Rozdział 32

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzień dobry! Zapraszam na kolejny rozdział UwU
Miłego czytania <3

------------------------------------------------------------

Harry przez 10 minut błądził w tłumie, szukając Draco, ale nigdzie go nie zauważył. Dopiero po tym czasie pomyślał o jednym bardzo oczywistym miejscu. Bez zastanowienia pobiegł, przeciskając się pomiędzy Ślizgonami, do drzwi swojego dormitorium. Otworzył je lekko i wszedł do środka. W pomieszczeniu panowała głucha cisza. Zupełnie tak, jakby za kawałkiem drewna wcale nie rozgrywała się głośna impreza. Malfoy musiał nałożyć zaklęcie wyciszające - pomyślał brunet. Rozejrzał się po pomieszczeniu, ale dopiero po chwili dostrzegł Draco. Blondyn leżał na łóżku w luźnych ubraniach, zwinięty w kłębek, z nogami podciągniętymi do klatki piersiowej, odwrócony plecami w stronę Wybrańca. Zdawało się, iż chłopak nie usłyszał, że ktoś wchodzi do pomieszczenia. Nie odwrócił się, żeby zobaczyć, kto do niego przyszedł ani nic nie powiedział, więc brunet domyślił się, że Arystokrata śpi. Poczuł lekkie wyrzuty sumienia. Wiedział, że ostatnie noce nie były dla Draco zbyt obfite w sen przez koszmary, nękające Złotego Chłopca. Potter podszedł do łóżka i cicho się na nie wgramolił, żeby przykryć ciało Malfoya kołdrą. Gdy sięgał po materiał, przypadkowo musnął swoją dłonią przedramię Arystokraty. Na to blondyn momentalnie podniósł się do siadu, widać było, że się przestraszył.

- Spokojnie, Draco, to tylko ja - powiedział Potter, łapiąc za ramię chłopaka. Ślizgon odetchnął z ulgą i wolną ręką przetarł sobie twarz. - Przepraszam, że cię obudziłem - dodał Wybraniec.

- Nic się nie stało i tak nie spałem - odparł blondyn. Wybraniec spojrzał na niego lekko zaskoczony.

- Nie zauważyłeś mojego przyjścia, wyglądało, jakbyś zasnął. Dlaczego nie bawisz się z wszystkimi?

- Po prostu się zamyśliłem. Nie mam ochoty na imprezy, więc postanowiłem zostać u siebie.

- Co jest, Draco? Zabini martwi się o ciebie, ja z resztą też - zapytał brunet z zatroskaną miną

- Nie macie powodów do obaw, bo nic mi nie jest - odpowiedział Arystokrata i uśmiechnął się smutno.

- Nie kłam. Nigdzie nie wychodzisz, siedzisz cały czas w pokoju sam i z nikim się nie spotykasz, nie rozmawiasz z ludźmi. Rozumiem, że możesz być zmęczony, co jest moją winą no i że pokłóciłeś się z Crabbe'em i Goyle'em, za co również czuję się odpowiedzialny, ale co z Zabinim? Separujesz się od niego, a mu na tobie zależy i się martwi, tak jak ja. Przepraszam, wiem, że nie ma mnie całymi dniami i nie zauważyłem nic szybciej. Porozmawiaj ze mną - nalegał Wybraniec.

- Jesteście wspaniali, troszczycie się o mnie, ale zupełnie niepotrzebnie...

- Jak to niepotrzebnie? Troszczymy się, bo zależy nam na tobie! - oburzył się Potter, ale uśmiechnął przy tym szczerze. Malfoy popatrzył na niego zaskoczony. Zastanawiał się, czy dobrze usłyszał. Czyżby Harry naprawdę powiedział, że mu zależy? Blondyn również uniósł kąciki ust w lekkim uśmiechu.

- Znaczy... Możliwe, że jest coś, co - zaczął Draco, ale nie dane mu było skończyć, gdyż w tym samym momencie Harry złapał się za głowę, czując znajomy ból, szybko przybierający na sile. Chłopak krzyknął, a jego twarz wykrzywiał grymas. Potter natychmiast podniósł się z łóżka i zatoczył do tyłu.

- Nie teraz, błagam nie teraz- wymamrotał Złoty Chłopiec. Chciał szybko uciec z pokoju, tak, żeby być, jak najdalej od Draco, żeby Voldemort go nie zobaczył, ale nogi odmówiły mu posłuszeństwa. Kolana ugięły się pod nim i Harry upadł na podłogę, uderzając przy tym o ścianę.

Malfoya na początku sparaliżował strach, nie mógł się ruszyć, ale gdy zobaczył, jak Potter upada, szybko oprzytomniał.

- Harry, co się dzieje?! - zapytał przerażony Ślizgon i szybko wyskoczył z łóżka. Już chciał pobiec do Pottera, ale ten go zatrzymał.

- Stój... Nie podchodź do mnie... To niebezpieczne... - wysapał resztkami sił. Pokój znikał mu sprzed oczu. Wtedy widział Voldemorta, który torturował jednego ze swoich podwładnych, był okropnie wściekły. Potter również poczuł nagły przypływ złości. Krzyknął, tak jak Gad, ale chwilę później oprzytomniał na tyle, by się powstrzymać. Plecami opierał się o ścianę. Na jak długo zanurzył się w umyśle Czarnego Pana? Chyba tylko na chwilę. Wywnioskował go po tym, że Malfoy nie zdążył się ruszyć. Harry myślał, że jego głowa zaraz pęknie. Krzyknął po raz kolejny, ale tym razem z bólu. Nagle brunet znów stracił dotychczasowy obraz, żeby ujrzeć, jak Voldemort zabija zakapturzoną postać. Harry powrócił do rzeczywistości. Walczył z więzią, która łączyła go z Czarnym Panem, walczył, by nie wejść od jego umysłu. Udało się, wrócił na chwilę do rzeczywistości, krzyknął pod wpływem niewyobrażalnego bólu.

- H-Harry, pozwól mi d-do podejść, proszę! - powiedział Arystokrata. Potter spojrzał na niego lekko nieobecnym wzrokiem. Blondyn stał w bezruchu, ale po jego policzkach ciekły łzy. Draco Malfoy płakał. Dopiero teraz Harry zorientował się, że jego własna ręka trzyma wycelowaną w Ślizgona różdżkę. Zdezorientowany i przestraszony Wybraniec natychmiast wyrzucił trzymany przedmiot w kąt pokoju jak najdalej od siebie. Złoty Chłopiec nie chciał skrzywdzić Arystokraty, wycelował w niego pod wpływem gniewu Voldemorta, sam nawet nie pamiętał, kiedy to zrobił. Potter znów zawył z bólu, lecz tym razem Ślizgon, który nie był już powstrzymywany, szybko podbiegł do bruneta.

- Harry, co ci jest?! Pomocy! Niech nam ktoś pomoże! - krzyknął zrozpaczony Malfoy, ale nikt nie mógł ich usłyszeć przez zaklęcia wyciszające. Wybraniec nigdy nie widział blondyna w takim stanie.

Draco jedną ręką złapał za ramię Złotego Chłopca, a drugą położył na rozpalonym czole bruneta, odgarniając przy tym z niego niesforne czarne włosy. Harry drżącą dłoń zacisnął na zimnej ręce, spoczywającej na jego ramieniu. Widział, co się zaraz stanie. Tak jak przypuszczał, po chwili nieprzyjemne dolegliwości zniknęły. Wybraniec dyszał ciężko, spojrzał na zapłakaną, przerażoną i jeszcze bledszą niż zazwyczaj twarz swojego współlokatora.

- Już... jest... w... porządku... - wysapał cicho i opadł bez sił na klatkę piersiową Draco. Blondyn objął go i przytulił mocniej do siebie, jednak chwilę później Harry poczuł, że ktoś go podnosi. Na początku, pomyślał, iż to tylko złudzenie, ale gdy otworzył lekko powieki, szybko zorientował się, co jest grane. Rzeczywiście był w powietrzu. Jego głowa spoczywała na torsie Draco, ręce były zarzucone na szyi chłopaka. Jedna ręka blondyna podtrzymywała udo Harry'ego, którego nogi nie wiadomo, kiedy zaplotły się wokół bioder blondyna, z kolei druga ręka Malfoya spoczywała na placach bruneta i mocno przyciskała go do siebie.

- C-c-co... robisz, Draco? - wyszeptał Potter. Arystokrata zaczął powoli zmierzać w kierunku drzwi.

- Nie bój się, Harry. Zabieram cię do Snape'a, a potem do skrzydła szpitalnego. Spokojnie, nic ci nie będzie, jestem przy tobie - oznajmił Ślizgon, choć jego głos wcale nie był uspokajający. Nie udało mu się ukryć wyraźnego strachu w swoim tonie ani drżenia.

- Nie - wyspał Harry, ale Malfoy się nie zatrzymywał. - Nigdzie nie idę. Zatrzymaj się - rozkazał brunet. Malfoy stanął na chwilę, dalej mocno trzymając Wybrańca.

- Nie mogę tego tak zostawić, Harry. Już dawno powinienem był powiedzieć o tym Snape'owi, ale ja głupi tego nie zrobiłem i słuchałem twoich błagań. Nawet pomimo tego, iż widziałem, że twój stan pogarsza się z dnia na dzień. Pomimo tego, że tak strasznie się martwiłem i nie mogłem spać, za każdym razem ulegałem. To był błąd. Jestem cholernym kretynem, przepraszam, że nie zareagowałem szybciej, Harry - powiedział Malfoy, po czym przycisnął Złotego Chłopca mocniej do siebie i znów zaczął iść. Wybraniec poczuł coś mokrego na swojej szyi, szybko zorientował się, że to łzy blondyna.

- Draco, błagam cię, nie rób tego! To nic nie da, naprawdę!

- To się jeszcze okaże, Harry. Nie mogę patrzeć jak dzieje się z tobą coś niedobrego. Daj sobie pomóc, zrób to dla mnie...

- Mi nie można pomóc! Nikt nic z tym nie zrobi! Puść mnie, Draco! - krzyczał Wybraniec, zaczął się wyrywać blondynowi, ale mocne ramiona chłopaka nie pozwalały mu się uwolnić. - Draco, proszę, zatrzymaj się, chyba najpierw powinienem ci coś wyjaśnić. Musisz to wiedzieć, zanim zabierzesz mnie stąd, bo to bardzo istotne. Zasługujesz na wyjaśnienia... - powiedział Potter i odchylił się, żeby zobaczyć szare oczy Malfoya. Blondyn znów zatrzymał się, po czym spojrzał w lekko przestraszone, zielone ślepia.

- O co chodzi?

- Najpierw odstaw mnie na ziemię, proszę - wyszeptał Złoty Chłopiec. Miał wyrzuty sumienia. To przez niego Draco tak dziwnie się zachowywał. Dlatego, że martwił się o Pottera, nie mógł spać, chodził przygnębiony. Brunet wiedział, że musi powiedzieć Draco prawdę. Arystokrata odłożył Harry'ego na podłogę. Wybraniec osunął się po ścianie, usiadł na ziemi. Nie wiedział, od czego ma zacząć. Westchnął głośno, spuścił wzrok na ziemię i powiedział:

- Usiądź, Draco. To będzie długa rozmowa. Przepraszam cię, powinienem był wyjaśnić ci wszystko wcześniej, ale nie mogłem. Myślałem, że będziesz się jeszcze bardziej martwił. Nie pomyślałem, że to wszystko przyniesie odwrotny skutek. Popełniłem błąd, przepraszam...

- Co jest grane, Harry? - zapytał zmartwiony Ślizgon, chłopak usiadł naprzeciwko Pottera i objął jedną z jego dłoni swoimi, lekko ją głaszcząc.

- Najpierw musisz mi obiecać, że nikomu nie powiesz... O tym, co chcę ci wyznać wiedzą tylko nieliczne osoby i musi tak pozostać, to kwestia bezpieczeństwa nas wszystkich. Z uczniów wie tylko Ron i Hermiona. Snape nie byłby zadowolony, gdyby się dowiedział, że ci to powiedziałem, ale ja myślę, że nie możesz żyć dłużej w niewiedzy - oznajmił brunet, uważnie przyglądając się twarzy Ślizgona.

- Obiecuję, że nikomu nie powiem, Harry. Możesz być spokojny. O co chodzi? - Potter przez chwilę wpatrywał się w zmartwioną i wyczekującą twarz Arystokraty, po czym mocniej ścisnął jego zimne dłonie.

- N-n-no bo chodzi o to, że... Zacznijmy może od...

- Może od samego początku - podsunął Malfoy.

- Od początku? No dobrze, ale to będzie sporo... - wybełkotał Harry, ale Draco mu przerwał:

- Nic nie szkodzi, mamy dużo czasu.

- No więc - zaczął Wybraniec i wziął głęboki oddech - te koszmary, które mi się śnią, nie są zwykłymi snami. Ta blizna, którą mam na czole, jest znakiem pewniej więzi między mną a Voldemortem, która pojawiła się, gdy on próbował mnie zabić, jako niemowlę. Otóż dzięki tej więzi między nami mogę wnikać do świadomości Voldemorta, poznawać jego myśli i uczucia, ale nie kontroluję tego. Najczęściej zdarza się to podczas snu, gdy jestem odprężony, wtedy zasypiam i zatapiam się w jego umyśle. Działo się to na długo przed tym, jak zostałem przeniesiony do Slytherinu. Wnikałem do jego umysłu, poznawałem myśli i uczucia, ale Voldemort nie stawał się mądrzejszy, nie zauważał tego. Aż w końcu nieuchronnie, po bardzo długim czasie wniknąłem do jego świadomości tak głęboko, że nawet on to wyczuł. Voldemort nie jest głupi, zrozumiał, że ten proces da się odwrócić, tak, żeby on mógł wejść do mojego umysłu, może zmusić mnie do robienia różnych rzeczy i postanowił to wykorzystać do swojego planu. Dumbledore zdawał sobie sprawę z niebezpieczeństwa, dlatego chciał mnie nauczyć się przed tym bronić, więc przeniósł mnie tutaj, żebyś pomógł nauczyć mi się oklumencji.

- Jaki plan miał Czarny Pan?

- No więc Voldemort próbował zabić mnie już kilka razy, a wszystko przez pewną przepowiednię, która została wygłoszona na krótko przed moimi narodzinami. Głosiła ona o narodzinach dziecka, które będzie miało moc pokonania Czarnego Pana, na nieszczęście Voldemorta jego szpieg nie usłyszał całości przepowiedni, a jedynie jej początek, o identyfikacji owego dziecka. Tak oto stało się, że Voldemort wybrał mnie i postanowił zabić, bo myślał, że tak spełni warunki przepowiedni, ale się pomylił. Zaklęcie odbiło się ode mnie i trafiło w niego. Oczywiste jest, że Voldemort nie spocznie, dopóki mnie nie zabije, ale za każdym razem udawało mi się ujść z życiem. Dlatego wpadł na pewien plan. Jego tajną bronią miała być wiedza o tym, jak mnie zniszczyć. W Ministerstwie Magii w Departamencie Tajemnic jest sala Przepowiedni, w której znajdują się przepowiednie. Moja i jego również tam była, wystarczało ją tylko zdobyć. Voldemort był pewien, że w niej znajdzie wskazówki jak mnie zabić, ale dowiedział się również, że przepowiednię z półki może zdjąć tylko osoba, której ona dotyczy. Zostały mu, więc tylko dwa wyjścia: mógł sam udać się do ministerstwa i narazić na ujawnienie lub skłonić mnie, żebym zrobił to dla niego.

- Jak niby miał cię do tego nakłonić? Przecież nie miał jak się z tobą skontaktować. Poza tym, dlaczego miałbyś go słuchać?

- Wbrew pozorom to wcale nie było trudne. Dzięki Stworkowi dowiedział się, że jedyną osobą, którą będę chciał ratować bez względu na wszystko, jest Syriusz. Wystarczyło tylko pokazać mi wizję, w której jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a ja jak głupi poleciałem do ministerstwa, żeby go ratować, tak jak przewidział Voldemort. Ostatecznie przepowiednia się rozbiła i nikt jej nie usłyszał. Wściekły Voldemort postanowił przybyć do ministerstwa, żeby zawładnąć mną, bo był pewien, że Dumbledore poświęci mnie, żeby zabić jego, co oczywiście się nie stało. Dyrektor wyjaśnił mi później, dlaczego Voldemort nie mógł opętać mnie do końca. Powiedział, że ocaliło mnie moje serce, które jest przepełnione siłą, której Voldemort nie zna i nie cierpi, dlatego nie zniósł przebywania w moim ciele i musiał je opuścić. To mnie uratowało.

- Jaka siła?

- Hmm, to głupie, ale Dumbledore sądzi, że ocaliła mnie miłość, konkretnie to miłość do Syriusza, bo o nim pomyślałem, gdy Voldemort próbował mnie opętać... Riddle nie potrafi kochać, nie zna czegoś takiego, nienawidzi tej siły...

- A co chodzi z przepowiednią? Rozbiła się, więc to znaczy, że nikt nie wie, co było w niej zawarte, tak?

- Nie do końca, w tej kuli był tylko zapis przepowiedni. Była przecież osoba, która ją wygłosiła i osoba, która ją usłyszała...

- Czyli znasz jej treść, tak?

- Tak, Dumbledore usłyszał ją i przekazał mi. Przepraszam Draco, ale nie mogę ci jej wyjawić... Jeszcze nie teraz...

- A ten wieczór, gdy wróciłeś tutaj, rzucałeś przedmiotami, krzyczałeś coś do kogoś, że nie jesteście tacy sami i że masz nadzieje, że ten ktoś czuję się tak jak ty...

- To... Wtedy jak wiesz, wróciłem od Dumbledore'a, to była naprawdę ciężka rozmowa... Miałem mętlik w głowie i bałem się... Krzyczałem wtedy do Voldemorta, próbowałem zanurzyć się w jego umyśle, żeby usłyszał to, co mam mu do powiedzenia, ale na szczęście mi się nie udało. To było skrajnie nieodpowiedzialne....

- Nie rozumiem. Jak chciałeś dostać się do jego umysłu, skoro tego nie kontrolujesz?

- Ach, to trochę skomplikowane. Bo widzisz, najczęściej wnikam do świadomości Voldemorta we śnie. Wtedy jestem zrelaksowany i odprężony, dlatego mi się to udaje. Oczywiście, nie robię tego celowo, bo tak jak powiedziałeś, nie potrafię tego kontrolować. Jak już mówiłem, Voldemort potrafi ten proces odwrócić. Umie wnikać do mojej świadomości na przykład, gdy śpię. Poznaje moje wtedy moje myśli i uczucia, ale może też pokazywać mi różne rzeczy. Tak właśnie zmusił mnie do pójścia do ministerstwa, pokazując mi, jak torturuje Syriusza, choć wcale nie było to prawdą.

- Dobrze, czyli te wszystkie noce, w których wyglądasz tak źle i śnią ci się "koszmary", to tak naprawdę twoje spadki do świadomości Voldemorta albo jego wtargnięcia do twojego umysłu. To, co się stało dzisiaj?

- Voldemort może mnie zaatakować również na jawie, potrafi dostać się do mojej świadomości nie tylko, gdy śpię. Chociaż gdy Voldemortem targają naprawdę silne emocje, na przykład straszliwy gniew lub ogromne szczęście, również zapadam się w jego umyśle. To właśnie stało się dzisiaj... Voldemort był naprawdę wściekły na jednego ze swoich podwładnych. Nie chciałem, żebyś do mnie podchodził, bo bałem się, że Voldemort może cię zobaczyć... Nie chcę, żeby stała ci się jakaś krzywda... - wyznał Wybraniec i spuścił swój wzrok na swoją rękę, przykrytą dłońmi blondyna.

- Och, Harry, dlaczego miałaby mi się stać jakaś krzywda? Nie bój się o mnie. Sam spójrz, na przykład wtedy, tej nocy, gdy spaliśmy razem. Jak tylko wyszedłem z łóżka, znów zapadłeś się do świadomości Czarnego Pana, gdy wróciłem na miejsce i przytuliłem cię do siebie, wszystko wydawało się w porządku.

- Bo było w porządku. Mam dziwne wrażenie, że budzisz mnie z tego... W sensie, gdy zapadam się do świadomości Voldemorta albo on próbuje wtargnąć do mnie, a ty jesteś obok, wszystko wraca do normy. Nikt inny tego nie zrobił. Mimo wszytko wydaje mi się, że jest to coś podobnego do więzi z Syriuszem, gdy Voldemort próbował mnie opętać, a ja o nim pomyślałem, wszystko ustało... Możliwe, że to działa na tej samej zasadzie...

- Czyli to znaczy, że jestem dla ciebie - zaczął Malfoy.

- Bardzo ważny - dokończył cicho Wybraniec, uporczywie gapiąc się w podłogę. Czuł na sobie wzrok Draco, po chwili blondyn mocno przytulił Harry'ego do siebie. Robił to bardzo czule, wkładał w to dużo serca.

- Ty też jesteś dla mnie bardzo ważny, Harry.

- Czy mógłbym coś zrobić? Chciałbym ten jeden raz, poczuć się jak normalny człowiek. Nie martwić się i po prostu żyć chwilą, ten jeden raz zapomnieć o wszystkich problemach... - rzekł Wybraniec.

- Dla ciebie zgodzę się na wszystko - szepnął Draco prosto w ucho Pottera. Blondyn zdziwił się, jednak gdy Złoty Chłopiec wyswobodził się z jego uścisku i wstał. Brunet przez chwilę patrzył na lekko zdezorientowanego Malfoya, po czym podał mu rękę. Złoty Chłopiec pomógł wstać Ślizgonowi i dalej trzymającego dłonie odsunął ich trochę od ściany. Dopiero teraz podniósł głowę i spojrzał w piękne szare tęczówki.

- Przepraszam, Draco, za wszystko - powiedział Harry, po czym powoli i ostrożnie, cały czas patrząc w oczy Draco, zbliżył się do niego i pocałował go delikatnie w usta, stając przy tym na palcach. Malfoy był na początku zaskoczony, ale szybko oddał pocałunek. Z każdą chwilą ich pocałunki robiły się coraz bardziej zachłanne, pełne pożądania. Draco podniósł Pottera, który zaplótł swoje nogi wokół bioder chłopaka. Blondyn przeniósł ich na łóżko. Gdy położył bruneta na posłaniu, ponownie złączył ich usta w długim, zachłannym pocałunku. Niedługo później poczuł ciepłe dłonie Pottera pod swoją bluzą i po chwili górna część garderoby Ślizgona leżała na podłodze. Draco równie szybko uporał się z koszulą bruneta. Teraz miał swobodny dostęp do ciepłej klatki piersiowej Wybrańca, na której zaczął składać namiętne pocałunki. Słyszał głośnie dyszenie swoje partnera, przeplatane z jękami, gdy delikatnie przygrywał jego skórę. Draco zrobił kilka malinek na ciele bruneta, po czym zawisł nad nim, tak, żeby widzieć jego twarz. Potter nachylił się, żeby pocałować Malfoya w usta, a swoje ręce przeniósł na gumkę od dresów blondyna. Draco nie mógł powstrzymać delikatnego uśmiechu, który wkradł się na jego usta.

- Pomogę ci - wyszeptał do ucha Pottera i przygryzł jego płatek, co zostało nagrodzone jękiem. Arystokrata zdjął swoje spodnie, ale Harry nie czekając, zaczął zsuwać bokserki z bioder Ślizgona, ukazując jego stojące przyrodzenie.

- To też - powiedział z zadziornym uśmiechem, Draco zaśmiał się cicho i zrzucił bokserki na ziemię. Sięgnął dłońmi do paska od spodni Wybrańca

- To nie będzie ci potrzebne - powiedział Malfoy i schylił się, żeby pocałować namiętnie Harry'ego.

- Masz rację - wyszeptał Potter prosto w usta Arystokraty.

Chwilę później obaj byli nadzy. Teraz to Malfoy leżał na łóżku, a Wybraniec znajdował się nad nim i zostawiał czerwone malinki na ciele blondyna. Niedługo później poczuł, jak zimna dłoń zaplata się na jego członku, na co chłopak jęknął z rozkoszy. Sam nie pozostał dłuży Draco i również zaczął stymulować penisa. Pokój wypełniły jęki i dyszenie obu chłopków. Nie potrzebowali dużo czasu, żeby osiągnąć szczyt. Doszli prawie w tym samym momencie, krzycząc.

Wykończony Harry opadł na rozgrzane ciało Draco. Blondyn przytulił Wybrańca do siebie i pocałował go czule w czoło.

- Byłeś wspaniały. Nie odpychaj mnie już od siebie - wyszeptał Malfoy, te słowa uderzyły Harry'ego, który nie wiedział, co miał powiedzieć, więc nachylił się tylko i pocałował czule Arystokratę w usta. Następnie położył się obok Ślizgona, wtulił w jego tors i obaj prawie od razu zasnęli.

------------------------------------------------------------

Miało być przed 14, ale wyszło jak zawsze XD Dzisiejszy rozdziały był długi i ciężki do napisania, więc mam nadzieję, że spodobało się wam :)
Długo kazałam wam czekać na to, co się dzisiaj działo xD
Do usłyszenia <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro