Ethan Valdez nie nawiedził nie mieć racji

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Etahan Valdez nie nawiedził nie mieć racji. A tamtego dnia, gdy Jack w prost powiedział mu, że myli się co do tej Jackson aż się w nim zawrzało. "Ta mała owinęła sobie wszystkich wokół palca, bo jest biedną sierotką" - pomyślał mimo to udawał przed Jack'iem skruchę.

Po incydencie z Minotaurem Jack poszedł na swoje lekcje a Ethan został sam. Klasowy dziwak pośród "normalnych" dzieciaków.

Siedział na lekcji matematyki, gdy minotaur ponownie zaatakował ich klasę, a raczej wparował do pomieszczenia niszcząc drzwi.

Cała klasa zaczęła uciekać przez okna, ponieważ lekcje mieli na parterze. Ethan był ostatni, bo klasowe dziwaki zawsze idą ostatnie.

Już biegł do okna, gdy... Upadł. Po prostu jak dziecko upadł na ziemię tak gwałtownie i szybko że nie zdążył zatrzymać upadku rękoma.

Całe życia minęło mu przed oczami. Po policzkach mimowolnie popłynęły łzy. Ethan Valdez nie chciał umierać.

Minotaur był już gotowy by zadać ostateczny cios, już zatarł nogi w ziemi, gdy nagle:

-Ej ty durniu kotlecie! - ten krzyk zdziwił wszystkich, wliczając Minotaura.

Ethan podniósł wzrok. To Aila Jackson z patelnią w jednej ręce i mieczem w drugiej spoglądała na Minotaura wyzywająco. Wysłała Ethanowi potajemne spojrzenie prawdopodobnie oznaczające coś w stylu "Na co czekasz? Uciekaj!" Po czym przywaliła minotaurowi patelnią. Tak dobrze słyszycie, nie mieczem a patelnią. Przydzwoniła mu tak mocno, że ten wydawał się lekko zachwiać.

Etahan uciekł. Czuł się jak tchórz, ale uciekł. Instynkt przetrwania sam zadziałał.

Po chwili walki w małej klasie, rozwalając przy okazji kawałek ściany, Minotaur i Jackson wyszli na podwórko. Potwór złapał dziewczynkę za tył koszulki, gwałtownie podniósł jej drobne ciałko do góry i z całej siły uderzył w brzuch. Aila skuliła się w jego uścisku i mimowolnie wypuściła obie bronie, które z hukiem upadły na trawę. Po czym pewnie ostatkiem sił spojrzała na Ethan jakby porozumiewawczo i z całej siły rzuciła wyciągniętą z kieszeni karteczką w stronę Etahana.

-Przekaż to Jack'owi - wykrzyknęła a potem razem z Minotaurem zniknęła.

Ethan stał jak wryty. Czuł się jak największy kretyn. To on cały czas twierdził, że tej dziewczynie nie warto ufać a teraz ta mała uratowała mu życie.

Otrząsnąwszy się z chwilowego szoku podniósł zwiniętą w kulkę karteczkę. Pomału ją rozwinął i zaczął czytać. Miał gdzieś, że nie jest zaadresowana do niego.

Drogi Jack'u

Jeśli to czytasz to znaczy, że prawdopodobnie Ofion wydostał się z Tartaru i kogoś po mnie przysłał. Ten koleś to tytan i chyba czas ci wszystko objaśnić. Ofion zabił moich rodziców, jednak zostało to zatajone przez bogów. Znaczy w teorii ich zabił... W praktyce nie znaleziono ich ciał i zawsze była możliwość, że żyją. Dla tego to zrobiłam. Z biegiem czasu myślę, że nie potrzebnie się wtrąciłam, ale teraz czasu nie cofnę. Wiem tylko że na mnie poluje... Pewnie w tym momencie kiedy to czytasz już mnie ma ale nie martw się! Poradzę sobie.

Błagam nie rób nic głupiego!

Ta dziwna dziewczyna z sierocińca,

Aila

Ethan wpatrywał się w list w szoku. Jakiś tytan Ofion? Rodzice Aili mogą żyć? Co tu się właśnie stało?

Wiedział jedynie, że musi dać ten list Jack'owi.

Poderwał się z miejsca i ruszył biegiem do domu Jacka.

Wiedział, że tego dnia stanie się rzecz dziwna on Ethan Valdez przyzna się do błędu.

Bo choć Etahan nie nawiedził nie mieć racji to czasem potrafił się z tym faktem pogodzić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro