20. Presja Piątkowej Nocy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tydzień mijał Avery dość żmudnie. Codziennie z trudem przeżywała zajęcia sportowe i coraz to różniejsze wyzwania z nimi związane. Według ich trenera w ten sposób budowali formę.

I chociaż wciąż ledwo robiła nawet jedną pompkę, nie potrafiła podciągać się na drążku, dotknąć dłońmi podłogi z wyprostowanymi nogami czy wytrzymać dwudziestominutowego biegu, miała wrażenie, że każdy trening był nieco lepszy od poprzedniego. A przynajmniej tak sobie powtarzała, gdy z zadyszką i przepoconym strojem sportowym wracała do szatni.

Zdołała już zarobić kilkadziesiąt monet na swoich zadaniach domowych i wypracowaniach. Poza tym wciąż pracowała nad rozszyfrowaniem tajemniczego pisma, co wychodziło jej zaskakująco dobrze, jako że rozumiała już podstawowe zdania i potrafiła sama je składać. Dzięki temu, że siadała nad niewidzialnym językiem za każdym razem, kiedy znajdywała chwilę dla siebie, nie miała czasu myśleć o zmartwieniach i zajmowała jakoś swój umysł, gdy zaczynała tęsknić za domem czy kwestionować własne decyzje. Dlatego przy kolejnej wizycie w szkolnej piwnicy, dyskretnie podkradła kolejną książkę z pismem przeznaczonym jedynie dla jej oczu.

Starała się codziennie spotykać z Michaelem, zwykle po prostu oglądali razem filmy lub przebywali z resztą paczki. Zaczynała czuć się coraz bardziej komfortowo w towarzystwie chłopaka, chociaż ich rozmowy głównie kręciły się wokół dyskusji na temat produkcji, które oglądali.

Jedynym problemem było rozdzielanie przerw pomiędzy dwie grupy znajomych, jako że zazwyczaj spędzała czas z Aidenem, Ziggim oraz Bambi, gdyż miała z nimi zajęcia. Do tego również dochodził Axel, który, odkąd Aiden do niego zagadał, postanowił się do nich przyłączyć. Niestety zarazem Michael i Elodie coraz częściej nalegali, żeby również przebywała z nimi.

Nie do końca wiedziała, jak się zachować w tej sytuacji. Nigdy wcześniej nie miała tylu dobrych znajomych. Zawsze trzymała się jedynie z Bridget i czasem przebywała z jej przyjaciółmi. Przez całą szkolną karierę nie zdołała na stałe wkręcić się do żadnej grupki, a w tej dziwnej paranormalnej szkole w pewnym sensie należała już do dwóch. I miała wrażenie, że do obu została wciągnięta przez przypadek.

Czwartek okazał się najlepszym dniem jak dotąd, jako że mogła przez piętnaście minut porozmawiać z ojcem. Nie pamiętała, kiedy ostatnio tak bardzo ucieszył ją jego głos, przez większość czasu wypytywała go, jak sobie bez niej radzi, co słychać w Greenbridge i czy miał jakieś wieści od Bridget. Dopiero potem streściła mu mordercze treningi i wspomniała, że udało jej się znaleźć znajomych. I choć wiedziała, że zdołali przerobić mnóstwo tematów w czasie tego kwadransu, miała wrażenie, że nie opowiedziała ojcu nawet dziesięciu procent tego, czego chciała.

Kiedy sekretarka poinformowała ją, że została jej już tylko minuta, do oczu dziewczyny napłynęły łzy.

— Tato, chyba będziemy musieli już kończyć — powiedziała smutno do słuchawki, po czym usłyszała ciche westchnięcie ojca.

— No cóż, myszko... przynajmniej mieliśmy te piętnaście minut. Bardzo za tobą tęsknię.

— Ja też — stwierdziła łamiącym się głosem i przetarła oczy.

— Nie daj się tam i pamiętaj, że w ciebie wierzę. Zanim się obrócisz, skończysz tę szkołę i pójdziesz spełniać swoje marzenia! — uznał z dumą, ale potrafiła usłyszeć, że również pociągał nosem.

— Kocham cię — odparła na pożegnanie.

— Ja ciebie też.

Lekko zdołowana oddała słuchawkę jednej z sekretarek, a następnie powolnym krokiem wyszła z sekretariatu. Przyjemnie było porozmawiać z tatą, jednak przypominało to dziewczynie o tęsknocie za domem. Żałowała, że nie mogła zadzwonić do niego z własnego telefonu i cieszyć się nielimitowanym czasem.

Po rozmowie zdecydowała spotkać się z Michaelem i poszli razem na obiadokolację. Na stołówce nałożyli sobie wybrane dania, a następnie przysiedli się do Elodie, Emmanuela oraz Eshy. Tamci rozmawiali o zadaniu domowym, które Esha dostała na zajęciach z transformacji. Avery jedynie kiwała głową, nie wiedząc, jak mogłaby dołączyć do konwersacji.

Przez większość czasu uważnie słuchała reszty grupy, licząc, że czegoś się może nauczy. Przerwała dopiero, kiedy zauważyła Axela, który do niej pomachał, gdy przechodził obok. Posłała chłopakowi uśmiech i odprowadziła go wzrokiem do stolika Aidena oraz Siegfrieda.

— Przyjaźnisz się z nim? — zapytał Michael podejrzliwie, podążając za jej spojrzeniem i otaczając ją ramieniem.

— W pewnym sensie. — Nie nazwałaby go przyjacielem, nie znała Axela na tyle długo, jednak na pewno byli w tej samej grupie znajomych. — Dlaczego?

— Nie lubię go — powiedział Michael, a Emmanuel pokręcił głową.

— Przesadzasz. Po prostu ma cel, do którego uparcie dąży... czasem może zbyt uparcie — stwierdził łowca.

— W jakim sensie? — Avy popatrzyła na chłopaków.

— Axel przez cały ostatni rok biegał po korytarzach, węsząc skandale. Gdziekolwiek pojawiał się zalążek dramy, on od razu był na miejscu, by tylko uprzykrzyć życie zamieszanym. Dlatego prawie nie ma znajomych — zachichotała Elodie, odgarniając swoje czarne włosy. — Zresztą, w końcu się mu opłaciło, po całym roku dostał pozycje jako główny prezenter w szkolnych wiadomościach. Tylko po to, by ją stracić już po pierwszej emisji, za szerzenie teorii spiskowych.

— Trochę żenada — mruknęła Esha. — Ale czego się spodziewać po zmiennokształtnych felidae.

— Prawda. Idiota. Poza tym próbował mnie w tamtym roku uwikłać w aferę, związaną z oszukiwaniem podczas zawodów — prychnął Michael.

— Nie, żebyś był niewinny — stwierdził Emmanuel z lekkim wyrzutem.

— Sto monet było tego warte. A on nie musiał wtrącać nosa w nieswoje sprawy. Dobrze, że ostatecznie nie zdobył żadnych wystarczająco silnych dowodów. I tak narobił mi mnóstwo problemów, zostałem zawieszony na kilka tygodni!

Avery popatrzyła na Michaela z lekkim niepokojem. Nie pochwalała jego zachowania, jednak bała się urazić chłopaka. Nie chciała doprowadzić do kłótni, więc ostatecznie przemilczała całą sytuację, pośpiesznie zmieniając temat.

Mimo to przez resztę obiadokolacji czuła przytłaczające poczucie winy.

***

Następnego dnia lekcje minęły dziewczynie zaskakująco szybko, a za każdym razem, kiedy spotykała Aidena, ten przypominał jej o wieczornej imprezie.

— Nie próbuj się nawet wymigać, Avy! Jeśli trzeba będzie, wpadnę do waszego pokoju i osobiście przypilnuję, żebyś przyszła — powtarzał ze skrzyżowanymi ramionami.

I ostatecznie tak też zrobił. Około dwudziestej, po dwukrotnym zapukaniu w drzwi, wszedł do ich sypialni.

— Gotowe na melanż? — zapytał z uśmiechem, bez pytania siadając na łóżku Avery, która akurat była przy swoim biurku, pisząc analizę na literaturę.

— Ty na pewno tak — zaśmiała się Bianca. — Teraz musimy tylko wyciągnąć Avy.

— Avery! — Aiden stanął obok niej z oburzonym wyrazem twarzy. — Musisz mi przecież pomóc w realizacji mojej nowej tragicznej historii bad boy'a! Potrzebuję kogoś, kto będzie obserwował reakcje dziewczyn i zapisywał, które elementy zadziałały najlepiej.

Bianca spojrzała na wampira ze zdziwieniem.

— Tragicznej historii bad boy'a? — powtórzyła podejrzliwie, najprawdopodobniej przypominając sobie ich pierwsze spotkanie.

— Na tobie użyłem pierwszą wersję i wydawała się działać. Musisz mi wybaczyć, nie wiedziałem wtedy o Francisco. Tak czy inaczej, mam kilka nowych scenariuszy, a jako że będę musiał się skupić na moich umiejętnościach aktorskich, gdy będę je wykonywał, potrzebuję kogoś, kto pomoże mi z obserwacją. — Aiden spojrzał z wyczekiwaniem na Avy, która westchnęła ze zrezygnowaniem.

— Okej, pójdę i pomogę ci z testowaniem różnych scenariuszy.

— Nie! — krzyknęła nagle Bianca. — Aiden Van Duisternis, nie możesz tak wykorzystywać Avery, ona ma plany!

— Mam plany? — zapytała Avy ze zdezorientowaniem.

— Tak! Dzisiaj, impreza, ty i Michael, przynajmniej trzecia baza. Najlepiej czwarta, ale bez presji. — Zaczęła kiwać energicznie głową. — Jesteście ze sobą od tygodnia, najwyższy czas.

— Co? — Serce Avery przyśpieszyło. Wciąż czuła się źle z komentarzami Michaela na temat Axela z poprzedniego dnia. Poza tym dopiero niedawno całowanie zaczynało sprawiać jej przyjemność, nie wiedziała, czy była gotowa na kolejny krok.

— No wiesz, Michael jest przystojny, wydaje się dość spoko. Ja bym skorzystała — powiedziała Bianca z podejrzanie dużym zaangażowaniem.

— Ty akurat masz powód — zaśmiał się Aiden, po czym zauważył, że Avery patrzy się na niego z konsternacją. — Chcesz o coś zapytać, Avy?

— Co ty o byś zrobił? — Czuła się dziwnie z myślą, którą Bianca zasiała w jej głowie, jednak zaczęła się zastanawiać, czy jej współlokatorka nie miała racji. Może powinna była wykorzystać dobrą sytuację i mieć to z głowy? Tak w pewnym sensie zrobiła z pierwszym pocałunkiem. I to pewnie doradziłaby jej Bridget.

Aiden wzruszył ramionami.

— Michael jest dość atrakcyjny. Ja bym pewnie zrobił to, co mówi Bianca.

Avery westchnęła i poczuła nagły stres. Przez myśl przeleciało jej wspomnienie Emmanuela, wspominającego o granicach i poczuciu komfortu, jednak szybko zostało ono przykryte płaszczem wątpliwości, wywołanymi przez Biancę i Aidena. Czy powinna zrobić to, co radzili? Wiedziała, że w Greenbridge większość jej rówieśniczek miała swój pierwszy raz za sobą i niewiele z nich określiłoby je jako idealne. Być może to było coś, co najlepiej byłoby jak najszybciej zaliczyć?

— Kto jeszcze idzie? — zapytała po chwili, chcąc jak najszybciej porzucić poprzedni temat i zmusić siebie samą, by przestać o tym myśleć. — Siegfried czy Bambi też będą?

— Ziggy na pewno nie, Bambi może wpaść — powiedział Aiden z zamyśleniem. — Axel nas zaprosił, więc on na pewno się pojawi

— W takim razie super — stwierdziła Avery bez grama ekscytacji, wciąż przejęta słowami Bianki.

***

Avery postanowiła ubrać czarny golf i dżinsy, a także, za namową Bianki, użyć maskary oraz jasnoróżowej szminki, co było dość dobrym kompromisem pomiędzy zwyczajnym, naturalnym wyglądem dziewczyny oraz lekkim podrasowaniem jej aparycji.

Jako że mieli iść we trójkę, Aiden przez cały czas siedział na łóżku Avy i pośpieszał dziewczyny, narzekając, że z każdą minutą traci szansę na dobre podrywy. Dlatego zaczął niemal skakać ze szczęścia, gdy wreszcie wyszli z sypialni.

— A więc gdzie jest ta impreza? — zapytała Bianca, ściągając w dół swoją przykrótką, czarną spódniczkę.

— Bliziutko, w świetlicy na najwyższym piętrze naszego skrzydła — stwierdził. — Będą głównie osoby po pierwszym roku, ale dla nas lepiej. Wyrobimy sobie znajomości.

— Super. — Avery dalej nie potrafiła znaleźć w sobie ekscytacji, jednak pozostała dwójka niemalże kipiała z zachwytu.

Wspięli się po schodach na ostatnie piętro, po czym skręcili w lewo. Korytarz był przyciemniony, jednak zdołali dostrzec przed sobą dwie dziewczyny, ubrane w sukienki z kolorowymi cekinami, więc postanowili za nimi podążyć. Zgodnie z ich przewidywaniami, nieznajome nieświadomie zaprowadziły ich prosto do ogromnej sali, z której dochodziła klubowa muzyka.

— Dyrekcja nie ma z tym problemu? Przecież wokół chyba są pokoje uczniów — zapytała cicho Avery, patrząc na rzędy wielkich drzwi z trzycyfrowymi numerkami.

— Pewnie, póki nie ma kłopotów, to ignorują tego typu imprezy. I z czego pamiętam, w czasie kursu wakacyjnego pokoje na najwyższych piętrach są puste. Przeprowadzają wszystkich niżej, żeby nikt nie musiał się męczyć ze schodami. I chwała im za to — odpowiedział Aiden, nie odrywając zadowolonego wzroku od drzwi świetlicy.

Szybko wślizgnęli się do pomieszczenia, stając naprzeciw dziesiątek tańczących ludzi. Intensywne dźwięki muzyki z głębokimi basami uniemożliwiały im słyszenie siebie nawzajem, dlatego musieli komunikować się za pomocą gestów.

Z trudem przecisnęli się przez tłum, do oświetlonej części pomieszczenia, w której stał stół z przekąskami i napojami. Aiden i Bianca od razu sięgnęli po Coca Colę oraz butelkę wódki, przygotowując sobie drinki.

Avery w tym czasie z niepokojem wodziła wzrokiem po przyciemnionym pokoju, oglądając sylwetki ludzi, co kilka sekund oświetlanych przez ledowe, podręczne kule dyskotekowe, które ktoś poustawiał na stolikach.

Dziewczyna odwróciła się z powrotem do swoich znajomych, którzy byli w trakcie sączenia napojów.

— Mogę trochę? — krzyknęła, zanim zdążyła to przemyśleć i przypomnieć sobie ostatni raz, kiedy sięgnęła po alkohol.

— Jesteś pewna? — Aiden musiał powtórzyć te dwa słowa przynajmniej cztery razy, zanim zdołała go usłyszeć pośród hałasu.

Zawahała się przez kilka sekund, jednak ostatecznie powoli przytaknęła. Rozsądek został przytłoczony przez stres, który narastał z każdą minutą. Nie wiedziała, czy była to kwestia wszechobecnego chaosu, czy rozmowy, którą przeprowadzili wcześniej w sypialni. Pamiętała za to, że na imprezie Jeremiego alkohol pomógł jej pozbyć się zmartwień. I chociaż wciąż nieco przerażały ją możliwe konsekwencje, zaczęła przekonywać samą siebie, że na pewno nie skończy gorzej niż poprzednim razem.

Nic nie mogło pobić północnego polowania i zostania zaatakowanym przez stado zmiennokształtnych canidae.

Już po kilku minutach, zamiast podpijać napój Aidena, brała z Biancą swoje pierwsze w życiu szoty. Współlokatorka namówiła ją na to, gdy tylko wampir wyruszył na swoje miłosne podboje.

Pierwszy łyk czystej wódki na pewno nie należał do najprzyjemniejszych, jednak, gdy po chwili kojące uczucie ciepła rozeszło się po jej ciele, stwierdziła, że mogła spróbować jeszcze kilka kieliszków. Co na dłuższą metę nie było najlepszym pomysłem, lecz w tamtym momencie wcale o tym nie myślała.

Po jakimś czasie Bianca postanowiła iść na parkiet, a Avery zapewniła, że do niej dołączy. Zanim jednak się zebrała, poczuła lekkość i przypływ dobrego humoru, które jednak szybko zostały przykryte przez zawroty głowy.

Wystawiła głowę, szukając wzorkiem Bianki i już po kilku sekundach wypatrzyła ją po drugiej stronie pomieszczenia. Stała obok Michaela i szeptała mu do ucha.

Od razu postanowiła do nich podejść, lecz gdy tylko weszła pośród tańczący tłum, straciła tę dwójkę z pola widzenia.

W powietrzu unosił się zapach potu wymieszanego z drogimi perfumami, a dźwięk muzyki dudnił w jej uszach. Czuła, że zaczynało brakować tlenu, wydawało jej się, że całe powietrze wypełniały ciepłe oddechy ludzi wokół, którzy ocierali się o nią w furii tańca.

Usilnie próbowała wydostać się z labiryntu ciał. Mimo to miała wrażenie, że im bardziej się przeciskała, tym silniej tłum popychał ją w przeciwnym kierunku, wciągając Avery w swoje wnętrze niczym ruchome piaski. Miała wrażenie, że stopniowo narastająca panika zaciskała swoje szpony na całym jej ciele.

Zaczęła szaleńczo obracać głowę w poszukiwaniu ratunku. Przez chwilę miała wrażenie, że widziała gdzieś w oddali Aidena przeciskającego się przez tłum z jakąś blondynką. Kilka sekund później wydało jej się, że również dostrzegła Axela, rozmawiającego w kącie z niską dziewczyną, czy Elodie i Eshę, kołyszące się na parkiecie. Nie wiedziała jednak, ile z tego było rzeczywistością, a ile jej mózgiem, desperacko próbującym szukać znajomych twarzy.

Za każdym razem, gdy na chwilę zamykała oczy, zawroty głowy uderzały ją jeszcze mocniej i sprawiały, że kolacja podchodziła do gardła. Dlatego jedynie próbowała powoli poruszać się w kierunku wyjścia, choć już nawet nie widziała, gdzie były drzwi.

Nie miała pojęcia, ile czasu spędziła w tym dziwnym stanie, gdy niespodziewanie Michael wyrósł przed nią z podstępnym uśmiechem.

Pociągnął Avery za rękę i, jakby za pomocą magii, zdołał wyprowadzić na zewnątrz.

Korytarz również był przyciemniony, a Avery miała problem ze skupieniem swojego wzroku na jednym punkcie. Podpierała się na ramieniu Michaela, który w pewnym momencie przyciągnął ją do siebie i zaczął całować.

Początkowo mu się poddała, beztrosko zatapiając w jego wargach. Po chwili jednak chłopak wspominał swój wolny pokój, a jego ręce powoli zaczęły zsuwać się w dół jej pleców.

Wtedy mimowolnie znowu przypomniała sobie o wcześniejszej rozmowie z Biancą. O tym, że tej nocy miała mieć swój pierwszy raz. Ale zamiast być tak podekscytowana jak jej współlokatorka, po całym ciele dziewczyny przeszedł dreszcz przerażenia.

Odkąd ta myśl na dobre wróciła do umysłu Avery, każdy dotyk Michaela, zamiast ją podniecać, sprawiał, że coraz bardziej zastygała, a rosnący niepokój odbierał dech w jej piersiach.

Aż w końcu coś w niej pękło.

Nie wiedziała, czy było to kolejne „chodźmy do mojego pokoju", czy jego dłoń, która znalazła się zdecydowanie za nisko, jednak w pewnym momencie Avery mimowolnie zaczęła płakać.

— Nie — szepnęła, jednak chłopak zdawał się jej nie słyszeć. Zadrżała i powtórzyła, tym razem głośniej. — Nie!

Michael od razu od niej odskoczył ze zdezorientowaniem wymalowanym na twarzy.

— Wszystko w porządku, Avery?

— Nie, ja... nie. — Z trudem łapała oddech, miała wrażenie, że łzy spływały strumieniami po jej policzkach. — Nie... przepraszam.

Nie miała nawet odwagi ponownie spojrzeć na chłopaka. Odwróciła się i niezgrabnie pobiegła w głąb ciemnego korytarza, odprowadzana przez pogardliwe spojrzenia postaci z licznych portretów, wiszących na czerwonych ścianach.

Gdy tylko dostrzegła drzwi oznaczone jako toaleta, bez namysłu przez nie wbiegła, ponownie czując, jak resztki poprzedniego posiłku domagały się wolności. Na jej szczęście zdołała dobiec w ostatnim momencie, oszczędzając przy tym stosunkowo czystą podłogę od wymiotów.

Kiedy skończyła, z lekkim obrzydzeniem do samej siebie wyszła z kabiny i podeszła do zlewu, by przemyć swoją twarz zimną wodą. Przez chwilę miała wrażenie, że się uspokoiła, jednak po kilku sekundach znowu przytłoczyła ją fala niewytłumaczalnego żalu pomieszanego z obawą.

Zakręciła kran i czując, jak łzy znowu wypełniają jej oczy, usiadła na ziemi, opierając plecy o białą ścianę. Schowała twarz w dłonie i zaczęła szlochać. W głowie słyszała szum, jednak przynajmniej nie towarzyszyły mu zawroty. Miała wrażenie, że wraz z wymiotami, pozbyła się sporej części alkoholu.

Myślała, że zostanie tam w takiej pozycji do rana, jednak po chwili usłyszała ciche kroki, a następnie zaniepokojony głos Aidena, który przeszył ciszę niczym ostrze.

— Avy?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro