🪷Rozdział 4🪷

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Pomożesz mi? Pomożesz mi Mina? - spytał z błagalnym wyrazem twarzy.

- A co się stało skarbie? - mówiąc to usiadła na podłodze tuż przed nim.

- Oni chcą mnie zabić. - odparł z trzęsącymi się wargami. Ta słysząc słowa syrenki spojrzała na niego przestraszona, po czym ostrożnie się do niego przytuliła. Izuku uwazal to za dziwne uczucie. To nie tak, że ten nie był nigdy przytulany, tylko że po prostu Mina była człowiekiem. Jej skóra była ciepła oraz sucha, a włosy suche. - J-ja zabiłem moją siostrę. - załkał wtulając się w jej ciało. To takie przyjemne. Stwierdził trzepotając spiczastymi uszami.

- No to nie źle. - prychnął blondwłosy mężczyzna, nie potrafiąc obyć się bez swojego głupiego komentarza. Był zirytowany całą zaistniałą sytuacją. Miał niesamowitą ochotę pozbawić syreny życia, lecz przez osłaniającą jego ciało dziewczynę musiał się wstrzymywać.

- Zamilnij. - warknęła na niego. - Dlaczego ją zabiłeś?

- Zabiłem ją dla niego. - oznajmił wskazując palcem na rubinowookiego.

Gdy pirat zauważył kościsty palec z długim pazurem wymierzony w jego stronę spojrzał niezrozumiale najpierw na syrene, a dopiero później na swoją załogę. Pozostała czwórka również się wpatrywała zaciekawionym wzrokiem w zielonowłosego, przez co ten delikatnie się spioł.

- Możesz sprecyzować? - spytała.

- Żeby on przeżył ona musiała zginąć. Nie chciała mi go oddać, chciała go zabić. - mówił nie zdejmując z niego wzroku co minimalnie go przerażało. Tak, wielkiego Katsukiego przerażała mała syrenka.

- To dlatego się teraz tutaj znajdujesz? - pytała spokojnie wpatrując się w jego twarz. W jego szmaragdowe oczy, zadarty nosek, wypełnione wargi o barwie malin oraz przyklejoną do jego czoła grzywkę zielonych loków.

- Tak, trytony mojej matki mnie gonią aby mnie najprawdopodobniej zabić. - wytłumaczył.

- I ty to wszytko zrobiłeś dla Bakugo? - spytał czarnowłosy pirat. Był w szoku. Był w szoku tak samo jak pozostali.

- Czułem, że nie mogę pozwolić mu zginąć. - odparł czując, że Bakugo to rubinowooki blondyn.

- Zostajesz z nami, pomożemy ci. - oznajmiła twardo.

- Co kurwa?! Nigdy w życiu! - warknął blondyn, który nie zamierzał narażać siebie oraz swoich ludzi przez zachciankę piratki.

- On cię uratował! - wtrąciła się różowowłosa.

- Ale nie będziemy tutaj trzymać syreny!

- Czemu?!

- Bo może nas zabić! - No tak, bo przecież syreny tylko zabijają. Pomyślał zawiedziony rozumowaniem pirata Izuku.

- Nie zabije was. - oznajmił z spokojem w głosie. Dziewczyna pomogła mu się uspokoić na tyle by mógł spokojnie mówić.

- Dlaczego mamy ci w to wierzyć? Możesz nam to jakoś udowodnić? - spytał czerwonowłosy, który pomimo tego, że również chciał przygarnąć syrenę, miał podobne przypuszczenia jak jego kapitan.

- Gdybym chciał już dawno bym was zabił. - odparł przyciągając do siebie wodę jednym, prostym ruchem dłoni, która znajdowała się na statku wokół jego osoby. - Nie mam najmniejszego zamiaru pozbawiać was życia, tak jak uczyniłem to z moją najdroższą mi siostrą. - mówiąc to pokierował obserwowaną przez pozostałych ciecz w swoją stronę, a dokładniej to w stronę skaleczonej dłoni dziewczyny. - Moje intencje są dobre, nie mam co do was złych zamiarów. - mówił spokojnie otaczając dłoń różowowłosej powoli świecącą się wodą. - Mogę naprawdę się przydać w waszej załodze. - dokończył wyrzucając wodę za burtę.

- Potrafisz uleczać. - oznajmiła w szoku przyglądając się swojej dłoni.

- Mógłbym wyleczyć każdego z was, ale musicie pozwolić mi zostać. - oznajmił wpatrując się w całą załogę. To był jego jedyny pomysł, który mógł ich jakoś przekonać.

Nastała cisza. Jedyny dźwięk jaki w tej chwili słyszał zielonowłosy to owiewający ich włosy wiatr oraz przyjemne dla uszu fale morskie. Każdy wpatrywał się w siebie próbując wyczytać z swoich spojrzeć co myśli o tej sprawie, a on jedyny swój wzrok wbijał w blondwłosego kapitana.

- Dobra kurwa, nie patrzcie się już tak na mnie. - warknął zakładając ręce na piersi.

- Tak! - krzyknęła wesoło Mina nieco za blisko spiczastego ucha.

- Ale pod jednym warunkiem. - oznajmił nagle, przez co Izuku minimalnie się spioł. Wszyscy zgromadzeni spojrzeli na niego pytająco, a ten zauważając pożerający jego duszę wzrok, kontynuował. - Usuniesz to gówno z mojego ramienia. - wskazał na swoje osłonięte koszulą ramię.

- Oczywiście. - odparł delikatnie się przy tym uśmiechając. Był wdzięczny kapitanowi za pozwolenie pozostania mu na statku. Musiał go tylko uzdrowić, to nie mogło być trudne.

【•------------•】

- Nie mogę ci pomóc. - oznajmił, smutnym wzrokiem wpatrując się w zszytą ranę kapitana.

- Jak to kurwa nie możesz?! Jesteś przecież jebaną syreną uzdrawiania! - warknął wściekły klnąc przy tym odpychająco.

- Uspokój się kapitanie, uzdrowię cię, lecz niezwykłą wodą. - wytłumaczył na co pirat minimalnie się uspokoił wpatrując się w starszego wyczekującym wzrokiem. - Musimy dotrzeć do świętych wód Bogini Merosimi. - wytłumaczył.

- Gdzie są te wody. - burknął chcąc założyć na siebie koszulę, lecz ręka syreny momentalnie go zatrzymała.

- Oczyszczę ci ranę rumem z wodą, złagodzi ból. - oznajmił wpatrując się w buteleczkę rumu w kieszeni chłopaka o żółtych włosach. Ten zauważając wzrok zielonowłosego wyjął z kieszeni rum, a następnie podał go syrenie. Izuku zgrabnym ruchem odkręcił butelkę, jedną dłonią przyciągnął do siebie trochę wody, po czym przyłożył ją do rany kapitana. Drugą zaś ręką po upuszczeniu rumu wyciągnął z niego szybkim ruchem płyn, a szklana buteleczka z głośnym trzaskiem rozbiła się na podłodze. Kapitan tego nie skomentował pomimo tego iż było widać, że czyn syreny wcale mu się nie spodobał. - Tam gdzie góry ośnieżone, a woda przezroczysta niczym rum, odnajdziesz syren duży tłum. Gdzie koniki morskie rodziny swe zakładają, podążaj głosem matki aby znaleźć się tam gdzie wytrwale cię szukają. Mrożący krew w żyłach śnieg opadający, wzniesie cię na trop wznoszący. Po okiełznaniu piratów stu okropnych, odnajdziesz to co trzeba w chwilach twych samotnych. - opowiadał mu swoją legendę, o której mówiła mu zawsze matka, mieszając rum z wodą w miejscu rany.

- Czyli musimy udać się na południe skoro jest tam zimno i jest śnieg. - oznajmił czarnowłosy, który z całej załogi najlepiej znał się na kierunkach oraz przeróżnych miejscach świata. Właśnie dlatego chciał zostać piratem. Chciał podróżować.

- Japierdole. - przeklnął brzydko blondyn odchylając głowę do tyłu. - Nie mam matki.

- Masz przecież matkę Katsuki. - zauważyła Mina.

- Nie potrzebujesz do wyprawy mamy. - zaśmiał się syren. - Po prostu mama zawsze jak opowiadała mi drogę do serce morza to Bogini Merosimi nazywała matką. Merosimi jest matką wszystkich syren kapitanie. - dodał wyprowadzając tym samym pirata z tropu.

- Jak to serce morza? Przecież mieliśmy płynąc na południe. - zmarszczył brwi obserwując uważnie ruchy kościstych palców syreny. - To my mamy w końcu popłynąć na południe czy środek morza?

- Jesteś głuptasem kacchan. - zachichotał Izuku na co kapitan spojrzał na niego morderczym wzrokiem.

Na Zuzu te spojrzenie nie zrobiło żadnego wrażenia, ani nie działało tak jak na pozostałych. U nich owy wzrok był widywany często oraz uważany został za pewnego rodzaju atrakcyjny, dlatego policzki Izuku mimowolnie zostały przyozdobione delikatnym różem. Same oczy kapitana uważał za niesamowicie piękne, ponieważ nie dość, że ich barwa przypominała mu milion rubinów migoczących w świetle, to jeszcze kształt jaki posiadały był niesamowicie piękny. Syren uważał, że Katsuki posiada kształt niczym Bogini Merosimi.

- Jaki znowu Kacchan. - zmarszczył brwi.

- No ty przecież. Z tego co słyszałem zwiesz się Katsuki, a z moich stron Katsuki oznacza Kacchan. - wytłumaczył wyrzucając wodę do pustego wiaderka, w którym wcześniej znajdowała się woda.

- Aha.

- Dobra to gdzie my mamy w końcu płynąć? - dopytał Sero.

- Do serca morza. - wytłumaczył zielonowłosy.

- Czyli na środek. - stwierdziła Mina.

- Nie, nie, nie. - pokręcił głową. - Ludzkie serce znajduje się pomiędzy piersiami, pochylając się nieco w stronę lewej piersi. - mówiąc to przyłożył swoją zimną dłoń do klatki piersiowej mężczyzny, po czym opuszkami palców przejechał po jego ciepłej skórze w lewą stronę. - Serce rekina znajduje się na szczycie w śród jego komór. - mówił przesuwając się czubkami palców z jego piersi na kręgosłup. Przejechał po jego plecach dłonią powodując dreszcze na ciele krwistookiego pirata. Sposób w jaki Izuku poruszał palcami był delikatny, a jego przydługawe pazury przyjemnie drapały Katsukiego po plecach. Sam nie wiedział dlaczego nie odtrącił jego dłoni. - Rozdymka serce posiada na środku. - Jego palce przejechały z rozgrzanych pleców pirata na umięśniony brzuch, zaznaczając kciukiem dokładne miejsce. - A serce morza jest na samym dole, tam gdzie powierzchnia jest wypukła. - zjechał dłonią na podbrzusze pirata, po czym nieświadomy swoich czynów usadowił długie palce na miejscu intymnym kapitana.

- Wystarczy. - oznajmił zachrypniętym głosem odsuwając dłoń syreny. - Nie powinieneś dotykać czyiś kutasów, wiesz?

- Kutasów? - przekręcił głowę w bok nie rozumiejąc słów mężczyzny. Izuku nie wiedział co to penis, był w końcu syreną, nie posiadał członka, którym mógł sobie zapewnić rodzinę. Powstał przecież z glonów i kamieni szlachetnych, skąd miał niby wiedzieć o czymś takim jak kutas?

- Ty nie wiesz co to jest? - spytała prześmiewczo Mina na co ten pokiwał głową. - Ściągaj gacie Kat. - oznajmiła wpatrując się w blondyna.

- Spierdalaj. - prychnął zakładając w końcu koszulę. - Niech Kaminari się rozbiera. - dodał.

- Co?! Czemu ja?! - pisnął żółtowłosy siedemnastolatek.

- Bo jesteś najmłodszy i masz małego chuja. - odparł wstający z miejsca kapitan.

Spojrzał na szmaragdowooką syrenkę umieszczoną w drewnianej wannie, aby ta miała jakikolwiek dostęp do wody, po czym mrucząc coś pod nosem wyszedł z lecznicy. Dalej nie był przekonany co do zatrzymania u nich Izuku, lecz zbuntowana przeciwko niemu załoga nie wybaczyłaby mu tak szybko jakby pozbył się syreny wrzucając ją do morza na zabicie. Co jak co, ale tutaj Izuku był bezpieczny. A przynajmniej tak myślą.

🪷___________________🪷
Rozdział 4

I jak rozdział?

Jak dobrze, że Bakugo pozwolił zatrzymać Izuku i jeszcze go nie zabił, pomimo tego iż ten nieświadomie dotykał drażliwego na dotyk kapitana.

Pa, do następnego syrenki!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro