10. Dobra Skrzydłowa

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po obiadokolacji Siegfried od razu wrócił do siebie. Za to Aiden postanowił odprowadzić dziewczyny pod ich pokój. Gdy Bianca weszła do środka, wampir z przepraszającym uśmiechem, stwierdził, że musiał na chwilę porwać Avery.

Podobno z powodu niezwykle ważnej i naglącej sprawy.

Kiedy tylko drzwi z numerem osiemdziesiąt cztery się zamknęły, chłopak odciągnął Avy jeszcze kilka metrów dalej, a ona spojrzała na niego ze zdziwieniem.

— Coś się stało? — zapytała, krzyżując ręce na piersi.

— Byłaś nieco wycofana, jak filtrowałem z Bianką. Wszystko w porządku? — Miała wrażenie, że naprawdę widzi troskę w jego dużych, zielono-złotych oczach, co wydało jej się bardzo dziwne. Przecież poznał ją zaledwie kilka godzin wcześniej. Nie pojmowała, dlaczego w ogóle się tym przejął.

— Tak, wszystko okej... — stwierdziła ze zdezorientowaniem.

— Bo jeśli ci się to nie podoba, mogę przestać. Całkowicie bym zrozumiał — zapewnił z pełną powagą. — Jest twoją współlokatorką, więc teoretycznie mogłoby być potem niekomfortowo, a zależy mi na naszej przyjaźni.

Avery nie mogła się powstrzymać od spojrzenia na niego jak na lunatyka. Jego słowa były bardzo miłe, jednak wydawały się dość dziwne. Szczególnie że prawie jej nie znał, a mówił już o przyjaźni. Z drugiej strony cieszyła się, że oprócz wyglądu i niezaprzeczalnego uroku osobistego, z charakteru niezbyt przypominał Jeremiego. Zdawał się być o wiele bardziej oderwany od rzeczywistości.

— Naprawdę nie miałabym z tym problemu... — powiedziała, jednak przypomniała sobie o narzeczonym dziewczyny. Nie chciała niszczyć planów Bianki, jakiekolwiek by one nie były, jednak głównie przez jej zobowiązania, ta cała sytuacja ciążyła Avery na sumieniu.

— Brzmisz, jakbyś miała zaraz dodać „ale" — uznał, unosząc brew i kładąc dłonie na biodrach.

Avy westchnęła.

— Ona jest chyba z kimś zaręczona — odpowiedziała ostatecznie. — Wspomniała, że ma na imię Francisco. Nie znam dokładnie całej sytuacji, może są w otwartej relacji czy coś.

Aiden pokiwał głową, ale nie sprawiał wrażenia bardzo przejętego nową wiadomością.

— To pewnie aranżowane małżeństwo. Niby już się od tego odchodzi, ale w tych bardziej tradycjonalnych rodzinach wciąż praktykują zmuszanie dzieci do ślubów w celach zysku — stwierdził, a Avery popatrzyła na niego z zaszokowaniem. Nie sądziła, że w cywilizowanym świecie wciąż istnieją takie praktyki. — Chociaż z czego mi wiadomo, prawo wymaga, żeby obie strony wyraziły zgodę, więc sama musiała zadecydować. No cóż. Trzeba kontynuować łowy. Przynajmniej wiemy, że styl bad boy'a działa idealnie.

Avy pokręciła głową. Zaczynała rozumieć Ziggiego i jego ciągłe wywracanie oczami.

— Tylko... możesz jej nie mówić, że ci o tym powiedziałam? Nie wiem, co zamierzała, a nie chcę robić sobie wroga ze współlokatorki.

— Jasne, spokojnie. Poza tym przecież jestem bad boy'em. Najpierw flirtuję, potem ignoruję — stwierdził zadowolonym z siebie tonem. — Ta sytuacja idealnie wpasuje się do mojego nowego wizerunku. Dzięki, dobra z ciebie skrzydłowa.

Avery zmarszczyła czoło, słysząc ostatnie słowo, lecz zanim zdążyła zapytać, czym zasłużyła na takie określenie, Aiden posłał jej szeroki uśmiech i rzucił:

— Do zobaczenia jutro, Avy!

Przez kolejną minutę stała ze zdezorientowaniem wymalowanym na twarzy, odprowadzając wzrokiem odchodzącego wampira.

***

Następnego dnia po porannej toalecie oraz wybraniu wygodnych ubrań w postaci luźnych jeansów, ciemnego T-shirtu oraz swojego ulubionego, bladofioletowego swetra, zapakowała do torby laptopa oraz kilka zeszytów i długopisów, które otrzymała w pakiecie powitalnym. Poprzedniego wieczora odkryła, że wszystkie podręczniki miała wgrane do przenośnego komputera, dlatego nie musiała ze sobą nosić zbyt dużego ciężaru. Dodatkowo dostała od Emmanuela wiadomość na „FriendsMessenger", żeby wzięła ze sobą zmienny strój sportowy na zajęcia szkoleniowe dla łowców, gdyż mieli zacząć ćwiczyć już od pierwszego dnia.

Bianca zniknęła z pokoju o świcie, więc Avery sama zeszła na śniadanie. Wciąż musiała czasami spoglądać na mapę, ale czuła się w wielkich korytarzach pewniej niż dzień wcześniej.

Na stołówce nie znalazła nikogo znajomego, dlatego usiadła przy jednym z pustych stolików, ciesząc się chwilą wytchnienia.

Podczas zajadania jajecznicy, ukradkiem obserwowała innych uczniów, próbując zgadnąć, do jakiej rasy mogli należeć. Nie potrafiła znaleźć żadnej cechy, która wyróżniałaby, którykolwiek ze znanych jej rodzajów. Choć zarazem nie poznała jeszcze tak wielu przedstawicieli większości z nich. Dlatego mogła jedynie polegać na swojej własnej dedukcji.

W ten sposób uznała, że jedna z ładniejszych dziewczyn, o czarnych prostych włosach i wściekle czerwonej szmince, była wampirem, gdyż styl chodzenia nieznajomej przynosił Avy na myśl Aidena. Kolejnym celem jej domysłów został wysoki blondyn o orlim nosie, przez który Avery od razu postanowiła zakwalifikować go do ptakołaków, czy, jak podobno ten typ zmiennokształtnych lubił siebie określać, aniołów. Następnie przeniosła oczy na niską dziewczynę o egzotycznej urodzie. Miała ona ciemne loki i jasnobrązową karnację, jednak to lekko skośne oczy najbardziej przyciągały uwagę. Nieznajoma również siedziała sama i sprawiała wrażenie przestraszonej oraz zagubionej. Avery stwierdziła, że być może ona także dopiero odkryła nadnaturalny świat i musiała niespodziewanie wyjechać do szkoły na drugim końcu świata.

Zapominając o swojej małej grze, Avy zaczęła rozważać podejście do nieznajomej i próbę nawiązania rozmowy. Niestety, zanim zebrała się w sobie, usłyszała głośny dzwonek, oznajmiający, iż za kwadrans miały rozpocząć się zajęcia. Jako że Avery nie znała jeszcze rozkładu sal, postanowiła, że powinna odnieść tackę z pustym talerzem i skierować się na pierwszą lekcję.

***

Ku swojemu zdziwieniu bez problemu znalazła salę przeznaczoną do zajęć z historii świata nadnaturalnego. Stanęła przed ogromnymi, białymi drzwiami i wzięła głęboki oddech. Niepewnie wkroczyła do środka, od razu skanując wzrokiem pomieszczenie.

Zobaczyła cztery rzędy podwójnych ławek, z czego większość z tylnych została już zajęta. Avery bez namysłu skierowała się do jednej z przednich, blisko ogromnej białej tablicy i biurka nauczyciela. Nie wiedziała praktycznie niczego o historii tego dziwnego świata, który współistniał ze znaną jej rzeczywistością. Miała dużo do nadrobienia, więc chciała jak najlepiej wykorzystać okazję tych lekcji.

Rozłożyła na ławce swój laptop, otwierając odpowiedni podręcznik, kiedy usłyszała, że ktoś kładzie torbę po drugiej stronie dwuosobowej ławki.

— Nie mogłaś wybrać gorszego miejsca, prawda nerdzie? — westchnął Aiden, przeczesując rękami swoje ciemnoblond, idealnie ułożone włosy. Miał na sobie czarną koszulę oraz ciemne, okulary przeciwsłoneczne, które, jak przypuszczała Avery, miały podkreślać jego wygląd niegrzecznego chłopca.

— Zwykle siadam z przodu — stwierdziła. — Przecież możesz iść gdzieś indziej.

Gdy tylko wypowiedziała te słowa, zorientowała się, że mogła zabrzmieć zbyt oschle. Na szczęście Aiden jedynie spojrzał na nią przekornie.

— Na następnej lekcji to ja wybieram ławkę — westchnął ze zrezygnowaniem i usiadł.

Avery ze zdziwieniem zmarszczyła czoło. Dlaczego tak bardzo zależało mu na ich przyjaźni i wspólnym spędzaniu czasu? Nie wątpiła, że chłopak mógłby szybko znaleźć sobie innych znajomych, a jednak jak na razie trzymał się jej i Siegfrieda.

Po chwili do klasy wkroczył starszy mężczyzna w eleganckich ubraniach, a wraz ze stukotem jego skórzanych butów rozbrzmiał dźwięk dzwonka.

Miał długą do obojczyka, białą brodę oraz włosy o tym samym kolorze, zaplecione w pojedynczy warkoczyk. Pod jasną koszulą można było zauważyć zarys wystającego brzuszka, jednak staruszek utrzymywał wyprostowaną sylwetkę.

Położył swoją brązową czarną teczkę na biurku, podszedł do tablicy i zręcznie zapisał na niej mazakiem dwa słowa, jak Avery przypuszczała, jego imię i nazwisko.

— Jestem profesor Brennan O'Donovan i przez następne trzy miesiące będę was uczył historii świata nadnaturalnego. Zakładam, że większość z was nie miała wcześniej do czynienia z innym światem niż typowo ludzki. Albo wasi rodzice uznali, że potrzebujecie małej powtórki z tego przedmiotu — westchnął. — Tak czy inaczej, postaramy się odtworzyć historię wszystkich ras i nakreślimy najważniejsze wydarzenia w historii, które przed większością z was były skutecznie ukrywane.

Avery otworzyła na laptopie dokument z notatkami i pochyliła się do przodu. Nie chciała niczego przegapić.

— No dobrze, zacznijmy więc od geografii. — Rozwinął mapę świata, wiszącą nad tablicą. — Ktoś chciałby mi powiedzieć, gdzie rozwijały się pierwsze cywilizacje?

Dziewczyna rozejrzała się niepewnie, a gdy zobaczyła brak reakcji innych uczniów, uniosła prawą rękę w górę.

Profesor uniósł brwi i skinieniem głowy zachęcił Avery do mówienia.

— Pierwsza cywilizacja, mezopotamska, powstała pomiędzy rzekami Tygrys i Eufrat, czyli mniej więcej na terenie obecnego Iraku i Kuwejtu. — Wyrecytowała z pamięci. — Niedługo później powstały również cywilizacje starożytnego Egiptu oraz doliny Indusu.

Nauczyciel przytaknął. Kątem oka Avery zauważyła, jak Aiden unosi brwi.

— Zgadza się. Stamtąd również pochodzą pierwsze doniesienia o aktywności pierwszych znanych nam czarodziei oraz Księga Początku. Ktoś chciałby nam przybliżyć treść Księgi Początku?

Avy od razu pomyślała o biblijnej Księdze Rodzaju, jednak nie pamiętała, by jej treść zawierała cokolwiek o czarodziejach, dlatego postanowiła zamilknąć i poczekać, aż ktoś inny przemówi. W sali jednak zapanowała cisza, więc nauczyciel kontynuował z wyraźnym niezadowoleniem w głosie.

— Znajdziemy tam zapiski o genezie pierwszych czarodziejów, chociażby na przykładzie magów ze starożytnego Egiptu. Na podstawie tekstów Księgi Początku wysnuto także teorię, jakoby czarodzieje sami w sobie byli bezpośrednimi potomkami Faelien. Jednakże obecnie wiele osób uznaje tę informację za fałszywą, uważając, że przodkami magów najprawdopodobniej byli zarówno ludzie jak i Faelien.

Avery ledwo nadążała za szybkim tempem nauczyciela, zresztą podobnie jak większość uczniów. W klasie można było usłyszeć stukot kilkudziesięciu palców uderzających o klawiatury, kiedy profesor kontynuował.

— Ta Księga również zawiera informacje na temat powstania rasy zmiennokształtnych aves, szerzej znanej jako ptakołaki bądź anioły. Zmiennokształtni Aves to jedyna rasa zmiennokształtnych, która została stworzona jeszcze w starożytności. Cała reszta powstała w okresie średniowiecza. Jednak o tym jeszcze pomówimy w przyszłości. Teraz otwórzcie podręczniki na stronie numer dziesięć i przeczytajcie pierwsze trzy akapity. Co prawda przetłumaczony na angielski wstęp do Księgi Początku nie oddaje całości jej treści, jednak w przypisach możecie znaleźć dość dobre opracowanie, które tłumaczy wiele nieścisłości.

Zamilkł, a Avery szybko dokończyła notować. Nie słyszała wcześniej terminu „Faelien", więc kilka razy go podkreśliła. Dodatkowo zapisała sobie na marginesie „zmiennokształtni Aves" z wykrzyknikiem, jako że całkowicie zapomniała o tej nazwie. Potem otworzyła okno z dokumentem pdf i skupiła swoją uwagę na treści podręcznika.

Nieznane wcześniej słowo padło w nim kilka razu, ukazując te istoty, Faelien, jako pierwszych rozumnych mieszkańców Ziemi, którzy przybyli na nią z niebios. Mieli doglądać ewolucji ludzi oraz „im podobnych". Jednakże w porównaniu do innych ras, ludzie w pewnym momencie zaczęli rozchodzić się po całej planecie. Dlatego, według tego co dziewczyna przeczytała, Faelien dali życie pierwszym magom, którzy mieli przejąć rolę opieki nad ludzkością.

W świetle wcześniejszych słów profesora ta ostatnia kwestia najbardziej zaciekawiła Avery, więc gdy nauczyciel zaczął później analizę, z niecierpliwością czekała aż podejmie wątek pochodzenia czarodziei.

Aiden za to wydawał się znudzony. Co chwilę wzdychał, wywracał oczami, a ostatecznie zaczął układać pasjans na swoim laptopie, skutecznie ignorując poważny głos pana O'Donovana.

— Zwrócicie uwagę na słowo „zrodzili" w odniesieniu do Faelien, którzy stworzyli magów. — Avery oderwała spojrzenie od pasjonującej rozgrywki pasjansa, która co chwilę przyciągała jej niesforny wzrok, i popatrzyła z zaintrygowaniem na profesora. — Przez tysiąclecia czarodzieje z dumą uważali, iż oznacza ono, że są bezpośrednimi potomkami Faelien. Jednakże w ostatnich wiekach to stwierdzenie zostało poddane dyskusji. Obecnie, ogólnie przyjętą teorią dotyczącą pochodzenia czarodziei jest to, że byli oni ludźmi, którym Faelien przekazali część swojej energii, czyniąc ich drugimi najpotężniejszymi istotami na Ziemi, zaraz po swoim własnym gatunku.

Avy niepewnie podniosła rękę.

— A czym właściwie są ci „Faelien"?

— Dobre pytanie — zaśmiał się nauczyciel. — Ktokolwiek chciałby na nie odpowiedzieć?

Nikt się nie poruszył.

— Trafiła mi się naprawdę niedoinformowana klasa w tym roku — mruknął, kręcąc głową. — Faelien można by nazwać jedną z największych tajemnic naszego świata. Ostatnie doniesienia o ich aktywności pochodzą z czasów przed rewolucją przemysłową, potem całkowicie zniknęli. Niektórzy stawiają ich na równi z bogami, inni uważają za potężną rasę o wielkich zasobach energii magicznej, jeszcze inni wątpią, że kiedykolwiek istnieli. Na stronie numer piętnaście możecie zobaczyć rysunki czy obrazy, które najprawdopodobniej przedstawiają samych Faelien bądź ich wyobrażenia. Niestety, jako że oni sami zniknęli przed wynalezieniem aparatów fotograficznych, żadnego z wizerunków tak naprawdę nie możemy być stuprocentowo pewni.

Mężczyzna kontynuował wypowiedź, opowiadając o tym jak to zapiski o pierwszych magach pojawiały się zarówno w cywilizacji Mezopotamskiej jak i Egipskiej. Jednakże stwierdził również, że czarodzieje najprawdopodobniej byli obecni w ludach na całym świecie. Przedstawił dwie najbardziej popularne teorie, które mogłyby to tłumaczyć. Pierwsza mówiła, że powstali przed wieloma tysiącami lat, zanim człowiek zaczął się osiedlać. Druga za to przekonywała, iż Faelien z różnych zakątków kuli ziemskiej, będąc w stałym kontakcie, stworzyli czarodziei w podobnym czasie w różnych miejscach.

Avery słuchała jak zaczarowana, zapomniała nawet o swoich notatkach. Po raz kolejny czuła się, jakby słyszała fabułę powieści fantastycznej, a nie historii świata. Choć sceptyczny głos w jej głowie, co chwilę przypominał, że, chociaż wszyscy mówią o zjawiskach nadnaturalnych, na dobrą sprawę nie widziała zbyt wielu dowodów. Może poza odrzutowcem, znikającym za niewidzialną barierą.

Nie zauważyła nawet, kiedy przeleciała pełna godzina i zadzwonił dzwonek, oznajmiający przerwę. Zanim jednak uczniowie zaczęli zbierać swoje rzeczy, pan O'Donovan przemówił:

— Na jutro przeczytajcie wstęp do kolejnego tematu z tego działu, o pierwszych znanych czarodziejach — powiedział. Avery mimowolnie przytaknęła, a następnie spakowała szybko swojego laptopa do torby i wyszła z pomieszczenia.

Aiden czekał tuż za progiem i gdy tylko zbliżyła się na tyle, by mogła go usłyszeć, westchnął przeciągle.

— Pierwszy dzień i już zadanie domowe. Nie sądziłem, że będą nas traktować jak dzieci z podstawówki.

— Ale to wszystko wydaje się takie interesujące! — stwierdziła Avery wciąż pod wrażeniem całej historii, którą usłyszała. — Na pewno ciekawsze niż rozgrywka pasjansa.

— Ktoś tu jest bardziej charakterny, niż z początku mogłoby się wydawać — zaśmiał się Aiden. — Słyszałem już tę historię, uwierz mi, ogromne nudy. Za to pasjans... — Dramatycznie pokręcił głową. — Zawsze zaskakuje czymś nowym.

Avery spojrzała na niego ze skonfundowaniem, a chłopak jedynie wyszczerzył białe zęby.

— No cóż, muszę teraz uciekać na zajęcia o transformacji, więc widzimy się na tym czymś o polityce. I pamiętaj, ja wybieram miejsca!

Avery westchnęła. Nie miała wielkich oczekiwań dotyczących znajomości w tej szkole, jednak na pewno nie spodziewała się zaprzyjaźnić z kimś takim jak Aiden. Zarówno pod względem wyglądu jak i charakteru.

Wyciągnęła swój nowy telefon i spojrzała na plan lekcji. Trening dla łowców. Jej serce przyśpieszyło.

Nigdy nie była zbyt dobra z zajęć fizycznych, a wrodzona niezdarność jeszcze bardziej utrudniała treningi. Dlatego gdy szła pod wskazaną salę, czuła jak kropelki potu spływają po jej ciele.

Celem jej drogi okazała się być sala gimnastyczna, więc ze zdenerwowaniem weszła do środka. Tam czekał wysoki, umięśniony, łysy mężczyzna o żołnierskiej postawie, który kazał jej pójść do szatni, by założyć strój sportowy.

Avery poszła we wskazanym kierunku i wkroczyła do niewielkiego pomieszczenia z metalowymi szafkami. Od razu uderzył ją nieprzyjemny zapach i lekko się skrzywiła. Na szczęście nikogo jeszcze nie było, więc szybko się przebrała, otworzyła jedną z szafek i wrzuciła do niej swoje rzeczy.

Nie wiedziała, co mogła ze sobą zrobić, więc usiadła na ławce, czekając na dzwonek i obserwując, jak do pomieszczenia wchodzą inni ludzie.

Spróbowała przybrać przyjacielski uśmiech, jednak nikt i tak nie zwracał na nią uwagi. Ostatecznie spuściła wzrok i zaczęła bawić się rękami, sprawdzając, jak daleko potrafiła wygiąć swoje palce.

Po paru minutach już straciła nadzieję na poznanie jakichkolwiek innych łowców, gdy niespodziewanie ktoś nieśmiało zapytał zza jej pleców:

— Mogę zająć szafkę obok twojej?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro