~ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIERWSZY~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zanim wróciliśmy z Evanem do domu minęła prawie godzina. Trener zaczepił nas przy wyjściu i mówił jak to powinienem z nimi zostać i przemyśleć odejście po tym dniu. Ponownie zapewniłem go, że zdania nie zmienię i odeszliśmy, trzymając się za ręce. Każdy to widział, ale jestem pewny, że wraz z początkiem poniedziałkowych lekcji wszyscy o tym zapomną. To przecież nie było nic nadzwyczajnego do zapamiętania. Czy może było?

Już przy wejściu do domu czułem, że będziemy w nim sami. W końcu było dopiero południe, a rodzice pracowali przynajmniej  do godziny 15. Jak mieliśmy zapełnić sobie ten czas? Może grą w karty? Z chwilą, gdy miałem o to pytać Evana, ten zaczął zdejmować ze mnie torbę treningową, pozbywając się też swojego małego plecaka. Potem ciągnąc mnie za rękę zaprowadził mnie do mojego pokoju, w którym posadził nas na łóżko (zrozumienie jego zachowania czasami było trudne i mnie męczyło). Wtedy chłopak wszedł na moje kolana, co bardzo mnie zawstydziło.

– Evan...? Dlaczego ty...? – zacząłem pytać, ale przez zdenerwowanie obecną sytuacją przerwałem w połowie. Evana to rozbawiło. Po chwili zaczął mi odpowiadać, migając.

"Przepraszam, że sprawiam w tobie teraz zdziwienie. Pomyślałem, że skoro jesteśmy sami możemy to jakoś wykorzystać."

Jak?

"Pokażę ci, jeśli obiecasz się nie wystraszyć."

Miganie Evana nie do końca mnie przekonywało, jednak skinąłem mu głową. Moje policzki się zarumieniły, gdy nasze twarze się do siebie zbliżyły, łącząc się w dość namiętnym pocałunku. Do tej pory takiego nie mieliśmy, a kiedy takie pojawiają się pomiędzy parą, oznacza to, że... niedługo doznamy miłych wrażeń.

Jako mało doświadczony w tych rzeczach człowiek starałem się przy całowaniu wyobrazić sobie, co jako następna rzecz powinna nadejść. Na pierwszym miejscu raczej powinno się stawiać swoje pragnienia, więc posłuchałem swojego serca, które mówiło, bym położył mu obie dłonie na pośladki (na razie chyba na tyle było mnie stać). Chłopak nie wydawał się z tego niezadowolony, w dodatku nie przerwał całowania. Sekundę później to zrobił, patrząc na mnie z czerwonymi policzkami.

– Nie powinienem przed tym wziąć prysznica...? Trochę śmierdzę... – spojrzałem na jedno ze swoich ramion, od którego dochodził zapach antyperspirantu połączonego z moim potem. Evan pokręcił na moją wypowiedź głową, ponownie mnie całując, ale tym razem krócej.

"Nie przeszkadza mi to."

– Ja jednak wolę się umyć... Poczekasz na mnie chwilę?

Evan (z lekką niechęcią) się zgodził. Zszedł ze mnie, dając mi okazję do wstania i wzięcia kilku ubrań na zmianę. Gdy już wszedłem do łazienki poczułem na swoim ciele dreszcze. Być może było to podekscytowanie, które wynika ze świadomości co niedługo wydarzy się między mną, a Evanem. Do tej pory myślałem nad tym tylko raz i było to podczas mojego pobytu u szatyna (wtedy też przerwało nam głośne wejście jego ojca do domu). Gdyby jego ojciec nie wrócił, być może my wtedy byśmy...

Nie wiem dokładnie ile trwał mój prysznic. Osobiście uważałem, że minęło od mojego wyjścia z pokoju jedynie kilka minut, chociaż mogłem się mylić. Przekonałem się o tym po zobaczeniu godziny na zegarze w korytarzu. Spędziłem nad myciem się ledwie 15 minut. Evan w tym czasie mógł się znudzić i stracić jakiekolwiek chęci do robienia ze mną tych (chyba) przyjemnych rzeczy. Chwytając za klamkę w drzwiach miałem nadzieję, że tak nie było.

Evan nie siedział już na łóżku. Stał przy nim, będąc w połowie zdejmowania swoich ubrań. Mówiąc w połowie, mam na myśli to, że górną część garderoby już zdjął i aktualnie zajmował się swoimi spodniami. Poczułem się głupio, ale też w jakimś stopniu miło (szczególnie tajemniczo mrowiło mnie w brzuchu). Podszedłem do niego, nie chcąc powiedzieć mu czegoś niestosownego.

– Jestem gotowy... Także... Możemy kontynuować... – powiedziałem zawstydzony, zerkając na niego co jakiś czas. On również robił minę, jakby wychodziła z niego ogromna ilość odwagi.

"Jeszcze nie. Muszę podarować ci jedną z ważnych dla mnie rzeczy."

– Co to takiego?

Evan przybliżył się do mnie, wyciągając ku mnie swoją poranioną dłoń. Chwyciłem go za nią, zastanawiając się, co ten ma zamiar zrobić. W przeciągu paru sekund jego głowa podniosła się, ukazując mi jego prześliczne zielone oczy. Zawierały w sobie pierwiastek radości z zaistniałej sytuacji. Uśmiechnąłem się do niego. Wtedy starszy otworzył powoli usta, zaczynając wypowiadać pierwsze litery pewnego słowa.

– Ko... – słysząc głos Evana w mniej niż sekundę zakryłem mu usta swoją ręką, nie pozwalając mu mówić dalej. Szatyn nie doszedł jeszcze do kluczowego momentu w mówieniu, więc musiałem mieć nadzieję, że nie stracił jednego ze swoich dwóch słów. Spojrzałem na niego z przerażeniem, ale on teraz miał na twarzy jedynie zdziwienie.

– Czy ty... miałeś zamiar się do mnie odezwać?

"Dlaczego mi to uniemożliwiłeś? Nie chcesz usłyszeć jak do ciebie mówię?"

– Chcę i to bardzo, ale... Wolałbym, żebyś na tę chwilę nie marnował swoich ostatnich słów. Zależy mi na tobie i nawet jeśli kiedyś miałbym usłyszeć twój głos... chciałbym, żeby było to w jak najlepszych okolicznościach.

"Na przykład kiedy będziemy dorośli?"

– Dokładnie tak... Nie jestem łasy na twoje słowa i nie chcę też byś marnował je dla kogoś takiego jak ja. Możemy z tym poczekać?

"Tak, ale z ઽΞ𝕜sΣʍ nie poczekamy."

Jednego ze słów nie udało mi się zrozumieć, dlatego kiedy niższy powalił mnie na całą długość łóżka nie rozumiałem co się dzieje. Starszy na mnie usiadł, powoli lecz zdecydowanie zdejmując mi krótkie spodenki założone po prysznicu. Zarumieniłem się do granic możliwości, jednak nie przerywałem mu. Gdy już pozbawił mnie tej części garderoby przyszła kolej na dwie pozostałe. Wtedy postanowiłem wtrącić się do jego ruchów i powalić go na plecy (poczułem małe deja vu, bo chyba już wcześniej to robiłem, prawda?). Moje usta znalazły drogę do jego szyi, całując go po niej niemal wszędzie, jednocześnie pomagając mu z pozbyciem się spodni (koszulki już przecież nie miał, a ta na mnie zniknęła jeszcze szybciej, niż jego spodnie).

Kiedy zostaliśmy w samych bokserkach na chwilę się zatrzymałem. Nie wiedziałem jaka rola w tym wszystkim mi przypadała, a pytanie o to Evana było zawstydzające. Szatyn zobaczył moje zdenerwowanie i rozkraczył się, zakładając mi nogi na biodra. Spojrzałem na niego, dziwiąc się, czemu zrobił coś takiego.

"Ř๏ʑ૮𝕚ąɢɳ𝕚ʝ ʍɳ𝕚Σ."

– Nie rozumiem tych znaków... – odpowiedziałem na jego miganie i wtedy Evan wyciągnął spod poduszki jakąś buteleczkę. Nieśmiało mi ją pokazał, a ja wtedy przeczytałem na niej wygrawerowany na czarno napis "lubrykant".

Evan od samego początku wydawał się śmiały. Teraz na szybko zdjął sobie bokserki, ukazując mi całego siebie. Próbowałem na niego nie patrzeć, ale było to niewykonalne. Nie czułem się źle z tym, że za chwilę będę to robił z drugim chłopakiem, myśl że pode mną jest Evan wszystko rekompensowała.

Na moją rękę, a konkretniej palce została wylana mała ilość zimnej substancji, którą Evan przybliżał do siebie na dole. Wzdrygnął się od tego dotyku. Kierował moją ręką, która zaczęła wchodzić w jego odbyt. Słyszałem jego delikatne westchnięcia, które mi się podobały. Nie wiem, czy liczyły się one jako słowa, ale skoro pojawiło się ich zdecydowanie więcej niż dwa, nie ingerowało to z jego limitem.

Po jakimś czasie wyjąłem z niego palce, ponieważ chłopak dał mi znać, że jest już gotowy. Starszy pocałował mnie, zahaczając rękami o moje bokserki i próbował je zdjąć. Robił to, podnosząc się z pleców oraz próbując zamienic nas miejscami. Teraz ja leżałem, a on postanowił na mnie usiąść. Czułem się niepewnie, widząc z dołu bardzo chętnego Evana. To był mój pierwszy raz, za to on zachowywał się... jakby wiedział co i jak.

– Evan... To nie jest twój pierwszy raz, prawda? – zapytałem, patrząc na każdy jego następny ruch. Szatyn przybrał minę zbitego psa, a następnie podniósł z mojej klatki piersiowej ręce.

"Nie musisz o tym teraz myśleć."

Evan obdarował mnie uśmiechem. Pogłaskał mnie następnie po policzku i złapał mnie za członka. Odrobinę się przestraszyłem, jednak uspokoił mnie jego pocałunek. Poczułem jak jego ciało podnosi się ze mnie, a następnie siada na moim członku (oczywiście powoli). Już przestaliśmy się całować i teraz dokładnie widziałem chłopaka, który z cichymi jękami próbował na mnie usiąść. Zajęło to może minutę, ale kiedy byłem już cały w Evanie nie mogłem się powstrzymać i położyłem mu obie ręce przy udach, sprawiając biodrami pierwszy ruch. Evan mruknął, mając zamknięte usta.

Atmosfera z każdym następnym pchnięciem z mojej strony i jego podskokach stawała się gęstniejsza. Evan zaczynał jęczeć głośniej, więc zaczął się powstrzymywać. To raczej nie liczyło się jako słowa, dlatego uważałem, że nie musiał w ogóle tego robić. Jego głos brzmiał całkiem ładnie, aż korciło mnie, żeby jednak się odezwał. Odsunąłem od siebie te myśli z chwilą gdy zaczynałem odczuwać nowe uczucie w brzuchu. Podejrzewałem, czym mogło to być i po krótkiej chwili doszedłem. Trwało to zaledwie dwie sekundy, ale Evan czując to w sobie również doszedł.

Pokój przemieszany był naszymi oddechami oraz zapachami. Nie musieliśmy do siebie nic mówić ani migać, oboje wiedzieliśmy że podczas tego stosunku było nam dobrze. Pocałowaliśmy się ostatni raz i postanowiliśmy chwilę odpocząć przed sprzątaniem. Ono nas nie ominie, do przyjazdu rodziców została nam niecała godzina, nacieszyliśmy się sobą dostatecznie i teraz wystarczyło jedynie posprzątać. Poleżymy przy sobie jeszcze kilka minut. Nikt na ten moment nam tego nie zabroni.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro