Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Draco wstał dosyć szybko, choć nie spał zbyt wiele. Postanowił pójść na wcześniejsze śniadanie, żeby nie oglądać Pottera przy swoim stole. Na razie nie był na to gotowy. Poszedł do łazienki i wziął prysznic, następnie ułożył włosy, ubrał się, zabrał swoje rzeczy i opuścił dormitorium. W Wielkiej Sali nie było zbyt wielu osób o tak wczesnej porze. Usiadł przy prawie pustym, stole Slytherinu i nałożył sobie owsianki, choć wcale nie był głody. Co się ze mną dzieje?! — pomyślał. Najpierw nie mógł zasnąć, bo jego myśli błądziły wokół Pottera. Wstał wcześniej, żeby nie oglądać Pottera. Mało tego to myśli o nim nawet teraz, podczas śniadania! Tak nie może być! Nie będę się przejmował jakimś głupim Gryfonem! — powiedział w myślach. Zmusił się do zjedzenia owsianki i poszedł do biblioteki. Czuł, że dzisiejszy dzień nie będzie należał do łatwych.

***

Harry wszedł do Wielkiej Sali, która o tej godzinie tętniła życiem. Wszyscy uczniowie rozmawiali podczas śniadania, więc było w niej bardzo głośno. Brunet stał chwilę przy wejściu i nie wiedział, co miał ze sobą zrobić. Czy powinien usiąść razem ze Ślizgonami? Jednak gdy zobaczył swoich przyjaciół przy stole Gryfonów, natychmiast ruszył w ich kierunku. Ku zaskoczeniu chłopaka śniadanie wcale nie wyglądało jakoś inaczej po zmianie domu. Przynajmniej na razie, puki nie każą mi siadać ze Ślizgonami — pomyślał zirytowany. Usiadł z Ronem i Hermioną oraz dołączył się do ich dyskusji. Po posiłku udał się na eliksiry, które mieli mieć razem. Po lekcjach Harry poszedł do dormitorium, żeby odłożyć swoje rzeczy. Gdy wszedł do środka, zastał tam Malfoya, robiącego coś przy biurku. Brunet nie zwrócił na niego większej uwagi, odłożył rzeczy i już miał wychodzić z pokoju, gdy Malfoy się odezwał:

— Gdzie idziesz? — warknął. — Aż tak źle u ciebie z pamięcią, że zapomniałeś o tym, co ci ostatnio mówiłem?! Naprawdę musisz stwarzać dodatkowe problemy!?

— To ty ciągle robisz wielkie afery! Po prostu odczep się ode mnie i zajmij sobą! — krzyknął Harry.

— Tak się składa, że kazali mi ciebie pilnować, bo uznali, że sam nie dajesz sobie rady! Nie wiem jak tobie, ale mi nie uśmiecha się chodzić za tobą krok w krok, a ty właśnie do tego zmierzasz!

— Idę do biblioteki. Chcesz coś jeszcze?! — syknął Harry.

— Tak, masz siadać przy stole Slytheriunu razem z innymi Ślizgonami.

— Skąd wiesz, że nie było mnie przy waszym stole? Obserwujesz mnie? — zapytał już coraz bardziej zdenerwowany Harry.

— Wiem, bo wiem, nie twój interes skąd! Masz siadać przy stole Ślizgonów i koniec albo inaczej pójdę do Snape'a.

— Aha, to teraz będziesz na mnie donosić! Bo co nie dajesz rady?! Aż taki słaby jesteś, że nie możesz zapanować nad jedną osobą? Twój ojciec chyba musiał zapłacić za to, żebyś był prefektem! No tak skoro się nic nie potrafi, to trzeba się wszędzie wkupywać. Już nawet zacząłem współczuć tym twoim Ślizgonom, biedni są, że mają takiego nieporadnego przedstawiciela! — wykrzyczał Harry.

Teraz był już naprawdę zły. Widział po blondynie, że trafił w czuły punkt. Arystokrata natychmiast wstał i podszedł do Pottera z wymierzoną w niego różdżką.

— Odwołaj to, bo pożałujesz — syknął Ślizgon, w jego oczach widać było prawdziwą furię.

— Co ty mi możesz zrobić, Malfoy?! O ile się nie mylę to miałeś mnie pilnować — rzekł brunet, a na jego twarzy widać było wyraźny triumf. Wiedział, że tym razem był górą.

Arystokrata nic nie odpowiedział, tylko patrzył na chłopaka z ogromną nienawiścią. Jego różdżka była dalej wycelowana w Pottera, ale chłopak miał rację, blondyn nic nie mógł mu zrobić. Harry odwrócił się i wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Draco w przypływie furii zrzucił z biurka wszystko, co się na nim znajdowało.

— Kurwa —  zaklął pod nosem. Następnie padł na łóżko. Nie miał pojęcia, jak długo jeszcze wytrzyma obecność tego głupiego Wybrańca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro