Rozdział 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Super, że tu jesteś!
Zostaw po sobie ślad w postaci gwiazdki i komentarza.
Miłego czytania <3

------------------------------------------------------------

Draco patrzył na to wszystko, czuł to co Harry w tamtej chwili. Wiedział co myślał wtedy chłopak. Nagle zobaczył jak posąg się na niego zawala. I wtedy znowu ujrzał swój pokój, ale zorientował się, że leży na podłodze, a jego różdżka jest kilka stóp od niego. Dostrzegł Wybrańca, który również leżał na kamiennej posadzce, ale miał zamknięte oczy. Potter cały się trząsł, był mokry i blady jak ściana. Draco podszedł do leżącego chwiejnym krokiem i klęknął przy nim.

- Potter! Potter! Obudź się! - krzyczał, potrząsając Wybrańcem delikatnie za ramiona, gdyż nie chciał sprawić mu bólu. Był przerażony i skołowany. - Potter, proszę!

I nagle Harry powoli otworzył oczy. Widział Malfoya, który poruszał się jakby w zwolnionym tempie. Krzyczał coś do niego, ale Wybraniec nie rozumiał słów, piszczało mu w uszach. Ból rozsadzał czaszkę, tak jak całe ciało. Draco złapał Złotego Chłopca za ramie, który na ten gest, krzyknął z bólu. Nawet najdelikatniejszy dotyk sprawiał mu ogromny dyskomfort.

- Nie dotykaj - szepnął Harry. Nie miał sił by mówić, ale blondyn, na szczęście, usłyszał bo puścił chłopaka. Wybraniec czuł, że się trzęsie, ale nie mógł nad tym zapanować. Jego wzrok i słuch zaczęły wracać do normy.

- Potter! Halo? Słyszysz mnie? - pytał przerażony Arystokrata.

- Słyszę... - szepnął Harry, po czym przewrócił się na plecy, żeby móc lepiej oddychać, choć i tak nie było to łatwe, gdyż najmniejsze uniesienie klatki piersiowej sprawiało mu ból. Bardzo wolno uniósł jedną rękę i złapał się za głowę, miał wrażenie, że zaraz się rozpadnie, zamknął oczy, jego oddech był niezwykle płytki.

- Może pójdę po Panią Pomfrey? - zaoferował Draco, jego głos był bardzo niepewny i wyraźnie drżał.

- Nie... proszę... - wysapał cicho Harry. Mówienie było dla niego naprawdę dużym wysiłkiem i zabrało mu resztki sił jakie miał, co Draco bez problemu zauważył.

- Okay... Niech ci będzie, Potter, tylko nic już nie mów - rozkazał, ale Harry bez problemu wyczuł w tym poleceniu strach i wahanie, ale zgodnie z nim nic nie powiedział. Leżał tak przez chwilę. Przestał się trząść, oddech również wrócił do normy. Harry chciał wstać, ale nie mógł, nie miał na to siły, Arystokrata, najwidoczniej, to zauważył bo powiedział:

- Pomogę ci - i złapał Wybrańca delikatnie pod ramiona. Gdy Harry był już bezpiecznie usadowiony przy ścianie wziął głęboki oddech, co nie było dobrym pomysłem bo jego ciało dalej go bolało, więc na twarzy od razu pojawił się charakterystyczny grymas.

- Poczekaj... chwilę, zaraz wrócę, nie... ruszaj się... stąd - powiedział bardzo niespokojnie Draco. Jego głos łamał się i dalej drżał. Harry spojrzał na niego, nieprzytomnym wzrokiem, nic nie odpowiedział, bo nie miał na to sił. Ledwo udawało mu się usiedzieć w miejscu i nie upaść na podłogę. Malfoy wrócił po chwili z małą fiolką w ręce.

- Wypij to, zobaczysz, że ci pomoże - powiedział, starając się opanować głos, i otworzył buteleczkę. Wybraniec nie miał siły ani ochoty dyskutować, więc wypił to co mu podał blondyn. Już po chwili czuł się dużo lepiej. Dalej nie miał sił, ale ból ustał prawie całkowicie, jedynie głowa dawała o sobie we znaki.

- Lepiej ci? - zapytał Draco, uważnie przyglądając się Harry'emu.

- Tak... - wybełkotał brunet -...proszę powiedz, że... nie widziałeś tego co ja...

- Potter, ja przepraszam cię... Nie wiem jak to się stało... twój umysł wrzucił mnie tam... wypadła mi różdżka...Straciłem panowanie nad sytuacją... przepraszam, naprawdę nie chciałem sprawić ci bólu... gdybym mógł to od razu bym stamtąd wyszedł... ale oderwałem się od rzeczywistości... widziałem, czułem i myślałem dokładnie to co ty, ale mnie tam nie było... jeszcze raz przepraszam... Tak mi przykro... Ja... - Malfoy plątał się we własnych słowach. Nie wiedział co ma powiedzieć Potterowi, jak ma mu to wytłumaczyć?

- Przestań! - krzyknął Harry i złapał się za głowę. - Nic nie mów! Trudno, zobaczyłeś to czego zdecydowanie nie chciałem ci mówić... Teraz już nic nie zrobimy. Nie przepraszaj mnie.

- Na pewno nic ci nie jest? To było ciężkie... - tu nie dokończy, bo Harry mu przerwał.

- W rzeczywistości było gorzej...

- Możemy o tym porozmawiać, jeśli chcesz? - zapytał Draco. Naprawdę chciał pomóc. Czuł się winny za to, co się stało.

- Nie, chcę o tym zapomnieć - warknął Harry.

- Niech ci będzie, ale dobrze wiesz, że tak się nie da, Potter. To zawsze będzie z tobą. Nie wolisz po prostu przegadać ten temat? Dlaczego nie powiedziałeś mi o wszystkim? Musiało dręczyć cię to wspomnienie, skoro twój umysł tak bardzo chciał się z kimś tym podzielić...

- Co mam ci powiedzieć?! - krzyknął Wybraniec. Czuł, że traci panowanie nad sobą. Nie chciał o tym rozmawiać, a szczególnie nie z blondynem. Nie chciał przeprosin ani litości. Bał się, że przez przypadek dowie się czegoś, co sprawi, że poczuje się jeszcze gorzej. Spojrzał na Malfoya błagalnie. Miał cichą nadzieje, że chłopak odpuści, że pozwoli mu odejść i zostawi go samego ze swoimi problemami, choć tak naprawdę wiedział, że to niemożliwe, blondyn potrafił być naprawdę uparty.

- Może na przykład prawdę! Gdy ostatnio wróciłeś od Dyrektora, i krzyczałeś coś, nie mam pojęcia do kogo, zapytałeś mnie czy wiedziałem, wtedy nie miałem pojęcia o co ci chodzi. Miałeś na myśli to, co zrobił mój ojciec i Bellatriks? - dociekał Arystokrata.

- Poniekąd...

- Co to znaczy poniekąd?! Nie możesz wyrazić się jasno?! - pytał Draco coraz bardziej zirytowany.

- A co, naprawdę tego chcesz?!! Tak ci na tym zależy?!

- Tak, zależy mi na tym! Widzę, że coś cię gryzie, chcę wiedzieć o co chodzi, do kurwy jasnej!

- Dobrze niech ci będzie! To wszystko było zaplanowane od bardzo dawna! Cała ta wielka intryga i zasadzka na mnie! A wiesz od kogo się zaczęło?! Od twojej rodziny! To oni byli najbliżej całej sprawy, gdyby nie oni to do niczego by nie doszło! Tonks by żyła, a Syriusz nie byłby w śmiertelnym niebezpieczeństwie! A swój plan zaczęli realizować na krótko przed Bożym Narodzeniem! Gdzie wtedy byłeś? - krzyczał Harry. Złość przeplatała się w wielkim żalem i frustracją. Draco zatkało, siedział obok Wybrańca z otwartymi ustami, kilka razy poruszył nimi, jakby chciał coś powiedzieć, ale nie wypłynęło z nich żadne słowo. Siedzieli tak przez chwilę w milczeniu, aż w końcu Harry spuścił wzrok, czuł się strasznie podle.

- Skąd to wiesz? - zapytał oskarżycielsko Draco.

- Można powiedzieć, że od samego źródła... Od skrzata, który nas zdradził i udał się do twojej matki, żeby nas wykończyć... Twoi rodzice zostawili temu draniowi dokładne wskazówki, co ma zrobić i jak pozbyć się Syriusza, żebym nie mógł z nim porozmawiać. Poszedłem go ratować, ale zamiast Blacka czekała na mnie zgraja śmierciożerców, na końcu zjawił się nawet Lord Voldemort, ale sam to widziałeś... - powiedział Harry, za każdym razem, gdy wypowiadał imię Gada, Malfoy się krzywił.

- Potter, ja nic nie wiedziałem... Nie miałem z tym nic wspólnego - mówił Ślizgon, ale Złoty Chłopiec dalej gapił się w podłogę, nie wiedział co ma myśleć. Malfoy chcąc zwrócić na siebie uwagę bruneta złapał go delikatnie za ramię co od razu poskutkowało. Wybraniec spojrzał najpierw na bladą dłoń Draco, a potem przeniósł wzrok na jego twarz.

- Nie wiem czy wiesz, ale nie mam wpływu na to co robią moi bliscy, przysięgam, że naprawdę nic o tym nie wiedziałem... Masz rację byłem przed Bożym Narodzeniem w domu, ale nie miałem o niczym pojęcia. Rzeczywiście, widziałem pewnego skrzata, który często rozmawiał z moją matką, ale nie zwróciłem na to uwagi, skąd mogłem wiedzieć, że to skrzat Syriusza, nie znasz mnie na tyle dobrze, żeby wiedzieć, jaki mam stosunek do takich stworzeń? Nie obchodzą mnie... Naprawdę nic nie wiedziałem ani nie podejrzewałem. Moi rodzice potrafią bardzo dobrze kryć się z pewnymi sprawami, a z tymi ważnymi to są szczególnie ostrożni. Myślisz, że powiedzieliby mi, że zamierzają zastawić na ciebie zasadzkę? - mówił Malfoy, a jego oczy były utkwione w zielonych oczach bruneta, dopiero teraz Draco dostrzegł w jak pięknym są odcieniu.

- W porządku... Masz rację, skąd mogłeś wiedzieć... Nie chciałem na ciebie tak naskakiwać, poniosło mnie... - powiedział Harry cicho. - Wydaje mi się, że na tym zakończymy dzisiejszy trening - dodał Złoty Chłopiec, po czym podniósł się, z trudem, z podłogi, dalej opierając o ścianę. Malfoy również wstał, podniósł różdżkę Pottera i podał mu ją.

- Mam ci pomóc dostać się do twojej sypialni? Chyba powinieneś odpocząć - zaoferował blondyn.

- Raczej nie - powiedział Wybraniec i oderwał się od ściany, ale gdy tylko spróbował postawić pierwszy krok jego kolana ugięły się pod nim i prawie upadłby na podłogę, gdyby nie refleks Malfoya. Blondyn szybko schylił się i złapał Pottera, ratując go przed upadkiem. Pod wpływem dotyku Arystokraty, Harry'ego przeszły ciarki wzdłuż kręgosłupa i oblał się rumieńcem. Draco widząc to uśmiechnął się szelmowsko.

- Chyba jednak ci pomogę, bo jeszcze znowu coś sobie zrobisz. Z tobą jest jak z dzieckiem, Potter - powiedział zadziornie Draco. Następnie jedną rękę Harry'ego zarzucił sobie na ramiona, a swoją drugą dłonią objął Wybrańca w pasie i zaprowadził prosto do łóżka.

------------------------------------------------------------

Skoro czytasz ten dopisek to znaczy, że dotrwałeśdo końca! Gratulacje! Jesli Ci się spodobało zostaw gwiazdkę, nie zapomnij również o komentarzu, bo to naprawę motywuje do działania!
Do zobaczenia w kolejnych częściach!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro