Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam pod drzewem w deszczu i płakałam. Przez chłopaka.

Jeszcze dwa tygodnie wydawało się to niemożliwe. Nie interesowali mnie chłopcy. Miałam ich gdzieś. Nie szukałam chłopaka ani przyjaciół przeciwnej płci. Było mi dobrze tylko z Pati. Ja olewałam chłopaków, a oni mnie. I taki układ był w porządku.

Więc co się takiego wydarzyło, że zaczęli mnie zauważać i prosili się o uwagę? Na lekcjach i na przerwach cały czas ktoś mnie zagadywał. I nie były to w większości dziewczyny. Chciałam starego życia. Było o wiele łatwiejsze.

A wracając do dramy...

Dlaczego Jordan tak się zachował? Dlaczego mnie zostawił? Czemu akurat teraz? Czy naprawdę tak myślał? Jeśli tak, to czemu nie zrobił tego wcześniej? Dlaczego mnie wtedy pocałował? Dlaczego zachowywał się jakby chciał o tym zapomnieć? Płakał. Czy udawał? Czy to wszystko przeze mnie? Czy to była moja wina?

Wyznał, że mnie kocha. I powiedział też, że na mnie nie zasługuje. I dlaczego doszedł do tego wniosku? Bo uważał, że jego przeszłość ma na to jakikolwiek wpływ.

Nie rozumiał, że było mi obojętne, co się działo kiedyś. Zawsze żyłam chwilą i teraz chciałam robić to samo. Nie przeszkadzało mi to, że na jego rodzinę kiedyś napadł demon. Bo niby co to zmieniało? Te wydarzenia po części ukształtowały jego charakter. Dzięki nim, jest tym, kim jest. Troszczy się o mnie i dba.

Wiadomo, współczułam mu tego. Utrata rodziny w tak młodym wieku na pewno jest bolesna, ale jeśli patrzymy na rodziny to, do cholery, moja też nie była idealna. Wychowałam się bez ojca. Zawsze miałam tylko mamę i babcię.

Chociaż, jak tak teraz o tym myślę, to chyba żadne z moich przyjaciół o tym nie wie. W tym Jordan.

Mówił, że to on nie jest dla mnie odpowiedni. A co jeśli to chodziło o mnie? Może mówił tak, żeby mniej mnie zabolało? Może mu się nie podobam i nie chciał dać mi nadziei? Ale co z naszym pocałunkiem? On też nic dla niego nie znaczył? Jeśli tak, to czemu to zrobił? Miał gorszy dzień? Chciał się po prostu rozerwać? Wykorzystał mnie? NIE. Gdyby tak było nie byłby taki delikatny. Zawsze dbał o mój komfort nie zrobiłby czegoś takiego.

Może przytłaczała go moja pozycja? Chodziło o to, że panuję nad wszystkimi żywiołami? O to, że kiedyś będę przy władzy? Sam zajmował wysoką pozycję, bo kontrolował ducha. Nie przeszkadzała mu sława i bycie w centrum uwagi.

Czyżby naprawdę chciał się ode mnie odsunąć, bo się martwił o mnie? Ale gdyby tak było, to po co mnie w ogóle zaczepiał? Czy liczył na przyjaźń i zwyczajnie nie spodziewał się, że to pójdzie tak daleko? Że się zakocha? Powiedział mi ataku demona, a o tym wie niewiele osób. Z jego znajomych nikt. Mi powiedział.

Mózg mi pękał od tych wszystkich myśli. Nie rozumiałam jego zachowania. Starałam się zrozumieć, ale...

Co nim kierowało? Czy to na pewno była jego decyzja? Czy ktoś mógł na nią wpłynąć?

- Aria?

Poderwałam głowę i zobaczyłam, że kuca przede mną Emanuel. Przyglądał mi się ze zmartwieniem.

- Co się stało?- spytał łagodnie.

- Nie chcę na razie o tym rozmawiać- powiedziałam. Mój głos był zachrypnięty. Nie powinno mnie to dziwić. Siedziałam i płakałam od... no właśnie. Jak długo tu siedziałam?

- Chodź, odprowadzę cię do domu- mówiąc, to pomógł mi wstać.

- Nie, nie chcę tam iść- szepnęłam.

Chłopak przyciągnął mnie do siebie i objął. Jeszcze niedawno to samo robił Jordan. Po moich słowach zesztywniał.

- Czy to przez tego nowego chłopaka? Nathaniela? To przez niego płakałaś?- dopytywał. Robił się coraz bardziej wściekły. Musiałam przyznać, że było to interesujące zjawisko. Emanuel, który był zawsze radosny i łagodny, teraz był wkurzony. Złość zdecydowanie do niego nie pasowała.

- Nie, to nie przez niego- odpowiedziałam.

- Nie możesz tu zostać- zauważył.- Przeziębisz się. Jeśli już to się nie stało. Cała drżysz.

Wcześniej nie zwróciłam na to uwagi. Faktycznie się trzęsłam. Pewnie trochę przez płacz. Ale było mi też zimno. Zaczynałam odczuwać skutki siedzenia na ziemi z deszczu.

- Pójdziemy do mnie- oznajmił.- James akurat pojechał na weekend do rodziny, więc będziemy mieli spokój.

Nie protestowałam kiedy prowadził mnie do swojego pokoju. nie obchodziło mnie to, że nikt nie wiedział, gdzie jestem. Nathaniel pewnie nawet nie wiedział, że wyszłam.

Emanuel posadził mnie na kanapie i owinął szczelnie kocem. Trzęsłam się coraz bardziej. Chłopak nastawił wodę na herbatę. Przyglądał mi się przez chwilę.

- Dam ci coś na przebranie. Jesteś mniejsza i dużo chudsza ode mnie, ale może coś znajdę- stwierdził. Ruszył do swojego pokoju. po chwili wrócił z ubraniami. Zaprowadził mnie do łazienki.

- Dasz radę?- upewnił się.

Dlaczego nigdy nie miałam przyjaciela? Nawet nie wyobrażałam sobie jak dużo tracę. Pewnie wszechświat uznał, że muszę poczekać na niego. Emanuel był cudowny.

- Nie jestem obłożnie chora. Umiem się przebrać- zaśmiałam się.

- Gdybyś jednak czegoś potrzebowała to po prostu krzycz- powiedział i zamknął drzwi.

Przebrałam się w T- shirt, bluzę, która była wyjątkowo mięciutka i ciepła, i dresy. Na szczęście miały gumkę, którą ściągnęłam, żeby spodnie mi nie spadły.

Kiedyś pomyślałam, że może przyjdzie taki moment, że Jordan da mi swoją bluzę. Teraz na pewno to się nie wydarzy.

Wyszłam z łazienki i usiadłam obok blondyna. Chłopak ostrożnie mnie przytulił, jakby czekał aż zrezygnuję z uścisku. Teraz naprawdę potrzebowałam czyjejś bliskości. Najlepsza byłaby od Jordana, ale Em też nie był gorszy. Wtuliłam się w niego. Okrył mnie kocem i przez chwilę siedzieliśmy w ciszy.

- Powiesz mi co się wydarzyło?

Było mi strasznie przykro gdy to pisałam:(

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro