Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Harry obudził się, leżąc na ziemi. Był zalany potem i ciężko dyszał. Chwilę zajęło mu zrozumienie tego, co stało się przed chwilą.

- Syriusz... - powiedział cicho, następnie wstał i chwiejnym krokiem ruszył w kierunku łóżka.

- Syriusz... On go ma... - powiedział, siedząc na swoim posłaniu. Trwał przez chwilę w bezruchu, po czym szybko wstał.

- Muszę mu pomóc... - Po tych słowach ruszył stanowczym krokiem w kierunku drzwi.

Harry biegł korytarzem. Wiedział, że musi jak najszybciej porozmawiać z Ronem i Hermioną. W końcu znalazł ich w bibliotece, ale nie byli sami. Siedzieli z nimi Neville i Luna. Wybraniec podbiegł do grupy przyjaciół i opowiedział o zdarzeniach z ostatnich 30 minut.

- Myślisz, że to prawda? Wiesz, może Sam Wiesz Kto chce cię wprowadzić w błąd - powiedziała Hermiona.

- Sam już nie wiem, ale jeśli to prawda, tak jak było z panem Weasleyem, to Syriusz jest poważnych kłopotach. On może go zabić... A ja nie mogę go stracić! - krzyknął brunet.

- Powinniśmy to sprawdzić - rzekła Luna. - Może pójdziemy do Lupina?

- Wczoraj była pełnia... Nie ma go w zamku... A Profesor McGonagall wyjechała gdzieś z Dumbledore'em... - rzekła Gryfonka.

- A może kominek! Pamiętacie? Syriusz rozmawiał z nami kiedyś w taki sposób - wpadł na pomysł Ron.

- U mnie w pokoju jest kominek, ale jeśli będzie Malfoy, to nic nie zrobimy...

- Dobrze, to w takim razie pójdziesz do twojego dormitorium, ja pójdę z tobą, ale będę pod peleryną-niewidką. Jeśli nie zastaniemy Malfoya w pokoju, to skontaktujemy się z Grimmauld Place... Ron, Neville i Luna sprawdzicie, czy aby na pewno w zamku nie ma nikogo z członków Zakonu Feniksa - poleciła Hermiona.

***

20 minut później byli już po rozmowie ze Stworkiem, który powiedział im, że Syriusz wyszedł z domu. Zaniepokojeni przyjaciele postanowili działać.

- Idę pomóc Syriuszowi. On jest w Departamencie Tajemnic - oznajmił Harry.

- Załóżmy, że masz rację... Jak mamy się tam dostać? - zapytała Hermiona.

- O to się nie martw... Mam pomysł... Chodźmy już lepiej. Musimy się pospieszyć - powiedział Harry i już chciał kierować się w stronę wyjścia z dormitorium, gdy nagle się zatrzymał.

- Co się stało? - zapytała dziewczyna.

- Nie wiem, co czeka nas w Ministerstwie - powiedział brunet, po czym wziął kawałek papieru i zaczął coś na nim bazgrać. - Możemy potrzebować pomocy... Zostawię wiadomość... - W tym momencie skończył pisać i wyszedł z dormitorium razem z Hermioną, ukrytą pod peleryną niewidką. Głowa bolała Harry'ego niemiłosiernie, ale chłopak wiedział, że musiał wytrzymać, wiedział, że musi pomóc jedynej bliskiej osobie, która mu pozostała....

***

Cztery godziny później Draco wrócił do swojego pokoju. Był wściekły, nie widział Pottera od czasu lunchu. Bał się, że głupi Wybraniec może coś kombinować. Wszedł do sypialni Harry'ego i ku jego przeczuciom, chłopaka tam nie było. Zauważył jednak kawałek pergaminu, leżący na komodzie. Miał bardzo złe przeczucia. Wziął kartkę i zaczął czytać, a z każdym kolejnym słowem stawał się coraz bledszy...

On ma Łapę, chce go zabić... Muszę mu pomóc... Jesteśmy w miejscu, gdzie to jest ukryte...

Gdy Draco skończył czytać, nie był w ogóle mądrzejszy, nawet wręcz przeciwnie. Jaki Łapa? - myślał. Nie wiedział, czy Potter do reszty zwariował, czy robił sobie z niego żarty, choć szczerze mówiąc, bardzo chciał, żeby to był tylko nieśmieszny dowcip. Miał przeczucie, że jednak to jest coś poważniejszego. Wziął list i wybiegł z pokoju. Wiedział, że powinien działać szybko.

Gdy dobiegł do gabinetu profesora Snape'a, natychmiast wszedł do środka, nie zawracając sobie głowy taką czynnością jak pukanie.

- PANIE PROFESORZE... POTTER... ON... ZNIKNĄŁ... - krzyczał Draco, dysząc przy tym ciężko. Mistrz Eliksirów zmierzył go krzywym spojrzeniem, po czym podszedł do chłopaka i wyrwał mu kawałek pergaminu z ręki.

- Co to znaczy? O co chodzi z Łapą? Co, gdzie jest ukryte?! - pytał Malfoy.

- Nie twoja sprawa... Masz nie opuszczać terenu zamku do mojego powrotu! Jeśli dowiem się, że mnie nie posłuchałeś, to obiecuję, że wylecisz ze szkoły! - rozkazał Snape.

Mistrz Eliksirów najwyraźniej zrozumiał, o co chodzi w tym dziwnym liście, bo chwilę później blondyn stał sam pośrodku gabinetu. Był kompletnie skołowany. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Doszedł do wniosku, że Snape nie będzie zachwycony, jeśli zastanie go w swoim gabinecie po jego powrocie, więc Draco wyszedł z pokoju. Ruszył żwawym krokiem do swojej sypialni. Chciał być sam. Niestety, gdy przechodził przez pokój wspólny, zauważyła go pewna Ślizgonka.

- Cześć, Draco. Coś się stało? - zapytała przymilnym tonem Pansy, łapiąc chłopaka za rękę.

- Idę do siebie. Nie przeszkadzaj mi - warknął Arystokrata i wyrwał się dziewczynie.

Następnie szybko wszedł do swojego dormitorium i mocno trzasnął drzwiami. Nie widział, co ma zrobić. Był bezsilny w obliczu obecnej sytuacji. Harry zniknął i nie wiadomo, co się z nim działo. Nie wiadomo nawet czy w ogóle żyje. Blondyn był wściekły... Poczucie, że nic nie może zrobić, zjadało go od środka. Podszedł do biurka i zrzucił z niego wszystko. Następnie zaczął rzucać na wszystkie strony tym, co tylko wpadło mu w rękę. Najdziwniejsze było to, iż pomimo że Malfoy był naprawdę wkurzony, po jego policzkach spływały łzy. Przez niego wyrzucą mnie ze szkoły! - myślał gorączkowo.

- CHOLERNY POTTER!!! - krzyknął, po czym rzucił się na łóżko i zaczął mocno okładać swoją poduszkę.

- Jak mogłem być taki głupi!? Niczego nie zauważyłem!!! - darł się. - Co powie ojciec, jak się dowie?!

Opadł plecami na łóżko i pozwolił, aby łzy swobodnie spływały mu po twarzy. Draco tak naprawdę bał się nie tylko, że zostanie wyrzucony z Hogwartu, bądź co mu zrobi jego ojciec. W głębi serca bał się również, że Potterowi coś się stało. Tak naprawę przez ostatni czas sporo się zmieniło i nawet przestał nienawidzić bruneta, wkroczył na poziom tolerowania jego obecności, a teraz przez niego Wybraniec mógł nie żyć, bo chłopak zaniedbał swoje obowiązki. Oczywiście nie przyznawał się do tego przed sobą.

Malfoy chciał zasnąć, ale wiedział, że nic z tego. Co chwila zerkał na zegarek. Minuty ciągnęły się niemiłosiernie. Leżał tak i myślał przez długi czas, aż w końcu zorientował się, że jest druga w nocy, co oznaczało, że profesora nie było już siedem godzin.

- Co on tak długo robi?! - pytał sam siebie.

Nagle usłyszał jakiś hałas. Dobrze wiedział, że o tej porze w pokoju wspólnym nikogo nie ma. Natychmiast podniósł się z łóżka.

Niespodziewanie drzwi pokoju otworzyły się szeroko, to co Draco zobaczył, sprawiło, że jego serce się zatrzymało. Do pokoju wszedł Snape z podniesioną różdżką i niezadowolonym grymasem na twarzy. Za nim do dormitorium wleciał poobijany Harry, który lewitował, za sprawą profesora. Brunet był nieprzytomny i nie miał koszulki, a jego brzuch był pokryty bandażami, podobnie jak prawa ręka. W burzy czarnych włosów również było można dostrzec biały opatrunek.

Malfoy stał w bezruchu. Nie mógł się ruszyć. Jego mięśnie zastygły...

- Posprzątaj tutaj! - rozkazał Snape, po czym wszedł do pokoju Harry'ego. Blondyn uprzątnął wszystko jednym machnięciem różdżki i pobiegł za nim. Profesor odstawił chłopaka na łóżko i spojrzał na Malfoya. Z jego twarzy wyczytać było można tylko jedno - gniew.

- Panie profesorze...

- Cisza! Marsz za mną do mojego gabinetu! - krzyknął.

Całą drogę przeszli w milczeniu, a gdy znaleźli się na miejscu i usiedli po przeciwnych stronach biurka, profesor zmierzył blondyna pogardliwym spojrzeniem.

- Jak mogłeś go nie upilnować?! Przecież wyraźnie ci powiedziałem, co masz robić! Twoja nieodpowiedzialność doprowadziła do poważnych strat! - mówił Snape, a po tych słowach Malfoy skulił się na swoim krześle.

- Przepraszam... Zapewne zostanę wyrzucony? - zapytał cicho Draco.

- Twoje przeprosiny na nic się nie zdadzą... Mleko się wylało... Nie zostaniesz wydalony ze szkoły - powiedział nauczyciel, a Draco spojrzał na niego ze szczerym zdumieniem.

- Naprawdę?! Dziękuję bardzo!

- Ale kara cię nie ominie - oznajmił chłodno Mistrz Eliksirów.

- Tak, panie profesorze... Co się stało? O co chodziło z tym miejscem? - zapytał blondyn.

- To nie jest twoja sprawa. Istotne jest, że Potter, którego miałeś pilnować, został ranny. Pani Pomfrey zrobiła swoje. Teraz chłopak został odstawiony do siebie, bo tak postanowił dyrektor. Aktualnie jest pod działaniem eliksiru słodkiego snu. Jego obrażenia nie są poważne, ale żeby mógł dojść w pełni do zdrowia, musi przyjmować specjalne eliksiry. Twoim zadaniem będzie siedzieć w pokoju i się nim zajmować. Wiem, że jesteś bardzo dobry z eliksirów, więc nie powinieneś mieć problemów z lekami.

- Ale panie profesorze...

- To jest twoja kara, zamiast na lekcjach będziesz z Potterem. Mam nadzieje, że cię to czegoś nauczy na przyszłość. Gdy chłopak w pełni wyzdrowieje, wrócicie razem na lekcje oraz do treningów oklumencji. Pamiętaj, że to jest twoja druga szansa, a trzeciej nie dostaniesz. Ciąży na tobie wielka odpowiedzialność. Rozumiesz?!

- Tak, panie profesorze.

- Dobrze, a więc tu masz wszystkie potrzebne mikstury, łącznie z instrukcjami od pani Pomfrey i jego różdżkę - powiedział nauczyciel, po czym wręczył Malfoy'owi wspomniane przedmioty. - Potter powinien obudzić się dopiero jutro, po przebudzeniu nie wolno mu się przemęczać. Najlepszym rozwiązaniem jest, aby nie wychodził z waszego dormitorium. Ty możesz opuszczać je tylko na przerwy na posiłek. Cały proces zdrowienia Pottera nie powinien potrwać dłużej niż tydzień, jeśli zastosujesz się do moich poleceń. Zrozumiałeś wszystko? - zapytał ostro Snape.

- Tak...proszę pana.

- Jeśli coś schrzanisz na pewno zostaniesz wyrzucony z Hogwartu. Przypilnuj również, aby Potter nie nakładał na swój pokój zaklęć wyciszających, bo grozi to postradaniem zmysłów, w jego przypadku - tu nauczyciel spojrzał na Malfoya znacząco, jakby chłopak wiedział, o co chodzi - możesz już iść do siebie, a i daj to Potterowi jak się obudzi - tu wręczył Draco kopertę. - Pamiętaj, że nie ma się przemęczać i wychodzić z waszego pokoju. Nie powinien mieć też żadnych gości, według zaleceń Pani Pomfrey, potrzebuje spokoju.

- Dobrze, panie profesorze... Do widzenia - pożegnał się smętnie Malfoy i poszedł do siebie.

***

Po wejściu do sypialni spojrzał na list, który miał dać Potterowi. Bardzo chciał go przeczytać, myślał, że może w nim znajdzie odpowiedzi na swoje pytania. Po chwili odłożył kopertę na swoje biurko i otworzył kuferek z eliksirami, szybko zapoznał się z instrukcjami pielęgniarki, po czym wszedł do pokoju Harry'ego, który głęboko spał. Blondyn podszedł do łóżka i położył lekarstwa na szafce nocnej. Różdżkę chłopaka postanowił trzymać na razie przy sobie. Spojrzał na zabandażowanego Harry'ego i poczuł pewien ucisk w żołądku. Uważał, że to jego wina... Przestań się mazać! - zganił sam siebie. Machnął różdżką i Potter już był w piżamie, a jego ciuchy zostały starannie poskładane z okularami ułożonymi na samej górze. Malfoy podszedł do śpiącego i okrył go kołdrą, po czym poszedł do siebie, zostawiając otwarte drzwi, dzielące ich pokoje.

------------------------------------------------------------

No i mamy 10 część! Wiem, że pojawiła się dość późno i przepraszam za to. Od teraz rozdziały będą pojawiać się w większym odstępie czasowym, 11 powinien być w środę lub czwartek... Moje ff ma już prawie 100 wyświetleń!!! Bardzo wam dziękuję i zapraszam serdecznie na kolejne części :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro