Rozdział 16

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Super, że tu jesteś. Zostaw po sobie ślad w postaci gwiazdkę i komentarza!
Miłego czytania <3
------------------------------------------------------------

Harry chciał teraz być sam. Kłębiło się w nim tak wiele emocji, że nie wiedział, której ma oddać panowanie nad sobą. "Jeden nie może żyć, gdy drugi przeżyje" te słowa grzmiały w jego głowie. Czy aby przeżyć musiał kogoś zabić, tak bez skrupułów, z zimną krwią dokonać mordu?! Był wściekły na wszystko i wszystkich, a zarazem przytłoczony, smutny. Jak miał zabić Voldemorta?! Tą wielką, wspaniałą siłą, która mu to umożliwi ma być miłość? Kochał Syriusza i do czego to doprowadziło!? Może go stracić. Tracę tych, których kocham - myślał Harry i wtedy przypomniał sobie o młodym Malfoy'u. Czy blondyn o wszystkim wiedział? Nie, on chciał mi pomóc-mówiło serce chłopaka. Ale czy na pewno? - dociekał rozum. Harry był skołowany i wściekły. Teraz dopiero uświadomił sobie, że Draco jest dla niego kimś ważnym, że zajmuje pewne, wyjątkowe miejsce w jego sercu, a Harry tego nie chciał. Nie chciał, żeby ktoś skrzywdził Malfoya, a jeśli Voldemort się dowie, że Potter darzy go jakimś innym uczuciem niż nienawiść, na pewno zechce go skrzywdzić... A jeśli taki był plan? Jeśli Draco miał rozkochać w sobie Pottera, żeby wyciągnąć od niego ważne informacje? NIE! - zganił się w myślach. - MALFOY NIE ROBIŁ NICZEGO SPECJALNIE! Teraz ja muszę zrobić wszystko, żeby Voldemort go nie skrzywdził, żeby Voldemort się nie dowiedział, że zależy mi na nim! - postanowił.

Wybraniec wbiegł do swojego dormitorium i mocno zamknął za sobą drzwi. Gdy się obrócił zobaczy, że Malfoy siedzi przy biurku i coś pisze. Brunet nie mógł się ruszyć. Poczuł jak ogarnia go straszliwy gniew. Widząc te platynowe włosy Draco, Harry przypomniał sobie pewien mały szczegół. To ojciec Malfoya walczył z Harrym w ministerstwie. Bellatriks, ciotka blondyna, raniła Syriusza i zabiła Tonks. Te myśli krążyły w ciele bruneta, wielka nienawiść przeplatała się z innym ogromnym uczuciem - miłością.

Harry wszedł do swojego pokoju, ale nawet nie raczył zamknąć drzwi. Wziął do ręki pierwszą rzecz, jaka się znalazła w pobliżu, i rzucił nią o ścianę. Wazon, bo na niego trafiło, rozbił się z wielkim hukiem, ale brunetowi wcale nie było lepiej.

- Potter? - zapytał Malfoy, ale dalej siedział na swoim miejscu.

Harry zaczął zrzucać książki z półek, gniew przejął nad nim kontrolę. Chciał zabić Voldemorta. Chciał nienawidzić i kochać Draco. Zaczął krzyczeć na cały głos, demolując przy tym swój pokój. Malfoy rzucił na dormitorium zaklęcia wyciszające i zablokował drzwi, a następnie szybko wbiegł do pokoju współlokatora. Połowa zawartości pomieszczenia była już zniszczona.

- Potter! - zawołał, ale Wybraniec nie zwracał na niego uwagi.

- NIE DOSTANIESZ TEGO CZEGO CHCESZ! TWOJA BROŃ PRZEPADŁA! SŁYSZYSZ MNIE?! - krzyczał Harry, chłopak miał nadzieję, że może tak wielki gniew pozwoli wejść mu do świadomości Voldemorta, chciał by Gad usłyszał to co ma mu do powiedzenia, chciał by poczuł się tak jak on. - MAM NADZIEJĘ, ŻE CZUJESZ TO, CO JA PRZEZ OSTATNIE MIESIĄCE! - darł się, chciał sprawić Voldemortowi ból, ale nie było żadnego odzewu. Nic. Nawet blizna go nie zabolała. Co sprawiło, że złość trochę zmalała i zrobiła miejsce dla bólu, żalu i smutku.

- Potter, co się dzieje?! - pytał Malfoy, który dalej stał w progu, wyglądał na przerażonego obecną sytuacją. Nie wiedział do kogo krzyczy Wybraniec, ale zdrowy rozum podpowiadał mu, że nie on ma być odbiorcą słów.

- DLACZEGO WZIĄŁEŚ MNIE!? JA NIE JESTEM TAKI JAK TY! ...ODPOWIEDZ TCHÓRZU! WIEM, ŻE MNIE SŁYSZYSZ! ZABRAŁEŚ MI WSZYSTKO, ALE DALEJ CI MAŁO! ZNISZCZĘ CIĘ! SŁYSZYSZ?! ŻADEN JEBANY PLAN CI NIE POMOŻE! - krzyczał Harry, ale nie miał już sił. Cierpiał. Gniew całkowicie ustał. Pozostał już tylko ból. Odwrócił się w kierunku blondyna, zobaczył jego przerażoną minę, ale nic sobie z tego nie robił. Oparł się plecami, o ścianę, zamknął oczy i powoli zsunął po niej.

- Jeśli tak to ma wyglądać, to nie chce być człowiekiem! Jebać to wszystko... - powiedział do siebie Wybraniec.

- Potter, proszę powiedz mi co się dzieje! - krzyknął blondyn i zaczął zmierzać w kierunku chłopaka, w jego oczach widać było prawdziwy niepokój.

- Stój! - warknął Harry a ku jego zaskoczeniu Arystokrata posłuchał. Potter bał się, że Voldemort może w każdej chwili wniknąć do jego świadomości, przed chwilą właśnie to próbował osiągnąć, ale teraz kiedy gniew minął, uznał, że zachował się głupio i bardzo nieodpowiedzialnie...Nie chciał by Czarny Pan zobaczył Malfoya, przecież Harry obiecał sobie, że będzie go chronić, spojrzał na platynowe włosy Draco i od razu przypomniała mu się walka w ministerstwie, Lucjusz Malfoy...

- Wiedziałeś? - zapytał. Blondyna zamurowało, wyglądał na naprawdę zmartwionego i zbitego z tropu.

- O czym? - zapytał niepewnie, a Harry uznał, że chłopak nie udaje i nie wie o co chodzi, ale nie chciał, nie mógł powiedzieć tego o czym się dowiedział zaledwie jakiś czas temu.

- Nie ważne - powiedział Wybraniec i oparł głowę o ścianę. - Spokojnie jeszcze nie zwariowałem, nie musisz się mnie bać - dodał, widząc strach w oczach blondyna i niepewność każdego jego ruchu.

Draco już chciał podejść do Pottera i pomóc mu jakoś, widział, że chłopak cierpiał, ale Harry go powstrzymał.

- Nie podchodź do mnie - powiedział szorstko.

- Co proszę?

- Wyjdź stąd... Nic mi nie jest, nie wzywaj Pomfrey ani Snape'a.... Ja po prostu muszę pobyć sam.

- Rozumiem...

- Nie mam siły ani ochoty na dzisiejszy trening oklumencji - dodał brunet obojętnym tonem.

- W porządku... - powiedział Malfoy i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Co się stało? - pytał sam siebie Zauważył, że ostatnio bardzo często zadaje sobie to pytanie, jeśli chodzi o Wybrańca. Naprawdę martwił się o Pottera, choć nie chciał dać tego po sobie poznać. Zachowanie bruneta było bardzo dziwne, ale Draco uznał, że zapyta chłopaka o to jutro. Położył się na łóżku i zamierzał pójść spać, lecz nie mógł, tej nocy bardzo długo rozmyślał. Z jednej strony było mu żal Harry'ego, a z drugiej poczuł się urażony i dotknięty całą sytuacją i obojętnością Wybtańca. Przecież Arystokrata chciał mu pomóc! Nie rozumiem go - pomyślał.

------------------------------------------------------------

A więc mamy kolejną część! Szczerze mówiąc to nie pamiętam, kiedy ostatnio coś dodawałam, ale mogę szczerze oznajmić, że wena chyba powróciła i znowu zacznę pisać. Jak zawsze na końcu chcę gorąco podziękować tym, którzy wytrwali i przeczytali do końca. Jesteście wielcy!
Zostawcie gwiazdkę i komentarz!
Do zobaczenia w kolejnym rozdziale.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro