Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Super, że tu jesteś. Jeśli spodoba Ci się ten rozdział, nie zapomnij zostawić po sobie gwiazdki i  komentarza, bo to bardzo motywuje autora!
Miłego czytania :3

--------------------------------------------------------

Ta noc nie należała do najlepszych. Harry bardzo długo nie mógł zasnąć, a gdy w końcu mu się udało, to i tak ciągle się budził, przewracał na boki, po czym zasypiał na chwilę, aby po krótkim czasie znów się przebudzić. Gdy zobaczył na zegarze godzinę 6 postanowił nie próbować zasypiać ponownie, tylko wstał i zaczął szykować się do wyjścia. Wychodząc ze swojego pokoju Harry ujrzał Malfoya, który dalej smacznie spał w swoim łóżku. Potter uśmiechnął się pod nosem i pomyślał, że blondyn wygląda naprawdę uroczo, ale zaraz zganił siebie za te myśli.

W Wielkiej Sali nie było tłumów, jak zawsze o tej porze. Wybraniec zajął miejsce i zaczął nakładać sobie na talerz jajecznicę. Postanowił poczekać na Rona i Hermionę, z którymi chciał udać się na historię magii, którą mieli razem.

***

Złoty Chłopiec wrócił z biblioteki, do swojego dormitorium, dopiero o 17. Po lekcjach poszedł tam z przyjaciółmi, aby napisać wypracowanie na eliksiry. Harry był wykończony, a na dodatek mózg mu parował od przeglądania stert książek z biblioteki. O 20 mam jeszcze trening z Malfoy'em - pomyślał. Nie chciał znowu odwoływać ćwiczeń, pomimo tego, że ostatnie nie poszły najlepiej. Brunet uznał, że dobrym pomysłem byłoby spróbować się zdrzemnąć przed ciężkim treningiem oklumencji. Zadowolony, ze swojego pomysłu, otworzył drzwi pokoju, gdzie zobaczył Draco, siedzącego na kanapie, z nogami przyciągniętymi do klatki piersiowej. Chlopak pisał coś na pergaminie.

- Mógłbyś obudzić mnie na nasze ćwiczenia oklumencji, gdybym zaspał? -zapytał Harry. Nie zamienił z blondynem, ani słowa od czasu, kiedy Arystokrata pomógł mu dostać się do jego pokoju, po wczorajszych zajęciach.

- Czy wyglądam ci na zegar z budzikiem, Potter? - zapytał Malfoy i uśmiechnął się do Wybrańca zadziornie, ale szybko dodał - Niech ci będzie, idź się przespać, bo wyglądasz jakbyś miał zaraz zemdleć.

- Dzięki - rzucił Harry na pożegnanie i poszedł do siebie. Po zamknięciu dębowych drzwi, brunet odłożył swoje rzeczy, zdjął okulary i rzucił się na łóżko, gdzie już po chwili zasnął. Ale to co zobaczył w snach, zwiastowało początek kolejnych kłopotów...

Harry znajdował się w wielkim salonie. Na ścianach było wiele zdobień i obrazów, ale wszystko miało chłodne, przygnębiające barwy. Brunet wywnioskował, że właściciel tej posesji musi być bardzo bogaty, biorąc pod uwagę wystrój salonu. Szafy i komody ze złotymi detalami, kanapy ze smoczej skóry, które były niezwykle kosztowne. Podłoga została wyłożona pięknymi czarnymi panelami, z sufitu zwisał wspaniały żyrandol, który, jak Harry się domyślał, był  wykonany z prawdziwych diamentów.

I wtedy Potter usłyszał coś, co sprawiło, że zamarł. Wydawało mu się, że jego serce przestało pracować.

- Och, Draco. Szkoda mi ciebie, naprawdę. Nie chcę krzywdzić, tak wspaniałego kandydata, na jednego z nas, ale co mam zrobić, nie pozostawiasz mi wyboru... Wydaje mi się, że mogę jeszcze nauczyć cię posłuszeństwa - powiedział mężczyzna zimnym i nieczułym głosem. Harry nie musiał widzieć go, żeby wiedzieć, że stoi za nim Lord Voldemort. Wybraniec bał się odwrócić, gdyż stojąc do Gada plecami, mógł mieć jeszcze nadzieję, że to co usłyszał jest zwykłą fikcją.

- Jesteś naprawdę uparty, zobaczymy na jak długo. Crucio! - krzyknął Voldemort i Harry niemalże od razu usłyszał krzyk, przesiąknięty straszliwym bólem i strachem. Brunet odwrócił się. Zobaczył na podłodze Draco, który wił się z bólu i krzyczał niemiłosiernie. Jego ciało zwijało się w różne strony, ale krzyk nie zmieniał ani trochę. Twarz wyrażała niewyobrażalne cierpienie. Chłopak miał zaciśnięte oczy, ale Potter szybko dojrzał błyszczące szlaki łez na policzkach. Draco był nienaturalnie blady i gdzieniegdzie wydać było rany, z krótych sączyła się krew. Harry bez problemu poznał, że strój chłopaka jest taki sam, jak ten, który Malfoy miał na sobie, podczas ich ostatniej rozmowy w dormitorium. Teraz jednak coś się w nim zmieniło. Koszula była wygnieciona i brudna od krwi, tak samo jak dresy, które miał ubrane chłopak.

- NIE... W-W-WIEM... - te słowa dało się usłyszeć z ust blondyna pomiędzy bliżej nieokreślonymi dźwiękami, jakie z siebie wydobywał. Harry poczuł jak po policzku spływa mu łza, ale zaraz potem chłopaka ogarnął gniew, zaczął coś mówić, ale jego słów nie było słychać. Voldemort głośno się zaśmiał i opuścił różdżkę. Draco przestał krzyczeć, ale jego twarz dalej wyglądała tak samo. Oddech chłopaka był ciężki i niespokojny. Malfoy otworzył oczy i chciał podnieść się na przedramiona, ale nie dał rady, upadł i uderzył głową w podłogę. Był strasznie osłabiony. Brunet podbiegł do leżącego, chciał mu pomóc, zabrać go stamtąd, ale gdy spróbował złapać Draco jego ręce przeniknęły przez ciało chłopaka, tak jakby Harry był duchem. Nie mógł go dotknąć, nie mógł nic powiedzieć, nie mógł nic zrobić.

- Żałosny jesteś, Draco - powiedział Voldemort z chłodnym uśmiechem. - Nic mi nie powiesz?

- Nie... wiem... - wysapał blondyn.

- Dobrze możemy poczekać tak długo, aż sobie przypomnisz. Jestem bardzo ciekaw, ile czasu wytrzymasz zanim trwale uszkodzę twój mózg i przestaniesz reagować na wszelkie bodźce? Może to sprawdzimy?

- Nie... b-b-błagam - wyjąkał Malfoy, a jego ciałem wstrząsnął szloch. Dopiero wtedy Harry zauważył, że też płacze. Był tak blisko blondyna, a jednocześnie tak daleko...

- Crucio! - krzyknął Voldemort i zaczął się śmiać, a Arystokrata ponownie zawył z bólu.

I nagle Harry wstał. Tak gwałtownie, że aż spadł z łóżka zwalając przy tym swoje okulary. Ból rozsadzał mu czaszkę, oddech był szybki i nie regularny. Twarz bardzo blada oraz mokra. Potter założył swoje okulary, które jak się okazało ucierpiały podczas upadku, bo na prawym szkle rozciągało się wielkie pęknięcie.

- To tylko sen... - powiedział do siebie, po czym wstał i spojrzał na zegar. Wtedy ujrzał pierwszą oznakę, że coś jest nie tak. Była 21. Dlaczego Malfoy mnie nie obudził? Powinien był to zrobić godzinę temu! - myślał gorączkowo Harry i chwiejnym krokiem wszedł do pokoju blondyna. To co tam zobaczył sprawiło, że ogarnął go jeszcze strach.

Pomieszczenie zostało zdemolowane. Ubrania walały się po podłodze, podobnie jak cała zawartość biurka, półek, i szafek. Krzesło było przewrócone, a posłanie łóżka leżało na kamiennej posadzce.

- Malfoy?! - krzyknął Wybraniec. Był przerażony, czuł jak ogarnia go panika. Podbiegł do drzwi łazienki i zaczął się do niej dobijać, ale nikt nie odpowiadał, więc wparował do niej. Nikogo nie było. Harry złapał się za głowę, czuł jak zaczyna brakować mu tlenu w płucach.

- Spokojnie... Panika w niczym nie pomoże - zaczął uspokajać sam siebie. - On może być gdzieś w zamku - dodał brunet choć nie bardzo wierzył w te słowa.

Wybiegł z dormitorium i rozejrzał się po pokoju wspólnym, ale nie było w nim nikogo, prócz jakiś drugoklasistów w kącie pomieszczenia. Chłopak szybko udał się do biblioteki. Przemierzył całe pomieszczenie, wszystkie regały i przeczesał wzrokiem wszystkie stoliki. Nic. Malfoya tam nie było.

- Wielka Sala - wymamrotał do siebie i natychmiast pobiegł do owego miejsca. Wparował do środka z dużym impetem. Przeczesał całą komnatę, ale nie dostrzegł platynowych włosów. Czuł jak znów zaczyna ogarniać go panika. Pobiegł jeszcze mimo chodem do łazienki męskiej, która znajdowała się na drugim piętrze, ale tak jak się spodziewał była pusta. I wtedy poczuł coś zimnego i mokrego na swojej szyi. Zorientował się, że to łza, która spłynęła po policzku i żuchwie, a zaraz potem następna i kolejna.

- Weź się w garść! - zganił siebie i wtedy przypomniał sobie o mapie Huncwotów. Poczuł jak ogarnia go gniew na samego siebie. Stracił tyle cennego czasu na włóczenie się po zamku. Przez jego głupotę, Draco mógł być już martwy. Harry wybiegł z łazienki. Zmierzał w kierunku lochów. Po drodze obmyślał plan działania. Muszę wziąć peleryną-niewidkę - pomyślał. Po jakimś czasie, który dla bruneta wydał się być wiecznością, dotarł do pokoju wspólnego Ślizgonów, jeszcze raz rozejrzał się po nim rozpaczliwie próbując dostrzec jakąś wskazówkę. Jednak niczego nie znalazł i znów poczuł, że coraz trudniej mu się oddycha. Wbiegł do dormitorium, zamknął drzwi i już chciał pobiec do siebie, gdy nagle usłyszał głos, który sprawił, że  jego mięśnie zastygły w bezruchu, a całe powietrze jakie miał w płucach wyparowało.

- Widzę, że już się obudziłeś - powiedział ktoś spokojnym tonem. Harry powoli odwrócił się, nie musiał tego robić, żeby wiedzieć kogo zobaczy. Na środku pokoju stał Draco. Trzymał w ręku jakiś przedmiot, który po chwili odłożył. Następnie skrzyżował ręce na piersi i uśmiechnął się do Wybrańca. Sypialnia blondyna była perfekcyjnie czysta. Brunet czuł jak ogarnia go straszliwy gniew. Czuł jak wypełnia go, przenikając każdą komórkę jego ciała. Zacisnął ręce w pięści. Podczas, gdy on się zamartwił i biegał po zamku, blondyn spokojnie siedział w swoim pokoju?! Złoty Chłopiec wiedział, że musi wyglądać dziwnie. Dalej był blady, a policzki zdobiły ślady po wcześniejszych łzach, z kolei spojrzenie, jakim obrzucił blondyna, kipiało nienawiścią.

- Co jest? - zapytał Arystokrata, unosząc jedną brew. Tego było za wiele. On jeszcze śmie pytać co jest!? Harry nie wytrzymał, miał szczerą ochotę obić Malfoy'owi tę jego arystokracką buźkę, Ruszył w kierunku chłopaka szybkim, stanowczym krokiem, jego dłonie dalej były zaciśnięte w pięści.

- Potter? - zapytał Arystokrata, a przez jego twarz przeszedł cień lęku, który szybko zamaskował. Wybraniec nie zamierzał odpowiadać. Gdy w końcu dostał się do współlokatora, co wcale nie trwało długo, złapał mocno za kołnierz jego koszuli i z całej siły przygwoździł Draco do ściany.

- Potter, co robisz?! - zapytał chłopak, lekko zmieszany. Był teraz tak blisko Harry'ego, że czuł jego szybki i nierówny oddech na swojej szyi. Widział również ślady, które zostały po niedawnych, pojedynczych łzach.

- Gdzie byłeś?! - krzyknął brunet, był naprawdę zły, miał ochotę udusić Malfoya, ale mógł tylko przycisnąć jego ciało mocniej do zimnych cegieł.

- Co cię to tak interesuje? - zapytał Ślizgon trochę nerwowo.

- Szukałem cię wszędzie! Biegałem po całym zamku! Gdzie byłeś?! - ponowił pytanie Wybraniec, ale tym razem ostrzejszym tonem. Malfoy wpatrywał się w jego zielone oczy. Oparł głowę o ścianę i parsknął krótkim śmiechem, następnie znów spojrzał na Harry'ego, a prawy kącik jego ust uniósł się w lekkim, ale pewnym i zadziornym uśmiechu.

- Czyżbyś się o mnie martwił, Potter? - zapytał Draco, a wtedy zobaczył coś dziwnego w oczach Wybrańca, jakby lęk.

- Twój pokój był zdemolowany! - krzyknął Złoty Chłopiec, czuł jak gniew mija i ustępuje miejsca panice i zażenowaniu.

- Szukałem czegoś - wyjaśnił Arystokrata. Uważnie przyglądał się swojemu rozmówcy.

- Szukałeś?! Wyglądało jakby ktoś cię zaatakował! - Harry szamotał się we własnych myślach i słowach.

- Skąd taki pomysł? - zapytał podejrzliwie blondyn. Harry nie wiedział co ma odpowiedzieć. Czy to był tylko zwykły koszmar? Ale dlaczego w takim razie blizna tak strasznie go bolała? Czy Voldemort ma nowy plan i znów chciał go gdzieś zwabić, żerując na jego uczuciach? Czy Gad już wie, że zależy mu na Draco? Jego oddech przyspieszył, oczy błądziły po podłodze. Co miał powiedzieć Malfoy'owi? Gniew zniknął, pojawił się strach i zakłopotanie. Dalej trzymał blondyna za kołnierz koszuli, ale jego ucisk do ściany znacznie zmalał.

- Potter? - zapytał Malfoy ze zmarszczonym czołem i czujnym wzrokiem.

- Dlaczego mnie nie obudziłeś?! - krzyknął Harry trochę zbyt gwałtownie.

- Wszedłem do twojego pokoju równo o 20, ale zobaczyłem jak spokojnie śpisz i nie zamierzałem cię budzić. Wiedziałem, że wczorajsza noc mogła być dla ciebie trudna, więc chciałem, żebyś odpoczął, skoro udało ci się zasnąć. Miałeś koszmary, prawda? - zapytał spokojnie Malfoy. Jego twarz przybrała wyraz szczerej troski. Harry przypomniał sobie sen, w którym chłopak leżał na podłodze i wił się z bólu, jak z braku sił upadł, jak przeraźliwie krzyczał. Te wspomnienia bolały. Po policzku Harry'ego znowu spłynęła jedna samotna łza, ale szybko otarł ją dłonią, co oczywiście nie umknęło uwadze Draco. Złoty Chłopiec puścił Arystokratę, spojrzał mu prosto w oczy, ale po chwili zacisnął powieki oraz mocno przytulił Malfoya. Draco na początku był zszokowany i nie wiedział jak ma zareagować, ale szybko odwzajemnił uścisk. Pozwolił Harry'emu wtulić twarz w swoją klatkę piersiową.

- Jesteś idiotą, Malfoy. Naprawdę mnie przestraszyłeś. Śniło mi się, że cię zabrali, chcieli cię zabić, pozbawić zmysłów, a ja stałem obok, ale nie mogłem nic zrobić. Obudziłem się i-i-i i wtedy zobaczyłem jak wygląda twój pokój, n-n-nie było cię nigdzie... - wybełkotał Harry w pierś Draco, a potem zaniósł się szlochem. Blondyn czuł, że jego koszula jest coraz bardziej mokra, ale nie zamierzał nic z tym robić. Przytulił bruneta jeszcze mocniej do siebie i zaczął głaskać go po włosach, kiedy był mały jego matka uspokajała go w ten sposób.

- Spokojnie. Nie porwali mnie. Przepraszam, że nie posprzątałem po sobie, nie przyszło mi do głowy, jak to może wyglądać z twojej perspektywy, że mogę cię tym zaniepokoić. Naprawdę nie chciałem cię przestraszyć. Uspokój się, bo i ja zaraz zacznę płakać - powiedział Arystokrata uspokajającym głosem i usłyszał, że Harry lekko się zaśmiał, co sprawiło, że na twarzy blondyna zagościł uśmiech. Potter odsunął się od chłopaka, po czym  przetarł dłońmi twarz.

- Masz rację, za bardzo się mażę - rzekł Wybraniec.

- Tego nie powiedziałem, po za tym dobrze wiedzieć, że chociaż ktoś, w tym wielkim zamku się o mnie martwi - powiedział Ślizgon i uśmiechnął się zadziornie, gdy zauważył, jak policzki Złotego Chłopca przyzdobił uroczy rumieniec.

------------------------------------------------------------

Przepraszam za to opóźnienie, ale miałam gości, więc trochę się przedłużyło. Mam nadzieję, że mimo wszystko rozdział wam się spodobał :) Do zobaczenia w kolejnej części :3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro