🪷 Rozdział 3 🪷

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zielonowłosy syren powoli podpłynął do swojej martwej już siostry. Nie chciał jej zabić, chciał ją tylko odpędzić.

Jej cała szyja została pocharatana przez ostre pazury jej brata, a oczy puste, gubiące się w otchłani morza sprawiały mu lęk. Lekko uchylone, ciemnoszare wargi, byle jak rozłożony ogon oraz pazury spod, których wystawała jego skóra.

Dopiero w tym momencie, patrząc na dłonie swojej siostry, poczuł oszałamiający ból w plecach. Syknął głośno przykładając palce do ran, po czym ostatni raz patrząc na białowłosą trytonidę odpłynął z łzami w oczach do swojego kamienistego domu.

- Matka skarze mnie na potępienie. - załkał nie odwracając się za siebie. Nie chciał oglądać jej martwego ciała. Pustego wyrazu twarzy, czarnych, zszokowanych oczu oraz rozszarpanych włosów ułożonych zazwyczaj w długi warkocz przyozdobiony perłami. - Albo mnie zabije. - dodał czując jak łzy wypłacają z jego oczu do morza.

Przyśpieszając ruchów ogona dopłynął w końcu do swojego przytulnego miejsca, które może nazwać domem. Przeciskając się przez niewielką szpare pomiędzy głazami do jego oczu momentalnie doleciało złote światło. Złoto, biżuteria, perły, broń, zbroja. To były właśnie rzeczy, które uwielbiał zbierać. Ślicznie się świecą co bardzo go relaksuje.

Powoli podpłynął do swoich skarbów, po czym siadając na niedaleko znajdującym się głazie uchwycił w dłoń złoty naszyjnik z szmaragdowym klejnotem. Wyglądał pięknie. Nie myśląc za dużo nałożył go sobie na szyję, a następnie delikatnie przejechałem opuszkami palców po szmaragdzie.

Przypominał mu swoje oczy. Jego matka, królowa mórz, opowiadała mu, że robiąc go użyła do niego dużej ilości szmaragdów. U nich syrenki królewskie rodzą się inaczej niż te zwyczajne. Mama robi ich z glonów. Przeróżnymi klejnotami przyozdabia ich twarz, ogon oraz włosy, dlatego każda z nich wygląda inaczej. Na koniec żeby ożyli używa syreniej magii, która polega na ożywianiu istot martwych.

Morze daruje im moce. Każda z jego sióstr oraz braci posiada jakąś moc. Może być to poruszanie wodą, kształcenie z niej przeróżnych kształtów, rozmawianie z zwierzętami, rozmawianie z morzem oraz oceanem, zamarzanie wody, bardzo szybkie pływanie oraz uleczanie. Każda z syren królewskich posiada moc poruszania wody oraz jeszcze jakąś lub tylko i wyłącznie tą. Najczęściej przytrafia się moc kształcenia z wody przeróżnych kształtów, a najrzadziej uleczanie. W historii całego morza uleczać potrafiło tylko pięć syren, w tym Izuku. Jego mocami są poruszanie wody, uleczanie oraz kształcenie z wody przeróżnych kształtów, co jest niezwykle rzadkie.

Jego matka stwierdziła, że skoro morze wybrało właśnie go, on powinienem rządzić po jej śmierci. Izuku tego nie chce. Uważ, że to strasznie dużo obowiązków, a zielonowłosy się do tego nie daje. Ale pewnie i tak przez dzisiejsze zdarzenie zostane potępiony bądź zabity. Tak przynajmniej Izuku uważa.

- Izuku! Izuku! - z jego rozmyślań wyrwało go nawoływanie z strony jego siostry bliźniaczki, Tsuyu.

Powoli podpłynął do szczeliny pomiędzy głazami, po czym wychylił przez nią głowę. Zielonowłosa stała po środku błękitnego morza rozglądając się dookoła.

- Tutaj. - mruknął przykuwając tym samym uwagę syreny.

- Izuku co ty tu jeszcze robisz? Za niedługo wschód słońca, odbędzie się pokaz ośmiornic. - oznajmiła podpływając do brata. - Płyń¹ trzeba jeszcze poszukać Mezi. - dodała, a jego ponownie zaczęło kłuć coś w sercu.

Płyń - To to samo co chodź. Pomyślałam, że płyń będzie bardziej pasować, ponieważ oni nie mają nóg tylko jedną, dużą płetwę, którą pływają.

- Coś nie tak braciszku? - spytała zmartwiona zauważając wyraz twarzy szmaragdowookiego.

- N-nie, to znaczy tak... - plątał się w własnych słowach. Długowłosa słysząc jego odpowiedź podpłynęła do niego, po czym przeciskając się przez głazy wpłynęła do środka jego zacisza. Zasiadła na jednym z głazów, poklepała miejsce obok siebie, ponieważ po jej prawej znajdował się drugi głaz, a następnie delikatnie uśmiechnęła się do brata. Nic nie mówiąc usiadł powoli na głazie. Spojrzał na swoje dłonie. Pod długimi pazurami dalej znajdował się naskórek Mezi, a plecy do tej pory delikatnie go piekły. Będzie musiał się wyleczyć wodą zmieszaną z rumem. Owe połączenie według Izuku było najlepsze, ponieważ sprawiając swoją magią zniknięcie pieczenia rumu, rany goiły się natychmiastowo. - J-ja, ja ją zabiłem. - szepnął w końcu. Bał się reakcji bliźniaczki, ale wiedział, że może jej zaufać.

- Co? - spytała nie rozumiejąc słów bliźniaka.

- Zabiłem Mezi, zabiłem ją i porzuciłem. - załkał.

- Izuku. - mówiąc to przyłożyła sobie dłoń do ust.

- Ja tego nie chciałem! To jakoś samo wyszło! Chciałem go obronić, ona chciała go zabić! - zaczął się niekontrolowanie tłumaczyć. Zawsze tak robił gdy się denerwował bądź stresował.

- Kogo? - spytała na tyle spokojnie ile umiała.

- Ja chciałem go ochronić. - kontynuował swoje tłumaczenie się.

- Kogo chciała zabić Mezi? - dopytywała się już mniej spokojnie, lecz dalej była opanowana.

- Nie wiem, dlaczego go broniłem. Coś mi podpowiadało, że nie mogę pozwolić mu zginąć. - dalej to ciągnął, nie potrafił przestać, nie potrafił się opanować.

- Izuku! Kogo broniłeś?! Kogo chciała zabić Mezi?! - krzyknęła wyrywając go z jego transu.

- Postrach syren.

- Co? Zabiłeś własną siostrę, żeby uratować postrach syren?! - warknęła wysuwając w złości szpony. - Ja rozumiem, że chcesz dla nas dobrze! Że chcesz pokoju! Ale zabicie siostry dla naszego wroga?!

- J-ja wiem! Ja wiem, że schrzaniłem! Ale coś mi podpowiadało, że nie mogę pozwolić mu zginąć! Coś mi mówiło, żebym go ochronił, bronił i nie pozostawił go na pożarcie mojej siostry!

- Bracie! Ty zabiłeś swoją rodzoną siostrę! Jak ty się teraz matce wytłumaczysz?! Ona cię wygna, albo zabije! - krzyczała denerwując go tym coraz bardziej.

- No przecież wiem! - krzyknął tak głośno, że poczuł jak jego bębenki słuchowe nieco się uszkadzają, a po chwili mógł usłyszeć pisk wydobywający się z uszu spiczastych.

- Musisz uciekać Izuku. - oznajmiła nagle prostując się boleśnie.

- Co? - spytał delikatnie, nie rozumiejąc o co tej może chodzić, lecz po tym co powiedziała poczuł jak krew w jego bladym ciele momentalnie się zatrzymuje, a ogon sztywnieje.

- Uciekaj! Szybko! Słyszę ich! Morze mnie o tym powiadamia! - krzyczała patrząc w szczelinę w głazach. - Szybko! - wydarła się ostatni raz, a ten nie myśląc za wiele uciekł tylnym przyjściem, tylną szczeliną wyformuowaną w głazach.

Płynąc najszybciej jak tylko potrafił wyostrzył swój słuch, a następnie porządnie zaczął wsłuchiwać się w przestrzeń wokół siebie. Słyszał ich. Ich krzyki, ruchy, rozgniewane trzepotanie płetw, ocierające się o siebie kły. Straż królewska poszukująca jego osoby dowiedziała się już o śmierci jego siostry Mezi.

Szmaragdowe oczy nie posiadające zierenic powoli zapełniły się niewidzialnymi łzami, a wargi żałośnie zadrgały. To już jego koniec. Stracił siostrę, rodzinę, królestwo oraz tron. Czeka go teraz tylko śmierć. Śmierć z rąk jego własnej matki, która stworzyła go z najszczerszych szmaragdów głębin oceanu.

Jedyne co na aktualną chwilę wie to to, że musi się gdzieś ukryć. Może i jest syreną szybką, lecz trytony jego matki są szybsi. Pozostaje mu jedynie jakaś kryjówka, w której będzie mógł spokojnie się ukryć. Ale czy zna takie miejsce? Absolutnie nie. Chociaż w sumie?

Momentalnie wypłynął na powierzchnię poszukując swojego schronienia. Woda, woda, woda i jeszcze raz woda. Na muszelki Posejdona! Krzyczał w głębi duszy, bluźniąc brzydko jego syrenie przekleństwa.

Słysząc głośne krzyki ponownie zanurzył się w wodzie, a widząc podpływających do niego strarz jego szmaragdowy ogon sam zaczął się ruszać w przeciwną do nich stronę.

Wszędzie była słona woda. Woda, glony, ryby, woda. Ani odrobinę drewna.

- Erġa' lura hawn! - usłyszał za sobą. - Książę!

I wtedy go zobaczył. Ogromny, drewniany statek identyczny do tego Postrachu syren.

Nic nie myśląc wypłynął na powierzchnię, po czym najszybciej jak potrafił podpłynął do okrętu. Trytony byli tuż za nim. Sprawnym ruchem delikatnie ich podtopił stając się nie zrobić im zbędnej krzywdy, a następnie wzbił się w powietrze za pomocą wody.

Wielka trąba wodna z nim na czele ujawniła się przed okrętem, a piraci znajdujący się na statku przyglądali się syrenie z strachem i z szokiem.

Jego oczy świeciły się niesamowitą bielą przez nadużywanie jego mocy, a zęby mocno zostały zaciśnięte. Spojrzawszy się na patrzące na niego z podziwem trytony wyrzucił się na okręt łajby blondwłosego kapitana.

Po podciągnięciu się rękoma o barierkę statku spojrzał na strarz królewską. Wpatrywali się w niego z wściekłością zgrzytając przy tym zębami, po czym zanurzywszy się w wodzie odpłynęli w stronę królestwa. A przynajmniej tak sądził.

- Co jest kurwa. - usłyszał nagle zza siebie.

Momentalnie odwrócił się przodem do wszystkich pięciu piratów, a widząc jak postrach syren wyciąga z swojej pochwy pistolet, a następnie wymierza nim w syrenę, ta mocniej się docisnęła do drewnianej barierki.

- Przestań. - warknęła różowowłosa wyrywając mu pistolet z dłoni.

- Ale to jest kurwa syrena! Co ty znowu odpierdalasz!? - krzyknął na nią wpatrując się prosto w jej oczy złym wzrokiem.

- To jest Izuku ty debilu! To on ci uratował życie! - odparła mierząc go równie wściekłym spojrzeniem, lecz gdy jej wzrok wylądował na ogoniastym momentalnie zmienił się na miły oraz matczyny. - Co się stało Izuku? Dlaczego tak nagle tu wtargnąłeś?

- J-ja. - nie wiedział co powiedzieć. Jak te wszystkie syrenie wydarzenia zebrać i ułożyć je w ludzkie słowa.

Nic nie powiedział. Spojrzał się po prostu na swoje namoknięte dłonie trzęsąc się ze strachu przed tym co mogą mu zrobić. Dopiero teraz zrozumiał jaką wykazał się głupotą. Usłyszał kroki. Powolne obijające się o drewno obcasy. Słyszał jego perły przesuwające się na białym materiale koszuli. Pistolet wyrzucany na podłogę, który odbił się o nią z dwa razy zanim doszczętnie upadł.

- Hej, nie musisz się nas bać. - oznajmiła klęcząc tuż przed nim. - Nic ci nie zrobimy. - dodała ostrożnie kładąc dłoń na tej należącej do syreny. Była ciepła, a jej paznokcie pomalowane były na różowo. Mina się go nie bała, a Izuku nie bał się jej. Sam nie wiedział, dlaczego ta piratka sprawiała iż ten czuł się przy niej w pewnym stopniu bezpiecznie.

Uniosł delikatnie głowę w górę aby spojrzeć na dziewczynę. Jej twarz była rozluźniona. Delikatny uśmiech sprawiał iż ten coraz to bardziej jej ufał, a oczy poświęcone były tylko i wyłącznie jego osobie.

- Pomożesz mi? Pomożesz mi Mina?

🪷_______________🪷
Rozdział 3

I jak rozdział?

Boże kocham Minę w tej książce, jest jak taka mama dla izu! Jak myślicie? Izuku zostanie, zabiją go czy wyrzucą za burtę? Obstawiam, że nasz blondyn nie będzie taki chętny, żeby go zatrzymać, a Mina wręcz przeciwnie

Pa, do następnego syrenki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro