Rozdział 24

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dzień od razu stał się lepszy, bo początek nie należał do najfajniejszych, gdy w stołówce spotkałam się z Crystal i Emanuelem. Dosiadłam się do nich razem z Nathanielem.

Oczywiście, najpierw zapytałam się ich, czy obecność chłopaka nie będzie przeszkadzała.

Crystal uściskała mnie na powitanie.

- Wreszcie. Tyle się wydarzyło, a ja o wszystkim dowiaduję się ostatnia. Podobno jakieś dramy z chłopakami- poruszyła znacząco brwiami. Spojrzenia naszej trójki pobiegły w stronę stolika, przy którym siedziały osoby, które kontrolowały ducha. Trójki, brunet nie wiedział, o co chodzi.

Zaśmiałam się nerwowo.

- Tak. Może pogadamy o tym później?- zaproponowałam.

- O nie! Nie zgadzam się. Już raz tak mnie wystawiłaś. Więcej to się nie powtórzy- zapewniła blondynka.

- Dobrze, ale...- delikatnym ruchem głowy wskazałam na mojego współlokatora.

Dziewczyna z niezadowoloną miną usiadła przy stole. Zajęłam miejsce obok niej. Nathaniel siedział naprzeciwko mnie, obok Emanuela.

- Jak się czujesz?- spytał Em.- Wczoraj trochę przesadziłaś z tym czarowaniem.

- No właśnie! Co to była za akcja? Czemu byli wszyscy oprócz mnie?- zapytała z pretensją.

- To wyszło przypadkiem- wyjaśniłam.

- No, ale co ty odwaliłaś?- dopytywała.- Zamierzam dać ci ochrzan- zniżyła głos do szeptu i nachyliła się do mnie.- Bo Nathaniel na pewno tego nie zrobił.

- Żebyś się nie zdziwiła- mruknęłam.

- Ale muszę wiedzieć za co- dodała głośniej.

Chłopcy parsknęli śmiechem.

- Ej, to nie jest śmieszne! Ja tam prawie umarłam!- krzyknęłam. Wskazałam palcem na bruneta.- Ten kretyn kazał mi pić jakieś elektrolity. Na dodatek obiecałeś, że dodasz syrop malinowy, a nie zrobiłeś tego. I przed śniadaniem urządził mi trening.

Teraz Emanuel i Nathaniel zwijali się ze śmiechu.

- Przestańcie! Ja myślałam, że umrę po tych ćwiczeniach. To ta magia jest bezpieczniejsza- powiedziałam.

- Dobrze wiesz, że tak nie jest- wydusił dziedzic.

Prychnęłam.

- Wiecie co? Żałuję, że nie nagrałem tego momentu, w którym tym upadałaś, a Nathaniel cię złapał. Idealna scena do jakiegoś romansu. Facet ratuje damę w potrzebie- zauważył rozczarowany blondyn.

- Takie dziewczyny jak Aria mogę ratować codziennie- zapewnił.

Wzięłam jabłko z tacy przyjaciółki i rzuciłam nim w chłopaka. I trafiłabym prosto w nos, ale złapał je gdy było centymetr od twarzy.

- Dobra, sorry, mój błąd. Tylko Arię- poprawił się błędnie odczytując mój rzut.

- Pohamuj tą zazdrość, laska. Nie wybierze żadnej innej- szepnęła do mnie Crystal, gdy chłopcy zaczęli debatować na temat wstąpienia do jakieś drużyny sportowej. Szturchnęłam dziewczynę w żebra.

- Nie jestem zazdrosna. Zachowuje się trochę tak jakby chciał mnie poderwać. Gdy byliśmy sami nie zachowywał się tak. Było normalnie. A teraz co? Po prostu... to jest dziwne- westchnęłam.

- Uwierz mi, Nathaniel nie będzie pierwszym typem, który będzie chciał od ciebie czegoś więcej niż przyjaźni. Przykładem jest Jordan. Szybko się ogarnął- przyznała.

Zatkało mnie.

- Skąd wiesz? Od Em- sama sobie odpowiedziałam.- Po pierwsze, Nathaniel powiedział to w żartach. Po prostu się przyjaźnimy, ale to była nowa sytuacja. Już wiem, jak się za nią odegram. Jeśli chodzi o Jordana to... w sumie to ciężki temat. Całowaliśmy się, tak, ale wczoraj mi powiedział, że nic z tego nie będzie i mam o tym zapomnieć.

- Dziewczyny, nie będzie wam przeszkadzało jeśli wyjdziemy?- zapytał Nathaniel, przerywając naszą dyskusję.

- Nie, możecie iść- odparłam.

- Na pewno? Poradzisz sobie?- upewnił się.

- Tak. Nathaniel, nie przesadzaj. Jakoś podczas treningu nie byłeś taki troskliwy- wytknęłam mu.

Zignorował moją uwagę.

- Pomożesz jej? I dopilnujesz, żeby zjadła porządne śniadanie?- zwrócił się do Crystal.

- Oczywiście.

Gdy wyszli, wróciłyśmy do rozmowy.

- W jakim sensie? Zerwał z tobą? Dał ci do zrozumienia, że dla niego to nic nie znaczy?- dopytywała.

- Wręcz przeciwnie. Pokazał, że zależy mu bardziej na mnie niż na jego szczęściu. Mówił, że on nie będzie w stanie mi go dać.

- Dupek- mruknęła.- Bardzo delikatny sposób na powiedzenie: „Sorry, ale mam cię w dupie".

- Kiedy miałam coś w rodzaju napadu paniki u Emanuela, przyszedł gdy on po niego zadzwonił. Tulił mnie i przepraszał. Nie ma mnie gdzieś. Zależy mu na mnie, ale... dość dziwnie to pokazuje- wyjaśniłam.

- Jasne- prychnęła.- Ja na twoim miejscu bym go olała i brała się za Nathaniela.

- On jest tylko przyjacielem- wycedziłam.

- Na pewno? Jest strasznie troskliwy wobec ciebie. Mieszkacie razem. Na pewno nie było jakiegoś momentu, w którym zaiskrzyło pomiędzy wami?- zapytała.

I wtedy pomyślałam o sytuacji, która miała miejsce gdy wracaliśmy od Irene. Ta chwila, w której...

Właściwie co się wtedy wydarzyło? Czy to było coś ważnego, znaczącego?

I najważniejsze.

Co to oznaczało dla mnie?

Nie wiem jak wy, ale ja się zaczynam zakochiwać w Nathanielu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro