🪷 Rozdział 14 🪷

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Kat! Zuzu! Zejdzcie na dół, kolacja już gotowa! - kobiecy krzyk zmusił ich do zaprzestania miłej czynności.

Spojrzeli na siebie zarumienieni aż po czubki uszu, głośno przy tym dysząc. Izuku był jak w transie, a Katsuki czuł się jak w śnie. A może był to sen? Może jednak utonął w morskiej wodzie, a chłopiec uciekł? Nie, to było za realne. Nagły ruch z strony zielonowłosego wyrwał kapitana z transu.

Piegus zbliżył się do blondyna, mocno się w niego wtulając. Palce zacisnęły się na plecach młodszego, a głowa powędrowała na bark. Katsuki stał w osłupieniu, nie wiedząc co ma dokładnie zrobić. Mieli w końcu zejść na dół, jednak ciepłe ciało chłopca wydawało się o wiele lepszą opcją. Lecz musieli zejść na dół, aby tamci nie przyszli do nich na górę.

- Musimy iść. - oznajmił, odsuwając delikatnie ciało starszego. Spojrzał w szmaragdowe tęczówki, zastanawiając się skąd matka piegusa wzięła tak lśniące szmaragdy. Były piękne.

- A co z... - zaciął się. - Tym. - dopowiedział niepewnie.

Nie wiedział jak nazwać to co przed chwilą między nimi zaszło. Wiedział na pewno, że oddał kapitanowi długi i głęboki pocałunek, jednak nie wiedział co miały znaczyć wargi młodszego na jego szyi. No cóż, podobało mu się to uczucie, ale nie wiedział nawet co to dokładnie było.

- Zostawmy to dla siebie. - odparł. Jego czoło wylądowało na barku starszego, a włosy połaskotały piegowaty policzek.

- Chciałbym to powtórzyć. - wyznał. Blondyn poczuł jak delikatny uśmiech wstępuje na jego wargi, a czerwień obejmuje kości policzkowe. Takiej odpowiedzi właśnie oczekiwał. Odsunął czoło od barku chłopca, po czym ucałował słodkie usta niższego. Pocałunek był krótki, jednak czuły.

- Chodźmy już. - oznajmił. Izuku przytaknąwszy mu głową, zszedł z biurka, po czym ruszył w stronę wyjścia. Dłoń kapitana momentalnie go zatrzymała, łapiąc za nadgarstek. Przyciągnął chłopca do siebie i spojrzał na niego roześmianym wzrokiem. - A ty idziesz tak? - parsknął, wskazując na jego bokserki.

- Oh, hah. - zaśmiał się głupio. Podrapał po potylicy i rozejrzał po porozrzucanych spodniach. - Wszystko jest dla mnie za duże.

- Eh, no dobra. - westchnął. - Ubierzesz coś na dole. - dopowiedział, ciągnąc chłopca za sobą.

Szybko wyszli z kajuty, którą zamknął za nimi Bakugo. Zeszli po schodach i stanęli przed załogą. Katsuki stanął za Izuku, piorunując ich wszystkich złowrogim wzrokiem, natomiast Izuku uśmiechnął się czule, naciągając koszulę w dół.

- No nareszcie! Już miałam po was iść. - oznajmiła, wyrzucając ręce w powietrze.

- Czemu Izuku nie ma spodni? - uniósł jedną, czerwoną brew do góry, przyglądając się nagim nogą chłopca.

- Wszystkie spodnie Kacchana są na mnie za duże. - zaśmiał się zakłopotany. - Mógłbym prosić o jedną parę. - spojrzał prosząco na dziewczynę.

- Ah, tak. - odparła momentalnie, idąc w stronę swojej szafki. Wyjęła jedną parę, po czym podeszła do przyjaciela i mu ją podała. - Trzymaj. - była delikatnie tym zakłopotana. Syrenie nogi są szczupłe i długie. Blade i delikatne. Nie posiadają żadnych niedoskonałości, jednak te Izuku posiadały liczne rany.

- Dziękuję. - uśmiechnął się szeroko.

Podczas gdy inni zasiadali do stołu, Izuku zakładał spodnie. Wciągnął je zgrabnym ruchem na tyłek, po czym zapiął rozporek. Gotowy ruszył w stronę załogi. Usiadł tuż obok kapitana. Na przeciwko niego siedziała Mina, a obok Miny Kiri. Po bokach stołu siedział Denki wraz z Sero. Kaminari po stronie Katsukiego, natomiast Hanta po prawej, czyli stronie Izuku.

Dziewczyna położyła każdemu po jednej, ugotowanej rybie, co spotkało się z markotnym spojrzeniem zielonowłosego. Denkiemu również nie podobała się mała ilość ryby, co wykazał stękając.

- Zamknij się, zapasy nam się kończą. - burkneła na niego piratka. - Zostało nam ryb jeszcze tylko na jutro, przez następny tydzień wpieprzamy sam suchy chleb.

- No chyba jakieś żarty. - naburmuszył się. - Nikt z nas się tym nie naje! A zwłaszcza ta syrena. - mówiąc ostatnie zdanie, wskazał na zielonowłosego.

Piegus poczuł jak rumienią mu się policzki, a dłonie mocno zacisnął na spodniach. Spojrzał w dół, myśląc, że robi coś złego. Podczas gdy Mina wykłócała się z Denkim, ten wstał cicho z swojego miejsca, po czym wyszedł na górę. Niebo było przepiękne. Czerwony zachód słońca przypominał mu nie tylko oczy Merosimi, lecz i przystojnego kapitana.

Podszedł powoli do burty, a następnie delikatnie się nad nią pochylił. Zmarszczył brwi, widząc w morskich ciemnościach pełno ryb. I w czym problem je po prostu wyciągnąć, pomyślał, zapominając o tym, że załoga nie posiada takich darów jakie ma Izuku. Wyciągnął zatem dłoń w stronę ryb, po czym za pomocą magii wyciągnął je waraz z wodą. W wodzie unoszącej się w powietrzu pływało parę ryb, tworząc przepiękny widok. Z takimi o to rybami udał się na dół.

Rzucił w Kaminariego żywą rybą, chichocząc przy tym pod nosem. Zszokowani piraci wpatrywali się w pływające ryby, zapominając kim tak naprawdę jest Izuku.

- I czego suszycie mordy? Toż to syrena jest! - warknął zirytowany kapitan. - Mamy przynajmniej jeden problem z głowy. - westchnął.

- Zajebiście. - uśmiechnął się uradowany piegus.

- Izuku! - pisnęła zaskoczona Mina. Kaminari natomiast zaczął śmiać się pod nosem, co po chwili uczynili również Hanta wraz z Kirishimą. - Który z was przygłupy nauczył go takich słów?!

- Pewnie Denki. - zwalił swoją winę na kamrata.

- Nie prawda! - zbulwersował się najmłodszy. - Nie mówiłem czegoś takiego.

- Izuku, od kogo usłyszałeś to słowo? - spojrzała na chłopca.

Ten zerknął niepewnie na kapitana, który wysłał mu ostrzegawcze spojrzenie. Przyozdobił piegowate policzki różem, po czym przeniósł wzrok na spanikowanego kamrata. Ponownie spojrzał na Katsukiego, który kiwnął mu twierdząco głową.

- Kaminari.

- Co?!

- Ty głupi pijaku! - warknęła, bijąc go surową rybą. - Mówiłam! Nie uczyć go takiego słownictwa!

- Ał! Przestań! - pisnął, gdy ta poraz kolejny zadała cios zimnym ciałem.

- Dobra, daj już mu spokój, mamy ważniejsze rzeczy do roboty niż kto go nauczył klnąć. - oznajmił kapitan. Dziewczyna spojrzała na niego niechętnie, jednak ostatni raz uderzając blondyna, udała się na swoje miejsce. - Ty też siadaj. - spojrzał na chłopca. Izuku momentalnie wykonał jego polecenie. Zasiadł tuż obok kapitana, po czym odzielił wodę i ryby. Wodę wlał do wiadra, a jeszcze żywe ryby położył na talerzu. Uważał, że żywe są smaczniejsze. - Trzeba wymyślić życiorys Izuku.

- No wiemy, że jest księciem Afrodi, pochodzi z rodu Monti, uciekł z zamku i mieliśmy go odwieźć na południe. - sprecyzował Hanta. - Po co więcej?

- To nie wystarczy, matka jest ciekawska. - westchnął kapitan. - Jak zapyta się o twój wiek, masz odpowiedzieć, że posiadasz dziewiętnaście lat. - spojrzał na zielonowłosego.

- Ale ja mam stodziewiętnaście. - przekręcił główkę w bok, wydymając wargi.

- W naszym świecie nikt nie żyje tak długo i nikt nie wygląda w tym wieku jak ty. - odparła miło Mina.

- Oh. - przeniósł wzrok na talerz. - Komu będę musiał to powiedzieć?

- Królowej Arsymelli.

- Onki? - przekręcił główkę w bok.

- To była moja babka. - zmarszczył brwi. - Teraz królową jest Mitsuki.

- No dobrze. - przeciągnął, starając się wszystko spamiętać. W końcu Izuku zatrzymał się na erze dziadków Katsukiego.

- Nie używaj przy nikim mocy. W ogóle jej nie używaj w królestwie. - zarządził.

- I musisz nauczyć jeść się jak człowiek. - oznajmiła piratka. - Wiesz, nożem i widelcem, nie jeść surowego mięsa, nie połykać w całości.

- Ta, dalej się zastanawiam jakim cudem cała ryba mieści się do twojej buzi, a ty się nie dławisz. - wspomniał Eijiro. I w tym momencie w głowie katsukiego zawitała niegrzeczna myśl. Kurwa, Katsuki ogaranij się, skarcił się w myślach.

Przez resztę wieczoru załoga obgadywała tożsamość Izuku. Sporzyli w miłym towarzystwie posiłek, a po nim jeszcze chwilę rozmawiali. Kaminari dostał jeszcze kilka razy z surowej ryby, a Izuku chichotał przez to pod nosem. Nie przeszło to uwadze kapitana, który słysząc dźwięczny śmiech chłopca, sam się uśmiechnął. Jednak niebo stało się już czarne, dlatego wszyscy poszli w swoje strony.

Gdy weszli do kajuty, poczuli się jakoś dziwnie niezręcznie. Byli sami, bez jakiegokolwiek człowieka z nimi. Po wcześniejszym pocałunku nie wiedzieli jak się mają zachowywać w stosunku do siebie. Nawet kapitana to przytłaczało. Więc podszedł do łóżka i zaczął się rozbierać do snu. Izuku pochwycił jego ruchy, samemu zdejmując buty.

Gdy je zdjął, wziął się za spodnie. Katsuki ukradkiem na niego zerknął, a zauważywszy rany na bladych nogach, poczuł delikatne wyrzuty sumienia. Pół nagi, ponieważ pozostały na jego ciele jedynie spodnie, podszedł do chłopca. Stanął przed nim, a zaskoczony Izuku się wyprostował. Dopiero teraz mogli zobaczyć ich prawdziwą różnicę wzrostu. Zielone loki sięgały kapitanowi do nosa, a szmaragdowe oczęta wlepione były w brodę. Musiał unieść wzrok, aby móc spojrzeć w przenikliwe spojrzenie młodszego.

Dłoń blondyna powędrowała na plecy niższego, co spowodowało dreszcz na bladszym ciele. Bez słowa popchnął go delikatnie w stronę łoża, po czym podszedł do biurka po maź na rany. Ruszył w stronę, siedzącego na łóżku, Izuku, a następnie przed nim klęknął. Chłopiec poczuł jak jego policzki przyozdabia czerwona barwa. Przyłożył rękaw do malinowych warg, wpatrując się w, ostrożnie dotykającego jego nogę, Kapitana.

Tak, odważny i nieustraszony Katsuki bał się dotknąć małej syrenki. Każdy ruch wykonywał z ostrożnością oraz skupieniem. Nie wiedział jak chłopiec może zareagować na jego dotyk, chciał, żeby czuł się bezpiecznie i dał sobie pomóc. Izuku natomiast czuł się jak zaczarowny, gdy idealne dłonie Katsukiego dotykały jego nagiej skóry. Wzdrygnął się jednak gdy blondyn nałożył zimną maź na nóżkę starszego. Kapitan momentalnie przeniósł wzrok na szmaragdowe oczy chłopca, chcąc w taki sposób wyczytać jego emocje. Wyczytał coś czego nie spodziewał się ujrzeć z jakichkolwiek oczu na niego patrzących.

Zauroczenie, Przyjemność i Zaufanie.

Zauroczonych w nim było większość dziewek z królestwa, przyjemność była przyjemnością, jednak zaufanie? Jedyne zaufanie jakie widział to w oczach jego załogi i matki. Izuku... ufał mu i to go zgubiło. Izuku... był w nim zauroczony. A może mu się przewidziało? Może to zwykłe złe znaki? Źle go odczytał? Nie chciał nawet o tym myśleć, wolał myśleć o osobie, która możliwe, że szczerze go pokocha. Może w końcu zazna prawdziwej miłości...

Przełknął ślinę, ponownie przenosząc wzrok na pokaleczoną nóżkę chłopca. Nasmarował ją ostrożnie mazią, po czym wziął się za drugą. Delikatnie dotykał skóry zielonowłosego, smarując dokładnie każde miejsce. Powędrował wyżej, na jego uda. Drżącą ręką je rozsunął, co spotkało się z westchnięciem chłopca. Na piegowate policzki wstąpił jeszcze większy rumieniec, a rękawem zasłonił więcej twarzy.

Katsuki przejechał zewnętrzną stroną dłoni po rozgrzanym udzie chłopca. Zjechał nią do wewnętrznej strony bladego kawałka ciała, czując jak jego dłoń drży. Stresował się. Zbliżył powoli wargi do skóry Izuku, po czym ją ucałował. Delikatnie i ostrożnie, tak jakby chłopiec miał się zaraz rozpaść. Zaraz nieopodal poprzedniego pocałunku złożył kolejny, lecz tym razem nieco pewniejszy.

Dłońmi powędrował ostrożnie na biodra chłopca, a następnie delikatnie się na nich zacisnął. Natomiast druga dłoń piegusa ruszyła w stronę Katsukiego. Dotknęła zarumienionego policzka kapitana, po czym po nim przejechała. Blondyn spojrzał w czuły wzrok starszego. Rozszerzył szerzej powieki, będąc bliski płaczu.

Przepraszam matulo, przepraszam papo. Zgrzeszyłem najgorszym grzechem jakim mógłbym zgrzeszyć.

🪷________________🪷
Rozdział 14

I jak rozdział? ✔️

Ojej, chyba Ktoś tu się zakochał. Dzisiaj rozdział krótki, ponieważ poprzedni był długi. Dziękuję wszystkim czytelnikom za tyle miłych słów! I dziękuję również za 200 obserwujących! To coś niesamowitego...

Pa, do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro