Byli tylko dziećmi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Alia skuliła się lekko. Ciało miała obolałe i cała ubrudzona była błotem i własną krwią. Ofion stał tuż przed nią po raz kolejny próbując ją przekonać.

- Silna z ciebie dziewczyna Ailo Jackson - mówił - dołącz do nas a nie stanie ci się krzywda.

Młoda Jackson wiedziała jednak że mężczyzna kłamie. Nie miał by podstaw by darować jej życie.

-Dałem ci szansę - warknął.

Złąpwł ją za przód koszulki i pociągnął w górę. Ailę przeszły dreszcze. Był naprawdę wielki i brzydki. Jego skóra była pofałdowana a oczy błyskały szaleńczo. Czarny meszek na jego głowie będązy pewnie jego niezadbaną fryzurą był krzywi i tłusty. Wyglądał po prostu obleśnie ale Aila starała się utrzymać fason.

-Zginiesz! - powiedział do niej. Dwunastolatka spojrzała na niego obojętnie. Udawanie że ją to nie wzrusza wydawało się jej najlepszą opcją.

Ofion westchnął po czym zflustrowany bezceremonialnie rzucił Ailą o ścianę. Dziewczynka jęknęła cicho gdy zderzyła się z ścianą, ale nie zrobiła nic więcej. Nia miała siły.

*****

Byli przy Hadesie. Nie mieli wątpliwości.  Jeden krok a znajdą się przy Cerbrze. Jack uważał to za nieco przerażające i nie tylko on.

-Boje się - szepnął Ethan spoglądając na Fina z niepokojem. Ten poklepał go uspokajająco po ramieniu.

-Będzie okej - Chyba tylko on się nie bał. Fin zawsze taki był. Wysoki, pewny siebie i odwarzny. Totalne przeciwieństwo Jack'a który był po prostu sobą. Przerażonym dzieciakiem za wszelką cene chcącym uratować dziewczyne będącą dla niego jak siostra. 

Zrównał kroku z Lizi.

-Zaraz tam wchodzimy nie? - spytał.

-Tak - odpowiedział krótko i zwięźle jak zawsze gdy się stresowała. Jack westchnął, wyciągnął ręke z kieszeni swoich podartych jensów i złapał siostre za dłoń.

-Odnajdziemy ją

Lizi westchnęła przeciągle. Jack dobrze wiedział że jego siostra nie wierzy w powodzenie tego przedsięwzięcia. Już chciał otworzyć usta i walnąć pocieszającą gatkę gdy nagle ktoś krzyknął.

Jack momentalnie odwórócił się w stronę dźwięku, by dostrzec przestraszonego Ethana Valdeza trzymanego za koszulkę przez... coś dużego cokolwiek to było.

-Szef chce was widzieć - głos potwora był ostry i ciężki - idziecie albo on zginie - Wyciągnął z kieszeni bojówek nóż i przyłożył go do krtani Ethana. 

Jack podniósł wzrok na potwora, po czym od razu go spuścił zdając sobie sprawę że wionzanka obelg które na niego przygotował nic nie da. Spojrzał na twarze reszty. Nikt nie miał wątpliwości dla dobra Etana musieli iść za potworem.

*****

Aila Jackson była zmęczona jak diabli gdy na wpół siedząc, na wpół leżąc oparta o ścianę celi w której była usłyszała przytłumioną rozmowę. Dwa głosy a może trzy rozmawiały ze sobą ale Aila nie umiała stwierdzić o czym.

Podniosła się powoli i podeszła do ściany z której słyszała rozmowę. Przyłożyła ucho do ściany i spróbowała wyciągnąć soś z rozmowy. W głowie jej się kręciło i gdyby nie to że podtrzymywał się ściany już dawno upadłaby na ziemię. Głosy nadal były przytłumione, zlewały się w jeden wielki nieprzyjemny szum który męczył jej uszy. Nogi miała jak zwaty czóła się jakby zaraz miały odmówić jej posłuszeństwa. Bała się jak diabli a mimo to jakimś cudem utrzywymwała się na nogach.

Zdając sobie sprawę jednak że i tak nie usłyszy nic z rozmowy osunęła się na ziemie. Przyciągneła kolana do klatki piersiowej i obieła je rękami. Tak bardzo się bała. Tak bardzo chciała by Jack i Lizi tu byli. Tak bardzo nie chciała być tu sama.

A jednak była teraz zupełnie sama zdana jedynie na siebie. Zadrżała zdając sobie sprawę z beznadziejności swojej sytuacji.

Już chciała znowu pogrążyć się w ciemnych myślach gdy nagle kilka postaci przemknęło w mroku korytarza róż obok kraty jej celi. Aila podniosła wzrok. Nie wyglądali na tych współpracujących z Ofionem. Nie byli ani przeraźliwie wysocy ani masywni.

Podniosła się pomału. Złapała rozgrzaną kratę ręką po czym szepnęła:

-Pomocy.

Postacie zatrzymały się po czym momentalnie odwrócili się w jej stronę.

Usłyszała jak ktoś przekręca kluczyk w dziurce po czym czyjeś ramiona objęły ją z całą mocą.

-Aila - cichy szept rozdarł się po pomieszczeniu.

*****

Lizi szarpnęła dłoń Jack'a. Chłopak poniósł na nią wzrok i przyłożył usta blisko jej ucha.

-Co jest? - spytał.

-Mam plan na odbicie Aili, tylko się nie wtrącają.

-Pewnie.

Lizi spojrzała na stojącego przed nimi Ofiona.

-Zawiniliśmy, przepraszamy, wtrąć nas do lochu, ale oszczędź życie - powiedział z udawaną skruchą, specjalnie kuląc się lekko by spotęgować efekt przerażenia.

Usta Ofiona ułożyły się w szeroki uśmiech.

-Dobry pomysł panno Grace - powiedział a Lizi w duchu cieszyła się że złapał chaczyk - straże zabrać ich

Grupa osiłków, wysokich umięśnionych ludzi zaczęła prowadzić ich do celi. Gdy zniknęli z pola widzenia i słyszenia Ofiona, Lizi spojrzała na Ethan.

-Ogień - szepnęła.

Chłopak zareagował momentalnie. Z uśmiechem na ustach wytworzył ogień i cisnął nim w strażników. Ci rozbiegli się po kontach przerażeni nie zauważając że klucze wypadły im z kieszeni. Lizi złapała je w dłoń po czym zabrała głos:

-Mamy tylko chwilę zanim Ofion się dowie, ruchy!

Ruszyli do przodu. Korytarz był ciemny i dziwnie niepokojący. Jęki dochodziły praktycznie z każdej strony a mimo to biegli. Spoglądali do każdej celi szukając wzrokiem drobniutkiej sylwetki ale Aili nigdzie nie było.

Dobiegli do ostatniej celi, ich ostatniej nadziei. Nic jednak nie dostrzegli. Cela była zbyt ciemna by cokolwiek dostrzec. Lizi doszła do wniosku że Aila gdyby tu była już dawno by krzyknęła. Łzy ciągnęły jej do oczu gdy zdała sobie sprawę że to wszystko na nic. Cała ta kszątanina na nic.

Już chcieli iść dalej, już chcieli uciec z podkulonymi ogonem gdy nagle usłyszeli cichy szept:

-Pomocy.

Nadzieja zastąpiła cały żal. Cały świat wydawał się zatrzymać. To kogo znajdą w celi zależy od tego czy będą mieli Ailę na sumieniu czy nie.

Lizi przekręciła kluczyk po czym wtargnęła do celi, a tuż za nią Jack. Zatrzymałał się niezdolna do zrobienia kolejnego kroku.

Jack się nie zastanawiał. Złapał drobne ciałko w ramiona.

-Aila - szepnął i całe wątpliwości Lizi zniknęły. Podeszła bliżej i także obiegła dziewczynkę.

Uniosła podbródek dwunastolatki i spojrzała w jej nieco przestraszone szaro-niebieskie oczy które jak zawsze tak bardzo przypominały ocean podczas sztormu.

-Tęskniłam - powiedziała

Dziewczynka spojrzała na nią.

-Jak też - szepnęła po czym ku zdziwieniu Lizi rzucila jej się w ramiona - Myślałam... Myślałam... Myślałam że was już nie zobaczę! Tak bardzo się bałam...

Lizi westchnęła.

-Przykro mi że się bałaś - powiedziała ogarniając Aili włosy z czoła - Ale już wszystko dobrze, obiecuje.

-Nie chce przerywać tej uroczej sceny ale musimy znikać - głos Ethan rozbrzmiał w pomieszczeniu.

Lizi złapała Ailę pod ramię i wszyscy ruszyli ku wyjściu.

Dziewiętnastolatka była w siódmym niebie. Jej siostrzyczka była bezpieczna.

*****
Siedzieli na ziemi w pokoju Lizi z kieliszkami w rękach świętując uratowanie Aili. Wszystkich rozpierała energia.

W pewnym momencie Ethan uniósł kieliszek a wszyscy podążyli za jego gestem.

-Za zdrowie i szczęście - powiedzieli na raz po czym upili po łyku pikolo.

Wszyscy radośni i z uśmiechami na twarzach dokończyli wieczorną imprezę z uśmiechami na twarzach.

Więc tak, rozdział już jest,
Jest to koniec pewnej części tego fanfictinon. Aila uratowana, teraz zostaje jedynie tajemnica jej rodziców. Następną rzeczą która pojawia się w tej książce będzie świąteczny One shot który wleci 24 grudnia. Jest już napisany więc na pewno się wyrobie. W każdym razie następny prawilny rozdział po one shocie.

Zapraszam do komentowania.

W razie błędów proszę o poinformowanie.

Miłego dzionka!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro