Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzień dobry! Zapraszam Was na kolejny rozdział :)
Miłego czytania <3

------------------------------------------------------------

Do uszu Malfoya docierały bliżej nieokreślone krzyki. Chłopak od razu poznał głos Harry'ego. Przestraszony blondyn momentalnie rzucił poskładane ciuchy na podłogę i pędem ruszył do pokoju Wybrańca. Jak mogłem być taki głupi, żeby to zignorować i nie sprawdzić co się dzieje!? Dlaczego ten mój tępy umysł nie pomyślał o tym, że para drzwi, która dziela łazienkę od jego pokoju, skutecznie wszystko zagłusza - krzyczał na siebie w myślach.

Arystokrata nie zaprzątał sobie głowy pukaniem, tylko od razu wparował do środka, w końcu pierwsze krzyki usłyszał już dawno temu. Zaklęciem zapalił lampy na szafce nocnej obok łózka Harry'ego. Brunet zdecydowanie nie wyglądał dobrze. Kręcił się niespokojnie na łóżku tak, jak wtedy, gdy Draco zajrzał do niego przed kąpielą. Tylko że teraz chłopak był blady. Nie, blady to mało powiedziane! On był po prostu biały oraz cały mokry. Oddychał szybko, niespokojnie pomiędzy urywkami słów, jakie wykrzykiwał przez sen. Przestraszony Ślizgon, po chwili stania i przyglądania się, do czego doprowadziła jego własna głupota, szybko podbiegł do trzęsącego się i miotającego po całym posłaniu chłopaka. Wręcz wskoczył na łóżko, po czym ukląkł obok niego, łapiąc go przy tym za ramiona i lekko potrząsając nim.

- Harry! Obudź się! - krzyczał przerażony blondyn. Jego głos wyraźnie drżał ze strachu. Potrząsnął jeszcze raz Wybrańcem, a potem przeniósł swoją zimną dłoń na rozpalony policzek Złotego Chłopca. - Harry, proszę cię! - Arystokrata ponowił próbę wybudzenia bruneta, co tym razem mu się udało. Potter gwałtownie podniósł się do pozycji siedzącej. Bezskutecznie próbując złapać, choć odrobinę tlenu. Blizna bolała go niesamowicie mocno, choć zdawało się, że mimo wszystko ból powoli malał. Harry złapał jedną ręką za głowę, co nie okazało się dobry pomysłem, po tak gwałtowniej zmianie pozycji. Chłopak siedział na samym krańcu łóżka, a gdy tylko oderwał od materaca dłoń, która zapewniała mu podporę, stracił równowagę i najprawdopodobniej spadłby z łóżka, gdyby nie Malfoy siedzący obok. Blondyn szybko wyciągnął ręce i złapał Wybrańca w swoje objęcia, zapewniając mu tym samym oparcie. Harry dalej dyszał głośno, chciał zatrzymać powietrze w płucach, co niestety mu nie wychodziło. Chłopak przypomniał sobie sen, z którego właśnie się wybudził. Nie sen, koszmar, w którym Voldemort zabił pobitego i ciężko rannego Malfoya. Na to wspomnienie łzy napłynęły mu do oczu i chłopak zaczął szlochać. Po części ze szczęścia, że Draco nic nie jest i właśnie go przytula, a po części przez myślenie o tym niezwykle bolesnym i przykrym śnie. Tak, to naprawdę bolało. Widok jak ukochaną osobę po długich i straszliwych torturach ktoś zabija bez skrupułów, nie zważając na prośby oraz błagania był strasznie bolesny. Tym bardziej, jeśli było się obok, ale nie można nic z tym zrobić prócz przyglądania. Brunet rozpłakał się jeszcze bardziej.

- Nie płacz, Harry. To tylko zły sen, wymysł wyobraźni. Nie masz się czego bać. - Tak, na pewno. Szkoda tylko, że tę wyobraźnie Potter dzielił z Voldemortem i to on nasyłał na niego te straszliwe koszmary, które mimo wszystko zawsze mogą okazać się prawdą. Brunet zaczął się mocniej trząść

- Boję się - załkał cicho Złoty Chłopiec. Po tych słowach Malfoy przytulił go jeszcze mocniej do siebie. Tak, że Wybraniec słyszał bicie jego serca, które mimo spokoju w głosie, biło trochę zbyt szybko. Potter mimowolnie spiął wszystkie mięśnie, co nie umknęło uwadze Arystokraty.

- Harry - powiedział Ślizgon, po czym złapał Wybrańca za brodę i delikatnie uniósł ku górze, tak, aby chłopak spojrzał mu w oczy. - Nie masz się czego bać. Jestem tutaj, przy tobie. Nic ci nie grozi - oznajmił ze stoickim spokojem i puścił głowę Pottera, pozwalając tym samym chłopakowi znów wtulić się w swoją klatkę piersiową. Ślizgon głaskał Wybrańca jedną ręką po plecach, a drugą bawił się w uspokajający i delikatny sposób czarnymi włosami. Po jakimś czasie Harry znów czuł się dobrze. Głowa go nie bolała, na twarz wróciły kolory, oddech się uspokoił i przestał się trząść. Gdy Malfoy zauważył, że z Wybrańcem jest już w porządku, dalej trzymając go, w swoim uścisku powiedział:

- Jest środek nocy, Harry. Zapewne miałeś dzień pełen wrażeń. Powinieneś spróbować ponownie zasnąć. - Spokój blondyna i czułość w każdym słowie, były wspaniałe. Mimo wszystko Potter nie miał zamiaru zasypiać.

- Nie, nie zasnę już dzisiaj. Nie ma takiej opcji, ale ty powinieneś wrócić do spania. Przykro mi, że cię obudziłem, naprawdę nie chciałem.

- W zasadzie to nie spałem. Wróciłem do dormitorium jakąś godzinę temu i poszedłem okupować łazienkę. Mogłem cię obudzić szybciej, przepraszam, że tego nie zrobiłem, ale nie skojarzyłem faktów. Mimo wszystko nie ma takiej możliwości, że będziesz siedział tak tu całą noc. Jutro będziesz na pół martwy, a na to nie pozwolę. Musisz zregenerować siły, Harry, więc połóż się - powiedział Ślizgon, ale Wybraniec tylko mocniej go przytulił i pokiwał przecząco głową. - Nie musisz się niczego bać. Chyba nie myślałeś, że cię tak po prostu zostawię, co? Zostanę z tobą, oczywiście - dodał i po chwili w pokoju, tuż obok łóżka bruneta pojawiło się drugie, mniejsze, jednoosobowe posłanie, które Draco wyczarował z fotela, stojącego w kącie pokoju. Harry odsunął się od Arystokraty i spojrzał w jego szare oczy. Już po raz kolejny odniósł wrażenie, że Malfoy wyrwał jego umysł z łap Voldemorta. Dlatego, gdy zobaczył, co zamierza blondyn, nieświadomie się lekko uśmiechnął, co Arystokrata od razu zauważył i odwzajemnił.

- No dobrze, spróbuję, dziękuję ci - wyszeptał Potter, na co Draco zaśmiał się lekko i wstał z łóżka.

- Nie ma za co. Połóż się już - rozkazał spokojnie, lecz wciąż z lekkim rozbawieniem blondyn. Brunet powoli wrócił do pozycji leżącej, a Arystokrata  opatulił go kołdrą i sam położył się na wyczarowanym przez siebie łóżku, po czym zgasił światło.

- Dobranoc, Harry. Jakby co, jestem obok ciebie - rzekł Malfoy.

- Dobranoc, Draco - odparł Wybraniec. W pokoju panowała nieprzenikniona ciemność. Brunet postanowił zamknąć powieki i zgodnie z radą Ślizgona spróbować zasnąć, ale gdy tylko to zrobił, wydawało mu się, że wszystko wraca. Miał wrażenie, jakby cały zły sen wyświetlał się przed jego oczami, na dodatek w zwolniony tempie. Wydawał się jeszcze gorszy niż za pierwszym razem. Chłopak momentalnie otworzył oczy i zerwał się do pozycji siedzącej, jego oddech znów przyspieszył. Malfoy zapalił małą lampkę na stoliku nocnym i również się podniósł.

- N-n-nie m-m-mogę - zająknął się Złoty Chłopiec, po czym złapał rękoma za głowę. Draco słysząc jego cichy, łamiący się i przerażony głos bez wahania podniósł się i wrócił na łóżko Wybrańca. Usiadł obok niego, chciał dać mu do zrozumienia, że jest przy nim.

- Możesz, przecież powiedziałem ci, że nigdzie się nie ruszam i zostanę z tobą. No już, kładź się - polecił troskliwie Draco. Na pomysł ponowniej próby zaśnięcia Harry spojrzał na Malfoya ze szczerym strachem i jakby błaganiem w oczach. To był tylko sen, idioto. Przecież, on będzie obok ciebie. Poza tym nic mu nie jest - uspokajał się Wybraniec, ale mimo wszystko nie mógł się przemóc. Nie chciał znów tego widzieć, a miał, złe przeczycie, że Voldemort nie odpuści i tylko czeka, aż Harry zaśnie, żeby znów wtargnąć do jego umysłu.

- To jak będzie? - Nagle blondyn wyrwał zielonookiego z tej strasznej gonitwy myśli. Brunet pokiwał przecząco głową, w odpowiedzi na zadane pytanie.

- Dlaczego? - dociekał cierpliwie i spokojnie Arystokrata.

- Bo nie mogę! Ty nawet nie wiesz, co mi się śni! Nie masz zielonego pojęcia, jak to jest i gwarantuje ci, że nie chcesz wiedzieć! To jest... straszne! Na pewno będzie tak samo, czuję to, gdy tylko zamykam oczy! Widzę wszystko od nowa, cały ten koszmar zaczyna się jeszcze raz, jak film tylko w zwolnionym tempie! Proszę, nie każ mi tam wracać... - załkał brunet. Czuł prawdziwy strach. Jeszcze nigdy nie odczuwał niczego podobnego po takim spotkaniu z Voldemortem.

- Ćśśś, spokojnie. Nie ma takiej możliwości, żebyś tam wrócił, gdy ja będę obok, Harry. Nie pozwolę na to, w porządku? A teraz zaufaj mi po prostu i połóż się, przecież chcę dla ciebie jak najlepiej - rzekł Ślizgon.  Po chwili siedzenia w bezruchu, Potter niechętnie i niepewnie wykonał polecenie. Położył się sztywno na boku w swoim łóżku, tak by widzieć Draco. Światło nocnej lampki padało na blondyna, który przyglądał mu się z troską wypisaną na twarzy. Po chwili Malfoy zmienił jednak pozycję i położył się obok, twarzą do Pottera, który patrzył na niego zaskoczony.

- Chyba nie zamierzasz... - zaczął Złoty Chłopiec, ale Arystokrata mu przerwał:

- Przyjmknij się już. Pójdę do siebie, jak tylko zaśniesz, na razie poleżę tutaj z tobą. Zamknij oczy i spróbuj zasnąć - powiedział półgłosem Ślizgon. Pomimo tego, że brunetowi nie do końca podobał się ten pomysł, bo przecież doskonale pamiętał o tym, co powiedział mu Snape, to i tak czuł się lepiej. Tak jakby bezpieczniej. - Zgaszę światło, w porządku? - zapytał Draco, a Potter tylko pokiwał przytakująco głową. Wiedział, że nie ważne co by powiedział, to Malfoy i tak go nie zostawi, więc postanowił dać już spokój i pozwolić sobie pomóc, ten jeden ostatni raz. Blondyn wyłączył lampkę. Pokój znów spowiły przerażające ciemności, a bruneta mimowolnie przeszły dreszcze. Zaraz znów zamknie oczy i Voldemort owładnie jego umysł. Ciało bliznowatego spięło się, tak jakby było gotowe podnieść się niezwłocznie i  stanąć do walki. Złoty Chłopiec usłyszał, jak Malfoy wzdycha cicho, a zaraz potem poczuł, jak zimna ręka objęła go i przysunęła bliżej do siebie. Harry był bardzo blisko Malfoya, czuł jego prześliczny zapach. Wybraniec położył jedną dłoń na niewielkiej przestrzeni, która ich dzieliła, tak, że opuszki jego palców dotykały klatki piersiowej drugiego. Brunet widział oczy Arystokraty, które błyszczały lekko. Tylko te cudowne oczy były jakkolwiek widoczne w ciemnościach. Draco zaśmiał się cicho, a Potter poczuł, jak czerwień wkrada się na jego twarz. Na szczęście ciemności nie pozwalały dojrzeć tego blondynowi.

- Jeśli chcesz, możesz się do mnie przytulić - zaproponował Ślizgon. Policzki aż piekły Harry'ego, który natychmiast odsunął swoją dłoń od Draco.

- Przestań - syknął Złoty Chłopiec.

- Mówię poważnie. Przecież nie gryzę. Poza tym im szybciej zaśniesz, tym szybciej ja przeniosę się na łóżko obok. - Harry nie musiał widzieć twarzy Ślizgona, żeby wiedzieć, że ten się uśmiecha. Mimo wszystko uległ i wtulił się w swojego towarzysza. Słyszał spokojnie bicie jego serca i czuł delikatnie uniesienia klatki piersiowej, na której oparł swoją głowę. Draco objął bruneta ramieniem i zatopił swoją dłoń, w czarnych włosach głaszcząc je i bawiąc się nimi delikatnie.

- Kolorowych snów, Harry - wyszeptał blondyn i pocałował czubek głowy wtulonego w jego tors chłopaka.

- Nie pozwalaj sobie, Draco. Nie jestem dzieckiem - powiedział Potter, ale nie zmienił swojej pozycji nawet o milimetr. Jego powieki robiły się coraz cięższe. Arystokrata zaśmiał się cicho, żeby nie wybudzić bruneta i odparł szeptem:

- Dobrze już, dobrze. Nie denerwuj się tak. - Harry uśmiechnął się lekko i zamknął oczy. Dawno nikt się o niego tak bardzo nie troszczył. Nie był taki czuły, nie okazywał miłości w tak wspaniały i nieznany dotąd Potterowi sposób. Było to coś zupełnie innego niż jego miłość do Syriusza. Brunet postanowił pozwolić na taką czułość, ten jeden, ostatni raz. Złapał w dłoń kawałek materiału koszulki Malfoya, po czym wtulony w ukochaną osobę w końcu zamknął powieki i niedługo później zasnął.

------------------------------------------------------------

Nawet nie wiem co mam tutaj napisać :/ Wydaje mi się, to "trochę" przesłodzone. Tak, Harry znowu wyje. On jest jak małe dziecko, które potrzebuje opieki. No ale cóż dramy, smutki, lamenty, problemy i przesłodzone rzeczy pisze mi się najlepiej, więc pozwoliłam sobie na chwilę przyjemności XDDD
Tak czy siak, mam nadzieję, że wam się podobało UwU

Kolejny rozdział będzie w poniedziałek <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro