Rozdział 30

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Halt wyciągnął swoją saksę i jeden z mniejszych noży.

Ścisnął kolanami Abelarda , a ten od razu przeszedł do galopu.

Morgarath także już zaczął pędzić w jego kierunku z drugiego końca polany na której robili pojedynek.

Tylko że Morgarath miał miecz i tarczę, a Halt nie miał żadnej tarczy do obrony.

Postanowił to nadrobić szybkością.

Gdy Morgarath był już metr od niego, wziął zamach i uderzył swym mieczem.

Halt od razu sparował ten cios swoją saksą.

Jednak od tej obrony jego ręka całkiem zdrętwiała pod wpływem siły ciosu, ale zrobił to na tyle zręcznie, że miecz zsunął się po saksie, nie zostawiając na niej nawet rysy.

Była to jedna z technik walki zwiadowców.

Zwiadowca ustawiał saksę po skosie, tak, że miecz ześlizgiwał się po jego powierzchni i nie czynił mu żadnej szkody.

Halt zaklął pod nosem i pojechał na Abelardzie na drugi koniec polany. 

W tym czasie zdołał odzyskać trochę czucia w dłoni i kiedy dojeżdżał na koniec toru, podjechał bliżej tłumu, jaki stanowili żołnierze oglądający pojedynek i wyrwał Gilanowi jego miecz , który był przytroczony do jego pasa.

Potem odjechał parę patrów i zawrócił swego wierzchowca w stronę Morgaratha.

- Widzę, że jak zwykle nie przestrzegasz zasad.- rzucił kpiąco Morgarath.

- A ty jak zwykle kłapiesz pyskiem , wtedy kiedy nie trzeba, wygadując przy tym same głupstwa. No cóż, typowe jeśli chodzi o ludzi twojego rodzaju, czyli nijakiego. O rany, walczę z obojniakiem.- odpowiedział ciętą ripostą Halt.

- Zaraz za to zapłacisz!- powiedział czerwony z wściekłości Morgarath i rzucił się ku niemu.

Halt z Abelardem także już pędzili w jego stronę.

Zwiadowca był teraz trochę spokojniejszy wiedząc, że ma teraz tą samą broń co jego wróg i że to, zwiększa jego szansę na wygraną.

Podczas drugiego starcia, walczący skrzyżowali ze sobą ostrza siłując się ze sobą, aż w końcu Abelard odsunął się trochę od konia Morgaratha, po czym z całej swojej siły uderzył go swoim ciałem.

Wierzchowiec mrocznego lorda wystraszył się i stanął dęba, przez co Morgarath spadł z niego na ziemię.

Biały rumak odbiegł od nich parę metrów i jak gdyby nic, zaczął sobie skubać trawę.

Halt także zeskoczył ze swojego konia i zbliżył się do Morgaratha.

A pan deszczu i nocy szybko poderwał się z ziemi, chwycił swój miecz i stanął gotowy  do dalszej walki.

- A więc niech zwycięży lepszy! - rzucił Morgarath.

- Owszem, zamierzam zwyciężyć.- odpowiedział Halt.

A potem wydarzyło się coś tak niesamowitego, co sprawiło, że ludzie jeszcze bardziej darzyli szacunkiem Halta, a zarazem ich lęk do niego stał się jeszcze większy i dało im to dobry powód do upiększania jeszcze bardziej legendy o zwiadowcy Halcie.

Halt i mroczny lord zaczęli bitwę bez koni.

Tak jak stali.

Oto Halt zaczął swój taniec śmierci.

Walczył z Morgarathem, niczym najlepszy szermierz.

Z całym pięknem walki i  gracją.

Wszystkie ruchy wykonywał płynnie i spokojnie.

Dał pokaz swych niezwykłych umiejętności.

Haltowi przypomniały się wszystkie te młodzieńcze lata, kiedy to uczył się walki na miecze w swym zamku.

Wszystko mu się przypomniało.

Ruchy, pchnięcia, parowanie i sekretne sekwencje jego mistrza sztuk walki.

Teraz wykorzystywał swoją wiedzę i te wszystkie treningi tych kilku lat , kiedy to jeszcze mieszkał w zamku w Hibernii.

Zadawał pchnięcia, parował uderzenia i wirował z mieczem zadając szybkie ciosy.

Wyraz twarzy Morgaratha zmienił się.

Był teraz przerażony umiejętnościami swego przeciwnika.

Pojął, że trafił na lepszego od siebie i teraz się bał.

Choć Morgarath słabł co raz bardziej ze zmęczenia, walka trwałą nadal.

Halt postanowił przybrać inną taktykę.

Zbliżał się do ostatniej swojej figury w swym tańcu śmierci.

Zwiadowca przerzucił z ręki do ręki miecz, czym dał pokaz niezwykłej zręczności i szybkości, po tym skoczył, zawirował w powietrzu obracając się i gdy zaczął opadać już w dół, szybko kopnięciem posłał Morgaratha na ziemię, przy okazji wytrącając mu miecz z ręki i w tej samej sekundzie kiedy mroczny lord opadał na na ziemię, wbił swój miecz w jego serce.

Halt jednym ruchem wyciągnął z niego miecz i cofnął się w razie czego o krok do tyłu.

Tylko, że Morgarath leżał już nie żywy.

Gdy Halt to pojął, obrócił się do wiwatującego już tłumu.

Przy jego boku pojawili się Gilan z Crowleyem, z czego ten pierwszy powiedział :

- Na Boga, Halt! Kiedy ty się nauczyłeś tak walczyć mieczem?! To było niesamowite! Możesz mnie trochę podszkolić?

Halt popatrzył na swojego byłego ucznia zmęczonym spojrzeniem, oddał mu miecz i powiedział :

- Nie ważne kiedy i gdzie się tego nauczyłem. Może kiedyś ci o tym opowiem. I nie, nie podszkolę cię w walce na miecze. Obawiam się, że nie zdołam tego drugi raz powtórzyć. Póki co, jadę natychmiast do Redmont. Jeśli wierzyć słowom Morgaratha, będzie tam straszna rzeź. A my tam nie zostawiliśmy prawie straży. A przebywają tam lady Sandra, Pauline, służba i dzieci z sierocińca, w tym Will. Trzeba tam jak najszybciej dotrzeć.

Gilan przeraził się mocno, słysząc, że na zamku przebywa Will.

Pokochał całym sercem tego małego chłopca, jak młodszego brata i teraz martwił się o niego.

Nieraz już chciał poprosić swego dawnego mentora, by dał mu Willa na chociażby tydzień, ale wiedział też doskonale, że prędzej Halt go pokroi, niż odda Willa pod jego opiekę.

I Gilan tego kompletnie nie rozumiał.

Przecież nic by się małemu złego nie stało, gdyby Halt mu go dał chociaż na dwa dni.

...Prawda?

A Halt tymczasem wsiadł na Abelarda i pogalopował w stronę Redmont.

Tym razem musiał zdążyć.

MUSIAŁ.

C.D.N.

CZYTAJ DO KOŃCA, BO TAM MOWA O TALKSACH! 

No i wróciłam ze szkoły z nowym rozdziałem.

Następny POWINIEN być jutro.

Wiecie co?

Zadecydowałam, że w takim tempie jakim piszę tą książkę( podziękujcie za to tej głupiej szkole), "Szpiego-zwiadowca 3" pojawi się dopiero po nowym roku.

Postanowiłam, że po tym jak zakończę " Dziecięce lata" zacznę pisać nową książkę pt. "Braterska miłość", która też jest o Willu, ale tym razem pojawi się w niej czteroletni Niko- syn Halta i Pauline.

Uwaga już chyba w prologu Halt i Pauline będą mieli problemy z usypianiem malutkiego Nika ( noworodka) i Will wystąpi w roli niani xdddd.

Seria będzie dwu tomowa.

Mam nadzieję, że wam się ona spodoba.

Oczywiście, nie zabraknie tam też Halta, ale o nim będzie więcej w drugim tomie tej książki. 

Huehue w drugim tomie przeniesiemy się do Hiberni...

Dobra stop spoilerom.

No to chyba na tyle jeśli chodzi chodzi o ogłoszenia parafialne...

A NIE! STOOOOP!

WRACAĆ MI TU!

JA JESZCZE NIE SKOŃCZYŁAM!

Chciałam na koniec powiedzieć dla fanów talksów o zwiadowcach, że MACIE WEJŚĆ ( Tosia jak to czytasz to nie bądź na mnie wściekła, bo wiem , że nie lubisz jak ktoś pisze w tym trybie rozkazującym, ale inaczej się napisać po prostu nie dało)  na konto Mortka123 i przeczytać  jej książkę pt. " O tym, że nienawidzę Meddie - Talksy."

Naprawdę to jej dzieło jest cudowne!

Ja jak to czytam, to niekiedy mam bliskie spotkanie z podłogą xd.

Dlaczego tylko niekiedy?

Bo mnie naprawdę trudno rozbawić tak jak...( patrzy wymownie na Halta) i to jest prawdziwy cud, że jej się to udaje!

Na serio!

Jest naprawdę niewiele osób, które potrafią mnie rozbawić swoimi komentarzami, czy książkami.

I  właśnie autorka wyżej wymienionej książki , zalicza się do tego grona osób.

Więc wbijacie do niej, bo jak nie, to poślę na was małego wściekłego Willa z saksą i nożami w ręku.

No to papaaaa!

willtreateyandhalt

    

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro