Rozdział 42
Jessica dołączyła do nas dopiero wieczorem. Przez cały dzień bawiłyśmy się z dziećmi. Kiedy zbliżała się noc wróciłyśmy do domu.
- Ja tak nie chce!- krzyknęła dziewczyna.
- Jak?- spytał Brian.
- Nie chcę ganiać za swoim dzieckiem aż do nocy!
- Kochanie, spokojnie. Nie będziesz ganiała z dzieckiem do nocy...- Jessica odetchnęła z ulgą- Będziesz ganiała z DZIEĆMI do nocy!
- Brian!- zaczęła go gonić.
- Ty też będziesz miała dziecko...- mruknął Chris.
- Skąd to niby wiesz? Nie robiłam testów.
- Moje zmysły mi tak mówią.
- To masz chyba zepsute!
~ Pewnie tak...
- Tylko się nie zdziw kochanie...
- Dobra, za dwa tygodnie robię testy!
- Zobaczysz... Będziesz miała dziecko!- powiedział dumnie.
- A żebyś się za dwa tygodnie nie zdziwił...
- Jeszcze zobaczymy...
- Co ty kombinujesz?
- Mamy jeszcze tyle pełni przed sobą!
- Jessica uciekamy!
- A po co?
- Oni chcą, żebyśmy miały mnóstwo dzieci!
- To gdzie jedziemy?!
- Nie wiem?!
- Aha?!
- Co my wyprawiamy?!
- Koniec!!!- krzyknął Chris.
- Okej...
Umyłam się i miałam iść spać, ale Jessica podsunęła mi pewien pomysł... Chciałyśmy sobie pożartować...
Powiedziałyśmy Chrisowi i Brianowi, że za chwilę wrócimy.
Mijały godziny, a my? Oglądałyśmy film w domu watahy.
Wiedziałyśmy, że nas szukają, dlatego weszłyśmy do pokoju Luny. Nawet oni nie mają prawa tam wejść, chyba, że za moją zgodą.
Usłyszałyśmy pukanie do drzwi.
- Oho!- krzyknęła Jessica- Szukają zguby!
- Proszę!
- Kate!- widziałam, że Chris jest już rozwcieczony do granic możliwości.
- Jessica! Do mnie!
- Nie jestem twoim psem!
- Proszę podejść!
- Mój pokój, ja tu rządzę!- powiedziałam.
- Kate ma rację...- westchnął Chris.
- Co? Czemu!
- To pokój Luny...
- Jessica idź do Briana...
- Oki!
Dziewczyna podeszła do niego, dała całusa, a potem powiedziała:
- Czekamy w domu!
- Idźcie spać!
Kiedy odeszli Chris popatrzył na mnie.
- Luno, mogę wejść?
- Oczywiście...
Chłopak zamknął drzwi... Na klucz!
Podszedł do mnie i gwałtownie wpił się w moje usta.
Oderwaliśmy się od siebie dopiero wtedy, gdy brakło nam tchu.
- Tego się nie spodziewałam...
- Na prawdę?
- Wracamy?
- Gdzie? Mam zamiar wygrać!
- Tak? To może hak Jessica i jej mate pojadą?
- Hmmm... Zastanowię się... Bo ta okazja jest na prawdę dobra...
- Poczekaj...
- A opłaci mi się to?
- Przekonasz się jak będziesz cierpliwy...
Następnie wróciliśmy do domu i położyliśmy się spać...
Biegłam jako czarny wilk przez polanę. Wraz z Jessicą, przed jej wyjazdem urządziłyśmy sobie wyścigi. Goniła mnie biała jak śnieg wilczyca z zielonymi oczami.
- Złapię cię!- krzyczała mi w myślach.
- Szczerze wątpię!- zaśmiałam się.
Nagle zatrzymałam się. Usłyszałam jak coś porusza się w krzakach. Moja koleżanka też to wyczuła i przybliżyła się do mnie. Usłyszałam cichy szept zza krzaków:
- Chcę czarnego!
Usłyszałyśmy huk, a ja poczułam ukłucie i ogromny ból. I ten szept:
- Jeszcze białego!
Przeraźliwy hałas rozszedł się po okolicy. Widziałam już tylko jak moja przyjaciółka pada na ziemię. W myślach słyszę tylko wypowiedziane przez nią słowo - "Kate!"
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro