Rozdział 9

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Draco spojrzał na zegar. Była 6 rano. Wściekał się na siebie za to, że nie przespał nocy, przez durnego Pottera. Przecież kiedyś to byś go wyśmiał! Nie zwracał na niego uwagi! Co ci przyszło do tego głupiego łba! - krzyczał na siebie w duchu. Wstał i poszedł do łazienki, gdy spojrzał w lustro, o mało co się nie przewrócił. Wyglądał jak trup i to dosłownie. Jego skóra była jeszcze bledsza niż zwykle, na twarzy odznaczały się tylko wielkie, ciemne cienie pod oczami. JAK MOGŁEM DOPROWADZIĆ SIĘ DO TAKIEGO STANU?! - myślał gorączkowo. Był tak zdenerwowany, że miał ochotę udusić Wybrańca gołymi rękami. Po szybkim prysznicu ubrał się i wyszedł z łazienki. Chwilę później usłyszał zgrzyt otwieranych drzwi, zza których wyszedł Potter. Chłopak spojrzał na Draco i jego twarz wykrzywił dziwny grymas.

- Wyglądasz naprawdę źle - oznajmił.

- Na pewno lepiej niż ty wczoraj w nocy. Darłeś się jak opętany i nie dałeś mi zasnąć!!! Pamiętasz, jak cię budziłem?! - krzyczał naprawdę wściekły Ślizgon, złość buzowała w nim od samego świtu, a teraz mógł dać jej upust.

- A czy ja prosiłem cię, żebyś się mną opiekował?! Bo jakoś sobie tego nie przypominam!!! O ile pamiętam, to siedziałeś obok mnie na łóżku i zaoferowałeś, że jakby co, to jesteś do mojej dyspozycji!!! Czyżbyś się o mnie troszczył?!! - zapytał brunet ze złością.

- Muszę cię ciągle pilnować, bo cały czas coś się z tobą dzieje!!! Ty ciągle jesteś umierający! W nocy budzisz wszystkich z powodu byle snu! Nie wytrzymasz nawet 30 minut ćwiczeń! Już po pierwszej próbie odparcia ataku mdlejesz! Jesteś strasznie absorbujący i słaby!!! PRZEZ CIEBIE TAK WYGLĄDAM!!!

- Aha, czyli to wszystko to moja wina!!! Nie potrzebuję cię, żebyś mnie niańczył! SAM POTRAFIĘ O SIEBIE ZADBAĆ! Poza tym, jak ktoś wygląda tak, jak TY to dziwię się, że ludzie mogą na ciebie patrzeć! Lustro pewnie pęka na twój widok, co?! Dlatego ja nie widzę różnicy! Powinieneś mi dziękować, bo właściwie to wyświadczyłem ci przysługę. Te cienie pod oczami fenomenalnie prezentują się u trupów - wrzeszczał Harry, nagle znalazło się w nim tyle gniewu i nienawiści, że nie wiedział, jak ma się jej pozbyć. Buzowała w każdej komórce jego ciała.

- ODEZWAŁ SIĘ KURWA MISTRZ WYBIEGU! LEPIEJ NIE POKAZUJ MI SIĘ NA OCZY, BO CI PRZYPIERDOLĘ I TO SOLIDNIE! Najlepszym rozwiązaniem dla nas wszystkich byłoby, gdybyś po prostu zniknął! Ludzie nie musieliby ginąć, ratując twój tyłek! - odgryzł się Malfoy. Czuł, że trafił w czuły punkt przeciwnika, bo mina Harry'ego natychmiast zrzedła.

- Zajebiście! Nie interesuje mnie twoje zasrane zdanie! - powiedział Harry, po czym wręcz wybiegł z dormitorium, głośno trzaskając drzwiami.

***

Mijały kolejne dni. Harry i Draco nie odezwali się do siebie od czasu kłótni ani słowem, ba, nawet na siebie nie patrzeli. Malfoy przestał zwracać na Wybrańca uwagę, zupełnie tak, jakby go nie było. Zaprzestał również ćwiczyć z nim oklumencję. Myśli, które kiedyś cały czas krążyły wokół bruneta znikły. Dla blondyna Chłopiec, Który Przeżył, po prostu nie istniał, traktował go jak powietrze.

Harry również nie zwracał na Malfoya uwagi. Każdego wieczoru nakładał na swój pokój zaklęcia wyciszające, aby w razie konieczności zagłuszyły skutki nocnych koszmarów, które co jakiś czas męczyły Wybrańca od momentu zaprzestania treningów z blondynem. Jednak, gdy się budził, nie pamiętał, o czym one były. Zostały mu teraz tylko treningi z Mistrzem Eliksirów, który wytykał Potterowi, że ten stanął w miejscu i nie robi żadnych postępów, a nawet, że się cofał, jednak nie pytał, czy ćwiczył z Malfoyem. Wybraniec rozmawiał również kilka razy z Syriuszem, co zawsze poprawiało mu humor, za pośrednictwem kominka w gabinecie profesora Lupina, który zawsze chętnie mu go użyczał.

***

Harry wszedł do dormitorium. Ku zadowoleniu chłopaka Malfoya nie było. Wszedł do swojej sypialni i zamknął dębowe drzwi. Nagle zaczęła boleć go blizna. Chłopka musiał oprzeć się o ścianę, żeby nie upaść. Ból z każdą sekundą przybierał na sile, do momentu, aż w końcu brunet musiał zsunąć się po ścianie na podłogę. Obraz zaczął mu się rozmazywać przed oczami, aż w końcu całkiem zniknął. Chłopak zobaczył coś, co sprawiło, że jego serce się zatrzymało.

Syriusz Black, jego ukochany wuj chrzestny, leżał na podłodze i krzyczał z bólu. Obok niego stał wysoki mężczyzna. Miał szkarłatne oczy, które mocno odznaczały się na jego bladym, nieludzkim obliczu. Harry od razu rozpoznał w nim Voldemorta.

- Zostaw go - krzyknął, ale żadne słowo nie wypłynęło z jego ust.

- Crucio! - syknął Gad.

Syriusz zaczął wić się na podłodze, krzyczał niemiłosiernie. Harry'emu łzy nabiegły do oczu. Chciał mu pomóc, ale nic nie mógł zrobić, zupełnie jakby oglądał wszystko przez szybę.

- Poczekamy jeszcze chwilę. Musisz wiedzieć, zmuszę cię, żebyś przestał milczeć, ale jeśli dalej nie będziesz współpracował, to skończysz jak ona. - Voldemort wskazał na bardzo wychudzoną kobietę w roku pokoju.

- Avada Kedavra! - krzyknął i rzucił śmiertelną klątwę na zakładniczkę.

------------------------------------------------------------

Wiem, że z moimi rozdziałami jest bardzo różnie. Jeden jest bardzo krótki, a następny strasznie długi. Nie potrafię odmierzyć tak, aby części było do siebie podobne.

Kolejną sprawą jest to, że nie jestem mistrzem ciętej riposty, więc wiem, że kłótnia pomiędzy bohaterami jest trochę słaba i bardzo za to przepraszam. Bardzo starałam się napisać to jak najlepiej, więc mam nadzieję, że to docenicie :) Mamy już ponad 75 wyświetleń i mam nadzieję, że niedługo dobijemy do 100 ;)) co jest dla mnie sporym osiągnięciem, bo zaczęłam wrzucać tutaj swoje prace niedawno. Mam nadzieję, że Wam się podoba i zapraszam na kolejne części.

PS. od razu powiem, że 10 rozdział nie będzie należał do najkrótszych XD

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro