~ROZDZIAŁ SZÓSTY~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nasza szkoła, by rozwijać młode talenty prowadzi kółko aktorskie, do którego oczywiście wstęp ma ten, kto posiada więcej, niż pięćset tysięcy słów. Pracownicy szkoły, jak i cały rząd, czy oświata edukacyjna nie interesują się tym, że w takich głupotach młodzi ludzie tracą słowa, by móc przez krótką chwilę poczuć się ważnym. Nie znaczy to jednak, że tego nie popieram, nie mam interesu w tych zabawach. Jednak w jakiś sposób zostałem wciągnięty w ten bajzel, ponieważ każdy Apostoł co roku ma obowiązek uczestniczyć w chociaż jednym przedstawieniu, czy apelu. Nie wiem, czy nakazywanie uczniom czegoś, co jest poza ich zainteresowaniami powinno być legalne.

– No dobrze, moje perełki! – na scenę w hali aktorskiej weszła chyba nauczycielka sztuki oraz aktorstwa. Nie interesowałem się tymi zajęciami, więc postanowiłem je sobie odpuszczać. – Pewnie wiecie lub też nie, ale wszyscy macie okazję się wyróżnić! W jaki sposób? Poprzez scenę!

– A da nam to jakieś punkty na świadectwie? – zapytał ktoś z górnych rzędów widowni. Na niej siedzieli tylko Apostołowie, bo to oczywiście oni musieli wystawiać przedstawienie. Wolałnym wcale tego nie robić, gdybym nie musiał.

– Tak, tak! Mniejsza ze świadectwem, czy są osoby, które interesują się aktorstwem?

Na raz podniosło ręce wiele osób, jednak w większości były to dziewczyny. Tylko nieliczni chłopacy mieli odwagę to przyznać lub po prostu tak jak ja mieli na to, gładko mówiąc, wywalone. Nauczycielka o ciemnej karnacji rzuciła na wszystkich wzrokiem, najpewniej licząc w myślach ile osób będzie bardzo zaangażowanych w to przedstawienie. Apostołów z mojego rocznika jest raczej dużo, a dodając tych ze starszych klas pracy będzie jeszcze więcej.

Po krótkiej ciszy nauczycielka, której nawiska pewnie nigdy nie zapamiętam wezwała nas na scenę, gdzie stanęliśmy w szeregu. Kobieta podchodziła do nas i podawała dość gruby arkusz ze scenariuszem. Okazało się, że będziemy grać "Romea i Julię", czyli klasyk Szekspira. Czytałem to w gimnazjum, w połowie się poddałem, gdyż historia w ogóle nie była ciekawa. Owszem, miłość młodych, śmierć itp., jednak nie każdy musi lubić takie rzeczy. Szczególnie, że są one stare.

– Ty – nauczycielka podeszła do jakiejś dziewczyny, która miała przepiękne złote loki niemal do pasa. Nie widziałem jej twarzy, ale po posturze domyśliłem się, że tą osobą jest Nancy, z którą widziałem się kilka dni temu na stołówce. Jestem całkowicie pewny, że nienawidziła mnie po tym, co jej powiedziałem. – Zagrasz Julię. Masz przepiękne rysy twarzy, wprost idealne!

– Dziękuję, proszę pani. Niech Romeo będzie równie wspaniały, jak ja.

Nauczycielka skinęła głową i ruszyła dalej, w kierunku moim i innych chłopaków (bo ustawiła nas według płci). Zatrzymała się może dwie osoby przede mną. Uznałem to za szansę nie zostania wybranym na Romea i zacząłem przewijać kartki, w poszikiwaniu mało znaczących ról lub notatki dołączenia do grupy, w której robią za wsparcie. Chwilę potem zobaczyłem przed sobą buty nauczycielki, co musiało oznaczać tylko jedno.

– Chłopcze, jak się nazywasz? – zapytała mnie, a ja dopiero po tych słowach na nią spojrzałem. Pozostali za to spojrzeli na mnie.

– Victor Lavelle...

– Hm, twoje białe włosy niezbyt pasują do Romea... Za to rysy twarzy, idealne! Zagrasz go! Najwyżej założymy ci perukę!

Otworzyłem buzię, jak zaklęty. Nie tego się spodziewałem, wchodząc na te zajęcia. Owszem, spodziewałem się jakiejś roli, ale niekoniecznie głównej. Myślałem raczej o jakiejś postaci pobocznej, która nie za dużo musi mówić i jest jedynie tłem dla głównych aktorów. Dlaczego nauczyciel wybiera losowo aktorów?

– Ale ja...

– Sza, wybieram inne postacie! Ci, którzy mają już role mogą pójść na zaplecze do grupy wsparcia – nauczycielka machnęła na mnie ręką, pokazując miejsce za kurtyną, gdzie stało już kilka osób i chyba coś liczyło. Nie mając żadnego innego wyjścia poszedłem w ich stronę, kompletnie nie wiedząc, co miałbym tam ze sobą zrobić.

Podchodząc do tych nieznanych mi ludzi zacząłem czuć się niezręcznie. Miałem w ogóle zaczynać z nimi rozmowę? Przecież nie wiedziałem, czy oni są w stanie ze mną rozmawiać, a do tego dochodziła jeszcze ochota na rozmowę, której wcale mogło nie być. W takich sytuacjach mogłem jedynie podpierać ściany, jednak w pewnym momencie zauważyłem dobrze znaną mi fryzurę. To był Evan. Stał tyłem do wszystkich i chyba coś naprawiał. Postanowiłem do niego podejść, a gdy to zrobiłem, dotknąłem go delikatnie w ramię, na co zareagował odwróceniem się do mnie. Od razu widząc jego powitalny uśmiech zrobiło mi się lepiej. Może przyjście tu i granie w tym przedstawieniu nie będzie takie złe?

– Ciebie też w to wrobili, że pomagasz przy dekoracjach? – zaśmiałem się, na co Evan machnął ręką, najpewniej bym tak nie mówił. Zaczął wyjmować swój telefon.

"Nie jestem tu z przymusu. Lubię pomagać grupie aktorskiej, to całkiem fajna zabawa."

– Tak? A co w tym ciekawego?

"Mogę przyglądać się ich grze od podstaw. Poza tym, myślisz że kostiumy i scenografia robią się same?"

– Woźny je robi.

Evan o mało co nie parsknął śmiechem, w porę zatkał sobie usta ręką. Mimo że chłopak nie mógł się śmiać, bo to chyba także liczy się za marnowanie słów, ucieszyłem się, że udało mi się go rozbawić. Nasza znajomość coraz bardziej idzie do przodu, fajnie byłoby mieć takiego przyjaciela, jak on.

– Evan, gdzie położyłeś gwoździe? – zapytała z daleka jakaś dziewczyna, a chłopak odpowiedział jej machając dziwacznie rękami. Ta pokazała mu kciuk w górę i poszła w stronę drzwi do magazynu. Nie rozumiałem, co się wydarzyło.

– Dlaczego tak machałeś rękami? I jakim cudem ona to zrozumiała?

"To język migowy. Ułatwia czasem pracę, jeśli jest się Rybą."

– Znasz migowy? Ale fajnie! To pewnie trudne. Dałbyś radę mnie nauczyć? – zacząłem wypytywać Evana, a ten starał się mnie uciszyć, pokazując, że mam przestać gadać. W końcu jednak położył mi swoją rękę z bliznami na usta, dzięki czemu się zamknąłem. Chłopak najwyraźniej się z tego ucieszył, bo westchnął bezdźwięcznie.

"Naprawdę chcesz nauczyć się migowego?"

– Tak. Jeśli to nie problem.

"To żaden problem. Chętnie cię go nauczę."

Po tym zdaniu chłopak uśmiechnął się do mnie, co odwzajemniłem. Lekcje migowego wydają się interesujące, to może być całkiem miła odmiana od tego, co zazwyczaj robię. W dodatku to Evan będzie mnie uczyć, w niewyjaśniony sposób jestem z tego powodu naprawdę szczęśliwy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro