Przygoda z ciastkami!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kamiko już poszła do domu, ale mam złe przeczucia. Po lekcjach czekam na resztę chłopaków. Usiadłam obok Subaru i cały czas byłam zamyślona, bo nie wiedziałem o co chodzi z tym uczuciem. Nagle biało włosy szturchnął mnie w ramię, a ja się tak wystraszyłam, że prawie krzyknęłam.

- Coś masz z oczami? - spytał z... zdziwieniem? 

Spojrzałam w lusterko i zauważyła, że moje oczy... Jakim cudem są teraz czarne! Szybko przetarłam oczy i jeszcze raz się im przyjrzałam. Nie są całe czarne tylko tęczówki, ale czarne.

- A-ale... j-jak..? - powiedziałam zdziwiona.

- O czym gadacie młodzi!? - krzyknął do nas Ayato. 

- Przestań nazywać mnie młodym. - warknął Subaru, a ja cały czas myślałam co oznaczają te oczy.

- No co Bitch-chan co taka zamyślona? - spytał się Laito z pedofilskim uśmiechem.

- Suką możesz nazywać Yui jeśli się zgadza. - odparła zamyślona. Chciał coś jeszcze do dać lecz rozmowę uciął Reiji.

- Laito nie powinieneś tak nazywać panny Kimaki. - powiedział głosem nie znoszącym sprzeciwu, ale ja nie słuchałam, bo myślałam.

- A ja to co?! - krzyknęła Yui.

- Zamknij się! - krzyknął Subaru i takie przepychanki trwały, aż dojechaliśmy do domu. 

Od razu jak się limuzyna zatrzymała to błyskawicznie wypędziłam z auto prosto do pokoju mojego i siostry. Jak tylko wpadłam do pokoju podeszłam do Kamiko.

- Co ci jest? - spytałam gdy unikała moje wzroku.

- Nic. Nic, nic. - powiedziała patrząc w lewo gdy ja miałam głowę ustawianą, by spojrzeć jej w oczy z prawej, a po chwili patrzyła w prawo gdy ja miałam przechyloną głowę w lewo i tak przez parę minut.

- Przestań wiesz, że mam oczy. - powiedziałam nie dając za wygraną. - Spowiadaj mi się tu teraz!

- Niiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiicccccc... - powiedziała unikając mego wzroku. 

A ja, jak ja zawszę do chodzę do mojego celu. Teraz przyjęłam inną taktykę. Zaczęłam ją łaskotać!

- Przes-stań! Przes...tań!! - krzyczy próbując mi się wyrwać. Wtedy nagle zauważyłam jakiś ślad na szyi.

- Co ci się stało w szyję? - pytam z troską przestając ją łaskotać.

- Nic i nic. - powiedziała dalej unikając mego wzroku. Patrzyłam na nią z troską i się przełamała. - No może mnie ktoś ugryzł...

Było wściekła, ale nie na nią i nie na osobę, która to zrobiła tylko na siebie. Z prędkością demona przytuliłam ją przepraszając.

- Przepraszam! Powinnam była być wtedy! Przepraszam!! - wołałam przytulając ją baaardzo mooocno.

- Ale za co? - pyta się skołowana.

- No, że mnie wtedy nie było! - mówię.

- Ale to nie twoja wina! - krzyknęła patrząc na mnie karcąco. - Przecież tu ciebie nie było!

- Nie, bo...

- Niebo jest u góry! - przerwała mi wskazując na sufit. - I masz przestać, bo zacznę ciebie torturować!

Spojrzałam na nią z przerażeniem, udawanym.

- I tak muszę się przecież zemścić! - zawołała i się delikatnie mówiąc na mnie rzuciła. Zaczęła mnie łaskotać wszędzie! Nie mogąc się powstrzymać zaczęłam śmiać się jak wariatka i błagając o litość.

- No okej może za chwiiiilę przestanę. - powiedział dalej mnie łaskocząc. Po pięciu minutach przestała, a ja trochę sapiąc. W tej sekundzie wymyśliłam genialną zemstę! Spojrzałam na nią głodnym i przerażającym wzrokiem. Powoli oblizałam wargi i uśmiechnęłam się sadystycznie.

- Jestem głooodnaaa! - zawołałam najbardziej psychopatyczne jak umiałam i skoczyłam na nią, była istmie przerażona. Wysunęłam małe, ale ostre jak brzytwa kły i jak już miałam przebyć jej szyję zatrzymałam się i odskoczyłam wybuchając śmiechem, a ona siedziała zszokowana i po chwili rzuciła we mnie poduszką. Po chwili się razem śmiałyśmy.

- O ty mała żmijo! - zawołała.

- Do usług! - odpowiedziałam. - Ale nie wiesz jak trudno się tak uśmiechnął!

- Mówi sadystka! - zawołała jako odpowiedź, a ja wytknęłam jej język. 

Jeszcze długo rozmawiałyśmy. Jak wstał... dzień? Dziwny mają ten plan dnia. Kamiko już szykowała się w łazience, by pójść spać, ale ja jeszcze nie chciałam spać, ale ona śpi zawsze.

- Dobranoc! - zawołała ona przed zaśnięciem. 

- Chyba Dobrydzień! - odpowiedziałam z bladym uśmiechem.

- To dobrydzień! - powiedział i od razu zasnęła. 

Po chwili podeszłam do niej i zaczęłam ją głaskać po fioletowych włosach. Czułam straszne poczucie winy. Powoli wyszłam z pokoju, by jej nie obudzić. Kierowałam się do ogrodu gdyż bardzo lubiłam przebywać na świeżym powietrzu. Jak już byłam na schodach zauważyłam, że siedzi na nich Kanato z Teddy'im. Podeszłam do nich i usiadłam z nimi.

- O czym rozmawiacie chłopaki? - spytałam z uśmiechem.

- Rozmawiam z Teddy'im o was. - powiedział obojętnie.

- To co Teddy o mnie myślisz? - spytałam się  misia.

- Teddy uważa, że jesteś miłą osobą. - powiedział trochę uśmiechnięty Kanato.

- O dziękuję! Co powiesz o tym, by upiec ciastka? - spytałam się Teddy'iego.

- Też mogę! - pyta się rozradowany Kanato.

- Jeśli Teddy ci pozwoli. - powiedziałam.

- Teddy się zgadza! - odparł od razu.

- To chodź do kuchni! - powiedziałam i już chciałam ruszyć do kuchni, ale się zatrzymałam. - Gdzie jest kuchnia?

Kanato ze śmiechem chwycił mnie za rękę i pobiegł ze mną do kuchni. Razem zaczęliśmy szukawać składniki. Kanato zmieszał wszystko, a ja zaczęłam robić masę. Po chwili cały nos miałam w mące przez pewnego osobnika. Niestety (dla niego) oberwał całą garścią cynamonu uważając, by nie pobrudzić Teddy' ego.

- A masz! Za mną się nie zadziera! - zawołałam do niego z uśmiechem.

- O ty! - chciał na mnie znowu rzucić mąkę, ale się schowałam pod stołem. Nagle wyjrzałam spod stołu i dostrzegłam Ayato, który był cały w mące.

- Kto to zrobił?! - krzyknął zdenerwowany.

- On! - krzyknęłam z Kanato wskazując jedne na drugiego.

- Przyznać się, bo zaraz zabiję! - krzyknął, a w tej chwili rozcięłam wargę, bo się skapnęłam, że jeszcze nie schowałam kłów.

- Zamknąć się! - krzyknął Subaru, który teleportował się przy ścianie i ta ściana ucierpiała.

- Nie będzie mi rozkazywać osoba, która nawet własnej matki nie potrafi ocalić i przez niego cierpi! - krzyknął do Subaru z uśmiechem wyższości. 

Teraz to on mnie zdenerwował tak jakby obraził Kamiko. Uklękłam i od razu wyskoczyłam na niego przewrócił się w walnął głową o szafę.

- Mówi osoba, którą pokonała mała dziewczynka! - warknęłam. 

Ominęłam go z gracją i podeszłam do blachy z nie upieczonymi ciastkami i wsadziłam je do pieca. Ustawiłam na pół godzinny i wyszłam z kuchni kierując się do ogrodu. Jak tylko weszłam na podwórze to od razu pobiegłam przed siebie. Nie wiedziałam czemu tak zareagowałam nigdy tak się nie zachowywałam dla osoby, którą znam drugi dzień. Nagle znalazłam się przy jeziorze, usiadłam przy wielkim drzewie i spowolniłam oddech. Zamknęłam oczy i myślałam. Po chwili poczułam jak ktoś siada obok mnie. Otworzyłam powoli oczy i szybko zatrzepotałam rzęsami. Obok mnie siedział Subaru, który przypatrywał się mi uważnie, a ja się zarumieniła.

- Co to była za akcja w kuchni? - spytał się ciekawy.

- Piekłam z Kanato i Teddy'm ciastka i Kanato rzucił we mnie mąką, a ja mu oddałam, a potem Kanato zamiast trafić we mnie to trafił w Ayato, który się wkurzył. Wnet przyszedłeś ty i potem ja przewróciłam Ayato i tu przyszłam. - powiedziałam spokojnie.

- Ale dlaczego przewróciłaś Ayato? - spytał i w oczach miał rozbawienie na to wspomnienie.

- Nie wiem. Reagowałam tak tylko gdy chodziła o Kamiko. - powiedział patrząc na niebo. Przez chmury prześwitywało piękne słońce, które okalało moją i jego cerę dając tajemniczą zasłonę, która nas opatuliła. - Nawet nie wiem czemu w ogóle rozmawiam z chłopakiem. - dodałam i westchnęłam. Delikatnie odchyliłam głowę i przymknęłam powieki.

- Ale dlaczego nie miałaś, by rozmawiać z chłopakiem? 

- Bo z Kamiko miałyśmy trudne dzieciństwo. - westchnęłam znowu. - Najpierw matka oddała nas wujowi gdy miałyśmy kilka miesięcy, a on często nas karał.... W różne sposoby. - chciało mi się płakać gdy sobie o tym przypominałam.

- Moją matkę zgwałcono i z tego byłem ja. Potem uwięziono ją w wierzy i kazała mi ją zabić. Nie mogłem jej uratować. To była moja wina. Jestem plugawcem. - obwiniał się waląc w ziemię. Otworzyłam szeroko oczy i spojrzałam na niego z nie dowierzanie. W przypływie impulsu przytuliłam go. Najpierw gwałtownie napiął mięśnie, ale po chwili je rozluźnił i nawet oddał przytulasa. 

- No już. To nie twoja wina. Los potrafi płatać figle. - mówiłam jeszcze inne pocieszające słowa głaskając jego włosy. Po całkiem dłuższej chwili odsunęłam się, on też, ale z wielkim oporem. - Teraz lepiej? - spytałam i zauważyłam, że płakał przez jego szkliste oczy. - No nie ma co się załamywać. - uśmiechnęłam się do niego, a on oddał słaby uśmiech. Po sekundzie głośno ziewnęłam.  

- Ktoś musi iść spać? - powiedział z rozbawieniem.

- To ja już idę. - powiedziałam wstając.

Przeszłam teraz powoli do pokoju, w którym spała Kamiko licząc na to, że nikt jej nie ugryzł. Nagle jak weszłam zauważyłam jak Shu przygląda się jej z odległości dwóch metrów.

- To ja już idę. - powiedział i się teleportował.

- Ja to pierwsza powiedziałam. - szepnęłam pod nosem. Szybko się przebrałam w piżamę i wpadłam w objęcia Morfeusza.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro