~ROZDZIAŁ STO PIĄTY~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Evan wrócił po 10 minutach. Nie odliczałem jego nieobecności, po prostu zapamiętałem godzinę, o której sobie poszedł. Podczas jego pobytu w łazience usiadłem na kanapie, chcąc w spokoju pomyśleć nad słowami starszego. Nie sądziłem, że tego wieczoru utworzy się między nami sprzeczka, a najlepiej jest to jak najszybciej rozwiązać. Kiedy starszy usiadł obok mnie, nadal wyglądał na złego.

- Więc... Dlaczego ten wieczór ci się nie podoba? I dlaczego jesteś zły? Zrobiłem coś nie tak?

"Naprawdę nie znasz odpowiedzi na własne pytania?"

- Nie... - powiedziałem pełen wstydu, spuszczając głowę. Pokazałem tym, że jestem gotowy na każdą karę, nawet taką cielesną. Zamiast uderzenia, poczułem jedynie dotyk jego dłoni z bliznami na swojej twarzy. Evan podniósł ją, żebym mógł na niego spojrzeć.

"Robisz wszystko zbyt szybko. Nie dałeś mi szansy na zapytanie jak ci minął dzień, co będziemy robić i co tak przepysznie pachnie. To prawie tak samo, jakbyś mnie ignorował."

- Nie, ja... Naprawdę tak się czułeś...? Przepraszam, nie chciałem tego...

"Wiem. Wybaczę ci, jeżeli powiesz mi powód twojego zachowania."

Słowa Evana niby wydawały się proste, a jednak odczułem, że nie potrafiłem dokładnie mu odpowiedzieć. Bo o co tak naprawdę mi chodziło? Nasz wieczór miał być idealny, wszystko było zaplanowane odgórnie... Czego chciałem? Chyba tylko tego, żeby mu się podobało, ale skoro teraz rozmawiamy, tak wcale nie było. Westchnąłem, mając zamiar zacząć mówić.

- Ja tylko... pragnąłem, żebyś zapamiętał ten wieczór na zawsze. Nie będziemy się widywać już tak często i... jakoś mnie to... smuci - przyznałem, znów spuszczając głowę. Dzięki temu czułem pokorę, jednak też wstyd. Ale czy miłość była w ogóle wstydem? - Przepraszam, zepsułem wszystko...

"Wcale nie zepsułeś. Cieszę się, że tak poważnie do tego podszedłeś, ale nasz ostatni dzień razem wcale nie musi być idealny. Wystarczy, że spędzimy go jak zwykle."

- Czyli... Chcesz oglądać filmy, jedząc jednocześnie popcorn? Albo masz ochotę na spacer? Trochę już na to drugie za późno...

"Chcę po prostu spędzić ten wieczór jak najdłużej. Nie chodzi mi tylko o romantyczną kolację. Na inne rzeczy też przyjdzie pora."

Po skończeniu migania, starszy przysunął się do mnie i położył mi swoje dłonie na klatce piersiowej. Serce zaczęło mi szybciej bić z ekscytacji, a Evan zaczął kreślić palcami kółka przy moich sutkach ukrytych pod materiałem koszuli. Było to całkiem przyjemne i powstrzymywałem się, żeby przez to się nie podniecić. Mimo wszystko uległem jego urokowi i nim się obejrzałem tkwiliśmy w namiętnym pocałunku. Był tak namiętny, że jego ręka jakimś sposobem badała większość moich mięśni pod koszulą. Nie przeszkadzało mi to, ale kiedy szatyn się odsunął, poczułem lekki zawód.

"Chodźmy do ciebie. Jeszcze chwila i zrobilibyśmy to na kanapie."

- Tak, u mnie na pewno będzie lepiej - zaśmiałem się i z gracją wstałem z kanapy. Z jeszcze większą gracją natomiast wziąłem go na ręce, mając zamiar zanieść go na górę. Czy ja kiedykolwiek tak robiłem? Nie pamiętam, ale było to fajne uczucie. - Dzisiaj zrobię dla ciebie wszystko.

"Mogę poprosić cię o cokolwiek?"

- No... Tak. Jestem do twojej dyspozycji. Czego sobie życzysz?

"Pozwolisz mi siebie rozebrać."

Moje zdziwienie po przetłumaczeniu tych słów sprawiło, że prawie się wywróciłem na schodach (na szczęście w ostatnim momencie utrzymałem równowagę). Prośba chłopaka była nietypowa, dlatego miałem w sumie prawo być zaskoczonym. Ale skoro dałem mu wybór, postanowiłem się go posłuchać i zrobić tak, jak mnie poprosił. Dam mu się rozebrać bez żadnych sprzeciwów.

Po dotarciu do pokoju, usiedliśmy na łóżko. O dziwo denerwowałem się, nawet jeśli nie pierwszy raz rozbierałem się przed starszym. Tym razem to on będzie zdejmował ze mnie ubrania, więc właściwie wiele rzeczy będzie nowe. Ręce Evana najpierw zaczęły rozpinać guziki mojej koszuli. Robił to powoli, najwyraźniej nie chcąc mnie denerwować. Kiedy już ją rozpiął, zdjął ją ze mnie, patrząc na moje ciało z iskierkami w oczach. Wyglądał niewinnie, jednak przestał taki być, kiedy przyłożył twarz do mojej klatki piersiowej. To było... serio dziwne.

- Evan...? - zapytałem, gdy po kilku sekundach ani ja, ani on się nie poruszyliśmy. Szatyn po prostu trzymał twarz przy moim ciele, a gdy zwróciłem mu uwagę, podniósł na mnie wzrok. Był cały rumiany. - Coś nie tak...?

"Nie. Zachwycałem się po prostu jaki jesteś wspaniały i, że mam cię wyłącznie dla siebie."

- Cóż... Nie widzę siebie w ramionach kogoś innego. Tylko ciebie kocham i obiecuję, że moja miłość do ciebie będzie tylko wzrastać. Zaszalejmy trochę dzisiaj z naszą miłością, dobrze?

Na moich ustach pojawił się uśmiech, a po chwili Evan również to zrobił. Ponownie zbliżyliśmy się do siebie w namiętnym pocałunku, podczas którego łapczywie ściągaliśmy z siebie ubrania. Już nie musiałem mu się oddawać, a obaj pragnęliśmy siebie po równo. Zanim rozebraliśmy się do naga, uznałem że najlepszą grą wstępną będzie ocieranie się swoim kroczem o to jego. Nie chciałem go wkurzyć, jednak taki się wydawał, gdy nie pozwoliłem mu się zatrzymać. Byłem już na to zbyt podniecony.

Z chwilą wyrzucenia na podłogę naszych bokserek, wiedziałem już, że dzisiaj to Evan będzie rządził. Miotał się bardziej, niż zazwyczaj i chciał nas zamienić miejscami. Widząc jednak, że wyciągam z szuflady lubrykant, uspokoił się, dając mi działać. Rozciąganie go przebiegło spokojnie. Na drugim palcu Evan zaczął pojękiwać. Przy trzecim zaczął mu stawać, co zazwyczaj tak szybko się nie działo. Mimo wszystko cieszyłem się z naszego zbliżenia, bo to oznaczało, że nie był już na mnie zły. Mogliśmy wykorzystać całą noc na to "pogodzenie się".

Po wyjęciu palców ze starszego, ten niemal od razu chciał powalić mnie na plecy poprzez pocałunek, jednak nie dałem mu się całkowicie zdominować. Objąłem go wokół talii, usadawiając na swoich kolanach. Od dawna na mnie nie skakał i musiał za tym tęsknić.

– Użyjemy prezerwatywy? – zapytałem, patrząc jak Evan na chwilę się podnosi. Przygotowywał się, aby na mnie usiąść i nie wyglądało na to, żeby miał sięgnąć do szuflady po gumkę. Będziemy mieć co prawda więcej sprzątania, ale z nią byłoby lepiej. A jeszcze niedawno tak ich nie lubiłem...

"Skończyły się."

Teraz wszystko było już jasne. Dosyć szybko pogodziłem się z myślą, że nie będziemy używać zabezpieczenia, bo w sumie nie miałem czasu na myślenie. Evan podnosząc swój tyłek do góry, jednocześnie nakierowywał mojego członka na siebie, w czym chciałem pomóc, ale uznałem, że szatyn świetnie sobie z tym poradzi. Opadał na mnie delikatnie oraz wolno. Z naszych ust czasami wydobywały się pojedyncze pojękiwania, które na końcu jego siadania zmieniły się w westchnięcia. W końcu byliśmy ze sobą najbliżej, jak tylko można być.

Łapiąc za pośladki chłopaka zacząłem go podnosić i spowrotem sadzać na sobie. Niecierpliwiłem się, co Evan doskonale już wiedział po tym, jak się zachowuję. Jego ręce przeniosły te moje na inne części jego ciała, które kazał mi dotykać. Bez sprzeciwu wykonałem jego prośbę. Starszy zaczął sam na mnie podskakiwać, jednocześnie czasami mnie całując. W większości słyszałem już tylko nasze pomruki zadowolenia.

Ten seks, mimo że na początku był powolny, zadowalał nas obu. Przekazaliśmy w nim wiele uczuć, które przez te dwa lata się w nasz nagromadziły. Na jednym razie oczywiście się nie skończyło. Robiliśmy to raz za razem, czasami oczywiście przerywając. Wyglądało na to, że z każdym kolejnym stosunkiem Evan zapominał o moim wcześniejszym zachowaniu i po prostu oddawał się chwili.

Mimo że na początku nic na to nie wskazywało, był to najlepszy wieczór, jaki kiedykolwiek nam zaplanowałem. Obaj zapamiętamy go na zawsze i za kilka lat będziemy wspominać o nim z szerokim uśmiechem. Na pewno uda nam się wytrzymać osobno ten rok.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro