33. Nagi Intruz

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nie miała zbyt wielu rzeczy, cały jej obecny dobytek leżał spakowany w torbie, więc musiała jedynie wymyślić drogę ucieczki. Mogła spróbować wyjść przez drzwi frontowe.

Albo przez okno.

Obie opcje miały swoje wady. Realizacja pierwszej wiązała się z ryzykiem spotkania kogoś na korytarzu. Poza tym wątpiła, żeby drzwi frontowe zostawały otwarte na noc, a nie wiedziała, gdzie mogłaby znaleźć klucz. Dlatego drugie wyjście wydawało się lepsze. Pozornie.

Rozsunęła zasłony i otworzyła okno. Do pokoju wpadło rześkie powietrze i pojedyncze krople deszczu, niesione przez powiewy wiatru. Avery wychyliła się i spojrzała w dół, pozwalając, by mżawka ochłodziła jej twarz.

Sypialnia, którą dostała, znajdywała się na pierwszym piętrze, jednak odległość od ziemi okazała się większa, niż przewidywała. Jedynym pocieszeniem był fakt, że na dole widziała trawę zamiast kostki brukowej.

Westchnęła, zastanawiając się, czy rzeczywiście chciała to zrobić. Nie miała żadnego planu, była w obcym kraju i nie znała nawet podstaw języka. Do tego wszystkiego jacyś ludzie chcieli ją porwać dla okupu.

Mimo to po raz pierwszy od lat, być może nawet w życiu, czuła na raz tyle negatywnych emocji. Smutek, rozczarowanie, złość, wstręt do samej siebie i tego co zrobiła. Przede wszystkim przytłaczało ją jednak zagubienie. Miała wrażenie, że podczas ostatniej dobry została zalana taką falą zdarzeń i rewelacji, że nie wiedziała już do końca, co się dla niej liczyło. Kiedy myślała o swoich wcześniejszych planach, nachodziła ją całkowita apatia.

Nawet myśli o Jeremim, które dawniej potrafiły momentalnie sprawić, by jej policzki zapłonęły, nie zdołały pomóc. Co więcej, zaczęła kwestionować swoje uczucia do niego. Przecież na dobrą sprawę wcale go nie znała. Co jej się w nim tak naprawdę podobało? Nie wiedziała jaka była jego ulubiona potrawa, nie wiedziała, co było jego grzeszną przyjemnością, jak wyglądał, kiedy był smutny. Znała jedynie jego wyobrażenie, które od lat tworzyła w swojej głowie.

Po raz pierwszy w życiu ją to uderzyło. Straciła tyle czasu na zauroczenie chłopakiem, którego nie znała. Zawsze była zbyt nieśmiała i niezdecydowana, żeby spróbować go poznać, więc wycofała się w świat fantazji. Żyła marzeniami, będąc zbyt wielkim tchórzem, by rzeczywiście po nie sięgnąć. Nawet jej pierwsza dłuższa rozmowa z Jeremim, wtedy na jego imprezie, była głównie zasługą Bridget.

Wzięła pierwszą lepszą poduszkę i wyrzuciła ją przez okno, wkładając w to całą swoją siłę. Nie popatrzyła nawet, jak spada. Za to ze zdziwieniem odkryła, że jej policzki znowu stały się wilgotne. Być może wreszcie nadszedł czas, żeby przestać unikać ryzyka i zrobić coś impulsywnego? Nawet jeśli miała postąpić głupio, nagle przestało ją to obchodzić. Musiała dać ujście temu całemu szaleństwu.

Ściągnęła z łóżka kołdrę i wyciągnęła ją z poszewki w białe kwiaty. Następnie wzięła również prześcieradło z myślą, żeby zrobić linę i jakoś z jej pomocą uciec na zewnątrz. Skończyła więc na podłodze, zapłakana i zaplątana w drogie materiały pachnące świeżością i luksusem. Towarzyszył jej jedynie szum deszczu. A przynajmniej, dopóki nie usłyszała głosu, mówiącego z australijskim akcentem.

— To naprawdę nie jest dobry pomysł.

Od razu, z lekkim przerażeniem, spojrzała w stronę otwartego okna. Jednakże, kiedy tylko zobaczyła brata Aidena, gwałtownie odwróciła głowę w przeciwną stronę.

— Dlaczego jesteś nagi!? — krzyknęła, nie wiedząc, jak inaczej zareagować.

— Żebyś nie pytała, co robię w twoim pokoju — odparł z zadziwiająco dużą pewnością siebie. — Ale nie obrażę się, jak podrzucisz mi te... prześcieradło? Albo cokolwiek, czym mogę się zakryć.

Avery wstała, wciąż będąc całkowicie zdezorientowana całą sytuacją i podeszła do szafy. Cały czas z trudem powstrzymywała się od zerkania na Rensa, stojącego spokojnie przy oknie.

Nie znalazła niczego męskiego, więc rzuciła mu czarny, satynowy szlafrok.

— A więc... co tutaj robisz? — Wciąż patrzyła w przeciwną stronę i próbowała ukradkiem przetrzeć łzy.

— Kiedy Aiden cały roztrzęsiony zapukał do mojego pokoju i opowiedział, co się stało, zgadłem, że twoją naturalną reakcją może być próba ucieczki. I chyba się nie pomyliłem?

Wreszcie odwróciła się w stronę chłopaka, by zobaczyć, iż jego wzrok był skierowany na plątaninę pościeli. Za jego sylwetką dostrzegła również, że na zewnątrz zaczęło świtać.

— Dlaczego przez okno? — Oparła się o ścianę, krzyżując ramiona.

— Zamknęłaś drzwi. — Skinął na przekręcony klucz. — Poza tym trzeba czasem skorzystać z możliwości zmienienia się w nietoperza i niepostrzeżonego wlecenia do czyjeś sypialni.

— Skąd wiedziałeś, że okno będzie otwarte?

— Czekałem pod nim. I przy okazji oberwałem poduszką w twarz.

— Przepraszam za to — westchnęła. Nagle poczuła falę zmęczenia. — Czyli przyszedłeś tutaj powstrzymać mnie przed ucieczką? Przekonać, że przesadzam? Ewentualnie zmusić siłą, żebym została?

— W skrócie — przyznał, wyprowadzając ją nieco z równowagi. — A przynajmniej to pierwsze. Nie uważam, że przesadzasz i jeśli ostatecznie uznasz, że dalej chcesz uciec, nie będę cię powstrzymywać. Nawet dam ci klucze, wyskakiwanie przez okno z pierwszego piętra nie jest najbezpieczniejszym sposobem.

Popatrzyła na niego, marszcząc czoło. Tego się nie spodziewała. Przeczuwała, że grał w jakąś grę, ale nie miała siły, by próbować go rozgryźć. Cała adrenalina, związana z możliwością ucieczki, gdzieś wyparowała, zostawiając jedynie wykończenie.

— A więc jaki masz plan? By przekonać mnie, żebym została? Skoro mówisz, że jeśli ci się nie uda, to pomożesz mi uciec, musisz być pewien sukcesu.

— Na początku zabiorę cię do jakiegoś miejsca, z którym możesz mieć jakieś lepsze skojarzenia, na przykład... biblioteka? Potem opowiem ci tkliwą rodzinną historyjkę, która sprawi, że spojrzysz na Aidena nieco bardziej przychylnym okiem, pomimo tego, że czujesz się przez niego zdradzona. Przy okazji będę cię zapewniał, że to całkowicie normalne, że czujesz się zła, smutna, zdradzona... — Zamyślił się. — Postaram się też być czarującym gospodarzem i zaproponuję ci herbatę? Tak jak się to robi w filmach i książkach.

Ponownie ją zadziwił. Nie sądziła, że tak po prostu wszystko jej wyjawi. Dlatego pokiwała głową i dała zaprowadzić się do biblioteki.

— Zamierzasz przebrać się w normalne ubrania? — spytała, gdy weszli do niewielkiego pomieszczenia z dwoma fotelami, stolikiem na kawę oraz kilkoma regałami. Avery szybko rozejrzała się wokół i dodała. — Mały ten pokój jak na bibliotekę.

— Przyznaję, zwykle nazywamy to czytelnią — zaśmiał się. — I zostanę przy szlafroku. Nie pamiętam, kiedy ostatnio nosiłem coś tak wygodnego. To chcesz coś do picia? Mamy tu czajnik i zapas różnych herbat.

Początkowo chciała odmówić, jednak, kiedy przygryzła swoją wysuszoną wargę, zorientowała się, że rzeczywiście chętnie, by się czegoś napiła.

Przytaknęła, a następnie usiadła na jednym z foteli. Pomimo zmęczenia wciąż nie czuła się śpiąca. A musiało już być po piątej, jako że przez okno wpadały już pierwsze promienie słońca.

Po chwili Rens postawił przed nią biały kubek wypełniony herbatą.

— A więc... — westchnął, sadzając się wygodnie w brązowym fotelu. — Chcesz się o coś zapytać, czy mam zacząć moją długą, motywacyjną wypowiedź?

— Dlaczego w ogóle postanowiłeś ze mną porozmawiać? Nawet mnie nie znasz. — Wzięła kubek do ręki. Napój wciąż pozostawał zbyt gorący do picia, ale idealny, żeby nieco ogrzać jej ręce.

— Prawda, nie znam cię. Za to znam mojego brata. Nie był w tak złym stanie po kłótni z kimś, odkąd zerwała z nim jego była dziewczyna. Wiem, że wasza przyjaźń została zbudowana na... nie najlepszych fundamentach, ale Aidenowi naprawdę zależy. A gdy jest zestresowany albo robi się wredny, albo mówi dziwne rzeczy. Żadna z tych opcji nie zadziałałaby na jego korzyść.

— Więc jesteś bohaterskim altruistycznym bratem, który bohatersko ratuje jego relacje?

— Mam swoje ukryte powody — stwierdził poważnie.

— Ukryte powody? — powtórzyła pytającym tonem.

— Mogę ci je zdradzić, ale wtedy będziesz musiała zachować naszą rozmowę w sekrecie — uznał z konspiracyjnym uśmiechem, który od razu przyniósł jej na myśl Aidena.

— Czemu nie? — odparła, próbując ukryć ciekawość, którą zdołał wywołać.

— Kiedy Aiden jest przybity bardzo, ale to bardzo, lubi słuchać Taylor Swift. I tu nawet nie chodzi o to, że na okrągło puszcza album „Red".

— A więc w czym jest problem? — spytała Avy pobłażliwie, zarazem nie mogąc się nadziwić, jak bardzo w tamtym momencie Rens wydawał jej się podobny do brata pod względem sposobu mówienia.

— On śpiewa. Zna wszystkie teksty na pamięć i, uwierz mi, możesz uważać, że słyszałaś ludzi, którzy nie potrafią śpiewać, ale Aiden... to całkiem inny poziom.

Wyobrażenie Aidena, fałszującego przy piosenkach Taylor Swift zdołało na ułamek sekundy wywołać u niej uśmiech. Nie spodziewała się, że cokolwiek zdoła ją jeszcze rozśmieszyć.

— A więc teraz nadszedł czas na ckliwą, rodzinną historyjkę? — Pokręciła głową, chociaż Rens naprawdę ją zaciekawił. Po całym roallercoasterze emocji, przez który przeszła tego dnia, wreszcie czuła coś na kształt spokoju. Zgadywała, że była to kwestia zmęczenia, jednak przyjemnie było siedzieć w fotelu, rozkoszować się ciepłem herbaty i słuchać aż nienaturalnie szczerego Rensa, bez obsesyjnych myśli z tyłu głowy.

— W pewnym sensie — stwierdził, tym razem o wiele poważniejszym tonem. — To wydarzyło się Kiedy miałem trzy lata, Aiden ledwo skończył rok, więc teoretycznie żadne z nas tego nie pamięta. Ja mam przebłyski, ale nie wiem na w jakim stopniu są one prawdziwe, a w jakim to wspomnienia, które sam stworzyłem przez wszystkie opowieści.

— Okej. — Avery oparła się wygodnie i wzięła łyk herbaty.

— Spędzaliśmy rodzinne wakacje w naszej posiadłości na Lazurowym Wybrzeżu. Nasz ojciec, matka, my oraz sześciu pozostałych braci.

— To... wielu braci — skomentowała, stwierdzając, że słynne „ósmy z kolei" w końcu nabrało więcej sensu.

— Z dwóch matek. — Wzruszył ramionami. — Pierwsze małżeństwo ojca zostało zaaranżowane i skończyło się dość... głośnym rozwodem. Podobno drugie, czyli z matką moją, Aidena oraz naszego brata Clementiusa, było z miłości.

— Aiden nigdy o tym nie wspominał.

— Sami rzadko o tym rozmawiamy. — Ziewnął. — Pewnego dnia podczas tych wakacji mieliśmy całą rodziną wybrać się na wycieczkę do zoo. Niestety Clementius zachorował, więc ojciec postanowił wszystko odwołać. Ale nasza matka się nie zgodziła. Z czego potem opowiadały mi różne opiekunki, czuła, że jej pasierbowie, nasi przyrodni bracia, już i tak jej nie lubili, więc nie chciała im popsuć wyczekiwanego wyjazdu. Dlatego postanowiła zostać z Clementiusem, a cała nasza reszta pojechała, razem z kilkoma nianiami.

Podczas całej opowieści bawił się czarną etykietką torebki na herbatę, której postanowił nie wyciągać z napoju. Nie spuszczał z niej wzroku i, dopiero kiedy Avy zadała pytanie, na chwilę przeniósł swoje spojrzenie na dziewczynę.

— I wtedy coś się stało?

Pokiwał głową.

— Nie znam szczegółów, ojciec woli trzymać nas w niewiedzy. Wiem jedynie, że chodziło o duże porachunki biznesowe czy coś w tym stylu. Duża grupa ludzi włamała się do domu, zabiła całą służbę i naszą matkę. A potem podłożyli ogień i doszczętnie wszystko spalili.

— Czyli wasz brat...

— On też. Jako jedyny nie został postrzelony, umarł przez pożar. Prawdopodobnie stracił przytomność, zanim zdążył cokolwiek poczuć, ale... — Przetarł oczy, żeby powstrzymać łzy. — Jego zwłoki były w bardzo złym stanie.

Avery nie wiedziała, jak odpowiedzieć. Przez kilka następnych minut siedzieli w ciszy, a ona przyswajała całą historię. Jej matka również nie żyła, jednak zmarła z powodu komplikacji po zapaleniu płuc, nie została zamordowana razem z rodzeństwem. Nie sprawiało to, że nie była smutna z powodu jej śmierci. Jednakże wątpiła, że potrafiłaby wczuć się w sytuację Aidena czy Rensa.

— Przykro mi — powiedziała szczerze.

— Sam postanowiłem opowiedzieć ci ckliwą historię — stwierdził ponuro. — Od tego czasu nasz ojciec... zmienił się. A przynajmniej tak słyszałem, bo nie pamiętam niczego przed tymi wydarzeniami. Uznał, że napastnicy zamierzali zabić nas wszystkich i to była kwestia szczęścia, że akurat pojechaliśmy wtedy na wycieczkę. Dlatego zaczął mieć obsesje na punkcie rozproszenia nas po świecie, żebyśmy nie przebywali w tym samym miejscu na wypadek, gdyby ktoś zechciał powtórzyć zamach.

— Czyli... rozdzielił was?

— Dokładnie. Sam zamknął się gdzieś na północy Europy, mnie wysłał do Australii, Aidena do RPA i tam wychowywali nas guwernanci, opiekunowie i służący. Ja i Aiden jeszcze widywaliśmy się kilka razy w roku, resztę braci spotykaliśmy... bardzo rzadko. Za to, odkąd ojciec zainicjował bliższe stosunki z rodziną Kestrel, spędzaliśmy też wakacje z Ziggim. Ale tak na dobrą sprawę, jakby o tym pomyśleć, Siegfrieda widywaliśmy o wiele częściej niż ojca. Mam wrażenie, że on sam usilnie starał się nas unikać.

— Dlaczego miałby...

— Przypominamy mu o mamie — westchnął. — Aiden nie chce się do tego przyznać, ale od zawsze pragnął, żeby ojciec zwrócił na niego uwagę. Przestał traktować jak obowiązek, który musi zobaczyć raz na dwa lata. Dlatego kiedy tylko pewnego dnia poinformował Aidena, że potrzebuje jego pomocy w obserwowaniu jakiejś dziewczyny, którą z nieznanych powodów upatrzył sobie najpotężniejszy czarodziej na świecie... nie chcę powiedzieć, że nie możesz go winić. Masz absolutne prawo czuć się zła, zdradzona, a nawet go nienawidzić i uważać wszystko za kłamstwo. Ale powinnaś wiedzieć, że naprawdę nie miał złych zamiarów.

Avery popatrzyła na Rensa ze smutkiem. Jeśli mówił prawdę, a wątpiła, żeby zmyślił całą historię, rzeczywiście współczucie zaczynało wypierać złość na Aidena.

Dopiła swoją herbatę i wyjrzała przez oko. Słońce już wzeszło i wypełniło czytelnię przyjemnym, delikatnym światłem. Avery za to poczuła falę senności.

— A więc jak robimy? Jeśli dalej chcesz uciec, lepiej się pośpieszyć, służba niedługo zacznie się budzić. — Spojrzał na nią wyczekująco, a jego jasnoniebieskie oczy wciąż były szkliste od łez.

— Myślę, że... chyba wolałabym pójść spać. — Ziewnęła. Nie zaszłaby daleko w takim stanie. Zresztą nie miała się gdzie podziać. Chociaż wciąż nie wiedziała, czy da radę stawić czoła kolejnemu spotkaniu z Aidenem i Ziggim, czuła, że zostanie tutaj i odpoczynek były najlepszą opcją. — Możesz być z siebie dumny. Twój plan zadziałał.

— Cieszę się. — Posłał jej delikatny uśmiech. — Potrzebujesz czegoś jeszcze?

— Nie masz raczej niczego na koszmary? — zapytała, podnosząc się z fotela.

— Mogę jedynie ci zaoferować herbatę ziołową na lepszy sen.

— W takim razie chyba sobie poradzę.

Skierowali się do wyjścia, a w myślach Avery cały czas rozgrywała się historia opowiedziana przez Rensa. Próbowała sobie wyobrazić całą sytuację, co wywoływało u niej jeszcze większe zmęczenie. Zarazem jednak, zrodziło w jej głowie jeszcze jedno pytanie.

— Rens, jeśli mogę...

— Oczywiście.

— Ile lat miał wasz brat? Clementius? — spytała, po czym szybko dodała. — Przepraszam, jeśli to bolesne...

— Spokojnie. Sam przecież opowiedziałem ci tę historię. — Uśmiechnął się smutno. — Tyle samo, ile Aiden. Byli bliźniakami. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro