Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Severus Snape przemierzał korytarze zamku, chcąc jak najszybciej znaleźć się w swoim gabinecie. Zamierzał również powiadomić Draco o zmianach, jakie zarządził dyrektor. Właśnie dostał informację, że Harry wychodzi dzisiaj ze skrzydła szpitalnego, więc nie miał zbyt wiele czasu. Mistrzowi Eliksirów bardzo nie podobał się fakt, iż Potter ma zamieszkać w jego domu. Uważał, że będzie mu to znacznie komplikować życie, ale nie mógł sprzeciwić się Dumbledore'owi.

W końcu Snape pokonał ostatni zakręt i dotarł do wejścia do pokoju wspólnego Slytheriunu, miał nadzieję, że młody Malfoy tam będzie. Gdy wszedł do środka, okazało się, że miał rację. Draco siedział na kanapie, rozmawiając z Zabinim i Parkinson. Chłopak wyglądał na rozbawionego i nauczyciel nie chciał psuć mu humoru, ale lepiej będzie, jeśli powie mu teraz, niż gdyby dowiedział się, tego wchodząc do pokoju i widząc tam Pottera.

— Draco, przyjdź do mojego gabinetu jak najszybciej — polecił chłodno Snape, po czym bezzwłocznie udał się w kierunku swojego biura.

Blondyn wyczuł, że sprawa jest poważna, więc spojrzał ostatni raz na przyjaciół z nadzieją, ale oni też nie wiedzieli, o co chodzi. Następnie niepewnie wstał i udał się na rozmowę z profesorem.

— Dobry wieczór — powiedział, wszedłszy do pomieszczenia.

— Siadaj, Draco, mam nie najlepsze wieści - polecił szorstko nauczyciel.

Chłopak pośpiesznie usiadł. Teraz był  zestresowany. Nie wiedział, czego może chcieć od niego opiekun.

— Wiem, że informacje, które ci zaraz przekażę, cię nie ucieszą, ale uprzedzam, że to tylko chwilowe zmiany. To jak szybko wszystko wróci do normy, będzie zależeć między innymi od ciebie, więc mam nadzieję, że się postarasz i potraktujesz swoje zadanie poważnie.

— O co chodzi, panie profesorze? — zapytał niepewnie młodzieniec, który nie wiedział, czy chce poznać odpowiedź na to pytanie.

— Jako że umiesz posługiwać się oklumencją, dyrektor postanowił przydzielić ci bardzo ważne zadanie. Mianowicie, masz pomóc Potterowi nauczyć się tej sztuki, będziesz ćwiczył z nim w wolnym czasie.

-— Co?! — krzyknął Draco — Mam robić za nauczyciela tego głąba?!

— Proszę zachować spokój, jesteśmy w klasie, nie na boisku. Nauczycielem będę ja, ty masz z nim tylko ćwiczyć, nie musisz mu nic tłumaczyć. Jednak wysłuchaj mnie do końca.

Blondyn zamarł. Co miało znaczyć, że ta katastrofa, która na niego spadła to nie wszystko? Może być jeszcze gorzej?

— Chciałbym, abyś pilnował Pottera. Masz nie spuszczać go z oczu i donosić mi o każdym przewinieniu. Nie możesz pozwolić, aby coś kombinował, ani żeby opuszczał tereny szkoły. Jeśli zauważysz coś takiego, niezwłocznie masz mnie o tym poinformować, a ja zadam Potterowi bardzo nieprzyjemny szlaban — powiedział chłodno profesor. Czyli jednak mogło być jeszcze gorzej...

— Co?! Jak mam tego dokonać? Mam zamieszkać w Gryffindorze?! — zapytał z wyraźną ironią i kpiną w głosie.

— Prosiłem już cię, żebyś nie krzyczał — powiedział poirytowany Snape. — Ty nie musisz się nigdzie ruszać. Potter jeszcze dzisiaj przeniesie się do twojego dormitorium. Oczywiście nie ukrywam, że mi ten plan też nie odpowiada.

Malfoy miał wrażenie, że jego świat się właśnie kończy. Przeżyłby trenowanie z Potterem, mogłoby być zabawnie go podręczyć, ale mieszkanie razem? Tego było za wiele.

— Panie profesorze, dlaczego się pan na to zgodził? I dlaczego on ma mieszkać akurat ze mną? Nie było kogoś innego na stanowisko niańki tego idioty?!

— Nie dyskutuj ze mną, jak już powiedziałem, mi ten pomysł również nie odpowiada, ale to są rozporządzenia dyrektora, dlatego radzę ci się dostosować. Poza tym jesteś prefektem, więc obowiązek goszczenia Pottera spada na ciebie, masz go upilnować, jeśli zaniedbasz swoje nowe obowiązki kara nie ominie również ciebie — powiedział Mistrz Eliksirów, chcąc dać chłopakowi do zrozumienia, że sprawa jest ważna.

— Po co mu ta cała oklumencja? Jest za głupi, żeby się tego nauczyć — protestował młodzieniec.

— Nie twoja sprawa, dlaczego Potter ma się tego uczyć! Zrozumiano? —  krzyknął wściekły mężczyzna.

Malfoy nigdy nie widział, żeby Snape krzyczał na jakiegoś Ślizgona, a już na pewno nie na niego. Widząc srogie spojrzenie nauczyciela, postanowił się zgodzić i nie robić sobie więcej problemów.

— Bardzo się cieszę, że doszliśmy do porozumienia, czy wszystko jasne? — zapytał profesor, chcąc mieć pewność, że prefekt wszystko zrozumiał.

— Tak, panie profesorze — odpowiedział zrezygnowany i mocno poirytowany Malfoy. — Czy mogę już iść?

— Oczywiście.

Chłopak wstał, a gdy był już przy drzwiach usłyszał chłodny głos Snape'a:

— Masz pilnować Pottera, bo inaczej też czeka cię kara, pamiętaj. — Po tych słowach Malfoy wyszedł, trzaskając drzwiami.

***

— ALE JAK TO, PANI PROFESOR?! Proszę mi tego nie robić! Nie wytrzymam z Malfoyem! Poza tym ja nawet nie wiem, o co chodzi z tą oklumencją! Jeśli Malfoy ma mi pomagać to nigdy nie wrócę do siebie! — protestował Harry, po tym, jak profesor McGonagall przekazała mu informacje dotyczące drobnych zmian, jakie wprowadził dyrektor.

— Panie Potter, proszę się nie unosić. Mnie też to nie odpowiada, ale jak już mówiłam, jeszcze dzisiaj przenosisz się do domu Slytherina. Mam nadzieję, że zrobisz co w twojej mocy, aby szybko do nas wrócić. Twoje rzeczy już czekają w nowym pokoju. Profesor Snape wytłumaczy ci dokładnie, o co chodzi w oklumenji — odparła nauczycielka, ale widać było, że bardzo nie chce, aby Harry przeniósł się do innego domu, nawet jeśli owa zmiana miała być tylko chwilowa.

Nagle oboje usłyszeli pukanie do drzwi.

— Proszę — rzekła McGonagall. Po tych słowach do środka wszedł nie nikt inny jak Draco Malfoy. Jego twarz wykrzywiał grymas niezadowolenia, co dla Harry'ego nie było nowością.

— Pan Malfoy zaprowadzi cię. Mam nadzieję, że wszystko zrozumiałeś. — Na te słowa Bliznowaty tylko skinął posępnie głową, a następnie niechętnie wstał i powoli udał się w kierunku drzwi.

G

dy tylko wyszli z gabinetu Arystokrata posłał Harry'emu wściekłe spojrzenie.


— Czy ty choć raz możesz nie pakować innych w swoje sprawy, jesteś aż taką ofermą życiową, że z niczym nie potrafisz poradzić sobie sam?! — warknął Draco.

— Zamknij się! Myślisz, że się o to prosiłem?! — krzyknął Harry ze złością.

— No tak przecież ty się nigdy o nic nie prosisz! To wszystko samo tak wychodzi! Lepiej staraj się na tych lekcjach, bo nie wiem jak długo dam radę oglądać cię w moim domu, nie robiąc ci żadnej krzywdy! — zagroził blondyn.

Harry nic nie odpowiedział tylko posłał Draco wściekłe spojrzenie i ruszył za blondynem,  który oczywiście nie raczył na niego poczekać.

Gdy stanęli przy wejściu do lochów Malfoy podał hasło:

Smocza łuska.

Następnie przejście się otworzyło i weszli do pokoju wspólnego. Ślizgoni, którzy tam siedzieli, obrzucali Pottera jadowitymi spojrzeniami, widać było, że też nie chcieli go tu oglądać. Blondyn poprowadził chłopaka do ich dormitorium. Okazało się bardzo duże. Na środku stało wielkie łóżko z baldachimem, a obok regał na książki. Przy wejściu znajdował się kominek z kanapą i fotelami ustawionymi po okręgu. Na prawo widać było drzwi, które prowadziły do wspólnej łazienki.

— Ty śpisz tam — wskazał Harry'emu dębowe drzwi po prawej stronie. Chłopak przeszedł przez nie i zobaczył podobny pokój, brakowało w nim tylko małego saloniku oraz drzwi do osobnej łazienki, co wskazywało na to, że będą musieli się nią dzielić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro