Jack Grace nie był ideałem

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jack Grace nie był ideałem. Chociaż była to powszechna opinia o szesnastoletnim synu jednego z najlepszych rzynskich połbogów. Czy trzeba wam przedstawiać Jasona Grace? Pewnie nie więc wrcócę do sedna tej opowieści. Jack nie był ideałem, chociaż wielu by się z tym kłuciło. W końcu Jack był wysoki i umięśniony, a z blond czupryną i jasnymi niebieskimi oczami przypominał większości dziewczyn typowego idealnego chłopaka z czytanych i oglądanych przez nie po nocach romansów. Do tego jego umiejętności walki i sprawność fizyczna już same w sobie stawiały go na miejscu najpopularniejszego chłopaka w liceum.

Jack nigdy tego nie chciał. Nie chciał być postrzegany jako ideał kiedy popełniał tak naprawdę mnóstwo błędów. Miał też dosyć plotek o tym że przyjaźni się z Ethanem Valdezem(uważanym przez wielu za licealnego dziwolonga) tylko dla tego że chłopak ogarnia fizykę. Nie wiedzieć czemu ludzie bardzo lubili doszukiwać się w jego działaniach jakiś ukrytych motywów jakby to było nie możliwe że po prostu się z kimś zaprzyjaźnił.

Jednak tamtego dnia miał co innego na głowie. Tuż po pogaduszkach z  Ailą która musiała powtórzyć jeszcze przed sprawdzianem z geografii której jak domyślił się po jej grymasie Jack nienawidziła chłopak ruszył w poszukiwaniu Ethana. Chciał wiedzieć dla czego chłopak odmówił przyjścia na nocowanie kiedy tylko usłyszał o Aili.

Znalazł go dość szybko. Chłopak siedział na drewnianej ławce przy sali od matematyki ściskając w rękach podręcznik jakby była to jego broń.

-Cześć!

Etahan poderwał głowę do góry.

-Oh... Część - przywitał się cicho odkładając książkę - Chciałem z tobą porozmawiać.

-Pewnie mów - Jack usiadł obok piętnastolatka.

-Nie ufam jej.

-Komu? Aili? No co ty! To miła dziewczyna.

-Ale to Jackson!

-Co na nazwisko do tego że jej nie ufasz?

-Mama mówi że wszyscy Jackson'owie to zdrajcy i oszuści, więc uwaga nie zaszkodzi...

-Daj spokoju! Percy i Anabeth Jacskonowie byli przecież świetnymi i odważnymi półbogami!

-Byli? - Ethan zmarszczył brwi.

-No tak - stwierdził Jack - nie wiedziałeś? Nie żyją od pięciu lat...

-Pięciu lat?! Więc ona... Ona... Ona mieszka w śierocińcu?

-W sumie tak...

Ethan chciał już coś na to powiedzieć gdy nagle usłyszeli czyiś wrzask. Poderwali się z ławki i pędem ruszyli w kierunku głosu. Wbiegli na salę gimnastyczną z przerażeniem wpatrując się w stojącego tam minotaura.

Ten spojrzał na nich. Jego szczęka ułożyła się w coś w rodzaju szyderczego uśmiechu po czym ... Zniknął. Tak po prostu. Niczym zjawa wycięta z horroru.

Jack zadrżał. Spojrzał w bok na wpół przerażoną i zszokowaną twarz Ethan Valdeza.

*****

Po drobnym incydencie z Minotaurem lekcje minęły Jack'owi spokojnie. O ile można nazwać spokojnymi lekciami te na których dyrektor latał od klasy do klasy przepraszając uczniów za sytuację na sali gimnastycznej.

Jednak tuż po wszystkich zajęciach wyszedł z szkoły i stanął przed somsiednią podstawówką czekając na Ailę. Dziewczyny jednak nie było widać. Czekał. Ale Aila nie wychodziła z szkoły, ba! Nikt nie wychodził.

Po pół godzinie czekania zaczął się niepokoić. Zresztą chyba każdy po tak długim czasie by się zaniepokoił.

Ruszył do szkoły. Stanął przed drzwiami wytrzepał buty i wszedł do środka.

Od razu zdał sobie sprawę z przerażającej i nienaturalnie jak na szkołę ciszy.

-Co tu robisz chłopcze? - spytał czyiś głos.

Jack drgnął i odwrócił się jak poparzony. Rozluźnił się jednak dostrzegając starszą kobietę z mopem w ręce. Była to najpewniej woźna, ale uśmiech miała tak łagodny, że jego cały chwilowy strach minął.

-Wie pani może gdzie jest Aila Jackson? -  spytał.

-Och on cóż... To twoja przyjaciółka?

-Tak proszę pani

-Cóż chłopcze, moje kondolencje bo no był u nas minotaura i on tak jakby ją zabrał...

Po tych słowach cały cudowny dzień Jack'a zawalił się jak domek z kart. Nie dając woźnej powiedzieć nic więcej wybiegł z szkoły.

Nie wiedział czemu tak zareagował. „Jest tylko przyjaciółką" - wmawiał sobie zawsze, a jednak czół że przez ten krótki miesiąc ich znajomości stała się dla niego jak... Jak młodsza siostra. Jakim cudem się do niej tak przywiązał?! Nie wiedział.

Jednym płynnym ruchem ruszył w stronę jedynej osoby która mogła mu pomóc w znalezieniu Aili.

Bo on sam był zbyt rozemocjonowany. To był kolejny fakt przemawiający za tym, że Jack nie jest idealny. Bo gdy był umiałby uratować Ailę. Umiałby uratować swoją kochaną siostrzyczkę...

Oto rozdział trzeci. Akcja się rozkręca! Minotaur, porwanie Aili Jackson, tajemnicza woźna skrywającą jakiś sekret(nie no żart) i pewna osoba, która jako jedyna jest w stanie pomóc Jackowi w uratowaniu Aili.

Jak wrażenia?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro