co?! – krzyknął Peter, zwracając na nas uwagę kilku ludzi wokół. Przeprosił ich wzrokiem i ponownie spojrzał na mnie. Po jego minie mogę od razu stwierdzić, że znowu coś mu się pomyliło i zamigał złe znaki. – Ale ja nie to...

– Nawet jeśli nie były to słowa, które miałeś na myśli, w pewnym momencie sam bym doszedł do takiego rozwiązania. Muszę ci więc podziękować.

"Kupisz mi ciastko za siedem dolarów?"

– Nie, ale przepiszę dla ciebie całą notatkę. A nawet zrobię ci pracę domową. Teraz muszę wrócić do domu i porozmawiać z rodzicami.

Mówiąc te słowa zacząłem pakować wszystkie rzeczy do swojego plecaka. Nim Peter w ogóle pomyślał, żeby mnie zatrzymać, ja byłem już przy drzwiach od kawiarni, żegnając się z brunetem gestem ręki. Nie wiem, co we mnie wstąpiło, ale czułem, że muszę załatwić tą sprawę natychmiast, już. Byłem pewny swojej decyzji i nie sądzę, by coś mogło ją zmienić.

***

Podczas drogi do domu postanowiłem lepiej przemyśleć całą sprawę. Nie miałem zamiaru odpuszczać, po prostu uświadomiłem sobie, że mało wiem na ten temat. Przede wszystkim potrzebuję pieniędzy. Bez nich nie kupię pierścionka, no i nie wiem też, jaki Evan ma rozmiar palca. No i musiałbym wymyślić też w jaki sposób miałyby się te zaręczyny odbyć. Stresowało mnie to wszystko, jednak pocieszał mnie fakt, że nie było opcji, aby Evan mi odmówił.

Do domu wróciłem akurat gdy zrobił się obiad. Mama przywitała mnie ciepło, pytała jak było w szkole... Wolałem tak prosto z mostu na razie nie mówić rodzicom o swojej decyzji, jednak wiedziałem, że zdania nie zmienię. Poczekałem więc do kolacji. Była tak samo dobra, jak obiad, co oczywiście powiedziałem białowłosej. Była dzięki temu weselsza, toteż mogłem już powiedzieć jej o swoich planach. Co do taty... On by na pewno przyjął to na spokojnie. Nie chcąc czekać ani dłużej, postanowiłem w końcu to z siebie wyrzucić.

– Posłuchajcie, bo... Jest coś, co muszę wam powiedzieć – zacząłem, przerywając tym samym spokój. Mama i tata spojrzeli na mnie ze zdziwieniem, jakbym chyba pierwszy raz w życiu chciał zwrócić na siebie uwagę przy stole. Odjęło mi to odrobinę pewności siebie.

– Jasne, synku. Mów śmiało ^^.

– Bo ja... No...

To była stresująca chwila. Rodzice patrzyli na mnie wyczekująco, a ja nie potrafiłem skleić żadnego zdania. Czułem się jak na przesłuchaniu, mimo że to ja zacząłem mówić. Wziąłem głęboki wdech i wtedy wydusiłem z siebie te słowa.

– Chciałbym oświadczyć się Evanowi.

Szok. To właśnie malowało się na twarzy nie tyle taty, ale też mamy. Przestali jeść, patrząc na zmianę na mnie i na siebie. Próbowali się uśmiechnąć, jednak widziałem, że się wahali. Nawet mama. Przez chwilę trwała cisza, którą postanowiła przerwać moja mama.

– Victor... To naprawdę wspaniałe wieści! – powiedziała, wstając od stołu. Poczułem wtedy ulgę i również wstałem, po czym mama czule mnie uściskała. Chyba nawet za czule. Tata został przy stole, żeby uniknąć radości mamy. Może też powinienem tak zrobić...?

– Naprawdę...?

– Jak najbardziej! Evanek zostanie częścią rodziny ^^! Benjamin, powiedz coś miłego swojemu synowi!

– Życzę ci powodzenia, ale... Nie za wcześnie na takie decyzje...?

– Bzdury! Nigdy nie jest za wcześnie na oświadczyny! Jakbyś sam zapomniał ile miałeś lat, gdy przede mną klęknąłeś!

Czułem się szczęśliwy, jak też rozbawiony reakcją rodziców. Pierwszy raz chyba widzę czerwonego z zawstydzenia tatę. Rodzice nie powiedzieli stanowczego "nie" mojej decyzji, a co za tym szło, pierwsza faza mojego planu została zakończona. Tym razem wtuliłem się w mamę i pozwoliłem jej perfumom rozproszyć się po moim ciele. Czułem dzięki temu spokój.

– Dziękuję, że nie odwodzicie mnie od tego planu... Ale nadal pozostaje najważniejsza kwestia... Pierścionek. Mam trochę oszczędności i jeśli zrezygnuję z prawa jazdy...

– Nonsens! Evan dostanie mój pierścionek!

Doznałem szoku, słysząc słowa mamy. Tata chyba też był lekko zdziwiony, dlatego wypił ze swojej szklanki wodę. Widziałem jednak jak nieznacznie kiwa głową, najwyraźniej się na to zgadzając. Chwilę potem mama pociągnęła mnie na piętro. Ominęliśmy śpiącego Otta w korytarzu i nim się obejrzałem zostałem trzymaczem rzeczy, które trzeba wyjąć, żeby potem zwrócić je na miejsce w odpowiedniej kolejności. Mama wyjmowała wszystko ze swojej toaletki i gdy w końcu znalazła małe, czerwone pudełeczko, schowała wszystkie rzeczy, pokazując mi jego zawartość. W środku był mały pierścionek z jeszcze mniejszym brylantem. Nie spodziewałem się go wcale, ale ten mały dodatek świetnie pasował do reszty.

– Ładny, prawda? Też się nim zachwyciłam, gdy tata mi go pokazał – zaczęła opowiadać, dając mi pudełko, żebym mógł zobaczyć mały przedmiot z bliska. Postanowiłem go nie wyjmować, żeby przez przypadek go nie zgubić.

– Tak, piękny... Ale nie jestem pewny, czy rozmiar będzie dobry...

– Będzie pasować, uwierz mi! Jak go nie chcesz, to sobie może dalej leżeć na dnie szuflady.

– No dobrze, wezmę go...

Ucieszyłem się nawet, że kwestię pierścionka miałem już z głowy. To znaczyło mniejsze wydatki, jednak... To był naprawdę szczodry gest. No a mama tak łatwo oddaje mi rzecz, która połączyła ją i tatę... To wręcz pamiątka. Po chwili schowałem pudełeczko do kieszeni, widząc że mama się wzruszyła. Dosłownie. Podałem jej aż chusteczkę.

– Wiesz, Victor... Cieszę się, że podjąłeś tak odpowiedzialną decyzję, mimo że nadal chodzisz do szkoły... Stałeś się mężczyzną – powiedziałem, dotykając mnie w nos. Nie byłem smutny, a fakt, że to zrobiła, dodawał mi szczęścia.

– Dziękuję... Jeszcze co do pierścionka... Na pewno mogę go wziąć?

– Tak, tak... Podaruj go Evanowi. Ale ślub weźmiecie dopiero za rok lub dwa lata, okej?

Bez słowa sprzeciwu zgodziłem się ze słowami mamy, znów będąc mocno uściskanym. Jakiś czas później dołączył do nas tata. Powiedział mi kilka rzeczy o życiu, małżeństwie i takich tam, no i tym razem poprawnie dał mi do zrozumienia, że mnie wspiera. Kolejna część mojego planu została wykonana i teraz zostało jedynie wymyślić odpowiednią atmosferę do zaręczyn. Nad tym chyba posiedzę przynajmniej kilka dni...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro