Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzień dobry! Zaprawszam na kolejny rozdział! Mam nadzieję, że wam się spodoba :)
Miłego czytania <3

------------------------------------------------------------

Po kolejnych 10 minutach czekania Draco zaczął się już porządnie martwić. Chłopak chodził nerwowo po całym dormitorium i co chwila spoglądał na zegar. Gdzie ten kretyn jest?! - myślał. Nie wiedział, czy powinien iść już do profesora Snape'a, ale postanowił jeszcze trochę poczekać, choć z każdą minutą robił się coraz bardziej niespokojny. Gdy wybiła 22, drzwi do pokoju powoli zaczęły się otwierać. Malfoy przez chwilę stał jak wryty, czekając, kogo ujrzy. Gdy w końcu przybysz cicho wszedł do pomieszczenia i spojrzał na Draco, blondyn mógł w końcu odetchnąć z ulgą. Szybko podbiegł do Wybrańca i mocno go przytulił. Harry na początku gwałtownie wciągnął powietrze z zaskoczenia, ale już po chwili odwzajemnił uścisk.

- Na Merlina, gdzieś ty był? - zapytał cicho blondyn.

- Ja...ja nie chciałem być sam, więc poszedłem do Hagrida - wyszeptał Harry i poczuł, jak mięśnie Malfoya się spinają.

- Przepraszam, że cię zostawiłem, nie powinienem był tego robić.

- Zamknij się, to ja kazałem ci wyjść - rzekł Harry. Następnie delikatnie odsunął się od Draco i posłał mu lekki uśmiech, który Ślizgon odwzajemnił. Potter ruszył w kierunku swojego pokoju, a gdy tylko wszedł do środka, stanął i rozejrzał się zaskoczony po pomieszczeniu. Następnie uniósł jedną brew i spojrzał na swojego współlokatora z lekkim wyrzutem.

- No co? Miałeś straszny bajzel, już nie mogłem na to patrzeć - wyjaśnił Arystokrata. Harry westchnął tylko głośno i ponownie posłał uśmiech Ślizgonowi. Cieszył się, że znów Malfoy jest przy nim, choć doskonale wiedział, że nie powinien na to pozwalać.

- Dziękuję, ale sam też bym dał radę - powiedział brunet i rzucił się na łóżko. - Co z moją różdżką? - dodał, a Malfoy parsknął śmiechem, podszedł do Wybrańca, ukłonił się teatralnie i wręczył mu wspomniany przedmiot, po czym obaj zaczęli się głośno śmiać. Było im naprawdę dobrze w swoim towarzystwie.

- Już drugi dzień nie ćwiczyliśmy. Snape nas chyba zabije - rzekł Ślizgon i usiadł obok leżącego Wybrańca.

- Nie wydaje mi się. Ograniczył nasze treningi do dwóch dni w tygodniu, więc mamy więcej luzu.

- To wspaniale! Znaczy... skoro podjął taką decyzję, to chyba idzie ci znacznie lepiej - oznajmił ożywiony Malfoy, ale gdy zobaczył minę Wybrańca, jego uśmiech od razu zmalał.

- Nie, nie o to mu chodziło. W sumie to wydaje mi się, że poszło mi fatalnie, ale i tak nie ćwiczyliśmy zbyt długo. Tak naprawdę to skończyliśmy po pierwszej próbie, a resztę czasu zajęła nam rozmowa. Było koszmarnie. Uprzedzam twoje pytanie, nie, nie chcę o tym rozmawiać... - powiedział Harry i ukrył twarz w dłoniach.

- W porządku, skoro nie chcesz, to nie będę naciskał - rzekł blondyn i poklepał Wybrańca po ramieniu. Harry odsłonił swoją twarz i podniósł się do pozycji siedzącej.

- Dzięki.

- Nie ma za co. Tak poza tym to chyba przydałoby się zmienić twój opatrunek. Ten wygląda okropnie, co ty z nim zrobiłeś? - zapytał blondyn z grymasem na twarzy.

- Lekko się zmoczył wodą.

- Tak, rzeczywiście "lekko" - powiedział Ślizgon i pokiwał głową z dezaprobatą, ale jego twarz przyozdabiał uśmiech rozbawienia. - Chodź, najpierw musisz umyć tę rękę.

Harry wstał i szedł za Malfoyem do łazienki. Chłopcy mieli bardzo dobry humor, śmiali się i żartowali, ale gdy Draco otworzył drzwi do wspomnianego pomieszczenia i stanął w progu, zamurowało go. Poczuł, jak cały szczęście ucieka z niego. Harry kompletnie zapomniał o tym, w jakim stanie zostawił łazienkę, ale jak tylko ujrzał reakcję blondyna, od razu sobie wszystko przypomniał. Wiedział, że zaraz zaczną się niewygodne pytania, dlatego brunet siedział cicho i nic nie mówił. Nie miał zielonego pojęcia jak to wszystko wytłumaczyć. Po chwili stania i wpatrywania się Arystokrata powoli i niepewnie wszedł do środka. Gdy podszedł do umywalki, zobaczył ślady krwi, jak i również kawałek stłuczonego lustra, który też był brudny od czerwonej cieczy. Malfoy powoli wziął odłamek w trzęsące się ręce. Harry na chwilę zamarł, wiedział, jak to mogło wyglądać dla blondyna, ale sam nigdy nie pomyślał o samookaleczaniu.

- Czy możesz mi to wytłumaczyć? Co to jest!? - zapytał Draco, widać było, że jest zły, przestraszony i zmartwiony. Ślizgon spojrzał na Pottera swoimi pięknymi oczami, lecz po chwili znów przeniosły się na krew z odłamka. Brunet podszedł szybko do Arystokraty i złapał go za trzęsącą się dłoń, chciał odwrócić uwagę Draco, chciał, by chłopak popatrzył na niego, co udało mu się osiągnąć. Blondyn spojrzał prosto w oczy Harry'ego swoimi lekko zaszklonymi ślepiami.

- Spokojnie, zaraz wszystko ci wytłumaczę. To nie jest tak, jak myślisz! Nigdy nie zrobiłbym sobie umyślnie żadnej krzywdy, naprawdę! Chciałem posprzątać te kawałki lustra i zaciąłem się przypadkowo, nie miałem różdżki, żeby to posprzątać, a potem kompletnie o tym zapomniałem.

- Ale dlaczego lustro jest zbite?!

- No bo... ponieważ... Chyba dlatego, że jestem kretynem... - powiedział bardzo cicho Złoty Chłopiec. Draco spojrzał na niego pytającym wzrokiem, ale po chwili wyrwał się Wybrańcowi, po czym rzucił kawałkiem lustra z całej siły w podłogę. Harry nie spodziewał się tak gwałtownej reakcji i aż podskoczył. Odłamek roztrzaskał się jeszcze bardziej po całym pomieszczeniu, a Arystokrata usiadł na podłodze, zamknął oczy i oparł głowę o ścianę.

- Malfoy ja... - zaczął Wybraniec, podchodząc niepewnie do Ślizgona.

- Mam dość! Kurwa, Potter! Ty nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo się o ciebie martwię. Nie wiem, czy nie zrobisz sobie czegoś poważnego, gdy nie będzie mnie w pobliżu. Nie mam pojęcia, czego mogę się po tobie spodziewać! Wczoraj dostałeś ataku paniki i rozwaliłeś sobie rękę, bo uderzyłeś pięścią w ścianę. Dzisiaj rozwaliłeś lustro! To nie jest normalne zachowanie! Co będzie następne?! - wykrzyczał blondyn, patrząc w przestraszone oczy Pottera, ale gdy tylko skończył, zakrył sobie twarz dłońmi. Harry nie wiedział, co miał zrobić, pierwszy raz widział Malfoya w takim stanie. Pierwszy raz widział u blondyna zaszklone oczy. Złoty Chłopiec wyjął różdżkę i posprzątał wszystko jednym zaklęciem, następnie podszedł powoli do Draco i uklęk obok niego.

- Przepraszam... Naprawdę przepraszam. Po prostu jest mi ciężko, ale wiem, że to nie usprawiedliwia mojego zachowania. Uwierz mi, że nie chciałem celowo zrobić sobie żadnej krzywdy, nigdy. Nie wiem, co mi przyszło do głowy, żeby uderzyć w tę ścianę, jestem głąbem. Tego lustra też nie zamierzałem zbić... to jakoś tak wyszło, ale nie musisz się bać, bo na pewno niczego więcej sobie nie zrobię. Nie interesuje mnie samookaleczenie. A co do ataku paniki, nad nim niestety nie mogłem zapanować, ani go powstrzymać... chyba.

- No tak, teraz to ja przepraszam. Nie chciałem, żeby to tak zabrzmiało. Masz rację, na atak nie mogłeś nic poradzić. Nie wiem co mam z tobą zrobić, Potter. Co mam powiedzieć, żeby przemówić ci do rozsądku, co?

- Możesz być spokojny. Już nie będę działać tak impulsywnie, obiecuję.

- Okay... - powiedział cicho Ślizgon, następnie westchnął i powoli podniósł się, otrzepując swoje ubranie. Harry również wstał, uważnie obserwując blondyna. Draco złapał Pottera za rękę i zaciągnął go do umywalki. Ostrożnie odwinął bandaże, przepłukał ranę, która wyglądała już znacznie lepiej niż wczoraj, nie licząc wielkiego, fioletowego siniaka, osuszył ją i zaczął starannie zakładać nowy opatrunek. Blondyn nie odezwał się do Harry'ego ani słowem, nawet nie spojrzał na chłopaka, co mimo wszystko smuciło bruneta. Złoty Chłopiec wiedział, że zawiódł Draco i nie czuł się z tym dobrze, dlatego sam również nic nie mówił. Nie wiedział, co miał powiedzieć.

Gdy Malfoy skończył zajmować się Potterem, od razu wyszedł z pomieszczenia bez słowa. Harry udał się za nim i obserwował jak Draco szpera w szafkach w poszukiwaniu ciuchów do spania.

- Jeszcze raz przepraszam, Malfoy. Masz prawo być na mnie zły, nawet ja sam jestem - powiedział cicho Wybraniec, gdy Arystokrata przechodził koło niego. Po tych słowach blondyn odwrócił się i w końcu spojrzał na Złotego Chłopca. Jego wzrok nie wyrażał wiele, gdyż nie można było z niego rozszyfrować nic konkretnego.

- Może jestem trochę zły, ale dużo bardziej zmęczony - oznajmił i uśmiechnął się blado, brunet patrzył na niego przepraszającym, pełnym skruchy wzrokiem. - Oj, no nie patrz tak na mnie. Jestem przekonany, że jak się wyśpię, to będę w stanie ci wybaczyć, pod warunkiem, że nie zrobisz więcej żadnej głupoty. To był długi dzień i marzę, by w końcu móc iść spać - dodał i poklepał Wybrańca po plecach. Harry poczuł się zdecydowanie lepiej i odwzajemnił uśmiech. Blondyn patrzył przez chwilę w zielone oczy Wybrańca, po czym odwrócił się na pięcie i poszedł do łazienki. Tak, to było to: ciepły prysznic, pachnące mydła, szampony i balsamy tego właśnie, oprócz snu, potrzebował Draco. Takie małe spa zawsze poprawiało mu humor i zawsze potrafił znaleźć trochę siły, by sobie zafundować coś takiego. Gdy po pół 30 minutach wyszedł z łazienki, czuł się dużo lepiej. Posłał wesoły uśmiech Harry'emu, który czekał na dostęp do łazienki, po czym poskładał ubrania i w końcu mógł położyć się do swojego łóżka, gdzie prawie od razu zasnął.

------------------------------------------------------------

Koniec! Znowu drama, no cóż, tak to już ze mną jest, ale następny rozdział  napewno będzie w weselszym klimacie ;)
Do usłyszenia w poniedziałek <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro