Epilog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Halt mogę wiedzieć czemu ty mnie w ogóle nie słuchasz?- spytał się go Crowley, który przyjechał do niego w odwiedziny.

- Bo piję kawę.

- Owszem można pić kawę, ale i słuchać. A ty mnie właśnie nie słuchasz! Znowu gdzieś odpłynąłeś!- powiedział z wyrzutem Crowley.

- Nie prawda, wcale nie odpłynąłem!- odburknął Halt.

- Odpłynąłeś!

- Wcale nie!

- Wcale tak!

- Wcale nie!

- Wcale tak!

- Nie!

- Tak!

- Nie.

- Tak.

- Nie i koniec.

- Tak i dobrze wiesz, że mam rację!

Dwaj zwiadowcy siłowali się spojrzeniami, aż w końcu o dziwo Halt ustąpił i powiedział :

- No dobra, przyznaję się. Zamyśliłem się.

- Znowu na ten sam temat co?- spytał się go Crowley i dopowiedział już ledwie słyszalnym głosem :- Tu jest aż za cicho.

Kruczowłosy zwiadowca skinął ledwie zauważalnie głową.

W takie właśnie wieczory, kiedy Crowley do niego przychodził wspomnienia odzywały się donośnym echem.

Minął zaledwie rok od zniknięcia małego, wiecznie uśmiechniętego chłopca i rok czasu w tym domku panowała trudna do zniesienia cisza.

Halt odchrząknął i miał zamiar już coś powiedzieć, kiedy nagle ktoś zapukał w drzwi.

- Ja otworzę.- zaoferował się Halt  wstając z krzesła i poszedł do drzwi.

Gdy je otworzył, zobaczył jakiegoś wieśniaka z wystraszoną miną, który patrzył się na niego wielkimi ze strachu oczami.

- W czym mogę pomóc?- spytał się go Halt.

- W-witaj p-panie, b-bo tam na morzu widać wilczy statek skandian...

- W takim razie biegnij szybko do barona i każ mu szykować wojsko. Powiedz, że ma się zjawić na plaży. Tam już będzie na niego czekało dwoje zwiadowców. Aha, jeszcze jedno. Powiedz, że to wszystko kazał ci przekazać zwiadowca Halt i Crowley.- poinstruował go Halt.

Wieśniak szybko pokiwał głową i z ulgą pobiegł na zamek, byle by najdalej od zwiadowcy.

Tymczasem Halt rzucił do Crowleya :

- Zbieraj się! Mamy trochę roboty ze skandianami!

--------------------------------------->

Na statku u Eraka...

- Wójku Eraku kiedy dopłyniemy?- spytał się Will po raz setny tego dnia.

- Widać ląd!- dało się słyszeć z góry.

Trójka dzieci natychmiast popędziła na dziób statku.

Erak ze Svengalem również się tam udali.

- Chyba się spodziewają napaści.- mruknął pod nosem Svengal.

- Hmmm, no to trzeba im uświadomić, że nie mamy złych zamiarów. Wciągnąć na maszt białą flagę!- rozkazał swoim ludziom oberjarl.

Po chwili biała flaga widniała na czubku statku.

- Dobra, niech wasza trójka idzie do relingu i pamiętajcie, pierwsi schodzą skandianie, a dopiero potem wy.- upomniał ich Erak.

- Tak jest!- odkrzyknęły chórem dzieci.

Statek skandian zbliżył się do brzegu, a skandianie wyciągnęli drewnianą rampę.

Wszyscy zaczęli powoli schodzić...

-------------------------->

Na plaży...

- Królu Duncanie, oni wywiesili białą flagę.- powiedział sir Rodney.

Król zamyślił się po czym odpowiedział :

- Na razie ty i twoi ludzie nie wyciągajcie broni, ale bądźcie gotowi. Jeśli zaatakują to i wy wtedy wyciągniecie broń. Na razie niech po broń nikt  nie sięga. A wiesz gdzie są zwiadowca Halt i Crowley?

- O ile mi wiadomo to są z tyłu za armią. Mieli robić ostrzał.- do rozmowy wtrącił się baron Arald.

- Rodneyu, mógłbyś iść do nich i ich powiadomić o moich rozkazach?

- Tak Panie, już idę.- powiedział sir Rodney, ukłonił się i odszedł.

---------------------------->

- Halt, Crowleyu skandianie wywiesili białą flagę. Chcą chyba paktować. Na razie nie strzelajcie, ale w każdej chwili bądźcie na to gotowi.

- To trochę dziwne nie uważacie?- spytał się ich Crowley.

- Pewnie chcą jakąś umowę handlową podpisać.- stwierdził ponury jak zawsze Halt.

- Może...- powiedział sir Rodney.

- Patrzcie, ich przywódca rozmawia z królem.- zauważył Halt.

- Ciekawe o co chodzi.- powiedział Crowley.

- Jedno jest pewne. Nie długo się tego dowiemy.- stwierdził sir Rodney.

----------------------------->

- Królu Duncanie, chciałbym podpisać z tobą traktat pokojowy.- powiedział uroczystym tonem Erak.

- Witaj oberjarlu.  A z jakiej to przyczyny chciałbyś go podpisać, jeśli można spytać?- zapytał się go Duncan.

- Troje małych Aralueńczyków wykazało się niezwykłą odwagą przy pomocy w wojnie z tamudżejnami i jednym z tej trójki jest twoja córka. Postanowiłem osobiście ci ją przywieść do domu.- oznajmił Erak.

Na te słowa Evanlyn podbiegła do króla, który zdziwiony i zarazem szczęśliwy pochwycił córkę w ramiona.

Rozległ się zdziwiony pomruk wśród zebranego wojska.

Gdy król zdał sobie sprawę, że oberjarl wciąż czeka na odpowiedź, wyprostował się natychmiast i powiedział :

- Z wielką przyjemnością podpiszę z tobą traktat pokojowy. Ale może zrobimy to na zamku w Redmont?

- Ależ oczywiście, ależ oczywiście.- rzekł zgodnym tonem Erak.

Tymczasem dwójka chłopców przemykała wśród ludzi z wojska szukając konkretnych osób.

------------------------------------->

- Ciekawe co tam się dzieje?- spytał się nie wiadomo kogo sir Rodney.

- Nie wiem. Nic nie widzę przez tych drągali, których śmiesz nazywać swoim wojskiem.- odburknął Halt.

- To są porządni rycerze!- bronił się sir Rodney.

- Porządna to im by się przydała kąpiel.- mruknął Halt.

Z wielkim wysiłkiem próbowali się dowiedzieć o co chodzi. 

Nagle z szeregu ludzi z armii dało się słyszeć donośny dziecięcy głosik :

- Taaaaataaaaaaa!

Halt obrócił się i powiedział :

- Co do chole...- nie skończył mówić, gdyż został przewrócony na ziemię.

Halt ciężko upadł na ziemię przygnieciony przez coś małego, które go obejmowało.

Gdy pierwszy szok minął spowodowany nagłym upadkiem, zwiadowca podniósł głowę i z niedowierzaniem spytał się :

- Will? Co ty tu robisz?

Za chwilę dało się słyszeć drugi głos :

- Wójeeeeeek Rodneeeeeeeeeey! 

Potem wielki rycerz zachwiał się niebezpiecznie bo jego nogę objęło coś małego.

Crowley który patrzył na to wszystko również zdziwiony uśmiechnął się i mruknął pod nosem :

- No proszę, proszę, co za małe spotkanie rodzinne.

Halt, który zdołał się już podnieść z ziemi wziął Willa na plecy, tak, że chłopiec siedział mu teraz na karku i trzymając go rękami za plecy żeby nie upadł, spytał się :

- No dobra, co wy tu robicie?

- Też bym chciał to wiedzieć.- powiedział sir Rodney, który zdążył się już uwolnić z objęć swego wychowanka i patrzył teraz na niego wyczekująco.

- Była wojna z tamudżejnami, więc zaproponowałem wujkowi Erakowi, że wyszkolę mu łuczników, żeby wygrali. W zamian za to, on miał nas uwolnić i odwieźć do Araluenu. Wujek się na to zgodził i tak tutaj jesteśmy. - opowiedział Will.

- No to nieźle se wyszkoliłeś dzieciaka. Umi się całkiem dobrze targować.- rzucił do Halta sir Rodney.

- Taaa, całkiem śmieszne Rodneyu, całkiem śmieszne.- odpowiedział ponurym głosem Halt.

- Nie chcę wam przeszkadzać, ale chyba będziemy mieli traktat pokojowy.- powiedział Crowley patrząc na idących ramię w ramię króla i Eraka.

Potem wszyscy udali się do zamku  Redmont.

------------------------------->

Jak  zapewne każdy się domyśla podpisano traktat pokojowy po między Araluenem a Skandią.

No i wszyscy zaczęli się rozchodzić do domów.

Także Halt i Will.

- Cieszę się, że wszystko dobrze się skończyło.- powiedziała lady Pauline.

Przyszła pożegnać się z Haltem i Willem.

- Ja też.- powiedział Halt.

- A czemu mama z nami nie jedzie?- spytał się na głos Will.

Halt drgnął niezauważalnie i w duchu dziękował losowi za to, że ma teraz kaptur na twarzy.

- Willu ona nie jest twoją mamą.- powiedział bezbarwnym głosem Halt.

- A czemu nie ?- spytał się chłopiec.

- No bo... nie jest moją żoną.- odpowiedział zmieszany Halt.

- No to ją poślub!- powiedział Will, zupełnie nie wiedział w czym problem.

- Ale Willu...

- No to się z nią ożeń, przecież wiem, że ją kochasz! - mówił dalej chłopiec.

O rany no to wpadłem na dobre.  - pomyślał Halt.

- To prawda Halt?- spytała się lady Pauline, która jako jedyna zachowała spokój.

- Coż, ja...- zaczął niepewnie Halt.

- No powiedz !- zażądał chłopiec.

- Tak.

Nastała cisza, którą po chwili przerwała lady Pauline :

- Ja ciebie też.

Po tym podeszła do całkiem wmurowanego Halta i pocałowała go w usta.

Halt oddał jej pocałunek, a mały Will widząc to powiedział :

- Feeee nie róbcie tego przy mnie no!

Gdy zakochana para skończyła się całować, Pauline zaczęła się śmiać.

A śmiała się jeszcze długo, aż w końcu dołączył do niej Will, a na twarzy Halta wykwitł  nikły cień uśmiechu.

The end.

Kurde a taką miałam ochotę zrobić wam scenkę z tytanika no!

To by było takie piękne badum w jakąś skałę na morzu xd.

No ale jak bym wam mogła to zrobić? xd

Zapraszam do mojej następnej książki która pojawi się niedługo pt. "Braterska miłość".

Będzie to seria dwu tomowa.

Będzie ona o Willu i synu Halta czyli Niku. 

Will będzie miał problemy z tajemniczymi osobami w czarnych pelerynach i będzie musiał na jakiś czas się ulotnić, a Niko nie będzie mógł znieść nieobecności Willa i postanowi go szukać na własną rękę.

Oczywiście nie zabraknie tam też naszego wspaniałego Halcika! xdddd

No to tyle na dziś.

Papaaaaa!

willtreateyandhalt

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro