19. Nadnaturalne Stereotypy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie do końca udało jej się wprowadzić plan w praktykę. Spotkała się z Michaelem w jego pokoju, jako że współlokator chłopaka wyszedł na cały wieczór. Chciała porozmawiać o tym, gdzie zmierzała ich relacja i zapytać, czy nie mogliby ze wszystkim nieco zwolnić.

Jednakże, kiedy tylko przekroczyła próg pomieszczenia, Michael przyciągnął ją do siebie i pocałował. Tym razem lepiej niż poprzedniego dnia, jednak wciąż miała wrażenie, że czegoś brakowało. A spędziła sporą część poprzedniej nocy, robiąc internetowe poszukiwania na temat całowania. Po przeczytaniu czternastu różnych forów doszła do wniosku, że pomimo powszechnego przekonania, że każdy potrafi całować, to tak naprawdę była umiejętność, której wiele osób musiało się nauczyć.

Dlatego spróbowała się zrelaksować i oddać momentowi. Zanim jednak udało jej się w pełni wczuć, Michael przestał i z zadowoleniem zaczął opowiadać o artystycznym filmie, który dla nich wybrał.

Chłopak załadował swojego laptopa i usiedli razem na jego łóżku. Avery wciąż szukała odpowiedniego momentu, aby porozmawiać o statusie ich relacji, ale niestety po chwili Michael odpalił film i już przez resztę wieczoru nie zebrała się w sobie na tyle, by poruszyć ten temat.

***

Większość niedzieli przesiedziała w bibliotece, pisząc esej o osiągnięciach Wielkiej Rady Czarodziejów. Chociaż generalnie cieszyło ją zawiązywanie nowych znajomości, a nawet potencjalnych przyjaźni, wciąż bardzo doceniała chwile samotności. Miała czasem wrażenie, że ich potrzebowała, żeby móc prawidłowo funkcjonować.

Spędziła też kilka godzin nad studiowaniem niewidzialnego języka, co przynosiło jej coraz więcej frajdy. Zarazem odkryła, że, im więcej czasu na to poświęcała, tym bardziej ciągnęło ją do powrotu. Jakby powoli się uzależniała.

Następny dzień również przeleciał jej dość szybko, zanim się obejrzała, skończyła swój ostatni trening dla łowców i chciała jedynie paść w objęcia swojego łóżka i odpoczywać. Jednakże na zajęciach z czarodziejem dostali razem z Ziggim wspólne zadanie domowe, więc musiała odwiedzić jego pokój, zanim mogła wrócić do swojego.

Zapukała w odpowiednie drzwi i już po chwili otworzył jej uśmiechnięty Aiden.

— Słyszałem o waszym zadaniu — powiedział na powitanie. — Zapraszam w nasze skromne progi.

Pokój jego i Siegfrieda nie był jeszcze zbytnio spersonalizowany, jednak rozpoznała część czarodzieja po kilku grubych, skórzanych książkach. Za to po stronie wampira dostrzegła jedynie talię kart oraz mnóstwo różnych preparatów do włosów. Przynajmniej teraz wiedziała, że chłopak wcale nie budził się ze swoją zawsze idealną fryzurą, jak próbował ją raz przekonać.

— Możesz usiąść na łóżku, to nie powinno zająć więcej niż pół godziny — stwierdził Ziggy, nie odrywając wzroku od arkusza, który właśnie czytał.

Avery zrobiła, tak jak poradził i wyciągnęła z plecaka kilka kartek z zadaniem domowym.

— A więc mamy wypisać powszechne przekonania na temat każdej z ras, podzielić je na te, które są prawdziwe, a które można włożyć pomiędzy mity — podsumowała, czytając polecenie.

Siegfried pokiwał głową, a następnie podał jej jeden ze swoich arkuszy.

— Masz tutaj uzupełnionych czarodziejów. Przepisz to, będzie szybciej.

Avery skinęła i szybko skopiowała notatki Siegfrieda. Jako że omawiali magów oraz łowców przez cały wcześniejszy tydzień, większość informacji jej nie zaskoczyła.

Dziewczynie wciąż oczy same się zamykały i kilka razy ziewnęła, jednak, kiedy tylko przeszła do tematu zmiennokształtnych, nieco się ożywiła.

Siegfried otworzył na swoim laptopie odpowiedni podręcznik i zaczęli omawiać zmiennokształtnych aves.

— A więc nazywają siebie aniołami, ale wcale nie wyglądają jak anioły — zaczęła Avery, przypominając sobie słowa Emmanuela. — Zmieniają się w różne rodzaje ptaków... a więc co do powszechnych przekonań, które są fałszywe, to te wszystkie religijne? Jak na przykład anioły stróże?

— Może być — stwierdził Ziggy. — Jeśli chodzi o wygląd mitycznych aniołów, teoretycznie mogą je przypominać, gdy są w formie pośredniej, chociaż raczej tylko z sylwetki.

— Formie pośredniej? — powtórzyła Avery ze zdziwieniem.

— Uwierz mi, nie chcesz jej zobaczyć — stwierdził Aiden z odrazą. — Najgorsza część bycia zmiennokształtnym.

— To forma pomiędzy ludzką i zwierzęcą — wytłumaczył Siegfried ze znużeniem. — Wygląda to mniej więcej tak, że zmiennokształtny dalej ma ludzką sylwetkę, jednak przejawia się na niej wiele cech ich zwierzęcej natury. Na przykład dziób na twarzy, skrzydła zamiast rąk, pióra na ciele. Zazwyczaj zmiennokształtni są w tej formie przez kilka sekund, jednak, im lepiej nauczą się kontrolować przemiany, tym dłużej teoretycznie mogliby w niej pozostać.

— Czyli stąd pochodzą tradycyjne wizerunki poszczególnych zmiennokształtnych? — zgadła Avery.

— Owszem — westchnął Ziggy.

— Okej, mniejsza o aves, teraz czas na chiroptera! — stwierdził Aiden z ekscytacją. — Jako że przed wami siedzi przedstawiciel tego szlachetnego gatunku, macie niepowtarzalną okazję osobiście mnie o wszystko zapytać.

— A więc... — zaczęła Avy, spoglądając na arkusz. — Jakie są słabe punkty wampirów? Czy rzeczywiście boicie się krzyży, a woda święcona pali waszą skórę?

— Osobiście znam hiszpańską rodzinę bardzo pobożnych wampirów, raczej nie byłoby im to po drodze, gdyby bali się krzyży — powiedział.

— Okej... brak odbicia w lustrze? — zapytała, a Siegfried prychnął, najwyraźniej znając już wszystkie odpowiedzi.

— Widziałaś moją twarz? Co to byłoby za życie, gdybym nie mógł jej codziennie podziwiać. Poza tym, włosy same się nie ułożą.

— Czosnek?

— Na tym świecie nie istnieje nic lepszego niż sos czosnkowy — stwierdził z powagą.

— Srebro?

— Myślałem, że to do wilkołaków? — zdziwił się.

— Wydaje mi się, że obu?

— No cóż, nie sądzę, żeby było bardziej skuteczne niż zwykła stal — uznał.

— A kołek w serce?

Aiden pokręcił głową.

— To chyba dość jasne, że gdybyś wbiła mi kołek w serce, to padłbym martwy. Tak samo jak wszyscy zmiennokształtni, czarodzieje czy zwykli ludzie.

— Światło słoneczne?

— Jeśli nie zauważyłaś, codziennie wychodzimy na dwór na długiej przerwie!

— Wolę przejść przez wszystkie stereotypy, jakie znam — stwierdziła przepraszająco. — Poza tym żyjemy pod barierą, myślałam, że może to coś zmienia.

— Uwierz mi, spędziłem większość życia w RPA, zauważyłbym, gdyby słońce mi w jakimś stopniu szkodziło — zaśmiał się.

— A kwestia picia krwi? — zapytała, przypominając sobie słowa Emmanuela, twierdzącego, że wampiry nie musiały spożywać ludzkiej krwi, by przetrwać.

— Smakowita sprawa. — Oblizał wargi. — Nie jest to nasze główne pożywienie, ale znacznie ułatwia kontrolowanie przemian. Poza tym dodaje dużo energii, zwiększa siłę, zwinność, skupienie i znacząco poprawia nastrój. W sumie działa trochę jak narkotyk.

— Inni zmiennokształtni też tak mają? — zapytała Avery, z ciekawością słuchając Aidena.

— Tylko chiroptera — poinformował ja Siegfried. — Będziecie to pewnie przerabiać na historii, ale, w skrócie, wampiry są zmiennokształtnymi, stworzonymi we wczesnym średniowieczu jako broń w wojnach czarodziejów. Jako że wcześniej stworzyliśmy zmiennokształtnych aves, wiedzieliśmy już jak tworzyć nowe rasy. Dlatego przy zmiennokształtnych chiroptera mogliśmy poprawić technikę i ulepszyć wynik końcowy. Poza tym, w tamtych czasach, czarodzieje wciąż byli stosunkowo potężni, a na pewno o wiele bardziej niż kilkaset lat później, gdy tworzyli zmiennokształtnych felidae i canidae.

— Dlaczego podręcznik od historii nie może opowiadać zdarzeń z przeszłości w taki ciekawy sposób? — westchnęła Avy. — A więc jak to wygląda ze zmiennokształtnymi canidae? Jakie powszechne przekonania o nich są fałszywe?

— Tak jak wampiry, wcale nie są szczególnie wrażliwe na srebro — zaczął Ziggy, zarazem zapisując własne słowa na swojej pracy domowej. — Nie muszą również przechodzić przemiany w czasie pełni, chociaż najczęściej tak właśnie wybierają, jak większość zmiennokształtnych. Szczególnie nieszkolonych.

— Czyli, z czego rozumiem, przemiana dokonuje się u zmiennokształtnych ze względu na nagromadzenie energii magicznej, której najwięcej przybywa podczas pełni. I dlatego właśnie wtedy najbardziej naturalnie przychodzi im uwolnienie jej poprzez zmianę w zwierzęcą formę — podsumowała Avery, przypominając sobie tekst, który przeczytała w jednym z podręczników. Chciała wypowiedzieć to na głos, żeby otrzymać potwierdzenie od Siegfrieda, który o wiele lepiej orientował się we wszystkim, powiązanym ze światem nadnaturalnych.

— Owszem. — Skinął piętnastolatek. — W przeciwieństwie do czarodziejów, którzy świadomie pobierają energię, zmiennokształtni nie potrafią tego kontrolować. Ona sama do nich przychodzi. Jednak, po odpowiednim treningu, mogą nauczyć się panować nad przemianami i tym, kiedy będą je przechodzić.

— Między innymi to robimy w tej szkole — mruknął Aiden. — Na kursie wakacyjnym wprowadzają nas w teorię i pokazują obrazki. Forma pośrednia na pewno jest czymś, czego nie chcę nigdy zobaczyć, a już szczególne na sobie. Nic dziwnego, że ludzie brali nas kiedyś za demony.

— Zaciekawiłeś mnie — stwierdziła Avery, wyciągając z kieszeni dżinsów telefon i otwierając wyszukiwarkę. Nie wątpiła, że znajdzie odpowiednie zdjęcia w szkolnej wyszukiwarce.

— O nie, nie, nie! — krzyknął Aiden i gwałtownie skoczył w kierunku Avy, z ręką wyciągniętą w stronę jej komórki. Dziewczyna zdążyła jednak się odchylić i wystawić dłoń z telefonem na tyle daleko, żeby wampir nie był w stanie go złapać.

Avery nie musiała nawet spojrzeć na Siegfrieda, żeby wiedzieć, że cicho wzdycha lub przewraca oczami, próbując ignorować akcje swojego współlokatora.

— Przecież mam zostać łowcą, w końcu i tak zobaczę, jak wygląda forma pośrednia — zaśmiała się Avery.

— Wciąż, czym później, tym lepiej — stwierdził, po czym ostatecznie wyrwał dziewczynie telefon i krzyknął. — Zwycięstwo!

Avery pokręciła głową.

— Prawdopodobnie i tak to zobaczę, kiedy wrócę do swojego pokoju.

— To już zrobisz na własną odpowiedzialność. Ale ostrzegam cię, po tym już nigdy nie spojrzysz na świat tak samo — powiedział Aiden z powagą.

— Zmiennokształtni felidae? — wtrącił Siegfried, z irytacją uderzając długopisem o biurko.

Avy od razu odsunęła się od Aidena i chwyciła swój arkusz.

— A więc, jakie są stereotypy o kotołakach? W sumie nigdy żadnych nie słyszałam.

— Według niektórych legend również zmieniają się tylko podczas pełni, a ich słabością jest złoto — powiedział Ziggy. — Oba są oczywiście nieprawdziwe.

— Okej. — Avery przytaknęła, notując słowa czarodzieja. — A więc to wszystko?

— Najwyraźniej... - Szybko przeleciał wzrokiem po swojej pracy. — Czyli możesz już iść do siebie — powiedział Siegfried bezceremonialnie, na co Aiden westchnął.

— Popracuj nad manierami, Ziggy. — Wampir przechylił głowę i spojrzał na współlokatora z rozczarowaniem, po czym wręczył Avery z powrotem jej komórkę. — Musisz częściej nas odwiedzać. Czasami nie wytrzymuję sam na sam z tym tutaj.

— Jasne. — Avery spróbowała się uśmiechnąć. Choć przez zazwyczaj rzeczywiście lubiła spędzać z nimi czas, niechęć Siegfrieda wciąż wywoływała u niej dyskomfort. Nie potrafiła obracać tego w żart tak, jak Aiden.

— A, i jeszcze jedna ważna sprawa! — powiedział nagle wampir. — W najbliższy piątek jest podobno impreza. Głównie starszych roczników, ale Axel nas wkręci. I pewnie Michael też tam będzie, więc musimy iść.

Avy westchnęła. Nie czuła zbyt wielkiej potrzeby, by uczestniczyć w imprezie, jednak słysząc determinację w głosie Aiden, wiedziała, że raczej się nie wywinie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro